Nad Niemnem (wyd. 1938)/Tom trzeci/Posłowie

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eliza Orzeszkowa
Tytuł Nad Niemnem
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1938
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom trzeci
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Nad Niemnem — „powieść w trzech tomach przez Elizę Orzeszkową“ — drukował Tygodnik Ilustrowany w ciągu roku 1887, a mianowicie: tom I w nrach: 209 (z dn. 1 stycznia) — 220,[1] 222—227 (7 maja), tom II w nrach: 228 (z dn. 14 maja) — 246 (z dn. 17 września) i tom III w nrach: 247 (z dn. 24 września) — 261 (z dn. 31 grudnia). Kiedy jednak noworoczny numer Tygodnika przyniósł początek nowego utworu znakomitej autorki, powieść ta nie była jeszcze bynajmniej ukończona; redakcja posiadała zaledwie rękopis pierwszego tomu.
Do Nad Niemnem zasiadła Orzeszkowa wczesnym latem 1886, wkrótce po osiedleniu się na letni pobyt w Miniewiczach nad Niemnem, dokąd przybyła w pierwszej dekadzie czerwca. „Na wsi już jestem od dwóch miesięcy — zdaje relację przyjacielowi, Leopoldowi Méyetowi, w liście z Miniewicz z dn. 11 sierpnia/30 lipca 1886 (ze zbiorów Biblioteki Ordynacji Krasińskich). — Z początku nie robiłam nic prócz oddychania pełną piersią piękną pogodą letnią i wiejską ciszą. Od kilku jednak tygodni zabrałam się do pisania wielkiej, dwutomowej powieści, która będzie miała tytuł Nad Niemnem i w której wielkie, choć może zwodnicze pokładam nadzieje. Napisałam zaledwie część czwartą i mam przed sobą jeszcze ogrom pracy. W powieści tej porusza się blisko sto osób z klasy obywatelskiej i zagrodowej szlachty na tle stosunków miejscowych i nadniemeńskiej natury, którą chcę w jak najszerszych ramach przedstawić. Dla tej powieści odbyłam w towarzystwie zagrodowych szlachciców i szlachcianek formalne studia botaniki miejscowej, tudzież pieśni, bajek, zagadek, podań tutejszego polskiego ludu. Znalazłam rzeczy ciekawe, świetne i wcale prawie nieznane. Gdybym tylko potrafiła to wszystko dobrze zużytkować!“[2]
Na taką skalę zakrojona powieść rozrastała się pod piórem, praca nad nią postępowała zwolna, kosztowała wiele czasu i wysiłku. „Tom pierwszy mojej powieści kończę — donosi Méyetowi 7 września/26 sierpnia 1886 r. — a mam przed sobą jeszcze drugi, większy, choć ten już więcej zajął arkuszy, niż ich mieli Dziurdziowie. Nie wiem, czy rzecz ta będzie mniej lub więcej piękną, wiem tylko, że piszę z natury i że zajmuje mię ona bardzo. Ale robota idzie powoli. Praca coraz więcej mię męczy. Już więcej jak trzy godziny na raz siedzieć nad pisaniem nie mogę, kiedy dawniej mogłam pięć i sześć. Starość i w ogóle zmęczenie życiem. Nie skończę Nad Niemnem prędzej jak w listopadzie lub grudniu, i to, jeżeli jakie kapitalne przeszkody nie zajdą“. Zmęczenie wciąż się zwiększało, praca szła coraz oporniej, a tymczasem koniec powieści coraz bardziej się oddalał. Wkrótce autorka doszła do przekonania, że dwa tomy już nie wystarczą. „Nad Niemnem pisze się powoli — skarży się miesiąc później (4/10 1886, jeszcze z Miniewicz) temuż przyjacielowi. — Zaczęłam dopiero tom drugi. Powieść jest trudną, trzeba pilnie trzymać się natury, aby nie popaść w sielankę i osiągnąć cel, którym jest scharakteryzowanie szlachty zagrodowej i głównych tutejszych obywatelskich typów. Powieść będzie trzytomowa i jeżeli nie piękna, to przynajmniej pełna rzeczy bardzo nowych. Głównym źródłem jej wątku jest powstanie 1863 roku. Obchodzenie cenzury także pisanie utrudnia, ale bez zaczerpnięcia z góry nic zupełnie jasnym być nie może. Przy tym w 1863 roku na Litwie szlachta zagrodowa odegrywała rolę niezmiernie czynną, obywatelstwo żyło z nią wtedy po bratersku i zaprowadziło ją, gdzie chciało — potem puściło ją na pastwę ciemnoty i powolnego dziczenia. Wszystko to jest ważne i prawie nieznane. Smoleńskiego broszurę czytałam.