O obłąkaniu i jego przyczynach

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Leon Wachholz
Tytuł O obłąkaniu i jego przyczynach
Pochodzenie Ognisko, 1905, Nr 1
Data wyd. 1905
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron




O obłąkaniu i jego przyczynach.

Czem jest obłąkanie, o którem się tak często w życiu codziennem mówi? Odpowiedź zdaje się na to łatwa. Obłąkanie jest chorobą umysłu. Lecz czemże znowu jest choroba umysłu? Pytanie, na które dotąd nie zdołano jeszcze znaleźć dokładnego i wyczerpującego określenia, mimo, iż nie brak było w tym względzie usiłowań. Littrè mniema, że obłąkanym jest ten, który utracił rozum. Lecz w jakiż sposób zbadać, że np. ktoś ten rozum utracił, co mogłoby stanowić miarę utraty rozumu? Lepiej już określa obłąkanie Voltaire: „obłąkanie jest chorobą, która nie dozwala człowiekowi myśleć i działać tak, jak inni myślą i działają“. Określenie to przypomina inną definicyę, podaną przez psychiatrę Griesengera. Zdaniem jego, „mały zegar w naszej głowie jest nakręcony wedle wielkiego zegaru świata. Jeżeli mechanizm pierwszego zegara uległ uszkodzeniu, wówczas oba zegary nie zgadzają się ze sobą tj. myśli nasze nie odpowiadają wówczas myślom ogółu ludzi, ani też nawet naszym myślom dawniejszym, które były w zgodzie z myślami ogółu.“ Podobną wreszcie, choć subjektywną definicyę podał obłąkany król bawarski Ludwik, wyraziwszy się o sobie, że „jestem po prostu w niezgodzie z większością osób z mego otoczenia“. Lecz i te, na pozór tak trafne określenia obłąkania, nie wyjaśniają jego istoty. Jakżeż bowiem często myślą niektórzy ludzie inaczej od ogółu, a mimo to nie są jeszcze obłąkanymi, jakżeż często myśli i działa pewna jednostka dobrze i słusznie, choć od ogółu odmiennie dlatego, że się ogół myli. Dzieje cywilizacyi i kultury ludzkiej wiele nasuwają tu przykładów, że wymienić tylko Salomona de Caus lub Galileusza, z których pierwszego zamknięto jako obłąkanego dlatego, że twierdził, iż maszyny możnaby poruszać parą, drugiego zaś zasądzono, ponieważ ośmielił się twierdzić, iż ziemia się obraca i krąży. Jednostka może myślami swemi i działaniem przeróść znacznie współczesne pokolenie a nie przestaje być umysłowo zdrową, myśleć i działać inaczej od ogółu i zyskać w ten sposób nieśmiertelność dla swego wyższego, genialnego umysłu.
W braku odpowiedniego określenia, usiłowano istotę obłąkania wyjaśnić na innej drodze. Psychiatra niemiecki Heinroth wystąpił na początku XIX wieku z twierdzeniem, że obłąkanie jest następstwem odwrócenia się człowieka od Boga, wynikiem grzechu. Lecz jak pogodzić to twierdzenie z codziennemi spostrzeżeniami, które pouczają, że człowiek nawskroś bogobojny i sprawiedliwy zapada na obłąkanie nie wskutek grzechu, lecz skutkiem nieszczęśliwego wypadku np. po spadnięciu z rusztowania, i wywołanych stąd obrażeniach głowy, lub też skutkiem zbyt ścisłego wykonywania praktyk religijnych np. ścisłych i długotrwałych postów przy słabem i wątłem zdrowiu. Inny psychiatra niemiecki Ideler dowodził znowu, że obłąkanie wynika z wezbranych namiętności, przyczem znowu nie brał w rachubę takich przypadków obłąkania, które wystąpiły np. po urazie w głowę, po przebyciu choroby fizycznej, np. zakaźnej i t. d. Że wreszcie i tłomaczenie francuskiego psychiatry Leureta, iż obłąkanym jest każdy, który