O przechowanym w zbiorze pism Ksenofontowych traktacie o dochodach/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ludwik Ćwikliński
Tytuł O przechowanym w zbiorze pism Ksenofontowych traktacie o dochodach
Podtytuł Πόροι ἢ περὶ προσόδων
Wydawca Polska Akademia Umiejętności
Data wyd. 1921
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron
III.

Rozdział IV-ty poświęcony jest w głównej części tylekroć wymienionej sprawie powiększenia zysków z laurjockich kopalni srebra.
Idąc za Böckhiem, który już przed przeszło stu laty kopalniach tych dwie pouczające rozprawy ogłosił[1], mniemano do niedawna powszechnie, że kopalnie były domeną państwową, i że państwo oddawało je dzierżawcom w dzierżawę wieczystą. Dalsze dociekania, oparte po części na świeżo uzyskanym materjale, wykazały[2], że państwo posiadało tylko pewien obwód, a kopalnie poza nim położone były własnością osób prywatnych. Wszakże państwo samo i we własnych kopalniach nie trudniło się wydobywaniem cennego kruszcu, lecz wypuszczało tereny przedsiębiorcom w dzierżawę, pobierało zaś pewne kwoty także od właścicieli kopalni prywatnych, mianowicie ⅟24 zysków z kopalni nowo odkrytych. W wieku V-ym ruch w kopalniach byl ożywiony, zmniejszył się znacznie w ciągu wojny peloponeskiej, głównie po zajęciu warowni dekelejskiej przez Spartan, nie ustal atoli w wieku IV-ym. Począwszy od czasów Temistoklesa dochody z kopalni stanowiły ważną pozycję w budżecie państwa; ktokolwiek więc politycznem życiu rolę wybitniejszą chciał odegrać, sprawom kopalni żywą poświęcał uwaga.
Autor broszury zapewnia również IV 1, że z kopalni srebra znaczne sumy (πάμπολλα χρήματα) do kasy państwa wpłynąćby mogły, nie daje jednak pełnego obrazu gospodarstwa w Laurjon, zajmuje się tylko niektóremi szczegółami, a to temi, które mają związek z poleconym przez niego sposobem korzystniejszego wyzyskania ukrytych w głębi ziemi skarbów na rzecz państwa. Przedewszystkiem więc stara się przekonać czytelnika o nieograniczonem bogactwie pokładów, które w tym czasie, kiedy rzecz swą pisał, widocznie mniej były eksploatowane.
Od bardzo dawnego czasu[3] — taka jest treść par. 2 i nast. wydobywa się kruszec z głębi ziemi, nikt nawet nie pamięta od jakiego czasu[4]; co wydobyto na jaw, stanowi tylko część drobną srebrodajnych pokładów; przestrzeń srebrodajna nie zmniejsza się, lecz owszem się rozszerza. Kiedy tam było najwięcej ludzi (§ 4), nigdy nie brakło roboty dla robotników, a i teraz nikt ich liczby nie zmniejsza, przeciwnie każdy stara się pozyskać jak najwięcej sił roboczych. Jeżeli bowiem mało ludzi kopie, mało się też wydobywa kruszcu, jeżeli zaś wielu, odkrywa go się wiele. W kopalniach zatem rzecz się ma inaczej, aniżeli w rolnictwie: rolnicy wiedzą, ile im potrzeba zaprzęgów i ile sił roboczych; gdy większą ilość robotników (ponad potrzebę) zatrudniają, szkodę ponoszą, w kopalniach zaś wszyscy potrzebują robotników[5]. Albowiem srebro (6 i 7) nie traci na wartości, choć się go wiele wydobywa, gdy tymczasem znaczna produkcja wyrobów kotlarskich, lub bogaty sprzęt zboża, albo urodzaj w winnicach zaraz w tym stopniu obniża wartość wyrobów, cenę zboża lub owoców, że rolnicy i rękodzielnicy zwracać się muszą do innych zawodów. Srebra nikt jeszcze nie posiadał za wiele, owszem każdy pragnie go coraz więcej[6]. Potrzebują go w dobrej i zlej