Przejdź do zawartości

Mazepa (Słowacki, 1894)/Akt pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Juliusz Słowacki
Tytuł Mazepa
Rozdział Akt pierwszy
Pochodzenie Dzieła Juliusza Słowackiego tom II
Redaktor Henryk Biegeleisen
Wydawca Księgarnia Polska
Data wyd. 1894
Druk Drukarnia i litografia Pillera i Spółki
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 

Cały tom II
Indeks stron
AKT PIERWSZY.

SCENA PIERWSZA.
Sala oświecona jak na bal.

WOJEWODA, ZBIGNIEW potém KASZTELANOWA.
WOJEWODA.

A przy moździerzach trzymać zapalone lonty. —
Waść mi Panie Zbigniewie synu, zajrzyj w kąty
Czy wszystko jak potrzeba na królewskie gody.

(Do wchodzącéj Kasztelanowéj.)

Mościa Kasztelanowo mam wielkie powody
       5 Cieszyć się, że cię widzę w zdrowiu i w świeżości.

KASZTELANOWA.

Jakże mi pięknie zamek wygląda Waszmości,
Co lamp! co pozłotowin! — A gdzie Aści żona?

WOJEWODA.

Dotychczas nie gotowa i nie przystrojona —
A to mój syn zastąpi ją tu przy Asińdźce.
       10 Pójdę tym czasem z wieży zajrzeć na gościńce
Czy się już król nie toczy po drodze lipowéj.
Zbigniewie, atentuj się Waść Kasztelanowéj
I baw Jaśnie Wielmożną.

KASZTELANOWA (do Zbigniewa.)

Waść przyjeżdżasz z Padwy?

ZBIGNIEW.

Nie, Mościa Dobrodziejko, już z wojska.

KASZTELANOWA.

       15 Doprawdy?
Waść w wojsku?

ZBIGNIEW.

Tak, rotmistrzem zostałem pancernym.

KASZTELANOWA.

Strzeż mi się Waść, bo zaraz zostaniesz niewiernym,
Płochym, uwodzicielem, jak wszyscy rotmistrze.

ZBIGNIEW.

Broń Boże!

KASZTELANOWA.

Masz oczęta co się błyszczą bystrze,
       20 Ale coś trochę mgliste i afekcyonalne.
I cóż to jest Waćpanu... ot, w pancerz cię palnę
Wachlarzykiem i wszystko serduszko wyśpiewa. —
Mówże mi co o Włoszech Asińdziéj.

(Słychać zgiełk za sceną.)
WOJEWODA.

Cholewa!
Panie Cholewa, co tam za wrzask? Panie Chmara!
       25 Mości Chrząstko! czy wszystkich djabli wzięli? — Wiara!
Szablice dzwonią, trzeba iść pacyfikować.

(Wychodzi.)



SCENA DRUGA.
ZBIGNIEW, KASZTELANOWA PAN CHRZĄSTKA (wchodzący innemi drzwiami.)
CHRZĄSTKA.

Gdzie Wojewoda?

KASZTELANOWA.

Chciéj nas Wać zainformować
Co to za krzyk?

CHRZĄSTKA.

Zdarzenie Mościa Dobrodziéjko
Bardzo smutne.

KASZTELANOWA.

A powiedz że?

CHRZĄSTKA.

Bryka za bryką
Wjechała na dziedziniec, Mościa Dobrodziko.
       5 Z tych bryk wysiadło szlachty, panów co niemiara.
Jednych prowadził pan Marszałek ziemski Szczara,
Lubomirszczyk zajadły, rokoszanin, śmiałek;
Drugim pan Olgopolski przywodził Marszałek
Babińcowym nazwany, bo trzyma z królową.
       10 Zeszli się Mościa pani przed bramą zamkową
Owi dwaj marszałkowie, a każdy jak patron
Caudy swéj przyjacielskiéj, amicos i matron.

KASZTELANOWA.

Proszę Waćpana nie léź w łacinę jak w błoto.

CHRZĄSTKA.

