Kuchnia polska/Rozdział XXVIII/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Kuchnia polska
Wydawca Księgarnia Stefana Knasta
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia S. Buszczyńskiego
Miejsce wyd. Inowrocław
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXVIII.
Hodowla i pielęgnowanie zwierząt domowych.
691. Hodowla cieląt.

W ciągu pierwszych 8 do 12 dni po ulężeniu nie dawać cielęciu — jeżeli ma ssać krowę — nic do picia; potem jednakże trzeba mu podawać napój trzy razy na dzień. Dawać najprzód za każdym razem ¼ litra świeżego mleka, dodawać co dwa dni ⅛ litra, skoro ma 8 dni, dodawać zawsze po ¼ litra, i tak postępować dalej, aż cielę będzie dostawało za każdym razem po 5 do 6 litrów.
Im regularniej i punktualniej cielęta się poi, tem lepiej wyrastają. Dobrze też pozostawić każde cielę osobno.
Po 6 tygodniach trzeba zacząć dodawać coraz mniej świeżego mleka a natomiast brać mleko, z którego zebrano śmietanę; dla zastąpienia odjętego cielętom świeżego mleka przymięszać codziennie do napoju trochę kleju, ugotowanego z mąki żytniej. Trzeba też starać się, aby cielęta, skoro doszły do 6 tygodni, miały za drabinką siano a w korycie owies, żeby się powoli przyzwyczaiły do paszy roślinnej. Skoro cielęta 9 do 10 tygodni stare, trzeba dodawać gęstego mleka do słodkiego. A gdy już dobrze jedzą siano i owies, powoli niedodawać kleju wcale, dolewać tylko do mleka wody a w końcu dawać im tylko czystą wodę.
Mleka i kleju nie trzeba nigdy podawać cielęciu w stanie zimnym, lecz napój ten zawsze musi być letni; aby przecież cielęta nie piły za chciwie, skutkiem czego mogłyby zachorować na ochwat, trzeba je głaskać, kiedy piją.
Rozchodzą się zdania, czy lepiej jest poić cielęta, czy też pozwolić im ssać krowę. Nie można przeczyć, że cielęta, które ssały, skoro się je odsadzi, nagle chudną, i że także krowy, skoro cielęta je ssać przestaną, mniej dają mleka.
Krowę, którą ssie cielę, należy trzy razy na dzień doić, aby jej nie odzwyczaić od dojenia i aby od mleka nie wyssanego przez cielę nie wytworzyły się w wymieniu wrzody.
Pierwszych cieląt od młodych, jako też cieląt od świeżych krów zwykle się nie chowa, gdyż mniej są silne.
Krowie zaraz po ocieleniu daje się kubek letniej polewki z śrutu.

692. Tuczenie cieląt.

Cielęta, które chce się tuczyć, muszą stać tak ciasno, aby się tylko wygodnie mogły położyć. Trzeba je poić trzy razy na dzień — z rana, w południe i na wieczór — zupełnie świeżem mlekiem; przy nowowylężonem cielęciu trzeba rozpocząć ¼ litrem mleka, dodawać potem co 3 dzień po ¼ litra mleka i tak postępować stopniowo aż do 4 litrów na raz. W 10 dniu pojenia rozbić w mleku, lecz tylko z rana, jedno jaje, w 11 dniu już z rana i w południe, a w 12 z rana, w południe i na wieczór. Potem codziennie dodawać po jednem jaju, aż cielę będzie dostawało codziennie po 6 do 9 jaj.
Po 4 do 5 tygodniach cielę będzie utuczone i można je zarżnąć. Jeżeli się ma tuczyć dłużej, nie trzeba jaj dodawać.
Zamiast jaj można także domięszać do mleka kleju z pięknej mąki żytniej lub potrosze piwa; jedno i drugie dobrze tuczy. Trzeba jednakże przy tem postępować ostrożniej, jak z jajami, żeby się cielęta nie ochwaciły.
Chlew trzeba utrzymywać czysto, i dawać codziennie świeżą podściółkę.