doli (8). Wprawdzie i złoto jest cenne, ale gdy pojawi się go dużo, spada jego wartość, podnosi się zaś wartość srebra (9). Zakończywszy te wywody — skreślone ze stanowiska Aten, które miały walutę srebrną[7] — zwraca się autor z apelem do Ateńczyków, by z otuchą wysyłali jak najwięcej robotników do kopalń, skoro w nich nigdy srebra nie zabraknie (11 i 12). W dalszym ustępie tego rozdziału przechodzi autor do uwag, jakby w kopalniach urządzić się wypadało. Najpierw państwu za przykład stawia jednostki, które się tamże zbogaciły, i to właśnie wynajmowaniem niewolników do robót: Nikiasa[8], Hipponikosa i Filemonidesa (13—16). Państwo mogłoby pójść za ich przykładem i nabyć również niewolników do tychże robót, i to w takiej liczbie, „aby na każdego obywatela przypadło trzech niewolników“ (ἕως γίγνοιτο τρία ἑϰάστῳ Ἀϑηναίων). Państwo łatwiej nabyć może niewolników, aniżeli osoby prywatne i nie będzie miało z nimi innych trudności. W kopalniach również znajdzie się łatwo dla nich miejsce, gdyż wielu przedsiębiorców rozszerzy swoje przedsiębiorstwa; zresztą i dla wieku ustępować muszą robotnicy; wielu zaś, i Ateńczycy i obcy, woleliby czynnościami wymagającemi pracy umysłowej zarabiać na utrzymanie (16–22)[9]. Jeżeliby najpierw zebrało się 1200 niewolników, to z dochodu, który ich praca w kopalniach przyniesie, będzie można po latach pięciu lub sześciu dojść do liczby 6000 niewolników, a zysk roczny wynosić będzie 60 talentów; z tej kwoty możnaby znowu 20 talentów przeznaczyć na zakupno dalszej rzeszy niewolników, 40 talentów natomiast przeznaczyć na inne potrzeby państwa. Gdy będzie 10.000 niewolników, dochód wynosić będzie 100 talentów (23-24).
Cały ten ustęp od § 13–24, łączy się dobrze z poprzedzającemi wywodami, dobrze przystaje do całości, jest zrozumiały i jasny; tylko przytoczone już kilkakrotnie słowa έως γίγνοιτο έϰάστω Άϑηναίων, podane bez uzasadnienia żadnego, stanowią zagadkę. Nie potrafili jej wyjaśnić interpreci, dopóki Rühl nie wpadł na omówiony powyżej pomysł, że tym sposobem miała być stworzona podstawa fiinansowa renty 3 oboli. Jeżeli słusznym jest mój domysł, że wywód o rencie III 7–11 nie mieścił się w pierwotnym koncepcie broszury, przypuszczać wolno, że i owo krótkie zdanie: έως γίγνοιτο do niego nie należało.
W wywodach poprzednich i następnych o trójce żadnej zgoła nie ma wzmianki, żądanie zaś to, tak niesłychanie doniosłe w swych skutkach, wypadało choć kilku słowami wytłumaczyć i uzasadnić i jako niezbędny warunek renty przedstawić.
IV 17 zapewnia autor, że projekt jego jednę tylko zawiera nowość (περαινομένων γε μὴν ὧν λέγω τοῦτ’ ἂν μόνον ϰαινὸν γένοιτο); polegałaby ona na tem, że państwo nabywałoby na własność niewolników δημόσια άνδράποδα, i to do robót w kopalniach. Myśl sama przez się, w tem ogólnem brzmieniu była dobrą; dowód w tem, że ją niezadługo potem urzeczywistniono, jednakże nie w ramach tak rozległych, ani też w odniesieniu do kopalni. Aż do drugiej połowy IV wieku Ateny nie posiadały oprócz nielicznych, δημόσιοι ύπηρέται, pełniących służbę woźnych i oprócz nielicznych również policjantów, Σαύϑαι — żadnych δημόσιοι έργάται t. j. robotników państwowych stanu niewolniczego, ani w kopalniach, ani przy innych robotach; Waszyński wykazał, że instytucję tę zaprowadzono nieco później, w każdym jednak razie przed rokiem 329/8[10].