błądzi, jest niesłuszne, wynika choćby ztąd, że wedle przysłowia, każdy człowiek błądzi, jak długo żyje. Lecz między błądzeniem człowieka zdrowego a obłąkanego zachodzi zasadnicza różnica. Gdy pierwszy daje się o swym błędzie zapomocą dowodów przekonać, to dla obłąkanego nie istnieje żadna inna prawda, jak tylko ta, którą sam czuje. To też spór, który się w pierwszej połowie XIX wieku toczył między lekarzami a filozofami co do tego, kto ma prawo zajmować się leczeniem obłąkanych, zakończył się zupełnem zwycięstwem lekarzy. Filozofowie, wychodząc ze zdania Cicerona, że filozofia jest medycyną duszy, uważali siebie za jedynie uprawnionych do leczenia obłąkania. A leczyć je chcieli nie środkami lekarskiemi, lecz wyłącznie dysputą z obłąkanymi i perswazyą. Jak środki te, zalecane przez filozofów działają na obłąkanych, pouczą najlepiej przykłady. Pewien jezuita popadł w obłąkanie i zdawało mu się, że jest kardynałem. Wzywają tedy do niego uczonego filozofa, a zarazem prowincyała zakonu, który stara się wybić mu z głowy jego urojenie. Po długich wywodach prowincyała obłąkany odpowiada: „albo jestem obłąkanym, albo nie. Jeźli nim jestem, to, za pozwoleniem waszem, jesteście większym szaleńcem, niż ja, jeźli sądzicie, że można obłąkanego przekonać o jego urojeniu.“ Pewnej obłąkanej zdawało się, że ma rękę tak długą, iż wystercza przez okno w poprzek ulicy i dlatego krzyczała wrzekomo z bólu, ile razy wóz przejeżdżał po przed oknami. Gdy starano się przekonać ją o błędnem jej zapatrywaniu, oświadczyła: „uznaję te wyjaśnienia za słuszne, z drugiej jednak strony nikt nie może zaprzeczyć temu, co ja czuję.“ Inny chory, któremu się uroiło, że jest zwierzęciem, na uwagę, że wszak niema ciała porośniętego włosem, odpowiadał, że włosy rosną u niego na wewnątrz.
Istota obłąkania nie od dziś dnia zajmuje umysły ludzkie; nie brak na to dowodów, że już w odległej starożytności rozpatrywano ją. Nie powinno to zresztą nikogo zadziwiać, obłąkanie bowiem, podobnie jak i choroby cielesne trapiły człowieka już od jego kolebki. Czytamy w Starym Zakonie, że Bóg odwrócił się od króla Saula, który wykroczył przeciw przykazaniom, i nawiedził go obłąkaniem, a objawy tej choroby łagodziła tylko gra na harfie. W ten sposób zapewne nauczył się Dawid udawać obłąkanego. Musiał też dobrze odgrywać rolę swoją, skoro na widok jego jeden z okolicznych władców, do którego się był król Dawid schronił, odezwał się do otoczenia: „na cóż sprowadziliście do mnie tego szaleńca, wszak mam ich dosyć u siebie.“ Prorok Daniel pisze o królu babilońskim Nabuchodonozorze: „odtrącony przez ludzi, pożerał trawę jako woły, a ciało jego leżąc na rosie stało się mokrem i pokryło się włosem jako pióra orłów, a paznokcie jego stały się jako szpony ptasie.“ Liczne przykłady obłąkania znajdujemy w podaniach greckich. Bohater tragedyi Sofoklesa, Ajas Telamończyk zmartwiony, że nie zdobył zbroi Achillesa, popadł w obłąkanie i wyrznął trzodę owiec w przekonaniu, że to hufiec greckich rycerzy. Król Edyp popadł w zadumę na wiadomość o swem pochodzeniu, Bellerofon, zabiwszy przypadkiem na polowaniu brata, błądzi jako obłąkany po łąkach Argolidy; Lykaon, król Arkadyi zamienia się w wilka za to, że chciał zabić śpiącego Zeusa; córki króla Pretusa, nawiedzione obłędem przez Junonę, biegały, dziko zawodząc po polach i t. d.
