Przejdź do zawartości

Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Fraszki/Księgi III/Całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kochanowski
Tytuł Fraszki
Podtytuł Księgi III
Pochodzenie Jana Kochanowskiego Dzieła polskie Tom I
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Całe Fraszki
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

FRASZEK

JANA KOCHANOWSKIEGO.

KSIĘGI III.



Do gór i lasówDo panaDo gościaZ AnakreontaZ Anakreonta IINa lipęNa lipę IIO MikoszuO miłościDo miłościDo miłości IIDo miłości IIIDo dziewkiDo poetówDo opataO kołnierzuO swych rymiechDo sąsiadaDo ReinyDo JanaDo kogośNa heretykiDo PawłaDo StanisławaZ greckiegoO NecieO HektorzeDo MagdalenyDo fraszekDo Jana IIO miłości IIO tejżeDo miłości IVO duszyDo ŁaskDo doktoraNa dom w CzarnolesieDo pana IIO fraszkachDo KachnyO łaziebnikachDo Pawła IIDo wojewodyDo Kachny IIDo Stanisława IIDo PriszkiDo ZofijejEpitafium Erazmowi Kroczewskiemu kuchmistrzowiNagrobek Stanisławowi StrusowiDo gościa IIDo LubomiraNagrobek kotowiEpitafium Justowi GlacowiNa zdrowieNagrobek RozynieO kapłanieNagrobek PiotrowiO błaźnieO MarkuDo starostyDo kaznodziejeDo gospodarzaEpitafium Grzegorzowi Podlodowskiemu staroście radomskiemuDo Wacława OstrorogaMałemu wielkiej nadzieje RadziwiłowiNagrobek Jej M. P. wojewodzinej lubelskiejNagrobek Jej M. P. wojewodzinej lubelskiej. DrugiNa sklęnicęDo Jadama Konarskiego biskupa poznańskiegoO koźleNagrobek Hannie Spinkowej od mężaModlitwa o deszczDo Mikołaja FirlejaDo starosty muszyńskiegoNagrobek koniowiCzłowiek Boże igrzyskoDo Mikołaja WolskiegoGadkaNagrobek GąsceTemużO mądrościDo dziewki IINagrobek dwiema braciejNa słup kamiennyMarcinowa powieśćNagrobek Stanisławowi Grzepskiemu


DO GÓR I LASÓW.

Wysokie góry i odziane lasy[1]!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
Młodsze wspominam, które tu zostały,
Kiedy na statek człowiek mało dbały.
Gdziem potem nie był? czegom nie skosztował?
Jażem prze morze głębokie żeglował,
Jażem Francuzy, ja Niemce, ja Włochy,
Jażem nawiedził Sibylline lochy.
Dziś żak spokojny, jutro przypasany
Do miecza rycerz; dziś między dworzany
W pańskim pałacu, jutro zasię cichy
Ksiądz w kapitule, tylko że nie z mnichy
W szarej kapicy, a z dwojakim płatem[2];

I to czemu nic[3]? jeśliże opatem.
Taki był Proteus, mieniąc się[4] to w smoka,
To w deszcz, to w ogień, to w barwę obłoka.
Dalej co będzie? srebrne w głowie nici,
A ja z tym trzymam, kto co w czas uchwyci.



DO PANA.

Bóg tylko ludzkie myśli wiedzieć może
I ku dobremu samże dopomoże;
Ale cokolwiek przeciwnego temu,
Dobrze nie padnie[5], by więc najmędrszemu.
Wszytko wiesz, Panie, zgub, co przeciw tobie,
A zdarz, jako Pan, coś ulubił sobie.



DO GOŚCIA[6].

Gościu! własną twarz widzisz przeważnej[7] Didony,
Obraz pozorny[8], obraz pięknie wystawiony.
Takam była; ale myśl rózna od tej sławy,
Która mię zła potkała za me chwalne[9] sprawy;
Bom Eneasza jako żywa nie widziała,
Anim w trojańskie burdy Afryki poznała,
Ale uchodząc łoża Jarby srogiego,

Puściłam się na ostrość miecza śmiertelnego.
Kto cię na mię podburzył, Maro[10] niechutliwy[11],
Żeś swem kłamstwem śmiał zelżyć żywot mój cnotliwy?



Z ANAKREONTA[12].

Nie dbałem nigdy o złoto,
Alem tylko prosił o to,
Aby kufel stał przedemną
A przyjaciel pijał ze mną
A tymczasem robotnicy
Pieczą mieli o winnicy.
To wszytko moje staranie,
To skarb, złoto i zebranie,
Ani dbam o kasztelana
Trzymając się mocno dzbana.



Z ANAKREONTA[13].

Skoro w rękę wezmę czaszę,
Wnet ze łba troski wystraszę;
Więc iż mnimam, że mam wiele,
Stąd mi łacno o wesele,
Wieniec musi być na głowie,
A fraszka wszyscy panowie.

Kto się chce bić, obuj zbroję,
Ja przy kuflu przedsię stoję,
Bo tak mnimam, iż upitym
Lepiej leżeć niż zabitym.



NA LIPĘ.

Uczony gościu, jeśli sprawą mego cienia
Uchodzisz gorącego letnich dni promienia,
Jeślić lutnia na łonie i dzban w zimnej wodzie
Tem wdzięczniejszy, że siedzisz i sam przy nim w chłodzie, —
Ani mię za to winem, ani pój oliwą,
Bujne drzewa najlepiej dżdżem niebieskim żywą,
Ale mię raczej daruj rymem pochwalonym[14],
Coby zazdrość uczynić mógł nietylko płonym,
Ale i płodnym drzewom; a nie mów: Co lipie
Do wirszów? Skaczą lasy, gdy Orfeusz skrzypie.



NA LIPĘ[15]

Przypatrz się, gościu, jako on list mój zielony
Prędko uwiądł, a już mię przejźrzeć z każdej strony.
Co, mniemasz, tej przygody nagłej za przyczyna?
Ani to mrozów, ani wiatrów srogich wina;
Lecz mię złego poety wirsze zaleciały
Tak, iż mi tylko prze smród włosy spaść musiały.



O MIKOSZU.

Mikosz kota przeciągnął, Jan się rzezał w koszu[16],
I rzecze ten pośledni: Powiedz mi, Mikoszu,
Wonczas, gdyś kota ciągnął, abo snadź kot ciebie,
Gdzieś był stryczków tak prędko dostał ku potrzebie?
Mikosz na to: Dadzą mnie powrozów, gdy proszę,
Bo pięknie wysuszywszy, cało je odnoszę;
Lecz ty, bracie, inaczej z ludźmi się sprawujesz,
Pożyczywszy, porzeżesz wszytko i popsujesz.



O MIŁOŚCI.

Ma już pokój Prometeusz, lecz ja miasto niego
Jestem przybit na rogu Kaukazu śnieżnego.
Mnie orlica serce źrze, które na swe męki
Odrasta i żywi źwierz łakomy przez dzięki[17].
Ma pokój Andromeda, lecz ja przykowany
Do skały prze cudzy grzech podejmuję rany.
Do mnie płynie wieloryb rozdarwszy paszczekę:
Gdzie ja mam rady szukać? gdzie się ja uciekę?
Ratuj, mężny Herkules, ratuj Perseu sławny!
A odnów (jeno by wczas) na mnie przykład dawny.



DO MIŁOŚCI.