[3] Niezmiernie płytka. Mogłabym o tym przedmiocie napisać dziesięć razy więcej i napiszę, gdy tylko zbiorę niektóre statystyczne cyfry i więcej jeszcze etnograficznego materiału, o co staram się teraz usilnie. Smoleński darmo by zjechał na Litwę dla poznania tej klasy ludzi przez parę czy kilka tygodni. Z każdą klasą trzeba żyć długo, aby ją poznać w całej jej prawdzie. Mnie się szczęśliwie zdarzyło, że od lat już kilku żyję z nimi ciągle i w bardzo poufnych stosunkach, a zaledwie teraz powiedzieć mogę, że ich poznałam“.
Tymczasem wieść o nowym dziele autorki Nizin i Dziurdziów rozeszła się szeroko po świecie literackim. Do powieściopisarki zaczęły się zgłaszać redakcje warszawskie z prośbą o przyrzeczenie im pisanego utworu. Orzeszkowa nawiązała pertraktacje z Tygodnikiem Ilustrowanym, bo względem jego redaktora, Ludwika Jenikego, czuła najwięcej starych zobowiązań, z drugiej zaś strony pragnęła niewątpliwie nawiązać stosunki z tym pismem, zerwane przed kilkunastu laty (w walce „młodych“ ze „starymi“ Orzeszkowa i Jenike znaleźli się po dwu stronach barykady)[4]; nie wiedziała jeszcze, że właśnie Jenike ustępował z zajmowanego przez ćwierć wieku stanowiska oddając je Wincentemu Korotyńskiemu. Niewiele brakowało, aby ten fakt stał się przyczyną zerwania układów z Tygodnikiem o druk Nad Niemnem, i jedynie zapewnienia, że Jenike ustępuje na własne żądanie powstrzymały autorkę od tego kroku. Zresztą, Korotyński okazał się bardzo grzecznym, napisał w tej sprawie do Grodna raz i drugi: „prosząc, a potem bardzo i bardzo dziękując“ (z listu Orzeszkowej do Méyeta pisanego nazajutrz po powrocie z Miniewicz do Grodna, 27/15 października 1886 r.). Tymczasem od przyjazdu ze wsi do miasta robota nad powieścią zupełnie stanęła. „Co do osoby mojej, gryzę się tym, że od powrotu ze wsi do porządnej pracy jeszcze wziąść się nie mogłam. Ciągle mam przeszkody i roztargnienia. A tu Tygodnik tak nalega, że muszę ten pierwszy tom posłać, choć włosy stają mi na głowie wobec myśli, że całości nie skończę może w porę albo i wcale. Byłam już odmówiła, ale dziś właśnie otrzymałam list zbiorowy od pp. Korotyńskiego i Wolffa, aby na gwałt dawać im powieść, taką, jaką jest, tyle, ile jest itd. Za dwa tygodnie więc przyślę ten tom pod twoim adresem, najlepszy przyjacielu — (list do Méyeta: 19/11 1886, Grodno) — abyś wedle łaskawej obietnicy swej był pośrednikiem i orędownikiem moim w sprawie honorarium. Powieść, jeśli ją skończyć zdołam, będzie istotnie jedną z moich najlepszych, a praca około niej ogromna. Myślę więc, że sześćset rubli za tom stanowić może minimum mego żądania“. Na tym też stanęło: redakcja Tygodnika warunki autorki przyjęła, rękopis pierwszego tomu powieści powędrował do Warszawy.
Z dalszym jej ciągiem jednak nie było dobrze, w kontynuacji dzieła stale coś przeszkadzało: to migreny, to goście, to choroby domowników, to wreszcie konieczność spełniania próśb różnych redakcyj o drobne utwory, którymi każda pochwalić się chciała ze względu na koniec starego i bliski początek nowego roku wydawniczego. O jednej z tych przeszkód warto szerzej wspomnieć, gdyż bez wątpienia wywarła wpływ na kształtowanie się powieści, chociażby na ważny jej fragment (z tomu III) — opis wesela Elżusi. Tak ją opisuje autorka Méyetowi 8/12 1886: „Przed kilku dniami, wyobraź sobie, miałam w domu wesele! Służąca moja wyszła za mąż za jednego z mieszkańców Bohatyrowicz, tej