Ludy starożytne poważały obłąkanych, którzy wedle ich przekonania nawiedzeni byli przez siły nadprzyrodzone. Zapatrywanie to spotyka się jeszcze i dziś na Wschodzie i u ludów dzikich. W wiekach średnich zmieniło się ono na niekorzyść obłąkanych; gdy bowiem w starożytności uważano, jak to już zaznaczyliśmy, obłąkanych za natchnionych przez bogów i czcią ich otaczano, teraz widziano w nich opętanych przez dyabła, egzorcyzmowano ich, i tępiono mieczem i ogniem. Przesąd, że obłąkany jest opętanym przez ducha złego, panował wówczas, a nawet i później w czasach odrodzenia powszechnie i nie oszczędził nawet umysłów znanych nam dziś poważnych lekarzy i uczonych. I tak głośny francuski chirurg XVI wieku Ambroży Pareusz, autor pięknego zdania: „ja go opatrzyłem, a Bóg go uleczył“, tak się o opętaniu przez dyabła, a więc o obłąkaniu wyraża: „dyabły przemieniają się nagle i dowolnie w węże, gady, sowy, kruki, kozły, psy, osły, wilki i byki... opętani przez nie mówią brzuchem przy wywieszonym z ust języku.... mówią oni różnymi językami, wywołują oni trzęsienia ziemi, przenoszą góry z miejsca na miejsce, unoszą zamki w powietrze... Mają oni różne imiona, jak kakodemon, inkubus, sukkubus, kobold, szatan i t. d.“ Na szczęście byli i tacy, acz nieliczni, którzy w rzekomych opętanych przez dyabła widzieli tylko nieszczęśliwych, pozbawionych rozumu i woli. W szeregu ich wspomnieć należy rodaka naszego, Ludwika Perzynę, członka zakonu Braci Miłosierdzia, w XVIII wieku, który w popularnem swem dziele występuje surowo przeciw wierze w czary i opętanie, twierdząc, że nie byłoby godnem Boga posługiwanie się szatanem dla karania ludzi.
Przesądna wiara w opętanie i dziś jeszcze nie jest, niestety, wykorzenioną zupełnie; nie tylko u nas, ale i w innych krajach (np. we wsi Clauzetto) odbywają się, zwłaszcza w czasie odpustów, ceremonie wyganiania dyabła... z obłąkanych. A wszak już w odległej starożytności dowodził ojciec sztuki lekarskiej, Hippokrates, urodzony w 360 r. przed Chr., że mózg jest siedzibą rozumu i że obłąkanie jest chorobą mózgu. Jeden z rzymskich lekarzy, Marek Caelius Aurelianus, pouczał nawet, że „ci, którzy obłąkanie uważają najpierw za chorobę duszy, a potem ciała, błądzą; żadnemu jeszcze filozofowi nie udało się uleczyć obłąkania.“ Te w zdumienie nas wprawiające przekonania starożytnych lekarzy poszły niestety w zapomnienie, dopiero w XIX wieku odżyły na nowo w poważnych pracach i badaniach lekarskich nad istotą obłąkania. Naukowe zdobycze te nie pozwalają nam już ani na chwilę wątpić, że obłąkanie jest chorobą mózgu, aczkolwiek, i to nawet w większej liczbie wypadków, nie wywołuje w nim zmian, dostrzegalnych po śmierci. Z drugiej strony wiemy jednak, że nie każda choroba mózgu musi być zarazem chorobą umysłową, znamy bowiem wiele takich chorób mózgowych, które wywołują jedynie różne cielesne zaburzenia zdrowia. Doświadczenie pouczyło, że te choroby mózgu, które nie naruszają stanu umysłowego chorego, dotyczą nie całości mózgu, lecz tylko części jego, czyli pewnych ognisk, stąd też ich nazwa chorób ogniskowych. Jeźli się jednak takich ognisk chorobowych wytworzy więcej i to na powierzchni czyli w tak zwanej korze mózgowej, zwłaszcza w korze części czołowych mózgu, wtedy chorobie mózgowej towarzyszą również zaburzenia umysłowe.
