Kronika Akasha/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Rudolf Steiner
Tytuł Kronika Akasha
Podtytuł Wtajemniczenie w Odwieczną Pamięć Wszechświata
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Rundbaken
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

III. RASA LEMURYJSKA.

Odnośny wyjątek z kroniki Akasha dotyczy odległych praczasów rozwoju ludzkości. Epoka ta poprzedza opisaną w poprzednich rozdziałach. Jest to trzecia ludzka rasa zasadnicza, która — według dzieł teozoficznych — zamieszkiwała kontynent lemuryjski. Kontynent ten — loco citato — leżał na południe od Azji i rozciągał się mniej więcej od Cejlonu do Madagaskaru. Do niego należały również dzisiejsza południowa Azja i część Afryki.
Chociaż przy odcyfrowywaniu kroniki Akasha stosowano wszelką możliwą staranność, należy jednak zaznaczyć, że wykład niniejszy nigdzie nie rości sobie pretensji do posiadania pod jakimkolwiekbądź względem dogmatycznego charakteru. Nie łatwą jest rzeczą odczytać zdarzenie i sprawy tak odległe od epoki współczesnej, ale tłómaczenie tego odczytanego na język współczesny stawia nieprzekraczalne prawie przeszkody. Wyszczególnienia epoki później będą podane. Lepiej się je zrozumie, kiedy ogarnie się całą epokę lemuryjską wraz z naszą (piątą) rasą zasadniczą aż do chwili obecnej. Rzeczy niniejsze są również i dla okultysty, który je po raz pierwszy czyta, niespodziane — (choć słowo to niezupełnie jest trafne). Stąd konieczność udzielania ich dopiero po najpilniejszem zbadaniu.

* * *

Czwartą (atlantycką) rasę zasadniczą poprzedza t. zw. lemuryjska. W trakcie jej rozwoju zaszły fakty wielkiej doniosłości dla ziemi i człowieka. Stosownie do tego należy naprzód omówić charakter tej rasy zasadniczej, a dopiero następnie — rzeczy pozostałe. Pamięć wogóle nie była jeszcze — w tej rasie — wyrobioną. Ludzie mogli wprawdzie formować sobie wyobrażenia rzeczy i zdarzeń; ale te wyobrażenia nie pozostawały we wspomnieniu. Wobec tego również nie posiadali jeszcze żadnej mowy — we właściwem tego słowa znaczeniu. Co przejawiali pod tym względem, były to raczej dźwięki naturalne, wyrażające ich odczucia, zadowolenie, radość, ból i t. d., które-to dźwięki nie dotyczyły rzeczy zewnętrznych. Ale ich wyobrażenia miały zupełnie inną moc, niż u ludzi późniejszych. Oddziaływali tą siłą na otoczenie; inni ludzie, zwierzęta, rośliny, a nawet nieożywione przedmioty mogły doznawać tych oddziaływań i podlegać wpływowi samych wyobrażeń. W ten sposób porozumiewał się lemuryjczyk z bliźnimi mu ludźmi, nie potrzebując do tego mowy. Takie udzielanie się polegało na pewnym rodzaju „czytania myśli”. Siłę swoich wyobrażeń czerpał lemuryjczyk bezpośrednio z rzeczy otoczenia. Szła ona do niego od sił wegetacyjnych rośliny, od siły życia zwierząt. Przez to pojmował w roślinach i zwierzętach snujące się wewnątrz nich życie. Podobnie również pojmował fizyczne i chemiczne siły rzeczy nieożywionych. Kiedy coś budował, nie obliczał naprzód siły nośnej pnia drzewnego, ciężkości kamienia do budowy: on widział po pniu, wiele dźwignąć może, po kamieniu, dokąd — dla swej ciężkości — da się przenieść. Tak budował lemuryjczyk bez sztuki inżynierskiej, przy pomocy siły swoich wyobrażeń, działających z pewnością instynktu. Przytem posiadał w wysokim stopniu moc nad swem ciałem. Mógł — w razie potrzeby — wzmacniać swoje ramię przez samo natężenie woli. Mógł np. podnosić ogromne ciężary przez samo rozwinięcie woli. Jak później atlantyjczyk posługiwał się siłą życia, podobnie lemuryjczyk posługiwał się swoją wiedzą nad wolą. Był on — (nie należy wyrazu źle rozumieć) — urodzonym magiem we wszystkich dziedzinach niższej działalności ludzkiej.
