Kara Boża idzie przez oceany/Część V/XIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Nagiel
Tytuł Kara Boża idzie przez oceany
Część Część V
Rozdział XIII.
Wydawca Spółka Wydawnictwa Polskiego w Ameryce
Data wyd. 1896
Miejsce wyd. Chicago
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część V
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XIII.

Sceny, opisane powyżej, odbywały się w przedostatni piątek kwietnia.
Dni poprzednich i następnych odbywała się bardzo ożywiona wymiana listów i depesz pomiędzy naszymi znajomymi, Gryzińskim, Homiczem, Robbinsem i innemi osobistościami, grającemi pewne role w tej długiej i skomplikowanej opowieści.
Dokumenta owe rzucają jasne światło na dalszy rozwój interesujących nas wypadków.
Przeważnie są to depesze, jedne pisane po polsku, inne po angielsku, niektóre nawet specyalnym szryftem, wiadomym tylko Gryzińskiemu Homiczowi i Robbinsowi.
Oto niektóre z tych listów i depesz:
I. List Gryzińskiego z St. Joseph do Homicza w new Orleans (po polsku — urywek):

„....Szczepek: — Jesteś geniuszem.... Niech cię Dunder świśnie! Przez tydzień namęczyłem się, nim zdołałem założyć w willi nieprzyjaciół twój dyabelski wynalazek: fonograf z fotografią połączony. Spociłem się piekielnie. — Wlazłem przez okno na dach; świderkiem specjalnym przebiłem sufit i umieściłem przyrządy w rozecie na suficie. Gdyby nie to, że nasz szanowny Murzyn-doktor ma swój gabinet na piętrze, gdyby nie to, że on i jego hołota nocami całemi wyłazi na „boom“ do miasta, — nigdybym tego nie dokonał. Piekielna robota! Namęczyłem się i napociłem ze strachu.... niech pioruny zatrzasną! Najgorszą była chwila, kiedy dostałem się do gabinetu naszego Negra (niech kolki zeprą tego Kai skiego, co on ma za pomysły ze swem przebieraniem się! — ale i ja przecież nie gorszy, jako major Griffith...) Majstrowałem tam trzy kwadranse, a przez kark ciarki mi przechodziły. Niechby tak kto przyszedł! L. kryminał dla mnie pewny: włamanie się do cudzego domu Ale to nic! — Zrobiłem swoje... Wiórki nawet zmiotłem i ze sobą zabrałem. Trzy dni jeszcze majstrowałem, nad twoimi przyrządami. Myślałem, że zwaryuję. Ale wreszcie trudności przemogłem. Dziś widzę i słyszę, jak gdybym siedział z nimi. Co za cudowny wynalazek. Niech żyje największy geniusz 19go wieku, Szczepan Homicz!”

II. Szczepan Homicz z New Orleans, La., do dra Gryzińskiego w St. Joseph, Mo., (depesza):

Środa, 9ta rano. — „All right”, mój synu... Telegrafuj, co zobaczysz i usłyszysz ciekawego. Całuję cię!”

III. Szczepan Homicz z New Orleans, La., do Robbinsa w Evanston, Ills. (depesza angielska):

Środa, godz. 2ga po południu. — Hurra! Niech żyje nasza sprawa.... W tej chwili dostałem do rąk jedyny zapewne komplet „Louisiana News“ z r. 1867, jaki istnieje na święcie. Ani jednej kartki nie brak. Proces Śląskiego zajmuje całe stronnice. Coś wspaniałego. Siadam do czytania. Przyjedziesz pan tutaj, czy zrobimy jak inaczej? Telegrafuj.

IV. Robbins z Evanston, Ills., do Homicza (depesza):

Środa. 4ta po południu. — Brawo, mój chłopcze! Czytaj i telegrafuj, mniej więcej, co godzinę, w miarę zresztą, jak znajdziesz co ciekawego. A znaleźć powinieneś. Trzymam gruby zakład, że za godzinę będziesz szalał z radości.... Powinieneś. Ja przyjechać nie mogę. Pracuję dla ciebie. Trzymam drugą nić sprawy w ręku. Good bye“.

V. Robbins do Homicza (depesza):

„Środa. 4 m. 50 po południu. — Doczytałeś się? Ja już wiem to z innego źródła. Zatelegrafuj, „nie powieszony”, jeśli już wiesz......”

VI. Homicz do Robbinsa (depesza):

Środa, 5ta po południu. — Nie powieszony, nie powieszony, nie powieszony.... Boże mój! co robić?”

VII. Dr Gryziński z St. Joseph do Robbinsa w Evanston, Illis. (depesza cyfrowana):

Środa, 6ta wieczorem. — Wiem już, gdzie szukać Morskiego.... Ukrywa się na wysepce „Cat Island”, niedaleko ztąd, Jutro niesłychanej wagi szczegóły.”

VIII. Robbins do Gryzińskiego (depesza):

Środa, 7ma wieczorem. — „All right“.... O najmniejszym drobiazgu donoś pan zaraz. Czas skończyć tę grę. Dość zabawy.... Chwila kary nadeszła. Instrukcye zatelegrafuję. Może sam będę.“

IX. Robbins do Homicza (depesza):

Środa, 7ma wieczorem. — Sprawdzić najpierw, czy „nie powieszony” w zarządzie więzienia stanowego. Od tego wszystko zależy.“
X. Homicz do Robbinsa (depesza cyfrowana):
Środa, 15 min. do 12ej w nocy, — Żyje. Kosztowało mnie to 500 dolarów, Ale dowiedziałem się dziś jeszcze wieczorem. Żyje!.... Co dalej?“