Obu więc tym marszałkom przeciwnym szło o to
       15 Który z nich krok najpierwszy ma mieć do przedsienia;
Lecz jako oba grzeczni, więc bez ubliżenia
Jeden drugiemu, oba, mając czapki w rękach
Nuż się kłaniać, we dwoje giąć się jak na mękach;
Próżno obu łysiny mroził xiężyc chłodny,
       20 Jeden krzyczał: niegodny — i drugi: niegodny!
I były by na wieki trwały te respekta,
Gdyby jeden z baczących na te kontrefekta
Jezuickiéj grzeczności, nie był krzyknął z brzucha:
A weź że panie Szczara krok, i nakryj ucha.
       25 Co słysząc Olgopolski, jak piorun z obłoku
W bramę — co widząc, równie accelerans kroku
I pan Szczara uczynił. — Waćpani się spytasz
Co się stało? — Jak razem wstąpili w korytarz

Tak i razem ugrzęźli, brzuch z brzuchem, nos z nosem;
       30 Próżno ich szlachta częstym szturchańcem i głosem
Podżega i na dalsze zaprasza pokoje —
Nie mogą — więc myśl wzięto seccare na dwoje
Zaciętych inimicos, więc błysnęły szable.
Jako więc w ciasnym porcie dwa wielkie korable
Które fortunum niosą, przed burzliwym gromem...

WOJEWODA (za sceną.)

       35 Rozbić mur, niechaj wejdą Ichmoście wyłomem.
Panie Chmara! rozwalić mur.

KASZTELANOWA.

O! krotochwila.

(Chrząstka wychodzi.)



SCENA TRZECIA.
ZBIGNIEW, KASZTELANOWA, wchodzi AMELJA.
KASZTELANOWA.

Cóż to jest za dzieweczka? Ze skrzydeł motyla
Trzewiczki ma; na głowie bez żadnego fiocha.

ZBIGNIEW.

To Mościa Dobrodziéjko jest moja macocha.

KASZTELANOWA.

Ta młodziutka? To jeszcze dziecko!

(do Amelii.)

A proszę cię
       5 Bądźże mi przyjaciółką moje piękne dziecie.
Uważaj mię jak swoją. — Cóż? jaka ty ładna!
A to panie Zbigniewie cud! — z sąsiadek żadna
Nie wyrówna. — Nie płoń się, staréj wolno mówić.
Trzeba ci było muszek wiosennych nałowić,
       10 Oberwać im skrzydełka i upstrzyć twarzyczkę.
Nadto białą we włosach zatknęłaś różyczkę,

Nadto białą — To jeszcze dzieciątko niewinne. —
Panie Zbigniewie czy masz respekta powinne
Dla takiéj młodéj matki? jakże wy z nią razem?
       15 To dziwnie, Waszeć mi się zdajesz zimnym głazem,
Atentuj że się Wasze téj młodziutkiéj matce.

(do Amelii)

Tobie tu jak białemu gołębiowi w klatce,
Ten zamek bardzo smutny, tobie trzeba słońca.
Cóż — czy cię nudzi staréj gawęda bez końca?
       20 Powiem ci coś miłego: tu z królem przybywa
Pan Mazepa.

AMELJA.

Któż to jest?

KASZTELANOWA.

Jakto, nieszczęśliwa!
Ty nigdy nie słyszałaś o panu Mazepie?

AMELJA.

Nie Mościa Dobrodziéjko.

KASZTELANOWA.

Ja ciebie oślepię,
Ja ci zacznę o złotym mówić sowizdrzale,
       25 A może twoje czyste serduszko rozpalę
Ogniem nieugaszonym — Obaczysz go sama.
Serce jego otwarte jak przejezdna brama,
Jedna wjeżdża, a druga wyjeżdża za wrota...
Spojrzenia jego nakształt kowalskiego młota,
       30 Ciągle w biedne serduszka uderzają, tłuką
Na miazgę — Niech to będzie Asińdźce nauką.

(Walą z dział.)
AMELJA.

O Boże, król!

KASZTELANOWA.

Nim wejdzie, mamy czasu dużo,
Tam na ganku pan Pasek, z powagą papużą
I z wielkim stał papierem — ba! to mówca śliczny
       35 Przygotował dla króla wiersz makaroniczny.
O czém że ja mówiła Mościa Dobrodziéjko?...

