Kronika Akasha/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Rudolf Steiner
Tytuł Kronika Akasha
Podtytuł Wtajemniczenie w Odwieczną Pamięć Wszechświata
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Zrzeszenia Samorządów Powiatowych
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Rundbaken
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

II. PRZEJŚCIE OD CZWARTEJ RASY ZASADNICZEJ DO PIĄTEJ.

Niniejsze rewelacje dotyczą przejścia czwartej (atlantyckiej) rasy zasadniczej w piątą (aryjską), do której należy współczesna ludzkość cywilizowana. Zrozumie je ten, kto zdoła wniknąć w myśl rozwoju, w jej całym zakresie i znaczeniu. Wszystko, co spostrzega człowiek dokoła siebie, znajduje się w stadjum rozwoju. Również dopiero w stanie rozwoju znajduje się zdolność posługiwania się myślą, która cechuje ludzkość naszej piątej rasy zasadniczej. Jest to — mianowicie — ta rasa, która zwolna i stopniowo doprowadza siłę myśli do stopnia dojrzałości. Współczesny człowiek decyduje się (w myśli) na coś, co następnie wykonywa, jako skutek własnej myśli. U atlantyjczyków dopiero przygotowywała się ta zdolność. Myśli nie własne, ale spływające od wyżej zorganizowanych jestestw, wpływały na ich wolę. Zatem prowadzono ją (wolę) niejako od zewnątrz.
Kto przyswoi ten rodzaj pojęcia rozwoju człowieka i rozpozna, że ziemski człowiek był w przeszłości zupełnie inaczej zorganizowaną istotą, ten zdoła wznieść się również do wyobrażenia o zupełnie innych (niż człowiek) jestestwach, o których mowa w rewelacjach. Rozwój, który rozważamy, rozciąga się na niezmiernie wielkie czasokresy. O czem — w następujących rewelacjach.
Co powiedziano uprzednio o czwartej, atlantyckiej rasie zasadniczej, dotyczy to wielkiej gromady ludzkości. Ale podlega ona kierownikom, którzy górowali znacznie nad nią przez swoje zdolności. Mądrość, którą posiadali ci kierownicy, i siły, któremi władali, nie dawały się osiągnąć przez żadne wychowanie ziemskie. Były im udzielane przez wyższe, nienależące bezpośrednio do ziemi, jestestwa. Stąd było to tylko naturalnem, kiedy wielka masa ludzka odczuwała w tych swoich kierownikach — istoty wyższego rodzaju „wysłanników” bogów. Ponieważ za pomocą ludzkich organów zmysłowych i ludzkiego rozsądku nie możnaby osiągnąć tego, co wiedzieli i mogli czynić owi kierownicy. Czczono ich „jak wysłanników boga”, podlegano ich rozkazom i przykazaniom, przejmowano ich naukę. Istoty tego rodzaju uczyły ludzkość wiedzy, sztuk, wyrabiania narzędzi. Tacy „wysłannicy bogów” albo sami prowadzili zespoły ludzkie, albo uczyli sztuki rządzenia ludzi, dalej posuniętych w rozwoju. Mówiono o tych kierownikach, że „obcują z bogami” i przez nich wtajemniczeni są w prawa, według których ludzkość musi się rozwijać. I tak było w rzeczywistości. W miejscach, o których tłum nie wiedział, odbywało się wtajemniczanie — to obcowanie z bogami. Takie miejsca wtajemniczeń nazywano świątyniami misterjów. Z nich wychodzili przewodnicy rodzaju ludzkiego.