693. Hodowla trzody chlewnej.

Maciór na kilka dni przed oproszeniem nie należy w pole wypędzać, lecz do osobnego chlewika na noc zamykać, gdyż oprosiwszy się, nie cierpią innych świń przy sobie. Prosiąt przy dobrej maciorze nie zostawiać nad 7 lub 8, gdy ich jest bowiem więcej, zanadto niszczą maciorę. Ażeby przyczynić maciorom mleka, daje im się 3 razy napój z otrąb lub ospy, letnią wodą rozmąconej; w miarę odsądzania prosiąt napój się zmniejsza.
Prosięta wiosenne lepsze są do chowania, niż jesienne, gdyż pierwsze, nim się zima zbliży, przez lato już dobrze wyrosną. Żywić należy prosięta z początku mlekiem kwaśnem z kartoflami gniecionemi lub śrutowaną mąką jęczmienną albo owsianą. Zamiast tego można im też dawać jęczmień lub owies w ziarnie, gotowany i ostudzony, bezpieczniej jednakże karmić ową polewką, gdyż od śrutu lub gotowanego ziarna często dostają wyrzutów na całem ciele, podobnych parchom, od czego wiele prosiąt zdycha. Gdyby owych wyrzutów dostały, odłączyć je trzeba do czystego, koniecznie często przewietrzanego chlewa, poić kwaśnem mlekiem lub serwatką i dawać do lizania po łyżce proszku, który się robi z ⅛ kgr. miałko utłuczonych liści bobkowych, ¼ kgr. soli glauberskiej, tyleż niegaszonego wapna, i pół kgr. jęczmiennej mąki.
Zimą daje się świniom żer trzy razy na dzień; gorącego przecież nie należy dawać, bo zdychają. Plewy dobrze jest parzyć, aby zmiękły, i osiewać z piasku. Do nich dodaje się otrąb lub kartofli rozgotowanych i utartych, są one, zmięszane z plewami, dobrem pożywieniem dla świń. Dobrze jest raz lub dwa razy na tydzień osolić świniom jedzenie, co im bardzo na zdrowie wychodzi.
Ilekroć zimą powietrze jest łagodne, należy świnie wypuszczać na podwórze.

694. Tuczenie wieprzy.

Wieprze tuczy się żołędziami tłuczonemi, żytem, grochem lub kartoflami. Pokarm złożony raz z tego, drugi raz z owego dawać im trzeba cztery razy na dzień, lecz w małych ilościach. Jeżeli się świnie tuczy żołędzią, nie trzeba im żałować napoju. Nadzwyczajnie tyją od grochu. Przy tuczeniu trzody chlewnej ważną jest okolicznością częste chłodzenie, co zapobiega wytrawieniu tłustości i mocno sprzyja powiększeniu się masy ciała. Uskutecznia się to kwaśną i chłodzącą żywnością, pławieniem, kąpaniem, albo wreszcie polewaniem wieprzy.
Chleb pieczony z jednej części żytniej i dwóch części jęczmiennej mąki przewyższa pożywnością wszelkie inne pokarmy. Chleb taki upieczony suszy się w piecu, a do karmienia moczy się w wodzie na gęstą zupę. Ziemniaki dają wiele mięsa, ale mało słoniny. Szczególniej zaś tuczą kartofle, kiedy są mięszane z zbożem śrutowanem lub grochem moczonym, wtenczas gdy ta mięszanina sama przez się przefermentuje i skwaśnieje.
Tuczniki powinny siedzieć w ciemności i kwiku drugich nie słyszeć, a koryta powinny być utrzymywane jaknajczyściej.

695. Leczenie chorych wieprzy.

Wieprze podczas tuczenia często zapadają na zdrowiu. Zapobiegając temu, należy przez pierwsze 9 tygodni dawać im pół łuta antymonu z mąką i wodą, albo z mlekiem kwaśnym; gdyby tego same nie chciały przyjmować, wlewać im do gardła. Niektórzy uważają, iż dwa lub trzy razy powtórzone lekarstwo to wystarczy.
Często się też zdarza, że tuczące się wieprze tracą apetyt. Przyczyna tego zwykle leży albo w nieczystości koryt, albo w zbytecznie podawanem jadle; w pierwszym wypadku dbać trzeba o czystość koryt, w drugim wstrzymać się przez 24 godzin z pokarmem, a gdyby i to nie pomogło, przywraca apetyt owies gotowany z solą. Jako ostateczny środek na przywrócenie apetytu można dać po pół łuta ciemierzycy zagniecionej w cieście z mąki i wody, albo też saletry na koniec noża stołowego z kwaśnym mlekiem.
Podczas lata całe niekiedy trzody chorują na zapalenie gardła i na krosty jęczmieniem zwane, na co wiele świń zdycha. Kiedy panują słoty dostają świnie parchów, sierć im wypada czyli gnije, popadają w suchoty i rozmaite inne choroby. Ponieważ te i podobne choroby zwykle są zaraźliwe, przeto największą względem nich ostrożność zachować należy. Skoro się spostrzeże w trzodzie świnie słabe, należy je odłączać, aby od silniejszych nie ucierpiały i nie zaraziły innych, zamykać je do osobnych, czystych, suchych chlewów i starannie doglądać, póki do siebie nie przyjdą.
Najniebezpieczniejszą a zarazem najpospolitszą, zwłaszcza w upały, u świń chorobą jest zapalenie gardła, zwane zwykle gardlicami. Utrata apetytu, smutna postawa świni, mocne opuchnięcie gardła i zewnętrzna jego powierzchnia rozczerwieniona są głównemi znamionami tej choroby, na którą świnie w przeciągu 24 godzin zdychają. Ponieważ choroba ta jest zaraźliwą, spieszyć się trzeba z odłączeniem chorych od stada, a odłączonym krew puścić przez nacięcie ogona lub ucha, co skutecznym niekiedy bywa lekarstwem. Jeżeli zaś choroba już znacznie postąpiła, wtenczas należy porobić za uszami z obu stron głowy głębokie nacięcia, a przychodzącym do zdrowia dawać jako napój rozczyn z saletry lub zamiast tego kwaśne mleko.
Dla wieprzy, jako dla zwierząt z natury gorących, chłodzące napoje na każdą chorobę najlepszem są lekarstwem.