Aczkolwiek mózg jest siedliskiem obłąkania, to jednak nie zawsze jest on równocześnie siedliskiem przyczyny jego. Mimo, że wiedza lekarska w zakresie dociekania przyczyn chorób cielesnych znacznie w ostatnich latach postąpiła naprzód, znajomość przyczyn obłąkania jest jeszcze bardzo skąpą i niedokładną. Ważną zdobyczą w tym kierunku jest stwierdzenie, że jeden i ten sam czynnik szkodliwy wywołuje u jednego chorobę tj. obłąkanie, gdy u drugiego pozostaje bez następstw. Podobnie jak ziarno siewcy nie wyda plonu, gdy padnie na skałę, tak i czynnik jakiś szkodliwy wywoła skutek choroby najczęściej wtedy, gdy ugodzi w człowieka wrażliwego nań, czyli mało odpornego. Stąd też, zwłaszcza w nauce o przyczynach obłąkania, musimy odróżnić dwojakie ich rodzaje, a mianowicie jedne, które osłabiają prawidłową odporność mózgu względem chorób umysłowych, a zatem do nich usposabiają, i drugie, które je wywołują, przy istniejącem usposobieniu do nich. Obok tych ostatnich istnieją jeszcze i takie przyczyny, które wprost bez poprzedniego usposobienia wywołują obłąkanie. Do tych należą przedewszystkiem różne trucizny, np. alkohol, rośliny trujące jak wilcza jagoda, lulek czyli szalej i t. d., zwłaszcza zaś trucizny, przez długi czas nałogowo używane, a więc przedewszystkiem znowu alkohol, dalej morfina, kokaina i t. d. Przyczyny powyższe wywołują zaburzenia umysłowe przemijające i krótkotrwałe, lub też stałe; odznaczają się one przytem jednymi i tymi samymi objawami tak, że w myśl zasady, jaka przyczyna takie objawy, można łatwo rozpoznać chorobę. Inaczej się ma jednak rzecz z przyczynami właściwych chorób umysłowych t. j. takich, które wywołane zostały nie przez zatrucie przez trucizny zewnętrzne. Tutaj nieraz jedna i ta sama, przynajmniej pozornie, przyczyna wywołuje u różnych ludzi różne objawy. Tak np. z dwóch osób, cierpiących na ogólne niedokrwienie, jedna zapada na obłąkanie, cechujące się smutkiem i przygnębieniem, a druga na obłąkanie, połączone z chorobową wesołością i podnieceniem. Przyczyną tego zjawiska jest pewna wrodzona właściwość umysłu danej osoby, tak samo jak swoista właściwość sprawia, że to samo słońce, które wybiela płótno, czerni skórę naszą. Nierzadko jest obłąkanie wynikiem nie jednej, lecz wielu przyczyn razem, lub po sobie działających np. ktoś doznaje wielkiego zmartwienia, które jako takie może u człowieka usposobionego wywołać chorobę umysłową. Wedle fałszywego przysłowia, „na frasunek dobry trunek“ zaczyna pić i wkrótce potem popada w obłąkanie, którego przyczyną mogło się stać samo zmartwienie, albo alkohol, lub też oba razem. Często znowu uważa się mylnie skutki pierwszych objawów t. j. zwiastunów rozpoczynającego się obłąkania za jego przyczynę. Dzieje się to zwłaszcza w przypadkach choroby umysłowej, zwanej popularnie rozmiękczeniem mózgu. Pierwsze objawy choroby tej, która z czasem czyni człowieka bezdusznem ciałem, istotą pozbawioną w zupełności rozumu, są tak nieznaczne, że nie zwracają uwagi zwłaszcza najbliższego otoczenia chorego. N. p. urzędnika oddala władza przełożona dlatego, że popełnia w urzędowaniu omyłki rażące np. w służbie rachunkowej myli się w najprostszych działaniach; sędzia wydaje w jednej i tej samej sprawie dwa wręcz przeciwne wyroki. Usunięcie ze służby pogrąża go w zmartwienie, poczem choroba się uogólnia i nasila. Rodzina, nie wiedząc o przyczynie usunięcia ze służby, lub nie chcąc jej uznać, względnie zrozumieć, oświadcza lekarzowi wezwanemu wówczas, gdy choroba się wzmoże, że przyczyną jej stało się zmartwienie wskutek wydalenia ze służby. Inny chory nagle zaczyna roić śmiałe plany, zapuszcza się w przedsiębiorstwa, mające mu wrzekomo powiększyć majątek, tymczasem przedsiębiorstwa te źle, bo przez chory umysł jego pomyślane i przeprowadzone, przyprawiają go o utratę całego majątku. Stąd zmartwienie — a gdy się choroba, istniejąca już w czasie rozpoczęcia przedsiębiorstw, nasili i stanie jego rodzinie wiadomą, wówczas uważa ona za przyczynę jej zmartwienie po stracie majątku. Stąd wynika, że nie można mięszać przyczyny obłąkania i jego objawów, zwłaszcza początkowych, z ich skutkiem i nie można tych ostatnich uważać za przyczynę obłąkania. Poza tem w największej liczbie przypadków właściwych chorób umysłowych nie można ściśle określić ich przyczyny.