Co za tem odbywało się w świątyniach misterjów, było niepojętem dla ludu. Również nie rozumiał on zamiarów swoich wielkich kierowników. Ponieważ za pomocą swoich zmysłów lud mógł tylko to ogarniać, co dotyczyło bezpośrednio ziemi, a nie — co objawiały wyższe światy dla jej dobra. Stąd nauki kierowników musiały być ujęte również w formę nie podobną do tej, w jakiej wyrażono zdarzenia ziemskie. Mowa, którą przemawiali w misterjach bogowie do swoich wysłanników, nie była wcale mową ziemską, a postaci, w których objawiali się ci bogowie, nie miały również nic ziemskiego. „W ognistych chmurach” ukazywały się duchy wyższe swoim wysłannikom, aby im zwiastować, jak mają ludzi prowadzić. Tylko człowiek mógł się przejawiać w postaci ludzkiej; jestestwa o zdolnościach, przerastających ludzkość, musiały objawiać się w postaciach obcych ziemi. A „wysłannicy bogów” otrzymywali te objawienia, jako najbardziej doskonali z pośród swoich braci ludzkich. Przeszli już to na wcześniejszych stadjach rozwoju, co większość ludzi miała jeszcze do przebycia. Tylko pod jednym względem należeli oni do ludzkości. Mogli przyjmować ludzką postać. Ale ich dusznie-duchowe cechy były nadludzkiego rodzaju. Posiadali zatem bosko-ludzką podwójność istoty. Można ich zatem określić, jako duchy wyższe, które wzięły na siebie ciała ludzkie, aby pomagać ludzkości w jej ziemskiej drodze.. Ich właściwa ojczyzna była nie na ziemi. Istoty te prowadziły ludzi, nie mogąc udzielić im zasad swego kierownictwa. Ponieważ aż do czasu piątej pod-rasy atlantyckiej — prasemitów, ludzie nie posiadali zupełnie zdolności do pojmowania tych zasad. Taką zdolnością stała się dopiero siła myślenia, która rozwinęła się u tej pod-rasy. Ale zdolność ta rozwijała się powoli i stopniowo. Nawet ostatnie pod-rasy atlantyckie mało jeszcze mogły rozumieć te zasady swoich boskich kierowników. Na razie poczęły one — zresztą zupełnie niedoskonale — przeczuwać coś niecoś z tych zasad. Stąd ich myśli, jak również prawa, o których mowa przy ustrojach państwowych, były raczej wyczute, niż jasno pomyślane.
Główni kierownicy piątej pod-rasy atlantyckiej przygotowywali ją stopniowo, aby później, kiedy przeminie rodzaj życia, właściwy tej epoce atlantyckiej, mógł powstać nowy rodzaj, rządzący się całkowicie siłą myśli.
Trzeba sobie uprzytomnić, że ku końcowi epoki atlantyckiej mamy do czynienia z trzema grupami jestestw rodzaju ludzkiego. 1) Z wymienionymi „wysłannikami bogów”, którzy znacznie wyprzedzili w rozwoju wielkie masy ludu, nauczali mądrości bożej i wypełniali dzieła boże. 2) Wielka masa sama, o przytłumionej jeszcze sile myśli oraz ze zdolnościami, wyrosłemi z przyrody a utraconemi dla dzisiejszej ludzkości. 3) Mała ilość tych, którzy rozwinęli siłę myślenia.
I przez to właśnie tracili powoli samorodne zdolności atlantyjczyków; natomiast wyrabiali w sobie zdolność do myślowego ujęcia zasad „wysłanników bożych”. Druga grupa istot ludzkich poświęcona była na powolne wymarcie. Trzecia zaś mogła być — przez istoty pierwszego rodzaju — doprowadzona do przejęcia kierownictwa nad sobą we własne ręce.
Najzdolniejszych z pośród tej trzeciej grupy wybierał wzmiankowany główny kierownik (Manu — literatury teozoficznej), aby wytworzyć z nich nową ludzkość. Tacy najzdolniejsi należeli do piątej pod-rasy. Siła myślenia szóstej i siódmej pod-rasy zeszła w pewnej mierze na bezdroża i już była niezdolną do dalszego rozwoju. Najlepsze cechy najlepszych — musiały być rozwijane. A dokonało się to wtedy, kiedy kierownik odosobnił wybranych w (upatrzonej) miejscowości, w Azji Środkowej, i pozbawił ich wszelkiego wpływu uwstecznionych lub zeszłych z drogi. Kierownik wziął sobie za zadanie: do tego stopnia doprowadzić rozwój swej gromady, aby należący do niej zdołali ująć we własnej duszy, własną siłą myśli, te zasady, według których prowadzono ich dotąd, a które — raczej wyczuwali, nie zdając sobie z nich jasno sprawy. Ludzie mieli poznać siły boże, w myśl których nieświadomie postępowali. Dotąd przez swych wysłanników prowadzili bogowie ludzi, teraz ludzie mieli wiedzieć o tych boskich jestestwach. Mieli nauczyć się patrzeć na siebie samych, jako na organy wykonawcze bożej opatrzności.