W celu ubezpieczenia świń od zarazy, kłaść im się zwykło całą siarkę i nieco soli. Skuteczna jest jeszcze tynktura z liści i korzenia dzięglu, na wiosnę zbieranego. Jeżeli się zaraza już roszerzyła, odłączywszy zdrowe, daje im się co rano tłuczoną siarkę z chlebem i raz na dzień korzenie łopianu, albo też i dzięglu. Węgrowate mięso jest niezdrowe. Chcąc węgrowaciźnie zapobiedz, trzeba mięszać trochę grynszpanu do pożywienia węgrowatej świni, gotować także strawę dla tejże a nawet dla zdrowych, dla zapobieżenia zarazie, w statkach zaśniedziałych i niepobielanych kotłach. Poznać można świnię węgrowatą, gdy ma krostki na języku, gdy wydaje głos chrypliwy, a korzenie szczecin wyrwanych z pomiędzy uszu są zakrwawione.
696. Hodowla gęsi.

Gęsi zazwyczaj w marcu nieść się zaczynają. Chcąc, żeby wcześniej się niosły, a przeto wcześniejsze gąsięta wysiadły, trzeba je chować pod dachem, obficie żywić i każdego poranku ciepłą wodę dawać jako napój. Gęś nieść się mającą poznać można, gdy słomę w dziobie znosić zacznie. Spostrzegłszy to, robi jej się gniazdo z słomy, wmięszawszy w nią nieco korzeni pokrzywy, których zapach gęsi bardzo lubią.
Gęś składa po dziesięć do dwudziestu jaj, a gdzie pierwsze zniosła, tam składa i inne, ztąd zmusić ją trzeba do zniesienia pierwszego jaja w gnieździe, a zniósłszy tam wszystkie, na nich usiądzie. Potrzeba jednak każde zniesione jaje wybierać z gniazda i przechowywać je w miejscu ani zbyt zimnem, ani zbyt ciepłem. Jaje ostatnie zostawia się w gnieździe, a gdy gęś noc całą na niem siedzieć będzie, jest znakiem, że już chce siedzieć. Pod gęś podkłada się najwyżej jaj 15, więcej nie byłaby w stanie ogarnąć i okryć. Stare gęsi, jeżeli im się zabiera zniesione jaja, czasem i trzy razy przez rok nieść będą, i znaczny pożytek w jajach przyniosą; roczne mało jaj znoszą i nie bardzo są zdatne do wysiadania. Kto chce mieć dużo gąsiąt, może na jaja gęsie nasadzać indyki. Czasem wypada z pod różnych gęsi jaja podkładać, wtedy jednakże uważać należy, aby każda przynajmniej połowę swoich jaj miała, niektóre bowiem umieją swoje poznawać i cudzych ogrzewać nie chcą, lub nie pilnie na nich siedzą; dobrze jest zatem ponaznaczać jaja, aby każdej gęsi dać jej własne. Gęś dobra do siedzenia powinna dużo piór zostawić w gnieździe, w którem się niosła.
Gęsiom wysiadającym daje się owies lub jęczmień moczony w wodzie, który blisko gniazda stawiać należy, ażeby najadłszy się, jaknajprędzej na jaja wracały. Karmić je należy zawsze o jednej godzinie i na jednem miejscu, co bardzo jest ważnem, gdyż jedno zaniedbanie może się stać przyczyną, że gęś znienawidzi sobie siedzenie i od gniazda się odstręczy.
Gdy młode zaczną z jaj wychodzić, trzeba te, które się wylęgają najprzód, skoro pod matką oschną, sadzać do garnka, wysłanego wełną i stawiać w ciepło, a skoro już wszystkie się wylęgną, wsadzić je pod gęś i przez tydzień w ciepłej izbie trzymać, wypuszczone bowiem zaraz na wolne powietrze dostają kurczów w nogach, od czego zdechnąć mogą. W ciepłej porze można gąsięta drugiego dnia na powietrze wypuszczać, do czego jednak z wolna przyzwyczaić je trzeba, a pod wieczór wcześnie je brać do izby, aż dostatecznych sił nabiorą. Przez pierwsze 24 godziny nic się gąsiętom nie daje, przez trzy dni następne daje im się jaja twardo ugotowane i posiekane, zmięszane z pszennemi otrębami, ośrodkiem chleba i stawia im się w naczyniach płaskich wodę, dodaje się do siekaniny żagawki, bilicy, liści sałaty i t. d., wszystko również drobno posiekane. Można im też dawać trawkę rosnącą nad ciepłemi źródłami, mięszając do niej cokolwiek owsa, jęczmienia i mąki na pół śrutowanej. Niektórzy dają gąsiętom chleb w mleku moczony, albo jęczmień tarty, gotowany z otrębami.
Po 8 lub 10 dniach można gąsięta wraz z gęsią wypuszczać na wolne powietrze, a po dwóch tygodniach i na wodę. Gdzie gąsięta chodzić mają, wykorzenić należy rośliny biełun, lulek i szalej, od których zdychają. Strzedz się należy, aby młodych gąsiąt nie wypuszczać na deszcz, który jest dla nich bardzo szkodliwy. Młode ze stadem starych nie pierwej łączyć należy, aż nabędą sił do obronienia się ich szczypaniu i kąsaniu.