Ha — Otóż paź Mazepa... jeszcze mu czuć mléko
Pod nosem, a już o nim tyle rzeczy plotą.




SCENA CZWARTA.
CIŻ SAMI, MAZEPA (włazi oknem nie widziany przez aktorów.).
KASZTELANOWA.

Wystaw ty sobie co to za sowizdrzał! co to
Za urwis ten Mazepa.

MAZEPA (na stronie.)

Ba, tu o mnie mowa.

KASZTELANOWA.

Wystaw sobie co to jest za przewrotna głowa!
Co to za wróg niewieści! Węża wziął za godło...
       5 Paź kochanek włosami kazał wypchać siodło...

MAZEPA (kłaniając się Kasztelanowéj nagle.)

Fałsz Mościa Dobrodziejko — proszę nie dać wiary.

KASZTELANOWA.

Jakże tu pan przyszedłeś?

MAZEPA.

Z xiężycem przez szpary.
Lecz w czas przychodzę bronić własnego honoru.

KASZTELANOWA.

Lecz jak tu pan przyszedłeś?

MAZEPA.

Jak motylek dworu
Przez okno, Mościa pani.

KASZTELANOWA.

       10 Ba, kłamcy masz minę;
Okno wysokie.

MAZEPA.

Z włosów mam różnych drabinę.

KASZTELANOWA.

Z włosów kochanek?

MAZEPA.

Tak jest.

KASZTELANOWA.

Lecz czemuż przez szyby
Nie przeze drzwi?

MAZEPA.

Bo we drzwiach jest Pan Pasek, niby
Cerber z trzema głowami — krew się w żyłach ścina,
       15 Co jedna skończy mówić, to druga zaczyna...
Myśląc że to się nigdy nie skończy — uciekłem.

KASZTELANOWA.

Już ja widzę że Waćpan ten dom zrobisz piekłem,
Że tu Waćpan przez okno wniesiesz niepokoje.

MAZEPA.

Skądże tak zła opinija?

KASZTELANOWA.

Ja bardzo się boję
       20 Waszéj niestateczności — Niech nas Bóg ochrania,
Waszeć nigdy nie możesz być bez zakochania.
Lecz tutaj wartoby się rozkochać ze skruchą...
Jak się zakochasz, to mi powiesz w kim na ucho,
Ja stara cię nie zdradzę...

MAZEPA (z ręką na sercu.)

Paź Asćkę przekona...




SCENA PIĄTA.
CIŻ SAMI. KRÓL, WOJEWODA, i wiele szlachty.
WOJEWODA.

Oto jest Najjaśniejszy Panie moja żona,
Która ci się pokornie do kolan uniży.

A to — Kasztelanowa Robroncka ze Spiży.
A to mój syn jedynak twój potencyi sługa.

KRÓL.

Cóż to? paź tu?

MAZEPA.

       5 Oracya, była bardzo długa,
Nie chciałem się rozczulić, wnet mi oczy mokną —
Wszedłem przez okno...

KRÓL.

Strzeż się wylecić przez okno.

MAZEPA.

W szczęśliwsze pozwól Królu ufać horoskopy.

KRÓL (do wojewodziny.)

Pani racz mi dać rękę — Te ogniste stropy
       10 Prawdziwie empirejskim zdają się obłokiem,
A ty Wojewodzino...

(kończy do ucha komplement.)
WOJEWODA.

Za królewskim krokiem,
Mości Panowie proszę — proszę — bardzo proszę. —

(Wychodzą wszyscy, oprócz Mazepy, na dalsze pokoje.)



SCENA SZÓSTA.
MAZEPA (sam.)

O! dziwny świat! ten młody Rotmistrz, przy macosze
Tak cudownéj, a zimny jak lód się wydaje,
Gdy ja, ledwom ją ujrzał, już mi serce taje...
Już chciałbym albo żyć z nią — albo umrzeć dla niéj.
       5 Mościa Kasztelanowo, o! zgadłaś Waćpani,
Że tu przyjdzie w miłości zapisać się wiecznik.
Zacznę jak słońce, może skończę jak słonecznik —
Ona mi będzie serce obiacać oczyma.