Wyodrębniona w ten sposób gromada stanęła przed ważką decyzją. Boski kierownik znajdował się pośród niej, w postaci ludzkiej. Od takich wysłanników bożych otrzymywała przedtem ludzkość wskazania, rozkazy, co czynić lub zaniechać należało. Kształcono ją w umiejętnościach, opartych na postrzeżeniu zmysłowem. Ludzie postrzegali boski rząd świata, odczuwali go we własnych poczynaniach, jednak jasno go sobie nie uświadamiali. Oto kierownik ich począł mówić do nich w zgoła nowy sposób. Nauczał, że niewidzialne moce rządzą tem, co przed nimi rozpościera się widomie, i że oni sami — są sługami tych mocy niewidzialnych, że mocą swojego myślenia mają wypełniać prawa owych sił niewidzialnych. Ludzie słuchali o tem nadziemsko-boskiem. I o tem, że niewidzialna duchowość była twórcą i zachowawcą widzialnej cielesności. Do widzialnych wysłanników bożych, do swoich nadludzkich wtajemniczonych (jednym z nich był tak mówiący do nich) wznosili oni dotąd wzrok, a ci im wieścili, co czynić, a co zaniechać należy. Teraz stali się godnymi tego, że wysłannik bogów mówił im o bogach samych. Potężną była rzecz, którą gromadzie swej stale nakazywał: „Dotąd oglądaliście tych, którzy was prowadzili; ale są wyżsi przewodnicy, których nie widzicie. I tym przewodnikom bądźcie poddani. Macie wypełniać rozkazy Boga, którego nie oglądacie; i macie być posłuszni temu, którego żadnego obrazu nie zdołacie sobie uczynić”. Tak brzmiało nowe, najwyższe przykazanie w ustach wielkiego kierownika, nakazując cześć bogu, do którego nie mógł być podobnym żaden zmysłowo-widziany obraz i którego-to (obrazu) też czynić nie należało. Podźwiękiem tego wielkiego praprzykazania piątej rasy jest znane: „I nie będziesz czynił sobie żadnego bożyszcza, ani jakiegokolwiek obrazu tego, co jest w górze, na niebie, ani tego, co jest w dole, na ziemi, ani tego, co jest w wodzie, niżej ziemi”.
Głównemu kierownikowi (Manu) towarzyszyli inni wysłannicy boży, którzy w poszczególnych dziedzinach życia wypełniali jego zamiary i pracowali nad rozwojem rasy. Ponieważ chodziło o pokierowanie całem życiem w myśl nowego pojęcia, ludzkiego rządu świata. Myśli człowieka wszędzie miały zwracać się od tego, co widzialne, do niewidzialności. Życie wyznaczają moce przyrody. Od nocy i dnia, od zimy i lata, od promienia słonecznego i deszczu zależy przebieg tego ludzkiego życia. W jakiem połączeniu z niewidzialnemi mocami znajdują się te bogate we wpływy, widzialne fakty i jak ma się zachowywać człowiek, aby życie swoje urządzał zgodnie z temi niewidzialnemi mocami: to im wskazywano. Wszelka wiedza i praca miała być w myśl tego prowadzoną. W biegu gwiazd i zachowaniu się wiatru miał człowiek boskie wskazania oglądać, wypływ bożej mądrości. Astronomja i meteorologja były wykładane w tym sensie. I swoją pracę, swoje życie obyczajowe miał człowiek tak układać, aby odpowiadały one pełnym mądrości prawom bóstwa. Według bożych przykazań porządkowano życie, podobnie jak w biegu gwiazd, w zachowaniu się wiatru i t. d. badano boże myśli. Przez ofiarne postępowanie miał człowiek uzgodnić swoje dzieła ze zrządzeniami bogów. Zamiarem Manu było: wszystko w życiu ludzkiem zwrócić do wyższych światów. Wszelki czyn ludzki, wszystkie zarządzenia miały nosić charakter religijny. W ten sposób podjął Manu właściwe zadanie, obowiązujące piątą rasę zasadniczą. Naukę prowadzenia siebie za pomocą swego myślenia. Lecz na dobre wyjść mogło takie samostanowienie jedynie wtedy, o ile człowiek oddał się sam na usługi siłom wyższym. Człowiek miał posługiwać się swoją siłą myślenia, ale tę siłę (myśli) uświęcało oglądanie boskości.
