Opowiadanie baśniarki/V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Helena Staś
Tytuł Opowiadanie baśniarki
Rozdział V
Pochodzenie Moje Koraliki
Data wyd. 1921
Druk Kuryer Polski
Miejsce wyd. Milwaukee
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

V.
Księżniczka w królestwie śnionych kwiatów. — Sen staje się rzeczywistością. — Pasiecznik. — Powrót do zamku. — Kwiatek z roztopów.

Stara przyszła na następny tydzień, ale pomarszczona jej twarz, zdawała się być jakby z wosku, była bledszą jak zwykle.
Jakimś litośnym wzrokiem powiedła po dzieciach i jakby pilno jej było, zaraz zaczęła dalszą opowieść o księżniczce:
Już różowa jutrzenka zabarwiła niebo, już i świt się przez mroki przedzierał, a księżniczka jeszcze we śnie będąc, obracała się w królestwie swoich ślicznych kwiatków, które tak jej mówiły:
— Myśmy myślały, że jesteśmy zapomniane, i, że żaden człowiek na tych roztopach nas nie znajdzie, a jednak ty księżniczko chociaż my tylko we śnie cię odwiedzały, ty o nas nie zapomniałaś. Tu kwiateczki ozdobiły ją całą swoim kwieciem, a ona — rzekła do nich radośnie:
— Nie, nie zapomniałam was — kwiatki wy moje! — śnione — kochane!
Z tym okrzykiem się zbudziła. Słońce też już wtedy było na niebie, podniesła się więc czemprędzej, a widząc w pobliżu potok, podeszła, aby choć na dłoń naczerpnąć wody i trochę się nią posilić, a i buzię odświeżyć.
Ale zaledwie się zbliżyła i rozejrzała, krzyknęła gwałtownie:
— Kwiatki wy moje śnione — znalazłam was! Przyklękła, pochyliła się i rękami dotykała marzonego kwiecia chcąc się upewnić, że nie śni..
Pełno tam ich było... tych — koloru nieba o kształcie gwiazdki.
Dotykała ich lekko rączętami, a potem to i całowała i zrywała i kładła je sobie we włosy, na ramiona, sukienkę...
Cała pokryta błękitem kwiatów, przeglądała się w przezroczu wody gdy w tem usłyszała za sobą głos:
— Dzień dobry panienko! — co tu robisz tak rano?
Zlękła się księżniczka, ale gdy ujrzała starca z siwą długą brodą, odpowiedziała uprzejmie, że się zabłąkała.


Kwiatki wy moje śnione znalazłam was.

Staruszek ten, mieszkał samotnie opodal i pilnował pasieki, znał on każdą ścieżynę, to też natychmiast skróconą drogą zaprowadził księżniczkę do zamku.
Co było radości w zamku, gdzie wielkie poszukiwania za księżniczką czyniono, to każdy może sobie wyobrazić.
Odtąd też zniknął smutek księżniczki, bo w jej ogrodzie pełno było błękitnych kwiatków, które stale nazywała “niezapominajkami”.
Tak więc osamotniony kwiat na roztopach, nie został zapomniany, ale wprowadzony w ogrody, gdzie obok róż i innych kwiatów upiększa klomby jako niezapominajka.
Gdy dorosła, wystawiła w miejscu gdzie znalazła marzone kwiatki — przytułek dla sierot i pokrzywdzonych.
A gdy umarła, cały grobowiec pokryto niezapominajkami które chodowano przez długie lata. — Z czasem, zły duch, który nigdy nie śpi — zniszczył pamiątki po dobrej księżniczce, jedynie pamięć po niej została.
Umilkła baśniarka; cisza była w gromadzie, — żadne z dzieci się nie odezwało. Zaglądały oczyma duszy w te światy w których piękno Bożych kwiatów powierza swe tajemnice wybranym księżniczkom...
Podniosła się baśniarka, a opuszczając gromadę — wyrzekła jeszcze te słowa:
— Wielu z was dzieci — wielu, może być wybranymi, tylko chciejcie zrozumieć i wierzyć.

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Helena Staś.