Lemuryjczycy troszczyli się o wykształcenie woli i siły wyobraźni. Wychowanie dzieci w zupełności na tem polegało. Chłopców jaknajusilniej hartowano. Musieli uczyć się wytrwania w niebezpieczeństwie, przezwyciężania bólów, spełniania śmiałych czynów. Tych, którzy nie wytrzymali umęczeń, nie mogli wytrwać w niebezpieczeństwie, nie uważano za użytecznych obywateli. Pozwalano im ginąć wśród trudów. Zgodnie z kroniką Akasha, ówczesne wychowanie przechodzi wszystko, co najśmielsza fantazja współczesnego człowieka zdoła sobie wystawić. Ćwiczenia na wytrzymanie ciała aż do stopnia płonącego żaru, na kłócie ciała ostrymi przedmiotami — zgoła zwyczajną było procedurą. Innem było wychowanie dziewcząt. Wprawdzie umacniano również i dziecko płci żeńskiej, ale pozatem troszczono się o rozwój fantazji. Naprzykład, wystawiano ją na burzę, której straszne piękno musiało nauczyć się spokojnie odczuwać; musiało ono również przyglądać się beztrwożnie walkom mężczyzn, przenikając się tylko uczuciem krzepkości i siły, które oglądało. Przeto rozwijały się u dziewcząt zarodki marzenia i fantazji, które ceniono szczególnie wysoko. A ponieważ nie istniała (jeszcze) pamięć, więc zarodki te nie mogły się wyradzać. Wzmiankowane wyobrażenia marzeń lub fantazji trwały tylko tak długo, pokąd znajdowała się odpowiednia, zewnętrzna podnieta. Posiadały zatem trwały grunt w rzeczach zewnętrznych. Nie ginęły w pustce. Były fantastycznością i marzeniem samej przyrody, a wnikały do uczuć kobiecych.
Lemuryjczycy nie posiadali mieszkań w naszem pojęciu (wyjąwszy ostatnie czasy). Zatrzymywali się tam, gdzie przyroda sama dawała im do tego sposobność. Jaskinie w ziemi, z których korzystano, przekształcali oni tylko, zaopatrywali je w takie dodatki, jakie okazały się potrzebne.. Później budowali również z tego, co im dała ziemia, jaskinie, a następnie rozwinęli w takich budowlach pewną zręczność. Nie trzeba sobie jednak wyobrażać, że oni nie wystawiali sztucznych budowli. Tylko te nie służyły im za mieszkanie. Ale — w pierwszych czasach — odpowiadały one potrzebie nadawania rzeczom natury form, wyprowadzonych przez człowieka. Pagórki były tak przekształcone, aby człowiek znajdował w (nadawanej przez siebie) formie upodobanie. Dla tej samej przyczyny składano kamienie, albo posługiwano się niemi (również gwoli temu) przy pewnych konstrukcjach. Miejsca, gdzie hartowano dzieci, otaczane były murami tego rodzaju. Coraz jednak potężniejszemi i pełniejszemi kunsztu stawały się budowle ku końcowi tej epoki, a służyły one pielęgnowaniu „bożej mądrości” i „bożej sztuki”. Różniły się wszakże od świątyń późniejszej ludzkości, ponieważ były zarazem miejscem wychowania i wiedzy.