Tylko wtedy rozumie się dokładnie dzieje ówczesne, o ile się wie, że rozwój siły myślenia (poczynając od piątej pod-rasy atlantyckiej) miał jeszcze inne skutki. Mianowicie, ludzie przyszli — z pewnej strony — do posiadania wiadomości i sztuk, nie znajdujących się w bezpośrednim związku z zadaniem, jakie — wzmiankowany Manu — uważał za właściwe dla nich. Te wiadomości i sztuki nie posiadały narazie religijnego charakteru. Dostały się one człowiekowi w ten sposób, że mógł je oddać tylko na usługi swojej własnej korzyści, swoich potrzeb osobistych[1].
Do takich należy np. znajomość ognia, w zastosowaniu do ludzkich urządzeń. W pierwszych czasach atlantyckich człowiek obywał się bez ognia, ponieważ miał siłę życia na swe usługi. Im mniej jednak z biegiem czasu mógł posługiwać tą siłą, tembardziej musiał nauczyć się wytwarzać sobie narzędzia, sprzęt z t. zw rzeczy nieożywionych. Zaś w tym celu posługiwał się ogniem. I podobnie rzecz się miała z innemi siłami przyrody. Przeto nauczył się posługiwać siłami przyrody, nie będąc świadomym ich boskiego pochodzenia. A tak owszem być miało. Bowiem nie miał być (w niczem) przymuszony do poddania boskiemu porządkowi świata tych rzeczy, które podlegały jego własnej sile myślenia. Powinien był uczynić to raczej dobrowolnie — w myślach swoich. Do tego zmierzał Manu, aby doprowadzić ludzi do samodzielnego, wynikającego z wewnętrznej potrzeby połączenia omawianych rzeczy z wyższym porządkiem świata. Ludzie mieli wybrać, czy osiągnięte umiejętności zastosują do celów czysto-osobistej korzyści czy też do służby religijnej — wyższemu światu. O ile więc człowiek musiał przedtem uważać się za człon boskiego rządu świata, który darzył go władzą — naprzykład — nad siłą życia, bez potrzeby stosowania jego ludzkiej myśli, tedy obecnie mógł również używać siły przyrody, nie zwracając myśli do boskości. Nie wszyscy z pośród tych ludzi, których Manu dokoła siebie zgromadził, dorośli do takiego stanowienia; raczej niewielka ich ilość. A tylko z pośród tych ostatnich mógł Manu istotnie wytworzyć zaródź nowej rasy. Tedy odosobnił się wraz z niemi, aby ich dalej rozwijać, kiedy reszta zmieszała się z pozostałą ludzkością. Ze wzmiankowanej, nieznacznej liczby ludzi, którzy ostatecznie zgromadzili się koło Manu, powstało to wszystko, co po dziś jeszcze stanowi prawdziwe ziarno postępu piątej rasy zasadniczej. Stąd również jasno wynika, że dwa rysy charakteru przechodzą wskroś cały rozwój tej piątej rasy zasadniczej. Jeden rys cechuje ludzi, których duszą stały się wyższe idee, którzy uważają się za dzieci bożej mocy świata; drugi — odpowiada tym, którzy oddają wszystko na usługi osobistym tylko interesom, własnej korzyści.
Tak długo pozostawała mała gromadka przy Manu, dopóki nie została tak dostatecznie umocnioną, że mogła już w nowym duchu działać i przekazać tego nowego ducha ludzkości, pozostałego po minionych rasach. Naturalnie, że ten nowy duch przybrał u różnych ludów różne charaktery, w zależności od tego, jak one same rozwinęły się w różnych krajach. Dawne zachowane rysy charakteru zmieszały się z tem, co wnieśli ze sobą wysłannicy Manu do różnych części świata. Przez to powstały różnorodne, nowe kultury i cywilizacje.