Gąsięta w cztery tygodnie po wylężeniu, gdy pióra im wyrastać zaczynają, wpadają w stan chorobliwy. Zaniechać trzeba wtedy wszelkich lekarstw, tylko dawać im rano i wieczór dobre pożywienie z mąki śrutowanej, z pokrzywami zmięszanej, inaczej bowiem, straciwszy wiele soków, słabną i opuszczają skrzydła. Inni radzą natenczas karmić je słodem jęczmiennym. Gąsiętom, które już osłabły i opuściły skrzydła, trzeba dolewać do napoju trochę wina i wszystkie okadzić skorupkami od jaj, z których się wylęgły. W czasie, kiedy gąsiętom lotki wyrastają, cierpią one na pewną wewnętrzną chorobę; trzeba je wtenczas posypywać dwa razy na tydzień wieczorem popiołem tytuniowym i solić im jedzenie.
Najgorszy czas na gąsięta jest w czerwcu i lipcu, kiedy im komary w uszy wchodzą; opuszczają wtedy skrzydła, trzęsą głowami, wyciągają szyję, są smutne i nie chcą jeść. Zapobiegając temu, trzeba im w tych miesiącach smarować środek uszu oliwą lub olejem lnianym.
W czasie, kiedy kwiat wierzby opadając, powierzchnią wód okrywa, nie trzeba wypędzać gąsiąt na wodę, puch taki mocno im jest szkodliwy i wiele ich wtedy zwykle zdycha. Wychodzącym na bagna i nieczyste stawy drobne gatunki pijawek czepiają się nozdrzy, co je podobnież w chorobliwy stan wprowadza. Ratunkiem wówczas dobrze osolona woda, którą im w naczyniach stawiać potrzeba.
Gatunek wszy gęsiej przy nieczystem utrzymywaniu chlewów tak je osiada, że zupełnie chudną a nawet zdychają gdy się nie zaradzi. Natenczas należy kilka razy przez lato wyściełać im chlew zielem zwanem świnie bagno, lub paprocią.
Inne choroby gęsi, którym także podlega reszta drobiu, tak samo się leczą, jak podano w rozdziale o kurach.
Przv paszeniu gęsi trzeba się wystrzegać, żeby nie chodziły za owcami, gdyż wtedy często ślepną a nawet zdychają.
Niektórzy na początku sierpnia podskubują gęsi, wyrywając im pióra z pod brzucha, z szyi i skrzydeł.
Na 8 do 10 starych gęsi trzeba mieć jednego gąsiora.

697. Tuczenie gęsi.

Gęsi nadają się lepiej do tuczenia niż gąsiory. Najkorzystniej tuczyć gęsi na wodzie i w miejscu ciemnem, jeżeli zaś nie można na wodzie, to w piwnicy, postawiając im wody do kąpania. Chcąc tuczyć gęsi na wodzie, trzeba na 8 jeziora lub stawu odgrodzić miejsce w ten sposób, aby gęsi mogły być po części na lądzie, po części na wodzie.
Można podtuczyć gęsi siekaną marchwią i kartoflami gotowanemi podając je z mąką owsianą i jęczmienną. Później dawać im prześrutowane ziarna jęczmmienia, owsa i gryki (tatarki). Najprędzej można utuczyć gęś kluskami z mąki różnego gatunku, zagniecionemi wodą lub mlekiem. Chcąc, żeby gęś miała dużą wątrobę (bardzo poszukiwany specyał do pasztecików) trzeba jej dawać w pierwszych dniach tuczenia co 48 godzin tyle antymonu, ile się na koniec noża zmieści, wmięszawszy go w kluskę; pieprz, sól i imbir podobna także wątrobę powiększają. Czystej wody nie powinno nigdy tuczącym się gęsiom brakować. Gruby piasek i sól powiększają im trawienie, węgiel drzewny na proch starty zapobiega zgniliźnie pokarmów. Gdyby gęś pokarm wepchany wyrzucała, co przy końcu tuczenia zdarzać się zwykło, trzeba jej po nakarmieniu kawałek chleba w gardziel wsadzać. Gdy gęś tuczona zaczyna dyszeć, trzeba ją zabić, gdyż tłuszcz mógłby ją zadusić.
Jeżeli gęsi młode mają być utuczone w trzech tygodniach, trzeba, aby siedziały ciasno, każda ile możności miała osobną przegrodę w miejscu ciemnem, gdyż nic tak nie wstrzymuje tuczenia, jak jasność miejsca i kiedy ptactwo tuczące się słyszy krzyk równych sobie zwierząt. W wolą (gardło) trzeba gęsiom napychać kluseczki, grubości i długości małego palca, zrobione z dwóch miarek śrutowanego jęczmienia, pół miarki pośledniej żytniej mąki, nieco soli, pieprzu, imbiru, zagniecione letnią wodą i ususzone w piecu. Przy karmieniu maczać je w wodzie i wsuwać do gardła, dziesięć naraz będzie dla jednej gęsi dostateczną ilością. Namacawszy na gardle, że pierwsze strawione, trzeba karmienie powtórzyć, ale obficie napoju dostarczać. W 3 tygodniach będzie gęś zupełnie utuczona, a wątroba jak talerz wielka.