Odpowiednio uzdolnieni otrzymywali tu wtajemniczenie w wiedzę, o prawach świata i o rządzeniu się temi prawami. Jeśli lemuryjczyk był magiem z urodzenia, tu — rozwijano w nim zdolności do sztuki i wglądu. A dopuszczano jedynie tych, którzy przez wszelkie hartowania osiągali w stopniu najwyższym zdolność przezwyciężeń. Wobec wszystkich pozostałych osłaniano najgłębszą tajemnicą to, co działo się w tych urządzeniach. Uczono w nich — przez bezpośredni ogląd — znajomości sił przyrody i władania niemi. Nauka polegała na tem, że siły przyrody przekształcano w człowieku w siły woli. Stąd potrafił czynić to samo, co i natura. Późniejsza działalność ludzkości, dokonywana na skutek rozważań, wyliczeń, posiadała wówczas charakter czynności instynktowej. Nie należy tylko brać słowa „instynkt” w tem znaczeniu, w jakiem stosuje się je do świata zwierzęcego. Ponieważ czyny lemuryjskiej ludzkości górowały — bez porównania — po nad tem, co może wytworzyć świat zwierzęcy przez instynkt. Przeszły one nawet znacznie — to, co odtąd przyswoiła sobie ludzkość za pomocą pamięci, rozsądku i fantazji w dziedzinie sztuk i umiejętności. Chcąc na te instytucje użyć wyrazu, ułatwiającego zrozumienie, możnaby je nazwać „wyższemi szkołami sił woli jasnowidczej potęgi wyobraźni”. Wydawały one ludzi, którzy stawali się — pod każdym względem — władcami pozostałych. Dziś trudno dać w słowie właściwe wyobrażenie o tych wszystkich ówczesnych stosunkach. Ponieważ od tego czasu wszystko zmieniło się na ziemi. Przyroda sama i całe życie ludzkie — były inne, jak również praca ludzka i stosunek ludzki do siebie.
Bardziej gęstem, niż w następnej epoce atlantyckiej, było powietrze, bardziej rozrzedzoną — woda. Również obecna nasza stała skorupa ziemska nie stwardniała jeszcze w tym stopniu, jak później. Zwierzęta posunęły się zaledwie do stopnia ziemnowodnych, ptaków i ssaków niższych, rośliny były podobne do naszych palm. Jednak wszystkie te formy inne były, niż współczesne. Spotykane dziś w małej tylko postaci — rośliny, dochodziły wówczas do ogromnych (rozmiarów). Nasze małe paprocie były drzewami i tworzyły potężne lasy. Nie było jeszcze wyższych zwierząt ssących. Natomiast większość ludzi znajdowała się na tak niskim stopniu rozwoju, że należałoby ich uważać za zwierzęta. Wogóle powyżej dany opis dotyczy właściwie małej tylko cząstki ludzkości. Pozostali żyją życiem zupełnie zwierzęcem. A nawet swoją zewnętrzną budową, jak i sposobem życia, różnili się zgoła owi ludozwierze od wzmiankowanej mniejszości. Niezbyt odróżniali się oni od niższych zwierząt ssących, podobnych im — w pewnej mierze — również postacią.
Należy powiedzieć jeszcze słów parę o znaczeniu wzmiankowanych miejsc świątynnych. Właściwie pielęgnowano tam nie religję, ale „bożą mądrość i sztukę”. Człowiek odczuwał udzielane mu tam (rewelacje), jako bezpośredni dar bożych sił świata. A po udzieleniu mu tego daru — sam uważał się za „sługę” owych sił świata. Czuł się „uświęconym” wobec wszystkiego, co nie było z ducha. Chcąc zaś mówić o religji na tym stopniu rozwoju ludzkiego, należałoby nazwać ją „religją woli”. Religijny nastrój i namaszczenie polegały na tem, że człowiek strzegł użyczonych mu sił, jak ścisłej, boskiej „tajemnicy”, że prowadził życie, które uświęcało jego moc. Wielką była bojaźń i poszanowanie, jakiemi otaczano osoby, posiadające te siły. A sprawiała je bezpośrednia moc, od osób tych idąca, nie zaś jakieś prawa albo coś podobnego. Kto nie był wtajemniczonym, ten znajdował się samorzutnie, pod magicznym wpływem wtajemniczonych. Również — rozumie się samo przez się, że ci ostatni uważali się za uświęcone osobistości. Ponieważ udzielono im — w miejscach świątynnych — zupełnego oglądu czynnych sił przyrody. Wniknęli do twórczego warsztatu przyrody. Obcowali z samymi budowniczymi świata. Obcowanie to — nazwać można przestawaniem z bogami. Inaczej musiało ukształtować się to obcowanie w czasach późniejszych, kiedy wyobraźnia i duch ludzki przyjęły inne formy.