(Wojewoda wchodzi.)
WOJEWODA.

Cóż to — czy mój stół żadnych względów nie otrzyma,
       10 Proszę Wielmożny Panie nie pogardzaj strawą.

(Mazepa kłania się i odchodzi.)



SCENA SIÓDMA.
WOJEWODA, CHMARA.
WOJEWODA.

Panie Chmara, w ogrodzie czy od lamp jaskrawo?...

CHMARA.

Już się palą...

WOJEWODA.

Wyłamać zaraz tę przegrodę.
Niech król zobaczy dobrze w zamku Wojewodę.
Niechaj mu będzie jasno — cóż — wyjąć tę ścianę...

(Ludzie wyjmują ścianę w głębi teatru, pokazuje się ogród illuminowany).

       5 To pięknie! — Czy tam wszystkie rozkazy wydane?
Czy włość pije, Mospanie, czy upiekli wołu?

CHMARA.

Wszystko Panie.

(Wchodzi Pan Pasek.)
PAN PASEK.

Jegomość Król wstaje od stołu.
Już kazał sobie podać z nalewką miednicę.

WOJEWODA.

Panie Pasek każ urżnąć polskiego muzyce.

(Rozchodzą się w różne strony, Wojewoda idzie do Króla...)



SCENA ÓSMA.
Muzyka gra poloneza — KRÓL wchodzi w pierwszéj parze prowadząc WOJEWODZINĘ — Za nim Paź MAZEPA z KASZTELANOWĄ, potém opodal ZBIGNIEW z jakąś Panią. WOJEWODA na końcu.
KRÓL (do Amelii.)

Pani Wojewodzino, to królewskie gody.
Jeśli wola, pójdziemy kołem przez ogrody?

AMELJA.

Sługa Waszéj Królewskiéj Mości.

KRÓL.

Proszę w ślady.

(Polonez wychodzi do ogrodu.)
KASZTELANOWA (przechodząc do Mazepy.)

A Wać Pan się już kochasz?

MAZEPA.

Już.

PIERWSZA Z PAŃ (do Zbigniewa.)

Jak Waszmość blady...

ZBIGNIEW.

       5 Mościa Pani zapewne takim byłem wczora.

(wychodzą.)
Polonez wraca z ogrodu. Król puszcza rękę Wojewodziny — wszystkie pary rozłączają się.
KRÓL.

Wielmożne panie, proszę iść same, gąsiora.
A teraz nowym wszystkich wyborem zaszczycić.

Kasztelanowa bierze rękę Króla... inne panie wybierają tancerzy: Amelja zostaje na przodzie sceny a paź z boku... Polonez cały wychodzi — i bal przenosi się do sal dalszych.



SCENA DZIEWIĄTA.
AMELJA, MAZEPA.
MAZEPA (na stronie.)

Udało mi się żadnéj ręki nie uchwycić
I zostać z nią sam na sam... Piękności cudowna!
Owiała mię przy tobie trwoga nie wymowna,
Jak w miejscu świętém.

AMELJA (do siebie.)

Tak mi coś na sercu smutno!

MAZEPA (na stronie.)

       5 Niespokojnością jestem dręczony okrutną.
Jak tu zacząć —

(do Amelii.)

Czy wolno Panią prosić w tany?

AMELJA.

Niech Pan wybaczy.

MAZEPA.

Więc nie?

AMELJA.

Nie.

MAZEPA.

Głosek twój śklanny
Wyuczył się harmonii od leśnych słowików;
Oczy twoje z błękitów całe i z promyków,
       10 Od gwiazd się nauczyły być tak błękitnemi,
I tak zawsze, tak prosto zlatywać ku ziemi,
Pozwól mi głos usłyszéć, i zobaczyć oczy,
Bo pomyślę żeś gniewna — Ty drżysz? — Nikt nie wkroczy,
Wszyscy za królem ciągną po zamku — My sami. —
       15 O! to kraj dziwny! tu są niebianek ustami
Róże zamknięte, nie chcą otworzyć się całe...
Widzę na ustach uśmiech... Muszę oczy śmiałe
Odwrócić, bo mię twoich brwi mignienie zgubi.

AMELJA.