Długoż masz, o miłości, frasować me lata?
Czy podobno przed czasem chcesz mię zgładzić z świata

Nie tegoć zasłużyły wdzięczne rymy moje,
Które od umarzłego morza[18] imię twoje
Rozniosły aż do brzegu murzyńskiej granice[19],
Gdzie wieczny znój panuje i wieczne cieplice.
A ty mię za to zabij, o rozbójca srogi!
Aby nie tylko Orfeus, wysławiając bogi
Był piorunem trozębym z wysoka przerażon[20],
Ale i ja od ciebie za swoją chęć skażon.
Jednak abo nie każda krwawa twoja rana,
Abo znośna niewola u wdzięcznego pana.
Takli ty chcesz, takli to niesie szczęście moje?
Nie chcę przeć; mam czem cieszyć smutne serce swoje.
A ty, przebóg, nie zajźrzy; gniewli to twój czuję,
Łaskęli, niech do śmierci tę jednę miłuję.



DO MIŁOŚCI.

Gdzie teraz ono jabłko i on klejnot drogi,
Który mógł zahamować nieścignione nogi
Pierzchliwej Atalanty? gdzie taśma szczęśliwa,
Która serca i myśli upornych dobywa?
Ciebie na pomoc wzywam, ciebie, o miłości,
Której z wieku używa świat dobrotliwości,
Która spornych żywiołów gniew spinasz łańcuchem
Dna morskiego i nieba sięgasz swoim duchem,
Lwom srogość odejmujesz i zubrom północnym,
Użyte serce dajesz bohatyrom mocnym.

Ty mię ratuj, a swoją strzałą uzłoconą
Ugódź w serce, a okróć myśl nieunoszoną
Zapamiętałej dziewki, której ani skokiem
Człowiek dogonić może, ledwe zajźrzeć[21] okiem.



DO MIŁOŚCI.

Matko skrzydlatych miłości,
Szafarko trosk i radości!
Wsiądź na swój wóz uzłocony,
Białym łabęciom zwierzony.
Puść się z nieba w snadnym biegu,
A staw się na Wiślnym brzegu,
Gdzie ku twej czci ołtarz nowy
Stawię swą ręką darnowy.
Nie dam ci krwawej ofiary;
Bo co mają srogie dary
U boginiej dobrotliwej
Czynić i światu życzliwej?
Ale dam kadzidło wonne,
Które nam kraje postronne
Posyłają; dam i śliczne
Zioła w swych barwach rozliczne.
Masz fijołki, masz leliją,
Masz majeran i szałwiją,
Masz wdzięczny swój kwiat różany,
To biały, a to rumiany.
Tem cię błagam, o królowa
Bogatego Cypru, owa
Abo rózne[22] serca zgodzisz,

Abo i mnie wyswobodzisz.
Ale raczej nas oboje
Wzow' pod złote jarzmo swoje,
W którem niechaj ci służywa[23],
Póki ja i ona żywa.
Przyzwól, o matko miłości,
Szafarko trosk i radości!
Tak po świecie niechaj wszędzie
Twoja władza wieczna będzie.



DO DZIEWKI.

Jeśli to rada widzisz a życzysz mi tego,
Abych prze cię używał frasunku wiecznego:
Cóż ci rzec, dziewko sroga? poprawdzie jam tobie
Inaczej to zadziałał[24], a co dziś na sobie
Odnoszę, dzieje mi się nad moje zasługi[25];
Ledwe taki na świecie niefortunny drugi.
Czego dalej chcesz po mnie? czy jeszcze wątpliwa
Moja chęć przeciw tobie?[26] Noc w myślach teskliwa
I te ogniste gwiazdy rozsiane po niebie
Świadkiem, że nic milszego nie mam okrom ciebie.
Czy zgoła nie chcesz, abyś sługę ze mnie miała?
Poprawdzie, by się miłość z rozumem sprzągała,
Wzgardaby miała ruszyć każdego, a jużby
Lepiej się odrzec zaraz i pana i służby.
Ale co potem? miłość ma swe obyczaje,

Zna, co lepiej, a przedsię przy gorszem zostaje.
A ty, jeśli nadzieję chcesz o łasce swojej
Zgasić we mnie, już dawno pragniesz śmierci mojej.



DO POETÓW.

Jako Chyron, ze dwojej natury złożony,
Wzgórę człowiek, a nadół koń nieobjeżdżony,
Rad był, kiedy przyjmował do swej leśnej szopy
Nauczonego syna pięknej Kalliopy,
Naonczas, gdy do Kolchów rycerze wybrani
Pławili się przez morze po kożuch barani:
Równiem wam i ja tak rad, zacni poetowie!
A jeśli u Chyrona cni bohatyrowie
Przyjmowali za wdzięczne wieczerzą ubogą,
Bo tam wszytka cześć[27] była mleko z świnią nogą
Nie gardźcie i wy tem, co dom ubogi niesie,
o jako Chyron, takżeć i ja mieszkam w lesie.
Będzie ser, będzie szołdra, będą wonne śliwy,
Każecieli też zagrać, i na tom ja chciwy.
Owa prosto będziecie ze mnie mieć Chyrona,
Tylko że ja nie włóczę za sobą ogona.



DO OPATA.

Wiedzże potem, Opacie, jako grać z biskupy:
Bo bacząc, żeć wygranej ubywało kupy,
Pokryłeś dudki[28] w gębę, czyniąc tę postawę,

Żeś przegrał; lecz z rachunku miał ksiądz inszą sprawę.
A płaci[29] kryć? więcci też dosiągł pięścią gęby,
Że z niej dudki wypadły. Dziękuj, że nie zęby.



O KOŁNIERZU.

Poradźmy się rady czyjej:
Kołnierzli to u delijej,
Czy delija u kołnierza
Na grzbiecie cnego rycerza?



O SWYCH RYMIECH.

Ja inaczej nie piszę, jeno jako żyję,
Pijane moje rymy, bo i sam rad piję.
Nie mierzi mię biesiada, nie mierżą mię żarty,
Podczas[30] i czepiec, więc też pełne tego karty.
Co po sykofancyej?[31] — chcesz mię miary w życiu
Nauczyć, a sam, księże, nosisz dyabła w kryciu[32].



DO SĄSIADA.

Rozśmiej się, dobry sąsiedzie!
Lisowaty[33] przy biesiedzie
Pił z kusza[34] prawie[35] sporego
Tak, iż tylko brodę z niego

Widać było krokosową[36].
Wyrwał się ktoś z prędką mową:
Towarzysze! kto to naszę
Lisem obramował czaszę?



DO REINY.

Królewno moja (wszak cię też tak zową),
Iż się nie mogę zobopólną mową
Umawiać z tobą: rad i nierad muszę
Zlecić to pismu, a tem cieszyć duszę
Swą jakokolwiek, tusząc jednak sobie,
Że ta moja chuć będzie wdzięczna tobie.
Szczęśliwa karto, — ciebie ona swemi
Piastować będzie rękoma ślicznemi,
Ciebie obejźrzy wdzięcznem okiem swojem;
A ócz[37] podobno prózno drudzy stoim[38],
Ty tak możesz być szczęsna, że cię swemi
Wdzięcznie całuje[39] usty różanemi.
Gdzieś[40] to człowiek mógł naleść jakie czary,
Żeby się umiał przewirzgnąć[41] w swe dary?



DO JANA[42].