698. Hodowla kaczek.

U nas kaczki przy umiarkowanem powietrzu zaczynają się nieść na początku lutego, przy tęgich mrozach znacznie później. Ażeby wcześniej jaja znosiły, trzeba im zaraz po nowym roku obficie dawać żywności i chować je pod dachem. Niosą się powszechnie od marca do końca maja, a jeżeli im się nie dozwoli siedzieć, naniosą wiele jaj. Zwykle jedna kaczka składa do 30 jaj, z których przecież na początku zniesione i ostatnie zwykle są czyste; te więc należy w kuchni zużywać a do wylężenia przeznaczać tylko pośrednie.
Dla 10 do 12 kaczek trzeba mieć jednego kaczora.
Kiedy się zbliża dla kaczek czas wysiadania, wyłapać na noc kaczory, które łatwo poznać po krzywem piórze w ogonie, sterczącem w górę, i otworzyć gniazda, w które kaczki same powchodzą.
Z rana nie zważać na kaczki siedzące w gniazdach, wyczyścić chlew i postawić trochę zboża i wody. Na wieczór, nim się wpędzi inne kaczki, ostrożnie zasunąć gniazda, na których już kaczki siedzą, wszystkie zaś inne gniazda pozostawić otwarte. Nazajutrz rano, skoro chlew wyczyszczony i postawiony pokarm oraz woda, znowu otworzyć gniazda i chlew zamknąć.
Kaczki składające jeszcze jaja, przytrzymuje się do godziny 10 z rana, gdyż nigdy jaj później nie niosą, przeciwnie przekonano się, że najwięcej to w nocy czynią.
Kaczki chcące zasiąść na jajach, poznać można zazwyczaj już po dwóch dniach po tem, że stale siedzą na gnieździe i syczą. Należy wtedy zdjąć taką kaczkę z gniazda, wyjąć znajdujące się tam jaja, nasłać w gniazdo świeżej słomy, włożyć na nie 15 do 16 jaj i znowu usadzić kaczkę na gnieździe. Z kaczkami siedzącemi postępuje się tak, jak z gęsiami. Względem wyboru jaj pod kaczki należy zachować przezorność, o której już przy gęsiach nadmieniliśmy; często się trafia, że kaczki na nie swoich jajach siedzieć nie chcą. Do wody należy włożyć kamień, aby kaczki nie wywróciły naczynia. Nie trzeba też nalewać wiele wody do naczynia, aby nie mogły się kąpać, co mogłoby być powodem zaziębienia jaj.
Kaczęta wykłuwają się zwykle po czterech tygodniach. W pierwszych dniach życia daje im się twardo gotowane jaja, drobno siekane i zmięszane z twarogiem lub chlebem kruszonym, nieco pomaczanym wodą. Po trzech dniach dawać im samą tylko mąkę śrutowaną, zmięszaną z wodą, i kaszę jęczmienną, później słodziny i siekane zieleniny z mąką śrutowaną. Rośliny, które kaczki najbardziej lubią są: nostrzyk, komonica, koziorożec, sałata dzika, cykorya, rzęsa. Później puszczają się kaczki na bagna, gdzie rzęsa rośnie, którą się bardzo dobrze żywią, a wtenczas tylko z rana i na wieczór dawać im pokarm w domu należy.
Doświadczenie uczy, że lepiej jest na kaczych jajach sadzać kury lub indyki, gdyż kaczki, wysiedziawszy pisklęta, za wcześnie je prowadzą do wody, dla czego zwłaszcza w zimnej porze wiele ich zdycha, a przy kurze muszą dłużej chodzić po suchym lądzie i znacznie mogą podrość, nim odważą się opuścić swą przewodniczkę. Nie trzeba ich puszczać na gnojówki, gdyż na tych nie mogą pływać i zwykle giną.
W zimie karmi się kaczki słodzinami lub plewami pośledniemi.
Chcąc kaczki łatwo policzyć, wyciąć w drzwiach przy samym progu otwór, aby jedna duża kaczka przez tenże przejść zdołała; przy otworze zaś powinna być zasuwka, którą się z rana odsuwa, kaczki przez otwór po jednej wypuszcza z chlewa i na dworze przed drzwiami liczy. Kaczki po kilku dniach same będą wychodziły tą dziurą, skoro tylko odemknie się zasuwkę.