Nie wiem czy Waszmość wiejską prostotę polubi,
       20 Ale muszę mu wyznać, że ta jego mowa
Wcale mi się nie zdaje...

MAZEPA.

Bywaj Pani zdrowa
Jeślim obraził...

AMELJA.

O! nie.

MAZEPA.

Idę — w łeb strzelę.

AMELJA.

Tak żartować!

MAZEPA.

Bynajmniéj — jak sobie podchmielę
Gotów jestem na wszystko, idę pić z rospaczy.

AMELJA.

A potém?

MAZEPA.

       25 Potém Pani z okna mnie zobaczy
Strzelającego sobie w łeb.

AMELJA.

Pan stroi żarty.

MAZEPA.

Cóż mam robić na świecie? co — czy grać w drużbarty,
Albo z królem odmawiać litanije smętne?
Ot — nie mam już w nic wiary, serce moje mętne —
       30 Ciebie bym jeszcze Pani, wziął za spowiednika
Boś podobna do świętéj — Ty słuchasz słowika
A ja mam więcéj, Pani, z tobą do mówienia
A ty mnie słuchać nie chcesz.

(Do siebie.)

Już się zarumienia,
Dobry znak.

(Głośno.)

O! niebieska, bądź świętą osobą,
       35 Tylko mi się ty pozwól spowiadać przed sobą;
Ja mam wiele na sercu ciążącéj spowiedzi. —
Pod oknem twoim pewnie jaki ptaszek siedzi
I przez całą noc śpiewa piosnkę nieudolną:
Czyliż mi dziś słowika zastąpić nie wolno?
Czy to gniew twój obudzi?

AMELJA.

       40 O! Boże! O! Boże!

MAZEPA.

Jam się rozpytał dobrze o wszystko we dworze.
Wiem że twój balkon brzozą płaczącą okryty,
Lilijami ubrany.

AMELJA.

Pan nie jesteś skryty,
Gdy się do roli szpiega przyznajesz tak snadnie.

MAZEPA.

Tak, jestem bez honoru.

AMELJA.

       45 Pan tu w przepaść wpadnie.
Ja mam obrońcę — ja tu będę obroniona.

MAZEPA.

Lecz Pani będziesz tego żałować, kto skona.

AMELJA.

Próżne słowa, tak błaho nikt życia nie traci;
I bez żadnéj nadziei.

MAZEPA.

W twéj drżącéj postaci
Wiele dla mnie nadziei.

AMELJA.

       50 Żadnéj nie ma — żadnéj.

(Odchodzi.)



SCENA DZIESIĄTA.
MAZEPA, potém KASZTELANOWA.
MAZEPA.

Już się jak rybka wędki uchwyciła zdradnéj
Przysięgnę że się z okna dziś do mnie wychyli.
Resztę uczyni djabeł.

(Wchodzi Kasztelanowa.)
KASZTELANOWA.

A gdzież to wy byli
Mój panie Dworzaninie? z kim się to gwarzyło?

MAZEPA.

Z nikim Wielmożna Pani.

KASZTELANOWA.

       5 Serduszko się wpiło
Jak kleszcz! — Ja ci coś powiém — jestem tu na oku.
Widziałam jak was Zbigniew wypatrywał z boku.
Strupiałbyś panie paziu gdybyś go zobaczył,
Bo tak wyglądał jak trup — Żeby Waszmość raczył
Podać mi do powozu rękę.

MAZEPA.

       10 Już cię tracę
Mościa Kasztelanowo?

(Daje rękę i wyprowadza Kasztelanowę.)



SCENA JEDENASTA.
ZBIGNIEW I WOJEWODA który przez cały ciąg sceny wyprowadza gości z czapką w ręku, i kłania się nizko.
ZBIGNIEW.

Serce mi kołace
Jak bym miał omdleć. — Tutaj stała nieruchoma —
On gadał do niéj, trwoga w niéj była widoma.
O czém on do niéj mówił? jakiemi wyrazy?

       5 Ona się odwróciła, widziałem dwa razy,
Jakby z niespokojności — trzebaż mi się było
Pokazać? — Ten dom będzie paziowi mogiłą.

WOJEWODA.