Janie, cierp, jako możesz; przyjdzie ta godzina,
Że ludziom złym będzie swa zapłacona wina,

A Bóg pomści niecnoty i fałesznej[43] zdrady,
Którąś odniósł za swą chęć świeżymi przykłady.
Czyś ludzi nie znał? czyś tak rozumiał, nieboże,
Że czernie inszy owoc, niż tarnki, dać może?
Albo wilk nie miał szkodzić rogatemu stadu,
Albo wąż miał za czasem przestać swego jadu?
Daremnąś pracą podjął, czyniąc dobrze złemu,
Bo się on nie odejmie przyrodzeniu swemu.
A ty sam siebie winuj, bo, co cię dziś boli,
Stąd idzie, iżeś ludziom obłudnym był gwoli,
Dla których coś ty czynił, a ci też czym ci to
Płacili, niechaj wszytko światu będzie skryto.
I sam byś[44] mógł zapomnieć, snadźby lepiej było,
Bo serce swymże żalem często się zwalczyło.
Nakoniec masz dróg wiele krzywdy swej wetować,
A tobych wolał, niż się ustawnie frasować.
Ale mężem być trzeba, ani dbać na owe
Zmyślone skargi[45], bo to łzy krokodylowe.



DO KOGOŚ.

Już to jako to, kiedyś zdrów a pijesz do mnie,
Podobnoć i ja mogę podpić sobie skromnie.
Ale, kiedy ty puszczasz krew, czemu ja piję?
A nie obeszło mię to, ażem nalał szyję[46].



NA HERETYKI.

Po co wy, heretycy, w kościele bywacie,
Kiedy ceremonije za śmiech sobie macie?
Jeśli zła w oczu waszych msza i processyja,
Aza lepsze łakomstwo i ta ambicyja?
Wyjmi, nieboże, bierzmo[47] pierwej z oka swego,
A potem zdziebłka szukaj w oczach u drugiego.
Chwalisz, jako w twym zborze dobrze nauczają,
A przedsię tam się ciśniesz, kędy rozdawają.
A jeśli jeszcze z niczem odejdziesz do żony,
Jakobyś wodę święcił albo też krzcił dzwony.



DO PAWŁA.

Pawle, nie bądź tak wielkim panem do swej śmierci
Byś mię kiedy znać nie miał, choć w tej niskiej sierci[48]
Bom ja tobie rad służył jeszcze w stanie mniejszym[49]
A choć to śmieszno będzie tym ludziom dworniejszym,
Ja szczęście tak szacuję, że uczciwym cnotom
Czynię cześć więtszą, niźli bogatym klinotom.
A czemu? bo pieniędzy i źli dostawają,
A z cnotą sami tylko dobrzy spółek mają.
A jeślibyśmy kłaniać się pieniądzom mieli,
Pewnieby tego po nas i żydowie chcieli.



DO STANISŁAWA[50].

Nie przez pochlebstwo ani złote dary,
Jako te lata zwykły teraźniejsze,

Ale przez cnotę na miejsce ważniejsze,
Godzisz, Wapowski, jako zwyczaj stary.

Szczęśliwe czasy, kiedy giermak[51] szary
Był tak poczciwy, jako te dzisiejsze
Jedwabne bramy[52] coraz kosztowniejsze;
Wprawdzieć nie było kosztu na maszkary,

Ale był zawżdy koń na staniu[53] rzeźwy,
Drzewo[54], tarcz pewna i pancerz na ścienie,
Szabla przy boku, sam pachołek trzeźwi
Nie szukał pierza, wyspał się na sienie,
A bił się dobrze. Bodaj tak uboga
Dziś Polska była i poganom sroga!



Z GRECKIEGO[55]

Samy do swej obory woły rozpuszczone
Przybiegły z gór, gwałtownym deszczem umoczone,
A ubogi Tirimach pod wysokim dębem
Śpi wieczny sen, piorunem uśpiony trozębem[56].



O NECIE[57]

Harda Neta, iż gładkość swą do siebie czuje;
Więc, kiedy ją pozdrowię, ani podziękuje,

A zawieszęli więniec u niej przede drzwiami,
Wdepce go zawżdy w ziemię hardemi nogami.
O zmarski[58], o starości! bywajcie copręcej,
Owa wasze namowy będą ważyć więcej.



O HEKTORZE[59].

Hektor dał miecz Ajaksowi,
Ajaks dał pas Hektorowi —
Hektor pasem uwiązany,
Bystremi końmi targany;
Ajaks także popędliwy
Wraził w się miecz nieszczęśliwy.
Tak między nieprzyjacioły
Upad niesie i dar goły.



DO MAGDALENY[60].

Ukaż mi się, Magdaleno, ukaż twarz swoję,
Twarz, która prawie[61] wyraża różą oboję[62].
Ukaż złoty włos powiewny, ukaż swe oczy
Gwiazdom równe, które prędki krąg nieba toczy.
Ukaż wdzięczne usta swoje, usta różane,
Pereł pełne, ukaż piersi miernie wydane

I rękę alabastrową, w której zamknione
Serce moje. O głupie, o myśli szalone!
Czego ja pragnę? o co ja nieszczęsny stoję?
Patrząc na cię wszytkę władzą straciłem swoję;
Mowy nie mam, płomień po mnie tajemny chodzi,
W uszu dźwięk, a noc dwoista oczy zachodzi[63].



DO FRASZEK.

Fraszki nieprzepłacone, wdzięczne fraszki moje!
W które ja wszystki kładę tajemnice swoje,
Bądź łaskawie fortuna ze mną postępuje,
Bądź inaczej, czego snadź więcej się najduje.
Obrałliby się kiedy kto tak pracowity,
Żeby z was chciał wyczerpać umysł mój zakryty:
Powiedzcie mu, niech prózno nie frasuje głowy,
Bo się w dziwny labirynt i błąd wda takowy,
Skąd żadna Aryadna, żadne kłębki tylne
Wywieść go módz nie będą, tak tam ścieżki mylne.
Nakoniec i sam cieśla[64], który to mistrował[65],
Aby tu rogatego chłopobyka[66] chował,
Nie zawżdy do wrót trafi, aż pióra zszychtuje[67]
Do ramienia, toż ledwe wierzchem wylatuje.



DO JANA[68]

Jeśli stąd jaką rozkosz ma człowiek cnotliwy,
Gdy wspomina na przeszły wiek swój świętobliwy,

Że ani wiary nie zgwałcił, ani jako żywo
Ku krzywdzie ludzkiej przysiągł na Bóg żywy krzywo
Wieleś ty, Janie, sobie pozyskał radości
Na czas potomny z tej to niewdzięcznej miłości;
Bo co jeno kto komu abo mówić dobrze,
Abo i czynić może, obojeś to szczodrze
Wypełnił, czego serce niewdzięczne przechować
Nie mogło. A tak przecz się dalej masz frasować?
Owszem, umysł swój utwierdź, odejm się swej woli[69]
A szczęściu na złość nie bądź dłużej w tej niewoli.
Trudno nagle porzucić miłość zastarzałą,
Trudno, lecz się już na to udaj myślą całą.
To samo zdrowie twoje, na tem wszytko tobie[70],
Możno abo nie możno[71], przełom to na sobie.
Panie, jesli należy tobie się zmiłować,
A możesz i w ostatniem zginieniu ratować,
Wejźrzy na mię smutnego, a jeśli cnotliwy
Żywot mój, oddal ten wrzód odemnie szkodliwy,
Który, wkradszy się, jako gnusność, w skryte kości,
Wygnał mi wszytki prawie z serca me radości.
Już nie o to ja stoję, by mię miłowała,
Abo, co niepodobno, cnotliwą być chciała.
Sam zdrów być pragnę, a ten ciężki wrzód położyć[72].
Panie, za mą pobożność chciej mi to odłożyć[73].