Skoro zaś autor nadał owej myśli, tak fantastyczne rozmiary, spodziewaćby się należało, że wytłumaczy, dlaczego trzeba by dążyć do nabycia 3 X 20.000 czyli 60.000 niewolników. Tymczasem czytelnik musi się powodu domyślać, i napotyka przytem na niezwykłe trudności. Autor bowiem wyjaśnia tylko ową możliwość nabywania niewolników przez państwo, a to nadmieniając — jak w powyższem streszczeniu zaznaczono — że państwo łatwiej, aniżeli osoby prywatne, mogłoby kupować niewolników, i że zabezpieczenie tej własności nie byłoby połączone z trudnościami: co się zaś tyczy liczby, radzi właśnie IV 23 nast. oraz IV 35–37 postępować stopniowo; nie kapitały uzyskane przez άφορμή, lecz dochody z pracy niewolników państwowych mają być w przeważnej części obracane na pokrycie potrzeb państwa i t. d. Wprawdzie IV 25 mieści się (ogólnikowa) wzmianka, że państwo nabyćby mogło (lub: że kopalnie zatrudnićby były w stanie) o wiele więcej, aniżeli 10.000 niewolników; atoli ustęp, który rozpoczyna się od tej pod różnemi względami niejasnej wzmianki, jest, jak w następnym rozdziale wykazać będę się starał, również wkładką, którą wsunięto do pierwotnego konceptu z tych samych pobudek, co III 7–11 i IV 17 fin.
By jednak jeszcze jednym argumentem poprzeć domysł co do IV 17 fin.: ἕως γίγνοιτο τρία ἑκάστῳ Ἀθηναίων, zwracam uwagę na formę tych słów. Rozumieliśmy je tak, że ogólna liczba niewolników, nabytych przez państwo, ma trzy razy przewyższać liczbę obywateli; zdanie to uważaliśmy przeto jako określenie proporcji. Grecki jednak tekst zawiera właściwie co innego; przechowane słowa tłumaczyćby należało: dopóki każdemu Ateńczykowi nie dostanie się w udziale 3 niewolników. Tej wszakże myśli autor wyrazić nie zamierzał, rozprawiając o nabywaniu przez państwo niewolników, gdyż ci nie mają się stać indywidualną własnością obywateli. Zatem niektórzy tłumacze i interpreci dawniejsi mniemali, że obywatele ateńscy wynajmować mają od państwa po 3 niewolników i kazać na siebie pracować[11]. Tym sposobem wszyscy obywatele ateńscy mieliby się przekształcić w przedsiębiorców kopalnianych. O podobnym projekcie, w praktyce niewykonalnym. autor myśleć nie mógł i nie myślał. Związek wymaga koniecznie interpretacji powyżej podanej: aż liczba ogólna niewolników będzie trzy razy większa od liczby obywateli ateńskich. Czy jednak — z filologiem angielskim Richards[12] zapytać trzeba — dativus grecki może mieć to znaczenie?




  1. Por. powyżej str. 10. uw. 1.
  2. Por. Hyperides, ύπέρ Εύξεν. 24–36; Demostenes przeciw Pantazides. 36; Arystoteles, Άϑην πολιτ. 47. Na mocy tych świadectw źródłowych rzecz wyjaśnił osobliwie Lipsius w nowem wydaniu dzieła: Meyer u. Schömann, der attische Prozess 1019, następnie inni, między nimi Ardaillon w przytoczonej rozprawie oraz Hansen, de metallis atticis, Strassburg 1885 (rozprawa ta również nie była mi przystępna); w krótkości Busolt, Griech. Staatsaltertümer w Iw. Müllera Handb. d. Klass. Altertumswissenschaft IV 19, 296.
  3. IV 2: οὐκοῦν ὅτι μὲν πάνυ πάλαι ἐνεργά ἐστι, πᾶσι σαφές; rekopiśmienne παλαιά już Portus zmienił na πάλαι, i słusznie. Herzog na przyt. m, broni παλαιά, niesłusznie. Nie chodzi tu bowiem o kopalnie, które były od dawna w użyciu, lecz o to, że oddawna w kopalniach (wogóle) kwitnie robota.
  4. IV 2: ἀπὸ ποίου χρόνου ἐπεχειρήθη (sc.: τά έργα). Kaibel na przyt. m. zmienia bez potrzeby ποίου na πόσου. Że Grecy używali niekiedy pronomen qualitativum zamiast quantitativum, dowodzą miejsca przytoczone przez Herzoga: Arystof., Ptaki 920: άπό ποίου χρόνου, Euryp., Ifig. w Aul. 815: ποίον χρόνον.
