[184]NA LIPĘ SŁOWIAŃSKĄ.
Lipo zielona, drzewo ojczyste
Co na mnie kwiaty strząsasz złociste,
I cień daleki rzucasz do koła —
Drzewo rodzinne, ozdobo sioła:
Twoich gałęzi mnogie ramiona
Jako słowiańskie nasze plemiona,
[185]
W jednym pniu silnym w ziemi się łączą,
Jeden kwiat sypią i miody sączą.
Gdy Niemiec z ciebie skórę obdziera,
Gdy cię waragska rąbie siekiera,
Ty jednak silna w następnem lecie,
Znowu też same rozrzucasz kwiecie.
Ludy słowiańskie! toż my podobnie
Jak nasza lipa, rosnąc nadobnie,
Przetrwali długie dziejowe burze,
Pioruny, grady i wichry duże.
Z gałęzi naszych cóż nie zrobiono!
Spojrzcie na Polskę nad grób schyloną.
A toż to z onej, o bracia wierni!
Krzyż się ogromny na ziemi czerni.
Z krainy serbskiej, z tej ziemi bolu,
Sterczą mogiły w Kosowem polu.
Z Czech świato-sławnych, z wielkiej Morawy
Krew płynie w srebrnych nurtach Wełtawy.
[186]
Nasze Pomorze, sławne przed laty,
Niecnota Niemiec zmienia w warsztaty.
Lipo słowiańska, gdzie twoja chwała?
Czyś ty już nasza lipo spruchniała?
Nic-że już więcej z ciebie nie będzie,
Jak krzyż i warsztat na naszej grzędzie?
«Oj, cicho pisklę! Moje konary
Jeszcze się zdadzą królom na mary.
Oj, cicho pisklę! ucisz swe płacze;
Z mojego drzewa skrzypki prostacze
Nastrój na nutę wielką, podniosłą,
Żeby w tym ludu serce urosło.
Żeby zagrały wszystkie krwi krople,
Żeby ta chwała, co leży w Gople,
Buchnęła w niebo z swojej mogiły!
Żeby się słońca dwa rozświeciły —
Jedno to jasne na modrej fali,
Drugie słowiańskie z słowa i stali.»
Teofil Lenartowicz.