Hryje
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Hryje |
Pochodzenie | Poezye Alexandra Chodźki |
Data wyd. | 1833 |
Druk | Nowa Drukarnia Pompejusza i Spółki |
Miejsce wyd. | Poznań |
Tłumacz | Aleksander Chodźko |
Pochodzenie oryginalne | Chants populaires de la Grèce moderne |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
....Gdy cię wzrusza los jego, gdy ci Orest drogi,
Dowiédz się, że ta urna prochy jego mieści.
Daj mi ją cudzoziemcze, daj mi ją, na Bogi,
Niech ją tuląc do serca, ulżę méj boleści!
Niech te drogie popioły, ta urna zroszona
Łzami memi i moich zostanie gdzie jestem.
Giermku! oddaj jéj urnę; ktokolwiek jest ona,
Lub ją krew, lub ją serce łączyły z Orestem,
Takie prośby, łzy takie kłamać nieumieją.
O! najmilsza mogiło droższego nad życie!
Prochu, niegdyś Oreście! z inną ja nadzieją,
Z innemi łzami miałam witać twe przybycie.
Dziś ciężaru twéj urny nieczują me dłonie,
W pełni blasku i życia wysławszy cię z domu.
O! czemuż nie umarłam wprzód, nim cudzéj stronie
Powierzyłam dziecinę wziętą pokryjomu.
W ów czas by spolnie ginąc pod ciosy zbójczemi
Spolnego z ojcem grobu zaszczyty dzielili;
A dziś z dala od swoich, zbieg na cudzéj ziemi,
Bez kochającéj siostry, padłeś w czarnéj chwili!
I jeszczeż, źli Bogowie! jak na domiar ciosu,
Z należnych mi się przysług cudza dłoń niszcza,
Cudza nieszczęsne zwłoki umywszy do stosu,
Drogie prochy i kości zebrała ze zgliszcza.
I kiedy dni i noce, we łzach, biédzie, smutku,
Czekam go; przybywa, cóż? — w urnie garść popiołu.
O! starania zwiedzione, nadzieje bez skutku,
I tyle w piérwszych latach zabiegów, mozołu!
Nieśmiałam cię poruczać w domowników ręce,
Starannieszaj od matki, od sług, od piastunek,
Sama ci kładłam pokarm w usta niemowlęce,
Spiéw mój ciebie usypiał, budził pocałunek.
Pomnę! o! co za roskosz! gdyś siostry imieniem
Nazwał mię po raz piérwszy, jak mię głos twói wzruszył!
Ileż złotych nadziei! ..... precz s tém przypomnieniem!
Wszystkie mi ten dzień jeden zerwał, rozwiał, skruszył.
Jak burza. Ja bez w życiu najdroższéj istoty,
Opuszczona, odarta s pociechy ostatka!
Urągają wrogowie łzom biédnej sieroty,
Szaleje za rospustą matka, ach! nie matka.[1]
Cierpię, czekam prędkoż-li ta zgraja zbrodnicza
Krwią ci własną zapłaci łzy me i krew ojca?
Aż zamiast drogich kształtów twojego oblicza,
Proch i cień bez korzyści przysyła los zbójca![2]
Biédna ja biédna!
O! jak ty mię zgubiłeś, jak czarną żałobą
Zaćimiłeś dni i myśli me Oreście drogi.
Przyjm mię do twojéj urny, bądźmy choć tam s sobą,
Kiedy tu nam bydź z sobą wzbroniły złe Bogi,
Przyjm mię do twojéj urny![3] Tu popioł s popiołem,
A tam się nasze cienie w jedną istność zleją.
Szczęśni w gajach Elizu będziem błądzić społem.
Ah! umarli, jak widzę, cierpieć nieumieją.
Ze śmiertelnego ojca, śmiertelna dziewico!
Prędzéj, późniéj, Oresta losu każdy dozna,
Ulżyj więc łzóm boleści, co twarz twoję szczycą.
Gdzież oko, co łez takich niezna lub niepozna?
... Kogo szukałeś?
Co tam widziałeś?
Na dzikim brzegu Dunaju.
Czém ci nie miło,
Czém ci źle było
W rodzinnym z nami żyć kraju?
Mchy i powoje,
Gdzie wrota twoje,
Ogród twój zżółkły i sucby.
Ściany bez broni,
Stajnie bez koni,
Dziedziniec pusty i głuchy.
Gdy ci się chciało
Gonić za chwałą,
Gdy nie żal kraju, ni domu,
Ach! czy wspomniałeś,
Czy pamiętałeś,
Że jest zapłakać w nich komu!...
... Korzystaj, korzystaj z życia!
Czas uraganem,
Świat oceanem,
Ty łodzią bliską rozbicia.
Patrz, wczoraj był tu przed bojem,
Te usta tchnęły,
Lica płonęły,
To serce biło przy mojém!
Dzisiaj – o srogi widoku!
Zimna pierś, dłonie,
S czoła chłód zionie,
Smierć w szklistém błyszczy się oku.
Was, moje dzieci jedyne,
Was, o! synowie,
I serce wdowie
Woła i serce matczyne!
Łzy me utulcie, pocieszcie,
Ty od zachodu,
Ty s Carogrodu,
Lotem jaskółki pośpieszcie!...