Osobliwej wagi sztuki pociągnął za sobą — w biegu rozwoju lemuryjskiego — powyżej opisany system wychowania kobiet. Wytworzyły one szczególne siły u człowieka. Ich imaginacja, znajdująca się w łączności z przyrodą, stała się podłożem dla wyższego rozwoju życia wyobraźni. Subtelnie przejmowały one siły przyrody i pozwalały działać im następnie w swojej (własnej) duszy. Tak powstała zaródź pamięci. A wraz z pamięcią pojawiła się zdolność tworzenia najprostszych pojęć moralnych. Kształtowanie woli w męskim elemencie nie powodowało narazie nic podobnego. Mężczyzna szedł instynktownie za popędami natury, albo pod wpływem wtajemniczonych. Z rodzaju niewieściego wyszły pierwsze wyobrażenia o „dobrem i złem”. Poczęto pewną rzecz miłować, a innej niecierpieć, zależnie od sposobu oddziaływania tej rzeczy na życie wyobraźni. Kiedy władza, jaką wywierał męski pierwiastek, dotyczyła raczej zewnętrznego działania sił woli, kierowana mocami przyrody, natenczas obok niego, w elemencie żeńskim, poczynało się oddziaływanie za pomocą uczucia, za pomocą osobistych, wewnętrznych sił człowieka. Aby módz trafnie rozumieć rozwój ludzkości, należy liczyć się z tem, że pierwsze postępy w życiu wyobraźni pochodzą od kobiety. Stąd pochodzi — rozwój przyzwyczajeń, jako zarodzi życia prawnego i pewnego rodzaju obyczajności; ponieważ (rozwój ten) zależny jest od subtelnego życia wyobraźni i wykształcenia pamięci. Kiedy mężczyzna wnikał w siły przyrody i przejawiał je, kobieta stała się pierwszą ich tłómaczką. Szczególnym, nowym rodzajem było — powstałe za jej przyczyną — życie w refleksji. Ten rodzaj posiadał coś bardziej osobistego, niż męski. Należy jednak zaznaczyć, że ten nowy, kobiecy rodzaj zdolności polegał również na jasnowidzeniu, choć różnił się od magji woli u mężczyzn. Kobieta stała się w duszy swojej dostępną mocom duchowym innego rodzaju. Mężczyzna podlegał w swojej duszy mocom, które mniej przemawiały do ducha, niż do elementu uczucia. W ten sposób w charakterze działalności męskiej przejawiała się bardziej „natura boska”, zaś w działalności kobiecej — „dusza boska”.
Kiedy przy powstawaniu następnej, atlantyckiej rasy zasadniczej przypadła kobiecie ważna rola, wnosi ona osiągnięty już w epoce lemuryjskiej stopień rozwoju. Pojawienie się tej rasy zasadniczej dokonało się (za sprawą i) pod wpływem wysoce rozwiniętych jestestw, którym były znane prawa kształtowania ras i które potrafiły istniejące siły natury ludzkiej skierować na takie tory, że mogła powstać nowa rasa. Istoty te będą jeszcze bardziej szczegółowo omawiane. Narazie wystarczy zaznaczyć, że kwitła w nich nadludzka mądrość. Wybrali tedy małą gromadkę z pośród ludności lemuryjskiej i przeznaczyli ją na rodziców przyszłej rasy atlantyckiej. Powyższe miało miejsce w gorącej strefie ziemi. Pod kierownictwem omawianych istot mężczyźni (z tej gromady) wyrobili sobie władzę nad siłami przyrody. Owi mężczyźni byli pełni sił i potrafili zagarniać najróżnorodniejsze skarby ziemi. Potrafili uprawiać rolę, a owoc jej wyzyskać dla życia. Posiadali mocną naturę woli, dzięki udzielonemu im wychowaniu. W małym stopniu kształcono ich duszę i serce. Te ostatnie rozwinęły się natomiast w kobietach. Posiadały one pamięć, fantazję i wszystko, co ma z tem związek.