O MIŁOŚCI[74].

Głód a praca miłość kazi,
A ostatek czas wyrazi[75];
Komu to więc niepomoże,
Do powroza mieć się może.



O TEJŻE.

Jako ogień a woda rózno siebie chodzą[76],
Tak miłość a powaga nigdy się nie zgodzą.
Dobrzeby się nie kłaniać nieprzyjacielowi,
Ale tym sakiem[77] miłość już opłatne[78] łowi.
A im się kto chce mężniej popisać w tej mierze,
Tem więcej śmiechu na się i błazeństwa bierze.
A przedsię abo musim porzucić ten statek,
Abo nam (co rzecz pewna) szaleć na ostatek.
Telefów[79] rozum chwalę, i przy tem zostanę,
Bo ten, czem był postrzelon, temże goił ranę.



DO MIŁOŚCI.

Jam przegrał, ja miłości! — tyś plac otrzymała,
Tyś mię prawie do zimnej wody już dognała[80].
Widzę swój błąd na oko i prózne nadzieje,
A przed wstydem i żalem serce prawie mdleje.
Ku temuś mię kresowi swem pochlebstwem wiodła,
Abyś mię czasu swego tak haniebnie zbodła[81].
Zbodłaś mię, a ten zastrzał twój nielutościwy
Mnie być pamiętny musi, pókim jeno żywy.
Acz i żywot w twych ręku; a jeśli litości
Twej nade mną nie będzie, jam zginął, miłości!
Zginąłem, a łzy moje dokonać mię mają,
Które mi z oczu płynąć nigdy nie przestają.
Postaw słup marmurowy, znak zwycięstwa twego,
Na nim zawieś zewłoki[82] poimania swego,
Zewłoki, jakie widzisz, i korzyść ubogą,
Bo w tyraństwie twem ludzie zbogacieć nie mogą.
Cokolwiek jest, twój łup jest: weźmi naprzód z głowy
Na poły już przewiędły więniec fiołkowy,
Potem lutnią, a przy niej pieśni żałościwe,
Na jakie się zdobyło serce nieszczęśliwe,
To też nocny przewodnik, świeca opalona,
I broń w poznych przygodach nieraz doświadczona.
Jest co więcej? facelet[83] łzami napojony,
W nim obrączka ze złota, upominek płony,

A nawet mieszek prózny; toć wysługa moja,
A natenczas, miłości, ze mnie korzyść twoja,
Na której przestań, proszę, a mnie nieszczęsnego
Z uszyma puść do domu[84], jako z targu złego.



O DUSZY.

Powiem, chocia nie grzeczy zda się rozumowi,
Trudno wytrwać o jednej duszy człowiekowi:
Bo jedna ma być w ciele, a druga w kalecie, —
Krom tej trudno, krom owej źle żyć, jako wiecie.



DO ŁASK[85].

Wam swe nieszczęsne rymy, wam swe smutne strony[86],
Zgodne Łaski, oddawam, żalem zwyciężony.
Taki upad w mem sercu miłość uczyniła,
Że mię tylko cień został, samego zniszczyła.



DO DOKTORA.

Fraszka a doktor — to są dwie rzeczy przeciwne;
Przeto u mnie, doktorze, twe żądanie dziwne,
Że do mnie ślesz po fraszki, tak daleko ktemu;
Ja jednak dosyć czynię rozkazaniu twemu.
Ty strzeż swojej powagi, nie baw się fraszkami,
Ale mi je odeśli prędkiemi nogami[87],

A nie dziwuj się, że je tak drogo szacuję,
Bo chocia fraszki, przedsię w nich doktory czuję[88].



NA DOM W CZARNOLESIE.

Panie, to moja praca, a zdarzenie[89] twoje;
Raczysz[90] błogosławieństwo dać do końca swoje!
Inszy niechaj pałace marmurowe mają
I szczerym złotogłowem ściany obijają,
Ja, panie, niechaj mieszkam w tem gniaździe ojczystem,
A ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystem,
Pożywieniem uczciwem, ludzką życzliwością,
Obyczajmi znośnymi, nieprzykrą starością.



DO PANA.

Panie, co dobrze, raczy dać z swej strony,
Lubo proszony, lubo nieproszony;
A złe oddalaj od człowieka wszędzie,
Choć go kto prosić nieobacznie będzie.



O FRASZKACH.

Fraszki tu niepoważne z statkiem[91] się zmieszały;
Komuby drugie rzeczy więc nie smakowały,
Wziąwszy swą część, ostatek drugim niech podawa;
Ty to wolisz, a ów zaś przy owem zostawa.
A jako bogaty kupiec w sklepie wielkim,
Rozkładam swe towary cudzoziemcom wszelkim:

Tu bisior[92] tu koftery[93], tu włoskie zaponki[94],
Sam dalej podhatłasie i czarne pierścionki.



DO KACHNY.

Po sukni znam żałobę, znam i po podwice[95].
Kasiu, to nie żałoba — ubielone lice.



O ŁAZIEBNIKACH[96]

Łaziebnicy a k . . wy jednym kształtem żyją:
W tejże wannie i złego i dobrego myją.



DO PAWŁA.

Chciałem ci, pomagabóg[97], kilkakroć powiedzieć,
Lecz, kiedy czas do ciebie, trudno, Pawle, wiedzieć;
O którem jeśli jeszcze i dziś się nie dowiem,
Com miał rzec: pomagabóg, toć: bógżegnaj[98] powiem.



DO WOJEWODY.

Zamieszkałem[99] do stołu twego, wojewoda,
Z czego zarazem dwoja[100] potkała mię szkoda:

Jedna iżem doma jadł, — druga, że się boję,
Byś nie rzekł, żem wzgardził chęć i wieczerzę twoję.



DO KACHNY.

Choć znasz uczynność moję i chęć prawą czujesz,
Przecie ty mnie szpetną twarz, Kachno, ukazujesz.



DO STANISŁAWA.

Kto pija do północy, bracie Stanisławie,
Jeśli jest czas do niego, może się nie prawie
Człowiek pytać; bo by[101] on swój wczas umiłował,
Pewnie by się raniej kładł, ani tak wiłował[102].



DO PRISZKI[103].

Długo się w wannie parzysz, Priszko pochodzona[104],
Czy chcesz, jako Pelias, odmłodnąć warzona?



DO ZOFIJEJ.

Nie tyś to, o Zofija, nie ty na mą wiarę,
Której ja przed siedmią lat pomnię w sercu miarę.
Ono była nadobna, ono wdzięczną była,
A wszystko jej przystało, cokolwiek czyniła.
Jej żart każdy był trefny[105], a gdy co kazała,

Zawżdy wielką powolność po każdym poznała.
Ciebie nie wiem jako zwać: — co poczniesz, nie grzeczy;
Postawa szalonego, głos ledwe człowieczy.
Żartom nikt się nie śmieje, na gniew nic nie dbają,
A jeśli słowo rzeczesz, jeszczeć i nałają.
Nakoniec, krom imienia, nie masz nic dawnego;
Bierzmuj się, prościę[106] przebóg, a zbądź już i tego.
O lata zazdrościwe, wszystko precz niesiecie,
Zofija nie Zofiją, kiedy wy przypniecie[107].