Gasić światła — Król się Pan ma ku spoczynkowi.

(Wychodzi.)
ZBIGNIEW.

I niktże mi tu z duchów litośnych nie powié
       10 O czém oni gadali — Nie — ja spać nie będę;
Pójdę aż się tych myśli dręczących pozbędę,
Ukołysany nocną cichością w ogrodzie.
Jeśli usłyszy — ona mię pozna po chodzie
I przypomni że jestem na świecie — O! męka.

(Wychodzi.)



SCENA DWUNASTA.
Inny pokój w zamku.
KRÓL, WOJEWODA z pochodnią, MAZEPA, POKOJOWI KRÓLEWSCY.
KRÓL.

A niechże przecie Waszmość przedemną nie klęka.

WOJEWODA.

Król się pozwoli rozzuć.

KRÓL (podnosząc go z ziemi.)

Waść za nadto czyni,
Prosiemy cię, zostaw nas nocnéj monarchini
Dyannie, co w te szyby zamierszchłe zagląda,
       5 Sam się ku spoczynkowi miéj: Morfeusz żąda
Ofiary po ofierze Bachusa.

(Wojewoda kłania się i odchodzi.)

Bóg z wami.

(Pokojowce królewscy odchodzą.)



SCENA TRZYNASTA.
KRÓL, MAZEPA.
KRÓL.

Podaj mi brewiarz. Niebo iskrzy się gwiazdami.
Ave Maria gratias plena. — Mazo?

MAZEPA.

Panie?

KRÓL.

Czy wiesz Acan gdzie tutaj śpią moi dworzanie?

MAZEPA.

Na lewo.

KRÓL.

A pan zamku?

MAZEPA.

Nie wiém.

KRÓL.

Toś kiep.

MAZEPA.

Zgoda.

KRÓL.

       5 Ave Maria. — Nie wiész gdzie śpi Wojewoda?

MAZEPA.

Nie wiém.

KRÓL.

Toś wielki dureń.

MAZEPA.

Już drugi raz słyszę.

KRÓL.

A ty gdzie śpisz?

MAZEPA.

Ja nie śpię.

KRÓL.

A cóż robisz?

MAZEPA.

Piszę.

Dzieje twe Miłościwy panie.

KRÓL.

Sowizdrzale
Historjografie.

MAZEPA (na stronie.)

Bogdajś pękł ex kardynale.

KRÓL.

Co Waść mruczysz?

MAZEPA.

Nie, wiersze.

KRÓL.

       10 Bo... ja się założę
Że ty masz jaką schadzkę po nocy.

MAZEPA.

Być może.

KRÓL.

Ja wiem pewnie. Waść gadał już z Wojewodziną.

MAZEPA.

Chwaliłem przed nią Waszą Królewską Mość.

KRÓL.

Ino
Mów prawdę. Waść ją będziesz widział dzisiaj jeszcze?

MAZEPA.

       15 Jak tylko serce moje gdziekolwiek umieszczę,
To mi Król Miłościwy wnet zajrzysz.

KRÓL.

Nie zajrzę,
Bynajmniéj.

MAZEPA.

Wnet przeszkadzasz mi królu...

KRÓL.

A dajże
Mi święty pokój, głupcze — tak mi trąbisz w uszy
Że aż uciekam...

(Bierze na siebie płaszcz Mazepy zostawiony na krześle, i kapelusz Mazepy kładzie na głowę.)
MAZEPA.

Królu, to mój płaszcz.

KRÓL.

Bez duszy!
       20 Chcesz żebym dostał febry, bez płaszcza, po rosie.

MAZEPA.

Król Miłościwy wszakże masz swój.

KRÓL.

Co? młokosie,
Chcesz żeby mnie po nocy w królewskiéj odzieży
Poznało zaraz całe wojsko nietoperzy
I oddawało winne królewskie honory...
       25 Cóż Mazo, Waść nie jesteś na gorączkę chory;
Jeśli nie płaszcz zarazi czém, to głupstwem chyba.
Czekaj tu Waść.

(Wychodzi do ogrodu.)



SCENA CZTERNASTA.
MAZEPA (sam.)