okolicy tuż przy naszym domu w Miniewiczach, a ponieważ jesteśmy z tymi sąsiadami naszymi mocno sprzyjaźnieni, najechało ich sporo. Pannę młodą zawiozłam do ślubu, pana młodego wiózł p. Nahorski,[5] Marynia[6] była jedną z drużek, których było kilka. Potem przyjmowałam tę gromadkę przez półtora dnia i bawiliśmy się razem. Wiele dałabym za to, abyś mógł widzieć niektóre sceny tego demokratycznego wesela. Prawdziwy las dębów napełnił mi mieszkanie; pyszna rasa! Nie wyczerpana, silna, w umysłowej ciemnocie swej inteligentna i w prostocie zachowująca dziwny zmysł wytworności. Czasem postawy ich, fizjonomie, gesty są wprost dla malarza; mówią starą polszczyzną, bez cienia rusycyzmu albo rusinizmu, przypominającą koniecznie Reja i Górnickiego. Młoda para pobrała się z miłości, bo dziewczyna była zupełnie ubogą, tylko ładną i uczciwą. Pan młody, trzydziestoletni, spokojny, z myślącą twarzą, ma dziesięć morgów ziemi, domek pod płaczącymi brzozami, sam orze i młóci, bardzo poprawnie po polsku czyta i pisze, rozkochał się w dziewczynie i czekał na nią dwa lata, dopóki służąc nie zebrała sobie pieniędzy na wyprawę. Prawda, że wygląda to na wymyśloną sielankę?“
Być może, iż to nowe zetknięcie się z opisywanym ludem wywołało falę natchnienia, bo wkrótce po tym weselnym wypadku zasiadła Orzeszkowa do biurka. „Przez ostatnie parę tygodni tak zawzięcie pisałam — donosi, jak zwykle, Méyetowi 19/12 1886 (starego stylu, to znaczy 31 grudnia 1886 według naszego kalendarza) — że po całych prawie rankach i wieczorach nie wstawałam od biurka. Mam już połowę drugiego tomu Nad Niemnem.“ Z drugą jednak połową szło znacznie gorzej: najpierw autorka dostała ostrego zapalenia gardła, następnie silne migreny pisać nie pozwalały. „Jeszcze jednego rozdziału do końca drugiego tomu brakuje — skarży się Méyetowi 29/1 1887. — Jutro pisać go zacznę i parę tygodni pisać będę, bo trudny i długi.“ Zajął trochę więcej czasu, i jeszcze 15/11 1887 był nieskończony: „Do ukończenia drugiego tomu Nad Niemnem mam już tylko kilka arkuszy. Pędzę z tym pisaniem, ile mi tylko pozwalają na to ciągle napastujące mię bóle głowy“ (z listu do Méyeta).
W pierwszych dniach marca 1887 powiozła autorka rękopis drugiego tomu Nad Niemnem do Warszawy. Stolica — w której znalazła się po raz pierwszy od katastrofy z wileńską jej księgarnią (za działalność wydawniczą w Wilnie pisarka była internowana przez władze rosyjskie w Grodnie i oddana pod dozór policji) — zgotowała gorące przyjęcie, świat literacki i naukowy złożył w darze piewczyni bohatyrowickiego zaścianka złote pióro.
Tom trzeci powstał latem 1887 w Miniewiczach. Zaczęła go co prawda autorka zaraz po powrocie z Warszawy, ale spędzona przy biurku zima, poprzedzona zresztą pracowitym latem — wyczerpała do szczętu siły powieściopisarki. Lato było brzydkie, „pogoda szkaradna, deszcze i chłody“. „Pola i wioski nęcą mię jak zwykle — pisze do Méyeta z Miniewicz 23/6 1887 — potrzebuję ich zresztą jako materiału dla zimowej pracy, ale kilka dni upływa czasem takich, że z domu wychylać się nie podobna. Zimno, wietrzno, na ziemi i w powietrzu mokro. Byłoby też haniebnie nudno, gdyby nie praca, ale wynagradzam sobie czas przez ostatnie kilka tygodni w Grodnie z przyczyn czysto fizycznych zupełnie stracony i zawzięcie piszę. Mam już połowę ostatniego tomu Nad Niemnem.“ Praca teraz postępowała szparko, w końcu sierpnia tom trzeci — przepisany już na czysto — powędrował do Warszawy.