699. Tuczenie kaczek.

Kaczki jedzą prawie wszystko: ziemniaki, marchew, groch, zboże, śrut itd. Ponieważ rzadko się zabija kaczki w większych partyach, jak to się dzieje przy gęsiach, dla tego trudno oznaczyć stałą miarę karmienia. Często tuczy je się razem z gęsiami i wtedy trzeba i im podawać zboże, częściej zaś ziemniaki i marchew. Moczonym grochem, moczonym i kiełkującym jęczmieniem (słodem), tudzież żołędzią prędko się tuczą, zwłaszcza jeżeli im się podaje wiele wody do picia. Do wszelkiego pokarmu dobrze jest mięszać piasek, bo powiększa u nich siłę trawienia, a wskutek tego prędzej się tuczą. Żanne otręby i cukier szkodzą kaczkom.

700. Hodowla kur.

Dla 6 do 8 kur trzeba mieć jednego koguta. Najlepsze do siedzenia są kury dwuletnie i trzyletnie, bo są cierpliwe i dostatecznie piórami obrosłe, zbyt młode kury niepilnie siedzą na jajach.
Kiedy kura chce osiąść na jajach, co dzieje się czasem już w styczniu, zaczyna kwokać, a gdy tak kwocze stale przez kilka dni, trzeba pod nią podłożyć jaja, bo inaczej często traci chęć do siedzenia. Daje się pod kurę tyle jaj, ile ogrzać zdoła; zimą 11—13, latem zaś 17—19, zawsze nie do pary, aby się lepiej w gnieździe ułożyć mogły. Uważać należy, żeby jaja były jaknajgrubsze, gdyż z takich największe wylęgają się kurczęta, i aby były ciężkie, gdyż lekkie nie odpowiadają celowi. Nim się je zatem podłoży, należy je pławić; pływające po wodzie nie są pewne wylężenia. Utrzymują nawet, że z wszystkich jaj przed podłożeniem wodą orzeźwionych, kurczęta równocześnie się wylęgają. Gospodynie przeglądają jeszcze każde jaje z osobna pod słońce. Jedne wtedy w grubszym końcu ukazują znajdujące się tam powietrze w postaci ciemnej plamy, cały ten koniec jaja wypełniającej, a drugie są całkowicie pełne, co jest znakiem, że nic powietrza w sobie nie mają. Doświadczono, że pierwsze tylko zalądz się mogą. Pomiędzy jajami trzymanemi przeciw słońcu, bywają jedne jednostajne, w pół przezroczyste, drugie miewają plamy i centki ciemne, co bywa skutkiem złego ich przechowywania; te ostatnie należy brać do kuchni. Uważanie na pełnią lub nów jest przesądem.
Miejsca, w których osadza się kury na gniazdach, powinny być suche, ciepłe, słońcu południowemu dostępne i ciche. Im wcześniej kury sadzić się mają, tem troskliwiej na te warunki baczyć się winno, później, gdy już wszędzie ciepło, niekoniecznie potrzeba tyle na to zważać. Wszelki zgiełk szkodzi wylęganiu się kurcząt i głuszy je tak, iż w jajach zdychają; to samo szkodzi wszelkiemu innemu ptactwu.
Najlepszym materyałem na gniazdo jest siano, a dla ściślejszego utrzymania ciepła w gnieździe można je w zimie i puchem wyłożyć. Gniazdo trzeba utrzymywać jaknajczyściej. Niektórzy radzą częściej okadzać gniazda majeranką, tymiankiem, albo lawendowym dymem, co ubezpiecza kury od wielu chorób, które się najczęściej czepiają kur wysiadających jaja.
Kury niecierpliwe, schodzące co moment z gniazda, trzeba nakryć, dawać im z rąk konopie, pszenicę, proso lub nieco chleba, w słabej wódce lub winie umaczanego; powtórzyć to z niemi dwa lub 3 razy, a będą pilniejsze. Niektóre kury dziobią i wypijają jaja; aby tem u zapobiedz, dosyć jest upiec jaje na węglach do stwardnienia, podziurawić i gorące położyć przed kurę, która kilkakrotnie niem dziób oparzywszy, nie będzie więcej dziobała; lecz trzeba to powtarzać przez dwa lub trzy dni. Można też i przyciąć kurze trochę dziobu, co także pomaga.
W tydzień, a pewniej w 10 dni od nasadzenia, doświadczać można, czy jaja są zalężone, trzymając je pod słońce lub pod płomień świecy. Jeżeli jaje jest przezroczyste, nie ma zarodka w sobie, jeżeli ciemne, jest zalężone; pierwsze należy wyrzucić, a drugie podłożyć pod kurę bezzwłocznie.
Zazwyczaj kura wysiaduje trzy tygodnie, czyli 21 dni. W ostatnim tygodniu nie trzeba pławić jaj dla przekonania się, czy mają zarodki żyjące, gdyż w tym czasie wszelka wilgoć stać się może szkodliwą, lepiej jest, położywszy na słońcu sito, poukładać na niem jaja i uważać na cień przez nie rzucony. Im żywszemu tedy drganiu cień ulegnie, tem pewniejsze, że kurczę żyje. Jaja, których cień znaczną słabość w drganiu okaże, należy w jak najwygodniejsze miejsce pod kurę podłożyć i naznaczyć, gdyż kurczętom z takich jaj się wylęgającem trzeba zazwyczaj pomagać przy wykłuwaniu ze skorup. Jaja, których cień żadnego drgania nie okazuje, wyrzucić, ażeby innym próżno miejsca nie zabierały.
Gdy już się wszystkie kurczęta wylęgły, trzeba je przez cały dzień zostawić pod kurą, nie dając im żadnego pożywienia. Drugiego dnia dawać im żółtka, później kaszę jęczmienną lub gryczaną gotowaną, albo pszenicę lub poślad od niej i przynajmniej raz w tydzień mięszać im do jadła szczypiorku. Chleb maczany w słodkiem lub kwaśnem mleku bardzo kurczęta wzmacnia. Później dawać coraz grubsze pożywienie i w dni pogodne wypędzać na dwór, osobliwie w miejsca, gdzie kwoki dla nich z gnoju robaczki wygrzebywać mogą.
W czasie, gdy się kury pierzą, trzeba im dawać proso lub konopne siemię, a słabsze skrapiać winem lub letnią wodą.
Jeżeli kury dostaną rozwolnienie, trzeba je leczyć grochowemi łupinami, rozmoczonemi w gorącej wodzie. Jeżeli im nabrzmieją nogi od kurczów, trzeba je smarować tłustością.
Przeciwko pomorowi kur w wielu przypadkach używano z skutkiem korzenia angielskiego, czosnku i soli, mięszając te ingredyencye kurom do napoju.