W tym celu Manu wybrał najbardziej uzdolnione osobistości ze swego otoczenia; zwolna wtajemniczył je bezpośrednio w swoją boską mądrość, aby mogły stać się nauczycielami pozostałych. Stąd do szeregu dawnych wysłanników bożych przybywa nowy rodzaj wtajemniczonych. Tych, którzy wykształcili w sobie siłę myślenia w sposób ziemski tak samo, jak bliźni im ludzie. Inaczej, niż poprzedni wysłannicy bogów (włącznie z Manu). Ich rozwój należał do wyższych światów. Oni — wnieśli swoją wyższą mądrość do bytu ziemskiego. To, czem darzyli ludzkość, było „darem z góry”. Przed środkiem epoki atlantyckiej ludzie nie rozwinęli się jeszcze tak dalece, aby mogli pojąć — o własnej sile — istotę nakazów bożych. Teraz — w omawianej epoce — (dopiero) mieli dojść do tego. Ziemska myśl miała wznieść się do pojęcia boskości. Ludzcy wtajemniczeni pojawili się obok nadludzkich. Wyraża się w tem ważki przewrót w rozwoju ludzkiego rodzaju. Jeszcze pierwsi atlantyjczycy nie mieli do wyboru, czy mają uważać swoich kierowników za wysłańców boga, czy też nie. Ponieważ co oni wypełniali, było im narzucone, jako czyn wyższych światów. Nosiło stygmat boskiego pochodzenia. Z powodu mocy swojej wysłannicy w epoce atlantyckiej byli uświęconemi jestestwami, otoczonemi blaskiem, jakiego im ta moc użyczała. Ludzcy wtajemniczeni czasów następnych byli ludźmi pośród ludzi. Pozostawali jednak w łączności z wyższymi światami, a rewelacje i objawienia wysłanników bożych przenikały do nich. Wyjątkowo jednak, kiedy nadarzała się wyższa konieczność, i oni stosowali pewne siły, których im stamtąd użyczano. Wówczas dokonywali czynów, których ludzie pojąć nie mogli, na mocy znanych im praw rozumu i uważali je przeto słusznie za cuda. Jednak w tem wszystkiem było zamiarem wyższym — postawienie ludzkości na „własne nogi” i nadać doskonały rozwój jej siły myślenia. Ludzcy wtajemniczeni są dziś pośrednikami pomiędzy ludźmi a światami wyższymi, — a tylko wtajemniczenie uzdalnia do obcowania z wysłannikami bogów.
W początkach piątej rasy zasadniczej stali się ludzcy wtajemniczeni, święci nauczyciele, kierownikami pozostałej ludzkości. Wielcy królowie — kapłani przeszłości, o których wprawdzie nie historja, ale podania świadczą, należeli do rzędu tych wtajemniczonych. Coraz bardziej usuwali się wyżsi wysłannicy bogów ze ziemi i przekazywali kierownictwo ludziom wtajemniczonym, wspierając ich jednak radą i czynem. Inaczej nigdyby człowiek nie doszedł do swobodnego stosowania swojej siły myśli. Świat znajduje się pod boskiem kierownictwem, ale człowiek ma to przyjąć nie z musu, a raczej w swobodnem rozważaniu powinien w to wniknąć i zrozumieć. Kiedy jest daleko posunięty, wtedy wtajemniczeni stopniowo odsłaniają mu swe tajemnice. Nie dzieje się to jednak nagle. Cały rozwój piątej rasy zasadniczej jest powolną drogą do tego celu. Najpierw sam Manu prowadził swoją gromadę jeszcze jak dzieci. Następnie, zupełnie powoli przechodziło kierownictwo na ludzkich wtajemniczonych. I dziś wciąż jeszcze postęp polega na mieszaninie świadomych i nieświadomych czynów i myśli człowieka. Dopiero w końcu piątej rasy zasadniczej, kiedy dość duża ilość ludzi stanie się — w ciągu szóstej i siódmej pod-rasy — zdolną do wiedzy, będzie mógł jawnie im się odsłonić największy wtajemniczony. I ten ludzki wtajemniczony będzie podobnie mógł przejąć dalsze główne kierownictwo, jak to uczynił Manu przy końcu czwartej rasy zasadniczej. Na tem polega wychowanie piątej rasy zasadniczej, że większość ludzkości dojdzie do tego, iż będzie mogła swobodnie pójść za ludzkim Manu; jak zarodkowa rasa tej piątej poszła za boskim.





  1. Niedozwolonem jest na teraz udzielić jawnych rewelacji o pochodzeniu tych wiadomości i sztuk. Dlatego należy ominąć tu pewne miejsce w kronice „Akasha”.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Rudolf Steiner i tłumacza: Jan Rundbaken.