Myśleć o Nad Niemnem zaczęła Orzeszkowa już na dwa lata przed rozpoczęciem pisania tej powieści. Skłoniła ją do tego wizyta redaktora Tygodnika Powszechnego, poety i powieściopisarza, Mariana Gawalewicza, który latem 1884 roku zwrócił się do niej z prośbą o powieść dla redagowanego przez siebie pisma, rzucając przy tym pomysł osnucia fabuły na konflikcie młodego pokolenia ze starym oraz — jak można wnioskować z dalszego rozwoju tej sprawy — na mezaliansie popełnionym przez pannę z towarzystwa. O tej wizycie taką relację zdaje autorka Méyetowi w liście z Grodna z dn. 9/6 1884: „Wczoraj wyjechał stąd po dwudniowym pobycie p. Gawalewicz. Proponował mi napisanie dla Tygodnika Powszechnego obszernej powieści na tle stosunków starszego pokolenia u nas z młodymi i wpływów tak szkolnych, jak społecznych działających na usposobienia dzisiejszej młodzieży. Temat wdzięczny i rozległy; sama o nim nieraz myślałam, odpowiednich figur i sytuacji w życiu i przed oczami pełno. Dałam więc p. Gawalewiczowi obietnicę napisania takiej powieści, nie wiążąc się żadnym terminem i zastrzegając sobie zupełną swobodę pióra we względzie przekonań filozoficznych, społecznych i innych. Ponieważ mnie tam żądają, muszą mię przyjąć taką, jaką jestem, bez żadnych przystosowań się do pisma, publiczności itp., na co wszystko p. Gawalewicz zgodził się w zupełności, słusznie utrzymując, że jadąc do mnie wiedział dobrze i z góry, po co jedzie. Będę więc myśleć o tej pracy, której jednak najpewniej nie rozpocznę przed początkiem jesieni.“
Nie rozpoczęła jej jednak Orzeszkowa i na początku jesieni — zawiodły siły fizyczne — toteż z przykrością musiała zawiadomić Gawalewicza o niedostarczeniu na określony czas zamówionej przezeń powieści. I o tym wiemy z listu jej do Meyeta z dn. 22/10 października 1884 r., gdzie pisze: „Do p. Gawalewicza o powieści dla Tygodnika Powszechnego piszę sama dziś lub jutro z zawstydzeniem wielkim, bo jest już rzeczą zupełnie niemożebną, abym im na Nowy Rok powieść tę napisała. Dwa miesiące już tylko, a w dodatku, wcale zdrową nie jestem i dużo pracować tej zimy nie będę mogła. Krótkie tylko rzeczy pisać będę, bo wprząc się do kilkumiesięcznej pracy jest mi w tej chwili niepodobieństwem zupełnie. Nowelę jaką przyślę im, jeżeli zechcą, a powieść chyba w roku przyszłym.“ Nie przeszkodziło to jednak redakcji Tygodnika Powszechnego zapowiedzieć w prospekcie na rok 1885 druku nowej powieści Orzeszkowej. Ta wzmianka prospektowa, znajdująca się w 48 nrze tego pisma z dn. 30 listopada 1884, precyzując środowisko, w którym akcja zapowiadanego utworu ma się rozgrywać, a w tytule podając zasadniczy jego motyw — upewnia, że w istocie mamy do czynienia z zawiązkiem późniejszego Nad Niemnem. Brzmi ona tedy, jak następuje: „Potem (tj. po dwutomowej powieści historycznej Wincentego Rapackiego Grzechy królewskie) nastąpi nowa powieść na tle życia obywateli wiejskich i szlachty zagrodowej pt. Mezalians Elizy Orzeszkowej“.
O Mezaliansie myśli odtąd Orzeszkowa stale. Z osnową tej powieści, z jej niebezpieczeństwami i trudnościami zwierza się poecie-fotografowi z Kijowa, Włodzimierzowi Wysockiemu. Listy jej do niego nie doszły nas co prawda, ale świadczą o tym zachowane w zbiorach Towarzystwa im. El. Orzeszkowej w Warszawie odpowiedzi poety, który w jednej z nich (z dn. 16 września 1885) tak pisze: „Co do pomysłu Waszej powieści: wydania panny z towarzystwa za chłopa czy zagrodowego szlachcica — to wydaje mi się niemożebnym prawie. Tylko zaufanie w Waszym talencie rodzi we mnie tę pewność, że podejmując tak trudny temat wywiążecie się zeń zaszczytnie. Rzeczywiście, najtrudniejszym będzie ugrupowanie motywów, bo (jeśli rozumiem zamiar Wasz) nie chodzi Wam o to, jakie podać pobudki i okoliczności prowadzące dobrze wychowaną, z wyższej sfery