701. Tuczenie kur.

Chcąc tuczyć kurczęta, trzeba im dawać kaszę jęczmienną, kraszoną słoniną. Starszym kurom trzeba oskubać pióra na głowie, pod skrzydłami i pod brzuchem i osadzić każdą sztukę w osobnej przegrodzie klatki, ustawionej w miejscu ciemnem, ale tak, żeby się kura przewrócić nie mogła, głowę tylko mając wolną. Tuczy je się kluseczkami z mąki jęczmiennej, owsianej lub jaglanej, nie za wielkiemi, żeby je kura z łatwością połykać mogła. Ile razy wolę (gardło) zobaczy się próżną, kładzie się kluseczki w mleku maczane kurze w gardło.

702. Hodowanie indyków.

Indyki domowe niosą się dwa razy do roku, t. j. w marcu i przy końcu lipca lub sierpnia; znoszą jaj od 15 do 20. Wiosenne jaja zwykle się obraca na wysiedzenie młodych, gdyż w jesieni wylęgłe indyki z trudnością wychować można.
Rozpoznać można indyczki, pragnące osieść na gnieździe, kiedy się kryją z jajami. Gdy jedna lub dwie chęć do siedzenia okażą, nie trzeba ich osadzać pojedynczo, tylko czekać, aż tyle ich będzie chciało siedzieć, ile jeszcze się ma zamiar nasadzić. Tymczasem jednakże, aby te, co wpierw chciały osiąść na jajach, chęci nie traciły, dać im po jednem jaju kurzem. Kiedy już siedzą na jajach, trzeba je przynajmniej raz nadzień wysadzić z gniazda i dobrze nakarmić.
Zazwyczaj w 29 dniu zaczynają się indyczęta wykluwać. Wtenczas nie trzeba zdejmować starej z gniazda, choćby nawet i głodna była, lecz zostawić ją w spokoju, dopóki się wszystkie nie wylęgną. W miarę wylęgania się trzeba je pojedynczo z pod indyczki wyjmować i sadzać do garnka, napełnionego pierzem. Na ostatek, gdy wszystkie się wylęgły, sadza je się razem pod indyczki. Wylęgłych indycząt nie powierza się każdej indyczce, lecz 25 a najwięcei do 30 przy jednej indyczce się zostawia. Pod indyczki, które pozostały, można jeszcze raz podłożyć jaja kacze lub kurze.
W pierwszych dwóch miesiącach trzeba chronić indyczęta przed zimnem, upałem, rosą i deszczem.
Pierwszego dnia po wylężeniu nie daje się indyczętom żadnego pokarmu. Dopiero po 24 godzinach, karmić jajami siekanemi, później z jajami mięsza się ośrodek chleba i krajane liście z zielin, można dodać i twarogu, lecz w małych dawkach, ponieważ sprowadza zatwardzenie. W początku rzuca im się wszelkie pożywienie na jaki miękki przedmiot, np. na płótno, bo dziobiąc w co twardego, dziobki sobie psują; najchętniej biorą pożywienie z rąk. Im częściej w ciągu dnia pożywienie otrzymują, tem prędzej sił nabywają. Gdy piszczą, znak to, że są głodne. Po kilku dniach można je karmić gotowanym i roztartym grochem, mięszając do niego twaróg, jaja, zieleniznę i szczypiorek. W tydzień potem daje im się to samo pożywienie, lecz bez jaj i twarogu, albo zamiast grochu, otręby, mąkę jęczmienną, kaszę gryczanną i sałatę młodą 3 razy dziennie. Proso lub jęczmień gotowany wzbudzają apetyt.
