Nie jedno szczęście wszystkim. XXXV. O DWU OŚLECH.
Dwaj osłowie, spół idąc, nosili ciężary
różne: więc jednego z nich dolegał bez miary
towar solny, — drugi, acz nierówno pracował,
gębki nosząc, a przecię barziej utyskował.
Weszli wtym oba w wodę. Ten, co obciążony
był solą, padł przez kamień prądem potrącony.
A gdy tak leżał w wodzie, sól się roztopiła,
przygoda go ciężaru jakoś pozbawiła.
Drugi, widząc, że tamten zbył ciężaru swego,
położył się umyślnie, gdzie towarzysz jego
leżał przedtym. Wtym gębki wody nabirają
im dalej w się, tym więcej, aż i wstać nie dają.
Skąd iż się dobyć nie mógł, zginął w onej wodzie,
nie myśląc jako żywo o takiej przygodzie.
Tak też nie każdemu się równo po szwie porze,
ten parą, a ów zasię ośmią wołów orze.
Owa zgoła nie wszystkim jednako przystoi,
jeden umrze od tego, czym się drugi goi.