kobietę czy pannę wyjść za mąż za prostaczka. Mezalianse takie zdarzają się bardzo często, a odszukać do nich pobudki i podporządkować — nie trudno, zakończywszy całą rzecz tym, że Numa wyszła za mąż za Pompiliusza. Lecz zapewne chodzi Wam o to, aby to stadło po ślubie było zadowolone z siebie, zgodne i szczęśliwe — więc dać czytelnikom motywa tej poślubnej harmonii. Czy tak? Jeżeli to jest ten orzech, to przyznaję, że za twardy — ale tylko na moje zęby. Wam zaś przepowiadam, że podołacie zadaniu, bo siła logiki i umiejętność stopniowana w cieniowaniu — to zaleta główna wszystkich utworów Waszych. Nie bierzcie tego za pochlebstwo z mojej strony, bo mówię to najszczerzej. Z wielką niecierpliwością będę oczekiwał zamierzonej powieści, abym czytając ją mógł śledzić te drogi, jakimi dojdziecie do celu. Szczęść Wam Boże!“.
Na tym zwierzeniu o temacie zamierzonej powieści i udzielonej na nie zachęcie nie zakończył się jednak stosunek Orzeszkowej i autora Laszki odnośnie do przyszłego Nad Niemnem. Gdy w maju roku następnego odwiedził Wysocki powieściopisarkę w Grodnie, ta mu zaproponowała spółkę autorską. Czy propozycję tę traktowała poważnie — trudno orzec. Wysocki wziął ją na serio i dopominał się o jej realizację w listach przez czas jakiś. Wreszcie sam się wycofał. „Co piszecie? — pyta 4 listopada 1886. — Czy przypominacie sobie projekt naszej „spółki“ literackiej? Jakkolwiek powstał on w chwili dobrego humoru i zakrawał na żart, długo jednak zajmował mię serio. Cieszyłem się, że w ten sposób będę mógł volens nolens nabrać niejakiej wprawy w pisaniu, a co bardziej — że zawiąże się pomiędzy nami, chociaż rozdzielonymi przestrzenią, pewna nić łączności stałej i bardziej zajmującej niż zwykłe listy. Dziś jednak z powodu ogromnej pracy przy fotografii jestem takim doniczego, że gdybyście się nawet i przychylili do mrzonki mojej, nie mógłbym z tego korzystać“. Nie wiedział Wysocki, gdy pisał te słowa, że gotów był wtedy pierwszy tom tego utworu, nad którym miał wspólnie z Orzeszkową pracować, a który pierwotnie przeznaczony był dla pisma Gawalewicza. Ale Tygodnik Powszechny wówczas już nie istniał: przestał wychodzić z dniem 1 stycznia 1886 roku przekazując swych prenumeratorów i znajdujące się w tece redaktorskiej prace Tygodnikowi Ilustrowanemu.
W książce ukazało się Nad Niemnem bezpośrednio po ukończeniu druku tej powieści przez Tygodnik Ilustrowany, na początku 1888 roku, wydane w trzech tomach nakładem Gebethnera i Wolffa. Wobec niezwykle entuzjastycznego przyjęcia tego dzieła, już w roku następnym wypuszcza Lewental drugą jego edycję wcielając je do wydawanego przez siebie Taniego zbiorowego wydania pism Elizy Orzeszkowej jako tomy XLV—XLVII. Jednak i ten nakład rozszedł się w ciągu półtora roku. Latem 1890 przystąpił Lewental do druku trzeciej edycji. Ale to niesłychane powodzenie powieści zwróciło uwagę cenzury, zaniepokoiło ją. I oto stała się rzecz na pozór niezrozumiała: utwór, który trzykrotnie wyszedł szczęśliwie spod argusowego oka warszawskiego cenzora, za czwartym razem został tak pokiereszowany przez czerwony ołówek, że nie sposób było go wydać. W posiadaniu p. Antoniny Gawrońskiej (żony współpracownika Lewentalowskich Kłosów, Franciszka Rawity Gawrońskiego) znajduje się egzemplarz Nad Niemnem (dwa pierwsze tomy), który powrócił z „domu niewoli“ z cyniczną notatką: „Dozwoleno cenzuroju. Warszawa, 20 awgusta 1880“. Czerwony ołówek skreślił w tomie pierwszym 11 pełnych stron i 7 drobniejszych ustępów, w tomie drugim — 29 stron i 14 ustępów. Sumienny cenzor świetnie odgadł intencje autorki, przejrzał jej „styl więzienny“, z dzieła wyrzucił wszystko, co mogło wzbudzać uczucia patriotyczne, wszystko, co nawiązywało do przeszłości. Tak spreparowane — traciło swój sens, swoją rację bytu.