Zastanówmy się teraz, w jakim stosunku cywilizacya, wiek, płeć, pochodzenie i zajęcia zawodowe pozostają do częstości obłąkania, poczem rozpatrzmy się w tych przyczynach, które człowieka skłonnego mogą wtrącić w obłąkanie.
Doświadczenie pouczyło, że cywilizacya, a więc większa kultura zwiększa częstość obłąkanie tak, że niestety liczba obłąkanych w pewnym kraju może być do pewnego stopnia miarą jego kultury. Na zachodzie Europy np. we Francyi, Holandyi, Belgii, Niemczech, gdzie kultura jest wysoką, zwykło się liczyć jednego obłąkanego na 400—500 mieszkańców, w miastach zaś, gdzie znowu kultura jest wyższą niż na wsi, jednego obłąkanego na 200 ludzi. W Czechach przypada jeden obłąkany lub kretyn na 427, w Austryi dolnej z Wiedniem 1:350, w Galicyi zaś 1:700 mieszkańców. Zachodnia Galicya oraz Kraków posiadają więcej obłąkanych, niż wschodnia Galicya i Lwów, skąd wniosek, że Galicja zachodnia jest pod względem obłąkania, ale na pocieszenie i pod względem kultury bliższa zachodu Europy. Z tego też powodu całkiem słuszną i odpowiadającą istotnej potrzebie była powzięta przez Sejm na ostatniej sesyi uchwała, postanawiająca budowę zakładu dla obłąkanych w zachodniej części Galicyi.
Dlaczego w miarę kultury wzmaga się częstość obłąkania? Przyczyną tego zjawiska jest przeciążenie mózgu nadmierną pracą, nałożoną nań przez wzmagającą się kulturę. Wiek nasz, zwany słusznie wiekiem pary i elektryczności, jest zarazem wiekiem nerwowym; nerwy nasze, a przedewszystkiem ich centralna stacya t. j. mózg, skazane są na większą pracę, niż jej są w stanie podołać, rychło się więc osłabiają, a nawet zużywają.
Co do wpływu wieku ludzkiego, wiemy, że obłąkanie pojawić się może w każdej porze życia ludzkiego. Jakkolwiek znamy przypadki obłąkania u dzieci 4 i 5-letnich, tak jak znane są już w tym wieku popełniane samobójstwa (Durand-Fardel mówi o samobójstwie 9-letniego dziecka z powodu zmartwienia, wywołanego śmiercią ukochanego ptaka; najmłodszy samobójca krakowski liczył 10 lat, przyczem powodem powieszenia się jego miała być przedwczesna miłość), to jednak są to zjawiska rzadkie i wyjątkowe; umysł dziecka jest jeszcze zbyt mało rozwinięty, a przytem nie jest ono jeszcze narażone na przeróżne zawody, przykrości i szkodliwości, które zdolne są równowagą jego zachwiać. „Matki miłość i pieszczoty, — jak mówi poeta — strzegą dziecka ranek złoty“, a ta straż rodzicielska ochrania je od wpływów, zdolnych wywołać obłąkanie. Właściwy wiek dla obłąkania zaczyna się dopiero około 15 roku życia, gdy dziecię zmienia się w młodzieńca lub dziewczę. Ten przełomowy okres życia rozstrzyga o przyszłości człowieka, gdyż ukryte dotąd odziedziczone z rodu właściwości umysłu nagle się teraz uwidaczniają, gdy człowiek musi ze zdwojoną usilnością zdobywać wiedzę zawodową, aby przy jej pomocy przejść przez życie. I ileż zawodu spotyka rodziców, gdy dzieci ich dosięgną tego okresu wieku. Jakże często dziecię, dotąd pozornie uzdolnione, nagle w okresie tym staje się niezdolnem do dalszej pracy w obranym kierunku, a na odwrót inne, nie rokujące przedtem wielkich nadziei, teraz nagle na pierwszy plan się wysuwa.