Niech djabli wezmą tego grzyba!
Jemu to w pazia płaszczu po xiężycu chodzić
I pod oknami marznąć — i niewiasty zwodzić!...
Ortodoxus! przeklęty Ortodoxus! ckliwy!
       5 Wszak jeszcze wezora włos mu wyrywałem siwy,
Poczekaj! Drugi raz mię nie złapiesz tak snadnie.
Dalibóg że mu w moim płaszczu bardzo ładnie,
Gotowa jeszcze okno otworzyć.




SCENA PIĘTNASTA.
KRÓL wraca ze szpadą dobytą, ranny w rękę... MAZEPA.
KRÓL.

Nędzniku!

MAZEPA.

Królu!

KRÓL.

Zdrajco bezczelny.

MAZEPA.

Skądże tyle krzyku?

KRÓL.

Waść mię posłał na zgubę.

MAZEPA.

Ja?

KRÓL.

Zbójcę nasadził.

MAZEPA.

Przysięgam Miłościwy Panie...

KRÓL.

Waść mię zdradził..

MAZEPA.

       5 Co widzę? Najjaśniejszy Pan masz krew na dłoni!

KRÓL.

Wytłómacz się urwisie! Niech się Waszeć broni,
Będziesz Waść ukarany. — Ledwom djabeł dwa kroki,
Jakiś olbrzym wypada, jak sosna wysoki,
Z szablą dobytą — i wnet, nuż rąbać na ślepo;
       10 Krzycząc: podły Mazepo! tchórzu ty Mazepo!
Nie będziesz ty mi więcéj po xiężycu łaził.

MAZEPA.

I król go nie zabiłeś?

KRÓL.

On mię nie obraził,
On Waści lżył — a mnie co do tego Mospanie?

MAZEPA.

Lecz on ranił królewską dłoń — i znak zostanie.

KRÓL.

       15 Bogdajeś pękł — to wszystko ja cierpię za Waści.

MAZEPA.

On widział, że król jego uchodząc napaści
Zostałeś ranny?

KRÓL.

Widział... krew ciekła z oszczepa...
A mój ludojad krzyczał... jaki tchórz Mazepa;
Ranny już, a z pod szabli jak łajdak uchodzi.

MAZEPA.

I król go nie zabiłeś?

KRÓL.

       20 A cóż to mi szkodzi
Że ktoś Waści nazywa tchórzem?

MAZEPA.

W żaden sposób...

KRÓL.

Injurje takie zawsze należą do osób
Do których wymierzone są i do nazwiska.

MAZEPA.

Lecz jutro Miłościwy Panie, krew odzyska
Swoje prawa.

KRÓL.

       25 Co? jakie krew odzyska prawa?

MAZEPA.

Jutro, nazwisko tchórza, weźmie ręka krwawa.

KRÓL.

Co ty mówisz?

MAZEPA.

Racz o tém pomyśleć raz drugi.

KRÓL.

Idź Waść i obudź moje pokojowe sługi,
Pakować się — ja jutro wyjeżdżam przed słońcem.
Przeklęta noc!

MAZEPA.

Przeklęta noc!

KRÓL.

       30 I koniec końcem
Wyjedziemy.

MAZEPA.

I koniec końcem pojedziemy.

KRÓL.

Ten zabójca rozpapla...

MAZEPA.

Nie musi być niemy.

KRÓL.

Przeklęta noc!

MAZEPA.

Injurje należą do osób.

KRÓL.

Co ty mruczysz?

MAZEPA.

Ot! panie, wynalazłem sposób
Aby tu zostać jutro.

KRÓL.

       35 Ba! to rzecz ciekawa?

MAZEPA.

Jutro nazwisko tchórza weźmie ręka krwawa.

KRÓL.

No i cóż? jakże Waszeć mój honor obroni.

MAZEPA (bierze szpadę króla i sam siebie w dłoń rani.)

Oto mi królu patrzaj krew trysnęła z dłoni...

KRÓL (ściskając go.)

Dziecko moje kochane.

MAZEPA.

Cóż jest w téj zadzierce!
       40 Jabym się może królu dla niéj ranił w serce.


KONIEC AKTU PIERWSZEGO.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Juliusz Słowacki.