[7] Wiadomość o tym fakcie zmartwiła autorkę. Zwróciła się do nieocenionego Méyeta z prośbą o szczegóły. W odpowiedzi (z Zakopanego z d. 10 września 1890) tak ją pociesza Méyet: „Gdyby ta powieść drukowała się w innych czasach, to alboby wcale nie przeszła przez cenzurę, lub wyszła oszpecona. Dobre więc i to, że była w Tygodniku i w dwóch wydaniach i zrobiła swoje i robić będzie dalej pomimo zakazu wydawnictw dalszych. Wiadomość ta pochodzi od sekretarza cenzury. Czy jest pewną i nieodwołalną, ręczyć nie mogę. Cenzura nasza działa zwykle z własnego natchnienia albo któryś z urzędników zwróci uwagę prezesa, jakie to rzeczy puszcza jego liberalny kolega itd. Nad Niemnem zrobiło hałasu wiele, nie podobna przeto, by słuchy nie doszły do prezesa cenzury; tłumaczono zresztą tę powieść na rosyjski dwa razy, Nowoje Wremia denuncjowało, że żywioł polski w Wilnie wzmaga się dzięki romantyzmowi tej powieści. To wszystko mogło zwrócić uwagę wprost, bez jakiegokolwiek działania ze strony władz administracyjnych. Zresztą, jak rzekłem, zanim się wyczerpie edycja, Bóg wie co będzie. Może się czasy zmienią, może ten zakaz cofną. W każdym razie jeszcze coś zdziałać można dla powieści, która jest tłumaczoną na rosyjski. To paszport bardzo dobry. W najgorszym wypadku służy apelacyja do Zarządu Prasy w Petersburgu, a wreszcie pozostaje wolne pole w Galicji i Poznańskim. W pierwszej z tych prowincji Nad Niemnem ogromny wpływ wywarło i wywiera. Młodzież dublańska uczy się z tego jak z katechizmu miłości swego kraju. Z zapałem opowiadała mi o tym bawiąca tu p. Wysłouchowa“.
Optymistyczne przewidywania Méyeta sprawdziły się, acz nieprędko. W roku 1899 wyszło trzecie (pełne) wydanie książkowe Nad Niemnem rozpoczynając czterotomowy wybór pism Orzeszkowej dokonany nakładem Hipolita Wawelberga. Następną edycję tej powieści przyniosło dopiero rozpoczęte w r. 1912 wydanie Pism (t. II i III) nakładem Gebethnera i Wolffa. W tej edycji, wznowionej w r. 1925, miało Nad Niemnem sześć wydań (ostatnie w r. 1936). Poza tym dzieło to — skrócone przez Antoninę Morzkowską — wyszło dwukrotnie (1902, 1910) nakładem Macierzy Polskiej. Fragment jego (o Franusiu, żołnierzu napoleońskim, który zamarzł przed rodzinną chatą) opracowała jako opowiadanie dla młodzieży pt. Legionista znad Niemna Józefa Januszówna, wydając go w Zukerkandla Biblioteczce dla dzieci i młodzieży (książeczka 41, Lwów-Złoczów [1910]). Na scenie znalazło się Nad Niemnem w roku jubileuszu czterdziestolecia pracy autorki (1907), najpierw w Kijowie, następnie w Puławach, wreszcie w Warszawie (w Dolinie Szwajcarskiej) w przeróbce Konstancji Łozińskiej-Staniszewskiej (oryginał tej inscenizacji znajduje się w Towarzystwie im. El. Orzeszkowej w Warszawie). Fragment powieści opracował Adam Kowalski jako Legendę o Bohatyrowiczach wystawiając ją w Grodnie w r. 1929 z okazji odsłonięcia tam pomnika pisarki (w Towarzystwie im. El. Orzeszkowej w Warszawie znajduje się kopia tej sztuki).
Orzeszkowa sama myślała o przerobieniu swego dzieła na scenę. Świadczy o tym zachowana w Muzeum w Grodnie ręką jej zrobiona notatka podająca osoby zamierzonej inscenizacji (imiona i nazwiska mają w kilku wypadkach nieco odmienną formę niż w powieści) i ich króciutką charakterystykę. Komu miała powierzyć opracowanie sztuki według tego „scenariusza“, nie udało się stwierdzić. Kartkę tę ofiarowała do Muzeum sekretarka Orzeszkowej, nie żyjąca już dziś Zofia Gorzkowska. Zawiera ona, co następuje:

Osoby.

Benedykt Korczycki,
zdrowy umysł i piękny charakter, złamany i zgnieciony wypadkami publicznymi, sprawami majątkowymi i domowymi. Na pozór rubaszny, w gruncie łagodny jak dziecko, serca i współczucia pragnący, smutny, cierpliwy, nadzieję ostatnią pokładający w synie. Barczysty, śniady, ręce grube, wąsy wielkie, siwiejący, zmarszczki na czole, w chwilach zmartwienia wąs opuszczający i biorący w usta.

Laura Korczycka,
delikatna, nerwowa, heroina, zabobonna, leniwa, egoistka, wiecznie chora, rozpustna w wyobraźni, czysta przez trwogę męża w gniewie strasznego, w pewnych zasadach nieugiętego. Szczupła przezroczysta, brunetka.

Bolesław (Bolcio) Kirło,
bezmyślny facet, utracjusz, powiatowy swat, kuchmistrz, żartowniś i zjadacz serc. Chudy, ogolony, gładkowłosy, elegant, niby wykwintny, niby rubaszny, niby romantyk, w głębi rozpustnik i materialista. Trochę szachraj.

Maria Kirłowa,
uczciwa, wykształcona, żądna, w milczeniu cierpiąca — dlaczego? Kiedyś piękna, siwiejąca, starsza nad wiek, bezdzietna, zawsze w czerni, prawie zakonnica. Dziedziczka majątku, z którego żyją, bezdzietna, wysokich zasad i niezmiernego miłosierdzia.

Zygmunt Korczycki,
synowiec Benedykta, przystojny, zdolny, utalentowany, pełen dobrych popędów, lekkomyślny, słaby, bez woli.

Klotylda Korczycka,
żona Zygmunta, ładne, pieszczone, namiętne, zazdrosne dziecko.

Justyna Orzelska,
bohaterka.

Ignacy Orzelski,
jej ojciec, stary muzyk, egoista i półidiota. Przedmiot drwin, tłuściutki, obżarty, kontrast z samym sobą, gdy gra.

Marta Kiewiczówna,
stara panna, gospodyni domu Korczyckich, wielka, straszna, czarna, kaszląca, krzycząca, wiecznie rozjątrzona, zacna, nieszczęsna.

Terenia Plińska,
stara panna, rodzaj chorej na miłosną wariację.

Córki Korczyckich, syn Korczyckich, goście, główni: marszałkowa Darewiczowa z dwoma córkami, p. Klementyna, towarzyszki i przyjaciółki Kirłowej; Teofil Rość, zrujnowany, ale jeszcze bogaty panicz, zabłąkany doktor-pisarz.

Bohaterowiczowie:
Adam — bohater, Michasia — siostra jego, Władysław — pustelnik, poeta, opowiadacz, stróż pamiątek.

Edycja niniejsza przynosi tekst Nad Niemnem opracowany na podstawie autografu, świetnie zachowanego, będącego obecnie własnością Muzeum w Grodnie.[8] Posiadanie rękopisu autorki pozwoliło odtworzyć autentyczny tekst powieści „poprawianej“ — utartym zwyczajem — przez korektora Tygodnika Ilustrowanego. W danym wypadku funkcję tę pełnił sam Korotyński, o czym z niezadowoleniem wspomina Orzeszkowa w listach do Méyeta. Kilka skreśleń w tekście trzeciego tomu zostało spowodowanych dość zabawnym faktem. Oto jakaś bogata pani Starzyńska zwróciła się do autorki z pretensją, że jej nazwisko figuruje w powieści. Orzeszkowa tedy poprosiła Korotyńskiego, by przynajmniej w wydaniu książkowym zastąpił nazwisko to innym. Poprawka jednak była już spóźniona, Korotyński więc sprawę tę załatwił inaczej: „Naprawić nazwiska żadną miarą nie można — odpowiada pisarce z Warszawy 10 grudnia 1887 r. — dzieło bowiem drukowało się jednocześnie i w Tygodniku, i w osobnej odbitce. Dziwnie by wyglądało, gdyby się nazwisko zmieniło dopiero w końcu trzeciego tomu. Jednakże przepraszając Szanowną Panią za samowolę, usunąłem kilka jaskrawszych przymiotników przy nazwiskach Starzyńskich, aby nie razić choćby niesprawiedliwej drażliwości.“ Oczywiście, te i inne „wkłady“ obce w powieści Orzeszkowej zostały usunięte, jedno z arcydzieł literatury polskiej odzyskało — w najdrobniejszych nawet szczegółach — swój kształt autentyczny.