EPIT. ERAZ. KROCZ. KUCHM.

Ten proporzec nad zimnym grobem zawieszony
Świadczy, że tu Kroczewski leży pogrzebiony,
Nagle zmarły. Dla Boga! co tu mieć na pieczy?
Na słabej nici wiszą wszytki ludzkie rzeczy.



NAGROBEK ST. STRUSOWI.

Nie nowina to Strusom, na wszelaką trwogę
Ciały swemi zawalać złym pohańcom drogę:
Tak dziad zginął, tak ojciec, tak moi stryjowie;
Tenże upad i mojej naznaczon był głowie;
Bom legł we krwi pogańskiej, a kto mię żałuje,
Znać, że nie wie, jako śmierć uczciwa smakuje.
Stanisław Strus tu leżę; nie wchodź poganinie!
Sprawiedliwa waśń i po śmierci nie ominie.



DO GOŚCIA.

Gościu, tak, jakoś począł, już do końca czytaj,
A jeśli nie rozumiesz i mnie się nie pytaj.
Onać to część kazania, część niepospolita,
Słuchaczom niepojęta, kaznodziei skryta.



DO LUBOMIRA[108]

Idąc mimo librarią,
Kędy mądre księgi biją,
Lubimir między tytuły
Przeczytał: Bitwa u Huły[109].
Zlękł się i padł: Hej panowie,
Moskiewscy bohatyrowie!
Dla Boga, nie zabijajcie,
Raczej żywo poimajcie.



NAGROBEK KOTOWI.

Pókiś ty, bury kocie, na myszach przestawał,
A w insześ się myślistwo z jastrząby nie wdawał,
Byłeś w łasce u ludzi i głaskanoć skórę,
A tyś, mrucząc, podnosił twardy ogon wzgórę.
Teraz, jakoś ku myszom chciał mieć i półmiski
I łaziłeś po ptaki w gołębiniec bliski,
Dałeś gardło nieboże i wisisz na dębie;
A twej śmierci i myszy rady i gołębie.



EPIT. JUSTOWI GLACOWI.

Jost Glac tu leży, szafarz wierny panu swemu,
Królowi na północy niezwyciężonemu[110].
Teraz ma liczbę czynić[111] przed panem groźniejszym,
Gdzie każdy winien, by[112] też był naniewinniejszym.
Pokryj swem miłosierdziem, Panie, nasze złości,
Bośmy zginęli według Twej sprawiedliwości.



NA ZDROWIE[113].

Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Miejsca wysokie

Władze szerokie
Dobre są, ale —
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie niemasz siły,
I świat niemiły.
Klejnocie drogi,
Mój dom ubogi,
Oddany tobie,
Ulubuj sobie!



NAGROBEK ROZYNIE[114].

Tu syta wieku leży Rozyna.
Lecz tylko wieku, ale nie wina.
Nie stoi o mszą, ani o dzwony,
Wolałaby dzban piwa zielony.



O KAPŁANIE.

Prawo jest, aby kapłan nie mógł pojąć żony;
Tenże niema być w żadnym członku uszczerbiony.
Jeśli nie miał mieć żony, moglić go zostawić
Przy uszu, ale jajec lepiej było zbawić.



NAGROBEK PIOTROWI[115].

Pamięć myślistwa twego, Pietrze ucieszony,
Stoję tu słup kamienny twardo usadzony.

Przy grobie masz naczynie[116] wszystko postawione:
Koń, strzały, psy, potyczy[117], sieci rozciągnione.
Wszytko, biada mnie, kamień[118]; a zwierz tuż bezpieczny
Ociera się imo cię, a ty sen śpisz wieczny.



O BŁAŹNIE[119].

Pleszki[120] (błazen powiada) to mię podnosicie,
Ale ja świecę zgaszę, że mię nie ujźrzycie.



O MARKU.

Płacze Marek nie przeto, że świat zostawuje,
Ale że dzwonnikowi grosz jeden gotuje;
Ażeby jednym kosztem odprawić co więcej,
Kazał synowi umrzeć po sobie copręcej.



DO STAROSTY.

Strzeżesz się moich fraszek, mój dobry starosta!
A ja tobie zaś na to tak powiadam z prosta:
Kto w mych fraszkach, już może nie zajzrzeć by kąska
Biskupom, którzy stoją u świętego Frącka[121].



DO KAZNODZIEJE.

Za twem długiem kazaniem[122], księże kaznodzieja
Gody chciał mieć gospodarz, ale go nadzieja
Omyliła, bo obiad nie chciał pojąć żony[123];
Owa wieczerza przedsię i obiad zjedzony.



DO GOSPODARZA.

Nie bądź gościem u siebie, wiedz, co się w cię wleje,
Wedle tegoż swe sprawy miarkuj i nadzieje.



EPIT. GRZEG. PODLODOWSK. ST. RAD.

By wedla cnót i godności
Grzebiono umarłych kości,
Przyszłoby dziś leżeć tobie
W złotym, Podlodowski, grobie.
Teraz cię licha mogiła
Znacznego męża przykryła,
Ale sława sięga nieba;
Nie z grobu cię sądzić trzeba.



DO WACŁAWA OSTROROGA.

Prózno przeć:[124] upiłem się; winem? czyli rymy?
Jeśli winem, subtelne tego wina dymy[125].

Wiesz, co mi się teraz zda, Wacławie cnotliwy?
Zda mi się, że maluję swój obraz właściwy,
Który między biskupy zawieszę zacnymi,
Nie wsiami światu znaczny, ale rymy swymi.
Wszyscy pijani, widzę, a pijanem[126] i ja.
Kto szczęściem, a ja winem; odpuść, Adrastia[127]!



MAŁEMU WIELKIEJ NADZIEJE RADZIWIŁOWI.

Tak rość[128], mały Michniku, jakobyś mógł sławnych
Przodków swych dorość, onych Radziwiłów dawnych.
Abyś nie tylko imię i bogate włości
Brał od nich, lecz dziedziczył w męstwie i w dzielności,

A to wszytko zaś podał potomkowi swemu,
Co weźmiesz od rodziców, a on zaś drugiemu;
Abyś u swych był wdzięcznym i miłym w pokoju,
A pohańcom zaś srogi i straszliwy w boju.

Tak rość, piękny Michniku, jakobyś pospieszył
Wiekiem, a oczy jeszcze dziadowskie nacieszył,
Siedząc na dzielnym koniu i łukiem władając,
Albo kopiją gładką w pierścień ugadzając,

A potem i prędkiego strzelca tatarzyna,
Co mężnym Radziwiłom twoim nie nowina.
Taki wiek, o ludzkiego żywota szafarki,
Temu dziecięciu przędźcie, sprzyjaźliwe Parki.



NAGROBEK JEJ M. P. WOJEWODZINEJ LUBELSKIEJ.

Tu różą, tu fiołki, tu mieccie leliją,
Ten marmur świętobliwy zamyka Zofiją,
Zofiją Bonarównę, której żywot święty
Godzien, aby wszem paniom za przykład był wzięty.



DRUGI.

Mężu mój, o mój mężu, śmierć nielutościwa
Mnie smutną z tobą dzieli, a pod ziemię wzywa
Do niskiej Prozerpiny ciemnego pokoja.
Bóg cię żegnaj, ja żywa i umarła twoja.



NA SKLĘNICĘ.