Największa częstość obłąkania przypada na wiek dojrzały. I nic dziwnego, wszakże to wiek zbiorów po latach zasiewu. A jeźli zasiew był nikły i płonny, nie mógł wydać owoców, a na nowy pora spóźniona. Świetlana nadzieja pogodnej przyszłości gaśnie, gasną ideały, w ich miejsce gromadzą się zawody, troski, zwątpienie, od których zaciemnia się umysł, zaciemnia tem łatwiej, że i napięcie jego w codziennej, twardej walce zrywa go łatwo, gdy do niej nienawykły i niezdolny. Do przyczyn powyższych dołącza się i ta, którą dotąd przeoczano: w dawniejszych latach nabyte zarody choroby, nagle się teraz rozwijające pod wpływem wysiłku pracy umysłowej. Zarody te, to suche gałęzie drzewa, które choć zwisają obok innych, pełnych jeszcze życia i owoców, przecież szerzą i na te ostatnie zniszczenie i śmierć. Dla mężczyzny najniebezpieczniejszym w tym względzie jest wiek między 35 a 50, dla kobiety między 25 a 40 rokiem życia. Później częstość obłąkania maleje, aż w wieku powyżej lat 60 ulega umysł starczemu zanikowi.
Dotąd nie zdołano rozstrzygnąć, czy mężczyźni, czy kobiety częściej ulegają obłąkaniu. Stanowisko społeczne mężczyzny, jego praca, trudy i zawody, a wreszcie i wybryki narażają go więcej na obłąkanie, niż kobietę, która w zamian za to ma wrażliwszy, mniej odporny ustrój nerwowy. Czy w obec tego stanu w ustroju kobiety współzawodnictwo jej dzisiejsze z mężczyzną nie przeważy szali częstości obłąkania na jej stronę, wykaże przyszłość. Lecz to jest już sprawdzonem, że im większa kultura, tem częstsze obłąkanie.
Zawód obrany wpływa o tyle na częstość obłąkania, o ile nie odpowiada siłom umysłowym danych jednostek. A czy się przy wyborze zawodu dla młodego człowieka bierze w rachubę jego wrodzone siły umysłowe? Z wątłego i chorowitego młodzieńca nie rozwinie się atleta, chory piersiowo nie będzie nigdy trębaczem, dlaczegożby człowiek o tępym od urodzenia umyśle miał wyróść na mędrca i uczonego? Jedne i te same prawa rządzą w przyrodzie. Brak zdolności musi zdwoić i potroić nakład pracy umysłu, a przeciążenie jego sprowadza rozstrój i chorobę. Wreszcie zawody, które łatwo skłaniają do nałogowego pijaństwa, wpływają korzystnie na częstość obłąkania.
Doświadczenie pouczyło, że najważniejszą przyczyną, usposabiającą do obłąkania, jest dziedziczność. To też w rodach, w których się trafiały w przeszłości przypadki obłąkania, pewne choroby nerwowe, jak padaczka, histerya i t. p., samobójstwa, nałogi, zjawia się także w potomności obłąkanie. Tę rodową skłonność do obłąkania zwiększa jeszcze dla potomności łączenie się w związki małżeńskie członków dwóch rodów, w których obłąkanie się wydarzało. Rody takie, względnie ich członków nazywamy przy słabszej skłonności dziedzicznie obciążonymi, przy większej skłonności zwyrodniałymi. Obciążenie dziedziczne, względnie wyższy jego stopień — zwyrodnienie, odznacza się pewnymi cechami w budowie wadliwej ciała i w chwiejnem ukształtowaniu się umysłu. Cechy te dowodzą tylko obciążenia lub zwyrodnienia dziedzicznego t. j. większej lub mniejszej skłonności danej osoby do obłąkania, atoli bynajmniej jeszcze nie dowodzą, by ona już była obłąkaną.