  5. IV 5 stoi może na niewłaściwem miejscu; nieodpowiednią wydawać się musi w tym związku wzmianka o gospodarzach, i uderza powtórzenie twierdzenia, że w kopalniach zawsze potrzeba robotników: ἐν δὲ τοῖς ἀργυρείοις ἔργοις πάντας (tak lepsze rękopisy; πάντες gorsze) δή (tak cod. M., δεί cod. A.] φασιν ένδείσϑαι έργατών. Nie jest to w każdym razie nowy moment, któryby należało wprowadzać partykułą έτι. Sprawę liczby robotników omawia autor w par. 3 i pierwszej połowie par. 4; w drugiej połowie par. 4 mówi o tem, że gdy wielu kopio, pojawia się wiele srebra, tak, iż nie zazdrości jeden drugiemu, kiedy się obok niego do wydobywania srebra zabiera. Z tą myślą wiąże się wybornie myśl wyrażona w § 6: ϰαὶ γὰρ οὐδ’ὥσπερ ὅταν πολλοὶ οί χαλϰοτύποι γένωνται ϰτλ.: srebro, choć się go bardzo dużo wydobędzie, nie traci na wartości, gdy przeciwnie hyperprodukcja w przemyśle kotlarskim lub obfity plon zboża i owoców zaraz cenę tychże artykułów obniża. Par. 5 w dzisiejszym porządku psuje naturalny bieg myśli. Pod względem stylistycznym nadmienić należy, że w par. 3 w teraźniejszym układzie nie jest łatwo zrozumiałe οἱ πλεῖστοι ani też ἐν αὐτοῖς, skoro w dwóch zdaniach poprzednich nie było mowy o τά έργα albo τά άργύρεια, lecz o λόφοι i o άργυρώδης τόπος, Skrupuły to usuwa wsunięcie par. 5-go w par. 3 po słowach φάνερός έστιν (a więc przed słowami: έν ώ γε μήν); w tymże par. 5-ym czytać zapewne należy άεί zamiast nie dającego żadnego sensu δε, lub δή. Taki natenczas powstaje związek myśli: w kopalniach pracuje się oddawna, mimo to nie wyczerpują się, lecz przeciwnie rozszerzają się, i okazuja się nowe pokłady. A nadto (t. j. έτι w drugiej połowie par. 3-go): gospodarze mogą potrzebować tylko zawsze pewnej liczby robotników, nie więcej, w kopalniach zaś mówi się zawsze że wszyscy (przedsiebiorcy) ich potrzebują [albo, jeżeli się czyta πάντες: mówią zawsze wszyscy przedsiębiorcy, że im ich potrzeba]. Kiedy tam (έν αύτοίς wskazuje na poprzedzające έν τοίς άργυρείοις) największą liczbę ludzi zatrudniano, nigdy żaden robotnik nie miał powodu do oskarżania się na brak zajęcia. I teraz także (ϰαί νύν δέ każdy zatrudnia robotników jak najwiecej. Bo im więcej ludzi kopie, tem więcej pojawia się srebra, wskutek czego jeden drugiemu nie zazdrości. Albowiem (ϰαί γαρ ούδ ώσπερ ϰτλ.) nie ma się ze srebrem sprawa tak, jak w przemyśle lub w rolnictwie; srebro na wartości nigdy nie traci, choć go się pojawi jak najwięcej.
  6. IV 7 przy końcu czytamy: ἀλλ’ἤν τισι γένηται παμπληϑές (scil. το άργύριον), τὸ περιττεῦον ϰατορύττοντες οὐδὲν ἧττον ἥδοντα: ἢ χρώμενοι αὐτῷ. Czy nie jest to może marginalny dopisek jakiego czytelnika ? — W par. 8 dowodzi autor, że ludzie nie posiadają nigdy za dużo pieniędzy, jeżeli się państwa dobrze dzieje, łożą mężczyźni wiele na zbroje, konie domostwa, kobiety na strój i ozdoby, jeżeli zaś państwa cierpią z powodu nieurodzaju lub wojny, jeszcze w wyższej mierze potrzebują pieniędzy na żywność i na opłacanie posiłków. Czy zatem przypuścić można, że ten sam autor już wpierw uczynił wzmiankę o zakupywaniu srebra, gdy go ludzie mają bardzo wiele (do zbytku, παμπληϑές)? Czasownik δέονται w par. 8 i powtórzony w par. 9 jest dobitnem stwierdzeniem słów, które czytamy w par. 7: ἀργύριον δὲ οὐδείς πω οὕτω πολὺ ἐϰτήσατο, ὥστε μηϰέτι προσδεῖσϑαι (codd., A i M: μή έτι] προσδείσϑαι. — Ze zdania, o którem mowa, niektórzy uczeni wysnuwali wniosek, że za autora traktatu nie można uważać żołnierza i rolnika, a Ksenofont był jednym i drugim. Mnie się zdanie wydaje uwagą banalną, niegodna autora pisemka, czy nim był Ksenofont, czy też inny pisarz, który jego sposobem rzecz całą ułożył. — Wątpliwości wzbudzają też w par. 9 słowa άργού τής γής γιγνομενης. Wilamowitz chciałby je skreślić, Rühl pisze w adnotacji: „fortasse post πολέμω transponenda“.