Wzmiankowani kierownicy sprawili, że gromada podzieliła się na (jeszcze) mniejsze grupy. A kobietom — przekazali porządek i urządzenie tych grup. Dzięki swej pamięci kobieta uzyskała możność korzystania z kiedykolwiek doznanych doświadczeń i przeżyć. Co okazało się celowem wczoraj, stosowała — dziś, uprzytamniając sobie, że to samo może być również i jutro korzystnem. Kobiety zatem rządziły współżyciem. Pod ich wpływem wytworzyły się pojęcia „dobra i zła”. Przez swe rozsądne życie osiągnęły zrozumienie przyrody. Z obserwacji przyrody powstały ich wyobrażenia, według których rządziły ludzką działalnością. Sprawili to kierownicy ludzkości, że dusza kobiety uszlachetniła i oczyściła naturę woli, pęd siły męskiej. Wszystko to — naturalnie — znajdowało się (jeszcze) w stadjum dzieciństwa. Słowa — bowiem — naszej mowy wywołują wyobrażenia, (zaczerpnięte i) odpowiadające raczej współczesnemu życiu.
Dopiero pośrednio, przy pomocy zbudzonego życia kobiecej duszy, rozwijali się kierownicy — mężczyzn. Stąd wielki wpływ kobiet na omawianą kolonję. Do nich udawano się po radę, kiedy miano tłómaczyć znaki przyrody. Całkowity jednak rodzaj ich życia znajdował się jeszcze we władzy „tajemnych” sił duszy ludzkiej. Choć niedokładnie, ale (zawsze) w przybliżeniu — można mówić o somnambulicznem widzeniu u tych kobiet. W pewnych, wyższych snach odsłaniały się im tajemnice przyrody, spływały na nie podniety do czynu. Wszystko było dla nich duszą i objawiało się im, jako siły i zjawiska duszy. Oddawały się tajemniczemu snuciu swoich sił dusznych. Były to „głosy wewnętrzne”, które pobudzały je do działania. „Głosy wewnętrzne”, albo to, co mówiły im rośliny, zwierzęta, kamienie, wiatr i chmury, poszum drzew i t. d.
A co nazwać można ludzką religją — powstało z takiego usposobienia. Zwolna poczęto czcić i modlić się do tego, co było duszą w przyrodzie i życiu ludzkiem. Niektóre kobiety osiągnęły szczególne przodownictwo, ponieważ potrafiły oświetlać — z pewnych tajemniczych głębin — co się w świecie zawiera.
Stało się tedy, że wewnętrzne życie owych kobiet przetwarzało się w pewnego rodzaju mowę przyrody. Ponieważ początek mowy tkwi w czemś podobnem do śpiewu. Siła myśli stawała się dźwiękiem, dostępnym dla słuchu. Wewnętrzny rytm przyrody dźwięczał z warg „mądrych” kobiet. Zbierano się koło tych kobiet i odczuwano w ich śpiewnych zdaniach objawienia wyższych mocy. Tak poczęła się ludzka służba boża. „Sensu” — niema jeszcze w ówczesnej mowie. Odczuwano: dźwięk, ton i rytm, nic sobie przytem nie wyobrażając, ale chłonąc duszą siłę ze słuchanych dźwięków. Cały przebieg odbywał się pod kierownictwem wyższych przewodników. W sposób, którego nie można wyjaśnić, poddawali oni topy i rytmy „mądrym” kapłanom. Przeto mogli oddziaływać uszlachetniająco na dusze ludzkie. I w ten sposób dopiero budziło się wogóle życie duszy.