Służyłam wojewodom krakowskim przed laty,
Zdobiąc krasną urodą swą ich stół bogaty;
Teraz czas przyniósł, żem jest Głoskowskiemu dana;
Nie mogłam mieć lepszego po swem plecu pana.



DO JADAMA KONARSKIEGO, BISK. POZN.

Tobie, zacny biskupie, tobie, jeśli komu,
Ten piękny klejnot służy cnych habdanków domu,
Bo ty, służąc ojczyznie przodków swych przykłady,
Nie pierścień, aleś wszytki wylał swe pokłady[129].

Prze sławę[130] domu swego, prze pożytek rzeczy
Pospolitej, którą ty zawżdy masz na pieczy.
Ciebie posłem papieskie pałace widały,
Ciebie Rzesza i uszy Cesarskie słuchały.

Świeżo i król francuski sławny[131], z której strony
Przywiodłeś nam Monarchę pod zimne Triony.
Miej tedy i dziś dziękę, biskupie cnotliwy,
Żeś pospolitej rzeczy służyć tak chętliwy.

Lepiej tym dom swój zdobisz, niżby[132] wsi skupował,
Bo kto dobry nad złoto sławy nie szacował?



O KOŹLE.

Miłośnicy mądrości tak nam powiadają,
Że niemowne zwierzęta rozumu nie mają —
Lecz kozieł taką sztukę niedawno wyprawił,
Że na wszytek świat znacznie rozum swój objawił:
Zjadł piskorza żywego: piskorz niecierpliwy,
Strawienia nie czekając, przepadł[133] przezeń żywy.
Kozieł go w rzyć drugi raz; on drugi raz z rzyci,
By z labiryntu Tezeus po świadomej nici.
Koźle, prędko wżdy trawisz; znowu z nim do saku[134],
Piskorz też dawnej ścieżki nie uchybił znaku.

Myśli kozieł, co czynić? Broda doktorowska,
Przypatrzże się, jeśli też i rada żakowska?
Piskorza połknął, a rzyć przycisnął do ściany
I tak gońca poimał trzykroć przejechany.



NAGROB. HANNIE SPINK. OD MĘŻA.

Jeśli człowiek po śmierci słyszy albo czuje,
Hanno, o Hanno moja, twój cię mąż mianuje.
Pókiś na świecie była, pókiś używała
Wdzięcznych darów niebieskich, mam za to[135], żeś znała
Moję uprzejmość i chęć szczerą przeciw sobie[136];
Teraz, kiedyś w tym zimnym położona grobie,
Czem cię inszem mam uczcić — jeno płaczem swoim,
Którym ja wieczny winien wielkim cnotom twoim.



MODLITWA O DESZCZ.

Wszego dobrego Dawca i Szafarzu wieczny,
Tobie ziemia, spalona przez ogień słoneczny,
Modli się dżdża, i smętne zioła pochylone,
I nadzieja oraczów, zboża upragnione.

Ściśni wilgotne chmury świętą ręką swoją,
A one suchą ziemię i drzewa napoją,
Ogniem zjęte; o, który z suchej skały zdroje
Niesłychane pobudzasz, okaż dary swoje!

Ty nocną rossę spuszczasz, ty dostatkiem hojnym
Żywej wody dodawasz rzekom niespokojnym.

Ty przepaści nasycasz, i łakome morze,
Stąd gwiazdy żywność mają i ogniste zorze.
Kiedy Ty chcesz, wszytek świat powodzią zatonie,
A kiedy chcesz, od ognia, jako pióro, wspłonie.



DO MIKOŁAJA F.

Mało na tem, że moje fraszki masz pisane,
Lecz je chcesz, Mikołaju, mieć i drukowane —
Ku czci, czy hańbie mojej? — Cóż, nie wierzysz temu,
Żeś i sam w nich? ba, jesteś, już wierz słowu memu.
A tak rozmyśl się na to, trefnoli[137] to będzie,
Gdy we fraszkach kasztelan drukowany siędzie?
Jać wytrwam, choć mię będą fraszkopisem wołać,
Bom nie mógł ani bojom, ani mężom zdołać.



DO STAROSTY MUSZYŃSKIEGO.

O starosta na Muszynie,
Ty się znasz dobrze na winie;
Znasz i masz, bo tylko z góry
Spuściwszy wóz, alisz Uhry[138].
Okaż swój smak staradawny,
Starosto Muszyński sławny!
A niech go ja też skosztuję,
Boć i ja smak w beczce czuję.
A nie żal mi, żem poetą,
Jest coś, umieć alfę z betą.
Tym ludziom, ty Stanisławie,

Chceszli się zachować prawie[139],
Nie szafirem, nie rubinem,
Ale je czci dobrym winem;
A stąd to będziesz miał w zysku,
Że coś dziś obłoków blisku,
To cię pijanymi rymy
Aż do nieba wprowadzimy.



NAGROBEK KONIOWI.

Tym cię marmurem uczcił twój pan żałościwy
Pomniąc na twoję dzielność, Glinko białogrzywy!
A tyś był dobrze godzien, nie podlegwszy skazie,
Świecić na wielkiem niebie przy lotnym Pegazie.
Ach, nieboże! toś ty mógł z wiatry w zawód biegać,
A nie mogłeś nieszczęsnej śmierci się wybiegać.



CZŁOWIEK BOŻE IGRZYSKO.

Nie rzekł jako żyw żaden więtszej prawdy z wieka
Jako kto nazwał Bożem igrzyskiem człowieka.
Bo co kiedy tak mądrze człowiek począł sobie,
Żeby się Bóg nie musiał jego śmiać osobie?
On Boga nie widziawszy, taką dumę w głowie
Uprządł sobie, że Bogu podobnym się zowie.
On miłością samego siebie zaślepiony,
Rozumie, że dla niego świat jest postawiony;
On pierwej był, niźli był; on chocia nie będzie,
Przecię będzie[140]; prózno to, błaznów pełno wszędzie.



DO MIK. WOLSKIEGO.

Owa jedziesz precz od nas, Mieczniku drogi!
Gdzieś to mnie też mieć było życzliwsze bogi,
Żebych był towarzystwa twego mógł zażyć.
Przy tobie i do Kolchów śmiałbym się ważyć,
Przez morskie Symplegady[141] płynąć, gdzie śmiały
Jazon ledwie mógł uwieść swój korab' cały.
Przy tobie ja, cnotliwy Starosto, mogę
Wszystkę Larciadego[142] objechać drogę,
Thraciją, Lothophagi, i jednookie
Cyklopy, i możnego dwory wysokie
Aeola, Antiphata, i jędzę[143], zioły
Możną ludzi przetwarzać to w psy, to w woły.
Piekło, Syreny, Scyllę, Charybdę srogą,
I Czabany[144] Słoneczne, potrawę drogą[145],
Nimfy morskie, tyranny szerokowładne,
Wszystko to rzeczy wytrwać przy tobie snadne.
Ale mnie (czego taić zgoła nie mogę),
Niewiasta smutna trzyma, której gdy drogę
Wspomionę, wnet twarz blednie, oczy łzy leją,
A mnie, patrząc, i serce, i członki mdleją,
Że już ani womacmie[146] próć się brzytwami,

Ani pomyślę szachów grać z Sibyllami.
A tak jedź sam w dobry czas, mnie zostawiwszy;
A potem, świat wedle swej myśli zwiedziwszy,
Bodaj w sławie i w dobrem zdrowiu do Polski
Przyjechał, dobrych ojców cnotliwy Wolski.