XI. Robbins do Homicza (depesza):

Czwartek, 7ma rano. — Dziś zaraz uzyskaj audyencyę u gubernatora Stanu Louisiana, Twoje nazwisko, wielkiego wynalazcy, dopomoże ci. Przedstaw mu wszystko z tą gorącą wymową i żelazną logiką, na które potrafisz zdobyć się tak często. Nic nie taj. Powołaj się na mnie i powiedz, że Robbins z Illinois powiedział, iż ten człowiek, który już od lat 21 cierpi kaźń w stanowem więzieniu, jest niewinny. Myślę, że gubernator mnie zna. Proś o ułaskawienie.... Nie powinien ci odmówić. Potrzebne będą formalności, ale postaraj się zrobić tak, ażebyś w przyszły wtorek rano, w Kansas City, Mo., mógł już odebrać telegram o ułaskawieniu tego, którego „nie powieszono”. Wyjedziesz do Kansas City w sobotę lub w niedzielę.”

XII. Homicz do Robbinsa (depesza):

Czwartek, 9ta rano. — Dzięki za wszystko, a szczególniej za nadzieję wyjazdu do niej.”

XIII. „Generał Electric Co” z Bostonu do S. Homicza w New Orleans, La., (depesza):

Czwartek, 10ta rano. — $300,000 za prawo eksploatacyi pańskiego „dalekowidza”, jeśli potrafi on osiągnąć rezultaty takie, jak objaśniono w pańskiem „interview” onegdajszem z reporterem „Heralda”. Czy patent gotów? — Odpowiedź zapłacona.”
XIV. List J. Robbinsa z Evanston, Ill., do bar. Konrada von Felsensteina w Kansas City, Mo., (urywek):
Czwartek. — Szan. Panie: — Nazwisko moje nie powinno być panu obce. W broszurze swojej „O duszy i występku” wspominasz pan pochlebnie o mnie i moich pracach nad psychologią zbrodni. Ja ze swej strony znam pana z jego.dzieł, które wszystkie posiadam — i wysoko szanuję dra Konrada.... Poglądy nasze w wielu punktach zgodne są bliźniaczo. — Przykro mi bardzo, że jestem zmuszony bliżej i osobiście z sz. panem się poznać w sprawie bardzo przykrej. — Wiem (w przybliżeniu przynajmniej), po co wraz z ojcem przyjechałeś pan do Ameryki. W sprawie tej muszę się z panem widzieć w tych dniach. We wtorek przyszłego tygodnia przybędę do Kansas City? Mo. — i o godz. 7ej rano będę w Hotelu Plantatorów — Czy będziesz pan mógł odwiedzić mnie o wpół do 8ej rano. Proszę o natychmiastową telegraficzną od powiedź. — Idzie tu o rzeczy panu najdroższe.

XV. Homicz do Robbinsa (telegram):

Czwartek, 6ta wiecz. — Wracam od gubernatora. Zacny człowiek! Wszystko, o ile się zdaje, będzie dobrze, Jutro będę u niego po raz drugi. Niechaj Bogu będzie chwała na wysokościach!”
XVI. Robbins do Homicza (depesza):
„Czwartek, 6ta m. 15 wiecz. — W tej chwili odebrałem wiadomość, że Mallory wylądował w New Yorku. Stanął w „Astor House”. Telegrafuj do niego, żeby w przyszły wtorek przybył w samo południe do Hotelu Plantatorów w Kansas City, Mo.; tam załatwisz z nim interes.”

XVII. Dr. Gryziński z St. Joseph, Mo., do Robbinsa w Evanston, Ills. (depesza szyfrowana):

Czwartek, godz. 11ta wieczorem. — Jutro o tej samej porze będę miał w ręku na „Cat Island”: Morskiego, a nadto Kaliskiego, jego przyjaciółkę Stefkę, Szymka Zawalidrogę i jeszcze jednego podejrzanego ptaszka. Co z nimi robić?!”

XVIII. Robbins do Dra Gryzińskiego (depesza cyfrowana):

Piątek, 7ma rano. — Poszukaj pan w papierach, które masz odemnie, koperty, oznaczonej literami bb. Tam jest instrukcya. Sprawozdanie — telegrafem.“

XIX. Homicz do Robbinsa (telegram):

Piątek, 6ta po południu. — Zwycięztwo! Amnestya zupełna uzyskana.... Formalności potrwają dni parę. We wtorek rano w każdym razie będzie ogłoszone urzędownie. Starca mogę jutro zobaczyć w więzieniu... Co dalej?
XX. Robbins do Homicza (depesza):
Piątek, 10ta wieczorem. — Zobacz i pociesz go.... Uporządkuj interesa w New Orleans W niedzielę jedź do Kansas City, Mo. Nie staraj się widzieć nikogo.... Odpocznij, We wtorek dzień sądu.... Tego dnia rano o godz. 6 min. 30 czekaj mnie na dworcu “Gold Seal”. Przybędę expresem chicagoskim. To wszystko....

XXI. Dr. Gryziński z St. Joseph, Mo., do Robbinsa w Evanston, Ills., (depesza cyfrowana):

Sobota, 7ma rano. — Wszystko w porządku. Ptaszki są w naszem ręku; „Stuff” także: $16,000 w zlocie i kosztowności warte najmniej $25,000. Niektóre są przedziwne i bardzo charakterystyczne; jeśli będziemy mieli wykaz rzeczy, skradzionych w grudniu w r. 1866, łatwo przeprowadzić dowód, że te brylanty pochodzą z New Orleans. Zwycięstwo kompletne. Tych dwóch, jak polecono, zawiozę do Kansas City. Pozostałych ulokowałem tak. ażeby nam nie mogli przeszkadzać. Bliższe szczegóły w liście.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Nagiel.