  7. Por. osobliwie Hultsch, Griech. u. röm. Metrologie (1892) 199 n.
  8. IV 14: Νιϰίας ποτὲ ὁ Νιϰηράτου ἐϰτήσατο ἐν τοῖς ἀργυρείοις χιλίους ἀνϑρώπους, οὓς ἐϰεῖνο; Σωσίᾳ τῷ Θρᾳϰὶ ἐξεμίσϑωσεν, ἐφ’ ᾧ ὀβολὸν μὲν ἀτελῆ ἑϰάστου τῆς ἡμέρας ἀποδιδόναι, τον δ’ἀριϑμὸν ἴσους ἀεὶ παρέχειν. Imperf. παρείχεν poprawiają wydawcy za Leonclaviusem na παρέχειν. Zurborg sądzi, że τον δέ o odnosi się do Nikiasa i umieszcza w tekście poprawkę έφ ώ όβολόν τόν μέν (scil. Sosias) άτελή ϰτλ.; w komentarzu nadmienia, że napisaćby też można z Weiskem έφ ώ τόν μέν όβολόν ϰτλ. Rühl poszedł za przykładem Weiskego. Herzog natomiast — na przyt. m. 475 n. — oświadcza się przeciw jakiejbądź poprawce, zarówno z tego powodu, że trudno zgodzić się na oddzielenie τον δέ od obok stojącego άρισϑόν, jak i ze względów rzeczowych. Powołując się na Ardaillon’a les mines du Laurion 105, w ten sposób zdanie tłumaczy: Nikias zakupił 100 niewolników, których (swemu dozorcy, niewolnikowi) Sosiasowi z Tracji wynajął pod warunkiem, aby mu tenże za każdego po pełnym obolu za dzień wypłacał, a liczbę niewolników zawsze na tej samej wysokości utrzymywał. — Że kapitaliści prowadzili niekiedy swe przedsiębiorstwa przez zaufanych niewolników, którzy opłacając panu oznaczoną άποφορά jeszcze mieli zyski, rzecz wiadoma. Być może, że Sosias był takim niewolnikiem, albo wyzwoleńcem. Umowa z Nikiasem byłaby — zdaniem Herzoga — dla Sosiasa zbyt korzystna, gdyby Nikias musiał był uzupełniać luki, powstało w gromadzie niewolników przez śmierć, chorobę lub ucieczkę; było to raczej obowiązkiem Sosiasa. Owych 1000 niewolników stanowiło niejako kapitał, z którego Nikias pobierał procent roczny 60 drachm od głowy; jak procentu nie wolno było umniejszać, tak też i kapitał nie mógł być uszczuplonym. Przyjmując tę interpretację, nie potrzebujemy — pominąwszy zmianę παρείχεν na παρέχειν — tekstu poprawiać. Budzą się jednak pewne wątpliwości. Uderza mianowicie wyrażenie παρέχειν; albowiem dostawę niewolników wziął na siebie Nikias; wedle interpretacji Herzoga dostarczałby ich także Sosias, uzupełniając powstałe luki; te mogły być chwilami znaczne, przez co ryzyko Sosiasa stawało się bardzo znacznem. W adnotacji Schneidora-Sauppe’go czytamy: „Sed duram condicionem si significare voluisset Xenophon, verbo utendum fuerat, quod redhibere significat“. Sauppe widocznie tak samo jak Herzog zdanie rozumiał, lecz uznawał, że z tą interpretacją wyrażenie παρείχεν niedobrze się zgadza.