GADKA.

Jest zwierzę o jednem oku,
Które zawżdy stoi w kroku,
Ślepym bełtem w nie strzelają,
A na oko ugadzają.
Głos jego by piorunowy,
A zalot nieprawie zdrowy.



NAGROBEK GĄSCE[147].

Już nam, Gąska nieboże, nie będziesz błaznował
Już pod Operiaszem nie będziesz harcował,
Ani glotów z rękawa sypał na chłopięta,
Kiedy cię więc opadną, jakoby szczenięta.
Jużeś leciał za morze, Gąsko, jużeś w dole,
A czarnej Persefonie spaczkujesz[148] przy stole,
A duszyce się śmieją, że ten, coby grzeczy,
Słowa wyrzec nie umie nowy cień człowieczy.
Więc my też, pamiętając na jego zabawki,
Nowej mu nie żałujmy usypać rękawki,
Nad nim, miasto proporca[149], suknią szachowaną[150]

Zawieśmy, a na grobie gęś twardo kowaną; —
A to żeby mógł każdy, kto tędy pobieży,
Domyślić się zarazem, że tu Gąska leży.



TEMUŻ.

Ośmdziesiąt lat (a to jest prawy[151] wiek człowieczy)
Czekała śmierć, żeby był Gąska mówił grzeczy: —
Nie mogła się doczekać, błaznem go tak wzięła
I tąż drogą, gdzie mądre zajmuje, pojęła.
Gąska, błaznuj ty przedsię, imię twe nie zginie,
Póki dzika i swojska gęś na świecie słynie.



O MĄDROŚCI.

Nie to mądrość, mądrym być, aby wielkość świata
Rozumem chcieć ogarnąć; krótkie ludzkie lata;
Gonić w nich wielkie rzeczy, a dać gotowemu
Upływać, podobno to barzo szalonemu.



DO DZIEWKI[152].

Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
Z twoją rumianą twarzą moja broda siwa
Zgodzi się znamienicie; patrz, gdy wieniec wiją,
Że pospolicie sadzą przy różej leliją.


Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
Serceć jeszcze nie stare, chocia broda siwa;
Choć u mnie broda siwa, jeszczem nie zganiony,
Czosnek ma głowę białą, a ogon zielony.

Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,
Tem, pospolicie mówią, ogon jego twarszy[153]. —
I dąb, choć mieścy przeschnie, choć list na nim płowy
Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.



NAGROBEK DWIEMA BRACIEJ[154].

Tu Jadam i Mikołaj, dwa bracia rodzeni
Czerni, w jednymże grobie leżą położeni.
Ten na wojnie gardło dał, ów zginął w pokoju: —
Nie masz przymierza z śmiercią, zawżdy my z nią w boju.



NA SŁUP KAMIENNY.

Jest coś na świecie, kto chce pilno wejźrzeć w rzeczy,
Z czego się dowcip wypleść nie może człowieczy.
Co rozumowi barziej, proszę cię przystało,
Jeno, żeby się złym źle, dobrym dobrze działo?
W czem tak częsta omyłka, że ten to sąd Boży
Nie jednemu sumnienie i serce zatrwoży.
Przedsię żyjmy pobożnie gwoli samej cnocie,
Której cena jednaż jest w szczęściu i w kłopocie.



MARCINOWA POWIEŚĆ.

Ba jeszcze raz, Marcinie. Więc powiem, tak było:
Kilka osób na jednę salę się złożyło[155],

Każdy z żoną. Wieczerzą potem odprawiwszy,
Szli spać. Ledwie się składli, kiedy co waśniwszy[156]
Na drugie tak zawoła: Panowie! czas wsiadać.
A ci też (ale o tem nie trzeba powiadać).
Po małej chwili zasię tenże się ozowie,
Co i pierwej straż trzymał: Czas wsiadać panowie.
A panowie do siodeł, ujechawszy milę,
Posłuchali onego: Postój koniom chwilę.
A jeden zatem usnął; on znowu: Panowie!
Czas wsiadać. Wszyscy inszy stali przecię w słowie,
A tego żona budzi: Miły, nie słyszycie?
Już tam drudzy wsiadają, wierę rychło śpicie.
A ten chrapi, choć nie śpi. Miły, ba słuchajcie!
Już tam drudzy wsiadają. Ej, jużże wsiadajcie,
Aż was dyabli pobiorą. Ali drudzy: Szkoda
Odjeżdżać towarzysza, wielka rzecz przygoda;
Pomożmy mu w złym razie, a załóżmy swoje.
Dyabeł cię niechaj prosi, niech już ciągną moje.
Miła, ty się nie przeciw, pokarmiwszy koni,
A jutro rano wstawszy, będziem tam, gdzie oni.



NAGROBEK STAN. GRZEPSKIEMU[157]

To miejsce, w którem ciało twoje pochowano,
Godna rzecz, Grzepski, aby łzami obmywano.

Nauka, cnota, rozum i postępki święte,
Tam z tobą w ten grób zaraz z pośrodka nas wzięte,
Świat jeśliże dobrze znał te przymioty w tobie,
Mógłby nie rok ani dwa czernić się w żałobie
Po twem zejściu. Lecz póty, póki sam stać będzie,
Niech się twe imię sławi i zawsze i wszędzie.




KONIEC FRASZEK.





DOBRYM TOWARZYSZOM GWOLI.



O JĘDRZEJU.

Z sercam się rozśmiał, Jędrzeja słuchając,
Kiedy do domu przyszedł narzekając:
A kat jej prosi, by się ku mnie miała,
Teraz się małpa z podchłopia[158] wyrwała.



O GOSPODYNIEJ.

Proszono jednej wielkiemi prośbami,
Nie powiem o co, zgadniecie to sami.
A iż stateczna była białagłowa,
Nie wdawała się z gościem w długie słowa,
Ale mu z mężem do łaźniej kazała,
Aby mu swoję myśl rozumieć dała.
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
Chodzi, by w raju, nie zakrywszy żiły.
A słusznie bo miał bindas tak dostały,

Żeby był nie wlazł w żadne famurały.[159]
Gość poglądając dobrze żyw, a ono
Barzo nierówno pany podzielono.
Nie mył się długo i jechał tem chutniej —
Nie każdy weźmie po Bekwarku lutniej.



DO MARCINA.

A więcby ty, Marcinie, przed tym nie ugonił,
Co to siedzi jako wróbl, a oczy zasłonił?
Niech on chwali żmudzinki, że bywają trwałe,
By miał mądzie[160] jako sam, tedy przedsię małe.



O CHŁOPCU.

Pan sobie kazał przywieść białągłowę,
Aby z nią mógł mieć tajemną rozmowę.
Czekawszy chłopca dobrze długą chwilę,
Tak, żeby drugi uszedł był i milę,
Pojźrzy pod okno, a ci sobie radzi.
I rzecze z góry do onej czeladzi:
Po dyable, synku, folgujesz tej paniej,
Jam kazał przywieść, a ty jedziesz na niej.



O PROPORCYEJ.

Atoli, patrząc na swe jajca silne,
Myśliłem rzeczy mojem zdaniem pilne.
Jeśli mię chce mieć szczęście w tym nierządzie,
Niech mi da wedle proporcyjej mądzie.