Kronika Akasha wykazuje w tej dziedzinie piękne sceny. Oto opis jednej z nich. Znajdujemy się w lesie, u stóp potężnego drzewa. Z twarzą zwróconą do wschodu, w zachwyceniu, spoczywa kapłanka na podjum z rzadkich przedmiotów przyrody i roślin. Zwolna, w takcie rytmicznym płyną z jej warg cudowne, nieliczne głoski, które się stale powtarzają. W kręgu — dokoła — siedzi pewna ilość mężczyzn i kobiet, ze wzrokiem w snach zgubionym, chłonąc w zasłuchaniu życie wewnętrzne. Pozatem odbywały się jeszcze inne sceny. Na miejscu, urządzonem jak poprzednio, tak samo śpiewała kapłanka, ale tony jej miały w sobie coś silnego, potężnego. A ludzie dokoła niej poruszali się w rytmicznym tańcu. Był to inny sposób wstępowania duszy w ludzkość. W poruszeniach swych członków brano tajemnicze rytmy, podsłuchiwane w przyrodzie. Odczuwali jedność z przyrodą, z rządzącemi w niej mocami.
Szczególnie nadawało się to miejsce na ziemi, gdzie wytwarzano zaródź przyszłej rasy ludzkiej. Na ówczesnej, partej jeszcze burzą ziemi — tam już panował względny spokój. Ponieważ burza miotała Lemurją. A ziemia nie posiadała jeszcze wówczas swej późniejszej twardości. Rzadki grunt wszędzie był pokryty przez siły wulkaniczne, które wyrzucały mniejsze lub większe strumienie. Potężne wulkany znajdowały się prawie wszędzie i przejawiały stale niszczącą działalność. Ludzie przyzwyczaili się do liczenia z żywiołem ognia we wszystkich swoich konstrukcjach. Korzystali owszem z tego ognia przy swoich robotach i urządzeniach. Wiele było takich urządzeń, gdzie ogień przyrody podobną rolę odgrywał w ludzkiej pracy, jak dziś sztuczny ogień.
Od tego ognia zginął lud lemuryjski. Część lemuryjczyków, która miała stanowić zaczątek rasy atlantyckiej, wprawdzie znajdowała się w strefie gorącej, jednak poza sferą działań wulkanicznych. Ciszej i bardziej pokojowo mogła przejawiać się natura ludzka tutaj, niż (gdzieindziej) w pozostałych okolicach ziemi. Ustało wędrowne raczej życie czasów dawniejszych, a przybywały ciągle stałe osiedla.
Należy sobie uprzytomnić, że ciało ludzkie posiadało wówczas jeszcze plastyczność i giętkość. Wciąż jeszcze przekształcało się wraz ze zmianą życia wewnętrznego. Nieco przedtem ludzie zupełnie jeszcze byli odmienni pod względem zewnętrznej budowy. Zewnętrzny wpływ okolicy, klimatu były jeszcze dla tej budowy (ciała) rozstrzygające. Dopiero we wzmiankowanej kolonji stawało się ciało ludzkie coraz bardziej wyrazem wewnętrznego życia duszy. Jednocześnie — ludność tej kolonji stanowiła najdalej posunięty zewnętrznie, szlachetniej ukształtowany rodzaj człowieka. Należy zaznaczyć, że dopiero dzięki temu, co uczynili kierownicy, wytworzyła się właściwa ludzka postać. Działo się to zwolna i stopniowo. W ten sposób, że najpierw rozwinęło się życie w duszy człowieka, a do tego (życia duszy) dopasowało się miękie jeszcze i giętkie ciało. Istnieje pewne prawo rozwoju ludzkiego, które polega na tem, że człowiek w miarę swego postępu zatraca wpływ kształtujący na swoje ciało fizyczne. To ludzkie ciało fizyczne otrzymało dostatecznie stałą formę właściwie dopiero wraz z rozwojem siły rozsądku i ze znajdującem się z tem w związku ustaleniem formacji skalnych, minerałów i metali na ziemi. Ponieważ w epoce lemuryjskiej i jeszcze w atlantyckiej kamienie i metale były bardziej miękie, niż później. (Nie przeczy to powyższemu, że istnieją jeszcze potomkowie ostatnich lemuryjczyków i atlantyjczyków, którzy posiadają dziś równie stałą formę, jak utworzone później rasy ludzkie. Musieli się dopasować do odmiennych warunków otoczenia i również zakrzepli. Na tem właśnie i polega przyczyna ich upadku. Nie przekształcili się od wewnątrz, ale ich mniej rozwinięte życie wewnętrzne było zniewolone od zewnątrz do przyjęcia stanu większego zestalenia, a przeto zniewoleni byli do zastoju. A zatrzymanie to jest rzeczywiście uwstecznieniem, ponieważ życie wewnętrzne musiało upaść, nie mogąc się przejawiać w zastygłej zewnętrznej cielesności).
