Przejdź do zawartości

Już

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Charles Baudelaire
Tytuł Już
Pochodzenie Drobne poezye prozą
Wydawca Księgarnia D. E. Friedleina, E. Wende
Data wyd. 1901
Miejsce wyd. Kraków, Warszawa
Tłumacz Helena Żuławska
Tytuł orygin. Déjà!
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXXIV.
JUŻ!

Setki razy wytryskiwało już słońce, promieniejące lub zasmucone z poza tej niezmierzonej kadzi morzą, której brzegi zaledwie dojrzeć się dadzą; setki razy pogrążało się jaśniejące lub zadąsane w swej niezmierzonej kąpieli wieczornej. Od kilku już dni mogliśmy podziwiać drugą stronę firmamentu i odczytywać niebieski alfabet antypodów. Każdy z podróżnych wzdychał i szemrał. Rzec by można, że zbliżanie się ziemi rozjątrzało ich cierpienie. „Kiedyż nareszcie, mówili, przestaniemy spać snem podrzucanym przez fale, zakłócanym przez wiatr, co chrapie głośniej niż my? Kiedyż będziemy mogli trawić w nieruchomym fotelu“?
Byli tam i tacy, co myśleli o swem ognisku, co żałowali niewiernych i zadąsanych żon i krzykliwego potomstwa. Wszyscy byli tak oszołomieni obrazem nieobecnej ziemi, że byliby jedli trawę, zdaje się, z większym zachwytem niż zwierzęta.
Nareszcie sygnalizowano wybrzeże — i zobaczyliśmy, zbliżywszy się, że była to ziemia wspaniała, czarująca. Zdawało się, że muzyka życia rozlewała się tam w nieokreślnym szepcie, i że te zbocza bogate w różnorodną zieleń dyszały aż na kilka mil w około rozkoszną wonią kwiatów i owoców.
To też zaraz wszyscy się rozweselili, wszyscy zapomnieli o złym humorze. Zapomniano wszystkich sprzeczek, przebaczono sobie wzajemnie wszystkie urazy, umówione pojedynki zatarły się w pamięci a gniewy uleciały jak para.
Ja jeden tylko byłem smutny, niepojęcie smutny. Podobny do kapłana, któremu wydarto jego bóstwo, nie mogłem bez gryzącej goryczy oderwać się od tego morza tak potwornie czarującego, od tego morza tak nieskończenie zmiennego w swej przestraszającej prostocie, które zdaje się zawierać i przedstawiać w swych igraszkach, w swych ruchach, gniewach i uśmiechach, nastroje, dreszcze i zachwyty wszystkich dusz, które żyły, które żyją i które żyć będą!
Żegnając się z tą nieporównaną pięknością, czułem się śmiertelnie przygnębionym i dlatego to, gdy każdy z mych towarzyszy mówił: „Nareszcie“! ja mogłem wykrzyknąć tylko „Już“!
A tymczasem otóż i ziemia, ziemia ze swym hałasem, namiętnościami, udogodnieniami i uroczystościami; otóż ziemia bogata i wspaniała, pełna obietnic, która nam posyłała tajemniczy zapach róż i piżma, skąd muzyka życia dochodziła do nas miłosnym szeptem!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Charles Baudelaire i tłumacza: Helena Żuławska.