  1. lasami.
  2. ze szkaplerzem na przodzie i z tyłu.
  3. wzmocnione przeczenie (dzisiaj: nie)
  4. przemieniając się.
  5. nie powiedzie się.
  6. przekład z Antol. greckiej (autor nieznany.)
  7. odważnej, przedsiębiorczej.
  8. okazały, świetny.
  9. chwalebne.
  10. Wirgiliusz.
  11. niechętny.
  12. przekład z Antol. greckiej (wiersz nie jest Anakreonta, lecz Makedoniusa Hypata).
  13. przekład z Anakreonta (Carm. 26).
  14. pochwalnym.
  15. naśladowanie z Marcyalisa, II, 353.
  16. dwie mniejsze kary średniowieczne: a) ciągnienie publiczne kota na powrozie przez wodę; b) pomieszczenie skazanego w koszu i zawieszenie na słupie, stojącym w wodzie.
  17. przemocą, gwałtem.
  18. Bałtyckiego.
  19. t. j. do brzegów afrykańskich.
  20. przebity.
  21. dojrzeć.
  22. różniące się w uczuciach.
  23. liczba podwójna.
  24. inaczej zasłużył sobie postępowaniem
  25. niezgodnie z mojemi zasługami
  26. ku tobie.
  27. uczczenie.
  28. dudek = grosz potrójny, trojak.
  29. nie godzi się.
  30. czasem.
  31. hipokryzyi, obłudzie.
  32. pod szatą.
  33. ryży.
  34. z puharu.
  35. dosyć.
  36. szafranową (żółtą).
  37. o co.
  38. ubiegamy się.
  39. ucałuje.
  40. gdyby.
  41. przemienić się.
  42. mówi tu poeta do samego siebie.
  43. fałszywej.
  44. gdybyś.
  45. zmyślone oskarżanie siebie.
  46. t. j. gardło (znaczy: aż sobie podpiłem).
  47. belkę.
  48. t. j. chociaż jestem niezamożny.
  49. kiedyś ty zajmował mniejsze stanowisko.
  50. sonet.
  51. suknia długa do kolan.
  52. wyłogi, galony.
  53. na stajni.
  54. drzewce, oszczep.
  55. przekład z Antol. greckiej (wiersz Diopsima).
  56. trójzębym.
  57. przekład z Antol. greckiej (wiersz Rufina).
  58. zmarszczki.
  59. przekład z Antol. greckiej (nieznanego autora).
  60. naśl. z Antol. łacińskiej wiersza „Ad Lydiam”, który jest niemal dosłownym przekładem z Kallimacha.
  61. dokładnie.
  62. t. j. czerwoną i białą.
  63. ze zdwojoną ciemnością.
  64. Dedal.
  65. który zbudował labirynt.
  66. Minotaura.
  67. przyprawi.
  68. przekład wiersza Katulla „Ad se ipsum”.
  69. pozbądź się chęci dalszego kochania.
  70. zależy.
  71. czy możesz, czy nie możesz.
  72. porzucić.
  73. spełnić.
  74. przekład z Antol. greckiej (wiersz Kratilosa z Teb).
  75. wypędzi.
  76. różnemi drogami chodzą, różnią się.
  77. siecią.
  78. opłatny = opłacający, nagrodzony (miłość naprawdę zarzuca sieć, aby odniosła korzyść); w drugiem i trzeciem wyd. z r. 1584 wydrukowano: opłatnie.
  79. Telef, król Myzyi, syn Herkulesa i Augei.
  80. doprowadziłaś mnie do tego, że myślę się utopić.
  81. przebiła.
  82. trofea, zdobycze.
  83. chusteczka do nosa.
  84. t. j. nie obcinaj mi przynajmniej uszu jako jeńcowi.
  85. do Gracyj.
  86. struny.
  87. prędko.
  88. przecież w nich pomieszczeni są doktorzy.
  89. błogosławieństwo, pomoc.
  90. raczże (tryb rozkazujący: raczy-ż).
  91. ze statecznością.
  92. droga tkanina.
  93. jedwabna tkanina turecka.
  94. szpilki, sprzączki.
  95. po chuście na głowie.
  96. przekład z Antol. greckiej (wiersz Praxilli z Lykionu).
  97. forma pozdrowienia przy powitaniu.
  98. bądź zdrów.
  99. nie stawiłem się.
  100. podwójna.
  101. gdyby.
  102. szalał.
  103. naślad. z Antol. greckiej (wiersz Lukilla); Priszka — imię, które zrodziło się zapewne z łacińskiego wyrazu prisca = stara.
  104. podstarzała.
  105. dowcipny.
  106. zściągnięte z proszę cię.
  107. kiedy komu popręgu przypniecie t. j. weźmiecie w kluby.
  108. tak nazywa poeta tchórza (Lubomir = miłośnik pokoju).
  109. Uła, rzeka i miasto w wojew. połockiem.
  110. Zygmuntowi Augustowi.
  111. zdawać sprawę.
  112. choćby.
  113. treść wzięta z Antol. greckiej (wiersz Arifrona z Sykyonu).
  114. treść wzięta z Antol. greckiej (wiersz Leonidasa z Tarentu).
  115. przekład z Antol. greckiej (nieznanego autora).
  116. przybory myśliwskie.
  117. tyki, na których rozpinają sieci myśliwskie.
  118. t. j. wykute w kamieniu.
  119. przekład z Antol. greckiej (wiersz Lukiana).
  120. pchły.
  121. których portrety znajdują się w kościele św. Franciszka w Krakowie.
  122. po twem długiem kazaniu.
  123. t. j. nie chciał połączyć się z wieczerzą, aby być z nią razem zjedzony.
  124. przeczyć.
  125. zapachy.
  126. pijan jestem.
  127. Nemezys.
  128. rośnij.
  129. skarby.
  130. dla sławy.
  131. Henryk Walezy (Konarski należał do poselstwa, wysłanego do Henryka Walezego).
  132. niż gdybyś.
  133. przeleciał.
  134. t. j. do brzucha.
  135. sądzę.
  136. ku sobie.
  137. właściwie, przyzwoicie.
  138. aliści Węgry.
  139. znaleść się, jak należy.
  140. gdyż jest nieśmiertelny.
  141. dwie wyspy na morzu Czarnem.
  142. Odyseusza, syna Laertesa.
  143. t. j. Circe.
  144. woły bóstwa słonecznego.
  145. gdyż zapłacona życiem towarzyszów Odysseusza.
  146. omackiem.
  147. nadworny błazen Zygmunta Augusta.
  148. dowcipkujesz.
  149. zamiast pomnika, zatykano niegdyś proporzec na grobie.
  150. w kratki różnokolorowe.
  151. istotny, rzeczywisty.
  152. myśl wzięta z Anakreonta, Carm. XXXIV.
  153. twardszy.
  154. liczbę podwójną dwiema połączył poeta z liczbą pojed. braciej; tłomaczy się to zbiorowem znaczeniem tego rzeczownika.
  155. zajęło salę.
  156. stopień wyższy od waśniwy= czupurny.
  157. fraszki tej w wydaniach pierwotnych Kochanowskiego niema; przytacza ją Józef Przyborowski za Sołtykowiczem („O stanie Akad. Krak.”) i A. Grabowskim (Starożyt. hist. polskich, I); pochodzi ona ze starego manuskryptu XVII w.
  158. tak jest w pierwszem wydaniu z r. 1584; w dwóch innych wydaniach z tegoż roku wydrukowano: z podszopia.
  159. famurały, femurały (z łac. femoralia) = gacie.
  160. jądra.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.