Jeżeli dzień pogodny, można nakarmione indyczęta wypędzać na miejsca trawą zarosłe, gdzie szukać będą owadów, tylko trzeba je strzedz, aby nie weszły w pokrzywy, które parzą im główki i nogi. Z początkiem trzeciego tygodnia daje im się żywność złożoną z dwóch części zieleniny a trzeciej grochu i mąki jęczmiennej lub kaszy tatarczanej. Sześcioniedzielnym daje się pokrzywy, grubo krajane, z otrębami, a gdy owoc psuć się zaczyna, i ten kawałami dawać im można. Zapewniają niektórzy, że rzepa gotowana i posiekana ma być dla nich wybornym pokarmem.
Rośliny, które dawać należy indyczętom, są: krwawnik, srebrnik, babka, bylica, młody łopian, koper, szczypior, sałata i psi rumianek w małej ilości.
W bliskości miejsca, na które się wygania indyczęta, powinien się znajdować piasek, żeby się w nim tarzać mogły, gdyż przy najlepszej żywności bez tego karłowacieją.
Indyczki zaczynają się pierzyć zwykle po czterech tygodniach, a korale wyrastają im po sześciu tygodniach. Ponieważ wtenczas bardzo słabną, trzeba je pielęgnować tem staranniej i dobrze je karmić. Dla zahartowania niektórzy wpychają im do gardła w czwartym tygodniu po ziarnku pieprzu, zwilżonem w oliwie, i maczają im nogi wódką, a kiedy są słabe, skrapiają im jadło spirytusem lub winem. Czasem puchną im głowy; wtenczas trzeba im je obmywać codzienie wystudzonym odwarem z jęczmienia, a przy tem mięszać do jedzenia bylicy. Niekiedy cierpią na febrę, której znakiem są nabrzmiałe pieńki lotek; lotki takie trzeba powyrywać a indyczętom dawać na pożywienie okruszyny chleba, maczane w winie lub wódce, a jako napój odwar z jęczmienia, do którego przez niejaki czas kładzie się żużel kowalski; do pożywienia mięsza się ruty i bylicy. Gdy się pokazuje choroba między indykami, zaraz chore odłączać. W razie, gdy zachorują od szaleju, trzeba im wlać do gardła sporą porcyę oliwy.
Kurnik dla tego drobiu może być nieco niższy, jak dla kur. Grzędy daje się tylko na dwie stopy wysoko od ziemi; dla ułatwienia wstępu na nie urządza się drabinki. W kurniku nie przystępnym dla świeżego powietrza indyki łatwo chorują, dla tego nigdy nie powinien być przepełniony.

Do chowu bierze się zwykle tylko dwuletnie lub trzyletnie indyki, które najpóźniej po 3—4 latach trzeba zastąpić młodszymi. Na 8 do 10 indyczek trzeba mieć jednego indora.
703. Tuczenie indyków.

Indyki, będąc ptakami żarłocznymi, z łatwością tuczyć się dają. Najlepiej się tuczą piwem, chlebem i kluskami ugniecionemi z pięknej mąki żytniej lub jęczmiennej, i dostają pokarm ten 3 do 5 razy na dzień. Tucząc indyki kluskami, trzeba im napychać w gardło w pierwszym dniu tylko po jednej klusce, w drugim po dwie i tak postępować powoli aż do 8 klusek. Po każdej klusce, którą ptak połknie, trzeba mu dać wody do picia. Indyki mające się tuczyć, również trzeba osadzić osobno w klatce.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Anonimowy.