Bardziej zdolnem do przemian było życie zwierzęce. Później będą jeszcze omawiane rodzaje zwierząt i ich pochodzenie, istniejące w czasie powstawania człowieka, jak również powstawanie nowych form zwierzęcych, kiedy już istniał człowiek. To trzeba było zaznaczyć, że istniejące rodzaje zwierząt stale przekształcały się i powstawały nowe. Była to — naturalnie — powolna przemiana. Przyczyny jej tkwiły po części w zmianach bytowania i sposobu życia. Zwierzęta posiadały zdolność nadzwyczaj prędkiego przystosowania się do nowych warunków. Plastyczne ciała zmieniały stosunkowo prędko swoje organy, tak że w dłuższym lub krótszym przeciągu czasu potomkowie pewnych rodzajów zwierzęcych wykazywali małe tylko podobieństwo do swych przodków. Największy wpływ na przekształcanie się ludzi i zwierząt wywierał sam człowiek. Bądź to — instynktownie przenosił istoty żywe do takiego otoczenia, gdzie przybierały określoną formę, bądź — sprawiał to przy pomocy środków hodowli. W porównaniu do warunków dzisiejszych był niezmiernie wielkim ówczesny kształtujący wpływ człowieka na naturę. Szczególniej miał on miejsce w opisywanej kolonji. Ponieważ tam przekształcenia te sprawiali kierownicy, w sposób nieznany człowiekowi. Przyczynili się w dużej mierze do tego, że następnie, kiedy ludzie wyszli zakładać różne rasy atlantyckie, wynieśli zarazem wysoce rozwiniętą znajomość hodowli zwierząt i roślin. Późniejsza praca kulturalna na Atlantydzie była w istocie następstwem zastosowania wymienionych wiadomości. Tu należy jednak również zaznaczyć, że umiejętności te posiadały charakter instyktowny. I takiemi pozostały również za pierwszych ras atlantyckich.
Omawiane przodownictwo duszy kobiecej jest szczególnie silnem w ostatniej epoce lemuryjskiej i trwa aż do epoki atlantyckiej, w czasie powstawania czwartej pod-rasy. Nie dotyczy jednak całej ludzkości. Stosuje się zaś do tej części mieszkańców ziemi, z której powstały następnie właściwie rozwinięte rasy. Omawiany wpływ najsilniej oddziaływał na „nieświadome” w człowieku. Pod wpływem duszy kobiecej wytworzyły się pewne stałe gesty, subtelności zmysłowego oglądu, duża część wspólnego ludziom życia odczuciowego i uczuciowego. Nie przesadza, kto — wykładając kronikę „Akasha” — stwierdza, że: „Narodowość i kultura posiadają kształt i wyraz cielesny oraz pewne podłoża życia cielesno-dusznego, nadane im przez kobietę.
Ciąg dalszy niniejszych rewelacji sięga wstecz do (jeszcze) dawniejszych czasów tworzenia się ludzkości, kiedy-to mieszkańcy ziemi byli jednopłciowi. A następnie będzie mowa o pojawieniu się płci podwójnej.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Rudolf Steiner i tłumacza: Jan Rundbaken.