  1. Ta jedyna przerwa w druku spowodowana była śmiercią J. I. Kraszewskiego: nr 221 Tygodnika Ilustrowanego został całkowicie poświęcony pamięci zmarłego pisarza.
  2. Nie jest to najwcześniejsza w znanej dotychczas epistolarnej puściźnie Orzeszkowej wzmianka o rozpoczęciu Nad Niemnem. Pierwsza chronologicznie znajduje się w liście autorki do żony redaktora petersburskiego Kraju, Heleny Piltzowej, datowanym z Miniewicz 15/6 1886 — jak wynika z treści listu — według starego stylu, a więc pisanym właściwie 27/6 1886. O rozpoczęciu Nad Niemnem wspomina tu Orzeszkowa w związku z projektowaną wycieczką, jesienią lub zimą, do Petersburga. „Marzenie to urzeczywistnić się może, jeżeli w domowym życiu moim nie zajdzie nic niezwykłego i jeżeli napiszę dużą powieść, którą już tu na wsi pisać zaczęłam, a mam nadzieję do jesieni skończyć. Ona to właśnie, ta duża robota, która gwałtownie upominała się o wykonanie, przeszkadza mi do pisania drobnych recenzji, o których mówiliśmy z Szanownym Mężem Pani. Mam tę właściwość, że gdy mi temat jakiś mocno głowę zajmie, do żadnych innych nie mam już skłonności ani myśli. Tę zaś powieść tu napisać muszę tym konieczniej, że rozwija się na tle natury i ludu tego miejsca. Myślę, że ciągle mając przedmioty przed oczami lepiej je piórem ogarnę i uplastycznię“ (ze zbiorów Towarzystwa im. El. Orzeszkowej w Warszawie).
  3. Chodzi tu o wydany w r. 1885 (kosztem Spółki Nakładowej Warszawskiej) przedruk z Ateneum (1879 t. I i II) studium etnograficzno-społecznego Władysława Smoleńskiego pt. Drobna szlachta w Królestwie Polskim. Orzeszkowa odpowiada na następujące słowa Méyeta z listu jego z d. 19 sierpnia 1886 r.: „Smoleński, który pisał o drobnej szlachcie w Królestwie Polskim, wybrał się tego roku na Litwę dla zbadania szlachty zagrodowej tamtejszej. Miał nawet być w Miniewiczach, do czego bardzo go zachęcałem. Broszura Smoleńskiego zwróciła na siebie uwagę. Autor wskazuje, że w Królestwie jest trzysta tysięcy drobnej szlachty, żywiołu, który przyczynić może się bardzo do odrodzenia naszego. U was tej szlachty musi być więcej, a jeszcze większe niż gdzie indziej posiada znaczenie. Przypisuję więc powieści Nad Niemnem niepospolite znaczenie“ (ze zbiorów Towarzystwa im. El. Orzeszkowej w Warszawie).
  4. Por. interesujący szkic K. Świeczewskiego pt. Orzeszkowa aTygodnik Ilustrowany“ zamieszczony w Tygodniku Ilustrowanym 1937 nr 13.
  5. Pełnomocnik prawny Orzeszkowej, a następnie (od r. 1894) drugi jej mąż.
  6. Siemaszkówna, przyjaciółka i sekretarka autorki.
  7. Wielokrotnie podkreśla Orzeszkowa w listach nierozerwalny związek tego, co się dzieje w Nad Niemnem, z powstaniem styczniowym. Najsilniejszy wyraz daje temu w liście do Malwiny Blumberg, tłumaczki swych powieści na niemiecki, pisząc do niej z Grodna 23. V. 1887 r. (kopia ze zbiorów Towarzystwa im. El. Orzeszkowej w Warszawie), co następuje: „Powieść cała wysnuwa się z oddalonego i osłonionego węzła, którym jest powstanie na Litwie z 1863 roku. Losy, charaktery, cierpienia Korczyńskich i Bohatyrowiczów, miłość Jana i Justyny (zawiązująca się w tomie drugim), wszystko prawie, co dzieje się w powieści, uczepionym jest do tego węzła i z niego bierze albo początek swój, albo przyczyny rozwoju. Węzeł ten, z przyczyn cenzuralnych, osłoniętym jest woalem przemilczeń i przenośni, który z łatwością przebije oko polskiego czytelnika. Żadnej daty i żadna rzecz tycząca się narodowych walk i cierpień po imieniu nie nazwana. Jest to można powiedzieć styl więzienny: na to słowo tyle uderzeń, na tamto tyle, taki znak na to pojęcie, na tamto inny. I rozumiemy się — autor z czytelnikami — wybornie.“
  8. Wypada tu złożyć gorące podziękowania p. dyr. Józefowi Jodkowskiemu za jak najdalej idące ułatwienia w wykorzystaniu do wydawnictwa tego rękopisu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eliza Orzeszkowa.