Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak i razem ugrzęźli, brzuch z brzuchem, nos z nosem;
       30 Próżno ich szlachta częstym szturchańcem i głosem
Podżega i na dalsze zaprasza pokoje —
Nie mogą — więc myśl wzięto seccare na dwoje
Zaciętych inimicos, więc błysnęły szable.
Jako więc w ciasnym porcie dwa wielkie korable
Które fortunum niosą, przed burzliwym gromem...

WOJEWODA (za sceną.)

       35 Rozbić mur, niechaj wejdą Ichmoście wyłomem.
Panie Chmara! rozwalić mur.

KASZTELANOWA.

O! krotochwila.

(Chrząstka wychodzi.)




SCENA TRZECIA.
ZBIGNIEW, KASZTELANOWA, wchodzi AMELJA.
KASZTELANOWA.

Cóż to jest za dzieweczka? Ze skrzydeł motyla
Trzewiczki ma; na głowie bez żadnego fiocha.

ZBIGNIEW.

To Mościa Dobrodziéjko jest moja macocha.

KASZTELANOWA.

Ta młodziutka? To jeszcze dziecko!

(do Amelii.)

A proszę cię
       5 Bądźże mi przyjaciółką moje piękne dziecie.
Uważaj mię jak swoją. — Cóż? jaka ty ładna!
A to panie Zbigniewie cud! — z sąsiadek żadna
Nie wyrówna. — Nie płoń się, staréj wolno mówić.
Trzeba ci było muszek wiosennych nałowić,
       10 Oberwać im skrzydełka i upstrzyć twarzyczkę.
Nadto białą we włosach zatknęłaś różyczkę,