  9. IV 22 wyraża się autor niedość jasno. Na pytanie, czy znajdzie się praca w kopalniach dla niewolników państwowych, gdy liczba ich bedzie znaczna, odpowiada, ὅτι πολλοὶ μὲν τῶν ϰατεσϰευασμένων προσμισθώσονται τοὺς δημοσίους, πολλὰ γάρ ἐστι τὰ ὑπάρχοντα, πολλά δ’ εἰσὶ ϰαὶ αὐτῶν τῶν ἐν τοῖς ἔργοις γηράσϰοντες [tak z Dindorfem zamiast rękopiśmienniczego γηρασϰόντων], πολλοὶ δὲ ϰαὶ ἄλλοι, Ἀθηναῖοι τε ϰαὶ ξένοι οἳ τῷ σώματι μὲν οὔτε βούλοιντ’ἂν οὔτε δύναιντ’ ἂν ἐργάζεσϑαι, τῇ δὲ γνώμῃ ἐπιμελόμενοι ἡδέως ἂν τὰ ἐπιτήδεια πορίζοιντο. Mylnie Pöhlmann w I wydaniu swego dzieła o historji socjal. i komun. w staroż. tłumaczy πολλα... τά ύπάρχοντα: „es giebt ja genug Kapitalien in Lande“; nie chodzi tu o kapitały, lecz o to, że zasoby srebra, ukryte w ziemi, dadzą wiele sposobności do pracy. Słusznie więc dawniejsi interpreci wyjaśniają τά ύπάρχοντα przez vena argenti, άργυρίτις. W drugiem wyd. wymienionego dzieła zarzucił Pöhlmann dawniejsze swe zapatrywanie. Niepotrzebna byłaby toż poprawka Badhama τά ύπάρχοντα na τά άργούντα in quibus opera cessatur. — Po ξένοι mieści się w rękopisach zaimek względny οί; opuścić go zapewne należy, jak to Zurborg w wydaniu swem uczynił. — Słowa πολλα aż do γηράσϰοντες wtrącone są parentetycznie dla uzasadnienia twierdzenia, że πολλοί... τών ϰατεσϰευασμένων προσμισϑώσονται τούς δημοσίους. Obok tych dawnych przedsiębiorców, którzy z powodów w zdaniu nawiasowem wyszczególnionych przybiorą dalsze szeregi niewolników do pracy, wymienia autor w zdaniu πολλοί δέ ϰαί άλλοι... ποριξοιντο — wedle zapatrywania interpretów — także osoby, które nie chcąc lub nie mogąc już spełniać prac fizycznych, chętnieby zarabiały sobie na utrzymanie w zawodzie, wymagającym tylko pracy umysłowej, jako dozorcy, kierownicy robót (τή δέ γνώμη έπιμελόμένοι). Interpreci zwrócili na to uwagę, że Ksenofont tak w Ekonomiku, jak mianowicie w Pamiętnikach II 8, 1–3 (i to w słowach podobnych, jak w Πόροι) zaleca Ateńczykom, będącym już w poważnym wieku, stanowisko urzędników prywatnych. Czy autor, pisząc V 3 οί δέ γνώμη ϰαί άργυρίω δυνάμενοι χρηματιξεσϑαι, również ludzi tej kategorji miał na myśli (jak mniema Herzog, na przyt. m. 477 n.)., może się wydawać wątpliwem także temu, kto nie pochwala poprawki Zurborga V 3: οἱ δὲ γνώμῃ ϰαὶ ἀργυρίῳ δυνάμενοι χρηματίζεσϑαι. Bądź jak bądź, wzmianka o pomocnikach i dozorcach IV 22 nie uzasadniałaby tezy, że wielu niewolników znalazłoby zatrudnienie w kopalniach. Uzasadniałoby ją twierdzenie, że obok dawnych zagospodarowanych przedsiębiorców pojawią się w kopalniach także nowi, choć posiadający skromne zasoby, jeżeli im państwo dostarczy potrzebnych środków produkcyjnych t. j. niewolników. Nie należy więc, zdaniem mojem, słów τή δέ γνώμη έπιμελόμενοι odnosić wyłącznie do owych pomocników, dozorców, lecz wogóle do osób, zdolnych do pracy umysłowej; resztę musi czytelnik w myśli uzupełnić.
  10. Wedle Arystotelesa Polit. II 4, 13 (1267b 15 n.) uczynił wniosek tego rodzaju niejaki Diophantos; słyszymy o kilku D.; którego Aryst. miał na myśli, nie wiadomo; o tem i o całej sprawie Waszyński, na przyt. m. str. 39 n.
  11. Christian w niem. przekładzie traktatu (Stuttgart 1830) tłumaczy: bis auf jeden Athener drei kämen; w uwadze zaś dorzuca objaśnienie następne: welche er mietet u. in den Silbergruben für sich arbeiten lässt.
  12. Richards, the minor works of X., w The classical Reviev, vol. XI 422: „but can the Greek dative man this?“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ludwik Ćwikliński.