Ustawy cywilne wymieniają różne przyczyny, które nie dozwalają na zawarcie związku małżeńskiego, przemilczają jednak zwykle o dziedzicznej skłonności do obłąkania. A jednak w myśl poprzednich uwag należałoby przecież w imię dobra społecznego wykluczyć jednostki zwyrodniałe od możności zawierania małżeństw. Jak nasienie zwyrodniałych i schorzałych roślin nie może wydać zdrowego owocu, tak i potomstwo zwyrodniałych małżonków może tylko przysporzyć mieszkańców zakładom obłąkanych. Zauważono również, że jak z jednej strony rody zwyrodniałe mogą się wzmocnić przez małżeństwa, zawierane z rodami zdrowymi, tak znowu z drugiej strony rody te wzmagają zwyrodnienie przez łączenie się węzłem małżeńskim z rodami również już zwyrodniałymi. Francuski psychiatra Morel taki podaje wzór dla postępu zwyrodnienia: pierwsze pokolenie odznacza się moralnem zepsuciem, pociągiem do opilstwa, drugie pokolenie napadami szałowymi, trzecie zadumą, niechęcią do życia i samobójstwami, czwarte kretynizmem, tępotą umysłową i niezdolnością posiadania potomstwa. Tak więc robak, gryzący przez cztery pokolenia takie drzewo schorzałego rodu, odbiera mu w czwartem pokoleniu resztę żywotnej siły, tak, że ono na niem zupełnie zanika. Jak dalece zaś dziedziczność gra ważną rolę w obłąkaniu, uczą przykłady, np. jeden z podanych przez niedawno zmarłego prof. Krafft-Ebinga. Ojciec obłąkany a matka zdrowa mają córkę, która zapada na obłąkanie. Z 8-ga jej dzieci dwie córki jej i dwóch synów zapada również na obłąkanie. Z 25 jej wnuków cierpi 6-ro na obłąkanie, 3-je jest niepewnego umysłowego zdrowia, reszta zdrowa. Ważnem jest również zjawisko, że obłąkanie rodziców może się nieraz odezwać nie w ich dzieciach, lecz we wnukach, a takie przeskoczenie obłąkania przez pokolenie nazywamy atawizmem obłąkania.
Wiedząc, ile szkody społeczeństwu wyrządza obłąkanie, które nietylko usuwa jednostkę obłąkaną z pola publicznej pracy, lecz także i osoby, zmuszone się nią zaopiekować często przez długie lata, wskazanem byłoby między innymi w ten sposób przeciwdziałać częstości obłąkania, by z urzędu i z prawa nie dopuszczać do małżeństw takie osoby, które w nie wnieść muszą dziedziczny zaród chorób umysłowych. Na szczęście, nie wszystkie choroby umysłowe stwarzają tę fatalną w skutkach dziedziczność.
Do przyczyn, zdolnych wywołać obłąkanie u usposobionych doń dziedzicznie albo też i zupełnie odpornych, należą wszystkie momenty, osłabiające organizm, w szczególności mózg, a więc szkodliwe wpływy psychiczne, wyniszczające, a zwłaszcza zakaźne choroby cielesne, długotrwałe zatrucia alkoholem, morfiną i t. p., wreszcie silne urazy zadane w głowę.
W zakończeniu pozwolę sobie zwrócić uwagę na dwa wyrażenia, używane powszechnie w piśmie i w mowie na określenie obłąkania, czyli choroby umysłu. Wyrażeniami tymi są: pomięszanie zmysłów i waryactwo. Pierwsze jest bezmyślnym przekładem niemieckiego „Sinne-Verwirrung“, drugie rubasznem przerobieniem wyrazu łacińskiego „furia, furiosus“, oznaczających szaleństwo gwałtowne. Bezmyślność wyrażenia „pomięszanie zmysłów“ można łatwo udowodnić. Już jako dzieci uczymy się, że człowiek posiada pięć zmysłów t. j. wzrok, słuch, powonienie, smak i dotyk. Otóż pytanie: jak może się pomięszać wzrok, względnie jego narząd, oko np. ze słuchem, względnie z jego narządem t. j. uchem, lub z nosem jako narządem powonienia. Wprawdzie zdarza się w obłąkaniu przewrotność pewna w działaniu tych zmysłów, tak, że np. chory uważa wstrętne wonie za miłe, przedmioty wstrętne i nie nadające się za pożywienie za nader smaczne, lecz te przewrotności dotyczą funkcyi jednego i tego samego zmysłu, a obłąkany wie, że widzi okiem, słyszy uchem i t. d. słowem, nie mięsza jednego zmysłu z drugim. Wyrażenie to tak utarte tłomaczy się tem, że stanowi przekład błędny wyrażenia niemieckiego, a w języku niemieckim słowo „Sinn“ może oznaczać „zmysł“ i „myśl“ względnie „umysł.“ Poprawny przekład wyrażenia niemieckiego winien opiewać „pomięszanie umysłu“, lecz termin ten oznacza już pewną ściśle określoną formę obłąkania i dlatego nie nadaje się na określenie tego stanu, który ogólnie zwiemy obłąkaniem lub chorobą umysłu.

Prof. L. Wachholz.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leon Wachholz.