Przejdź do zawartości

Strona:Poezye Alexandra Chodźki.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Elektra. (biorąc urnę).

O! najmilsza mogiło droższego nad życie!
Prochu, niegdyś Oreście! z inną ja nadzieją,
Z innemi łzami miałam witać twe przybycie.
Dziś ciężaru twéj urny nieczują me dłonie,
W pełni blasku i życia wysławszy cię z domu.
O! czemuż nie umarłam wprzód, nim cudzéj stronie
Powierzyłam dziecinę wziętą pokryjomu.
W ów czas by spolnie ginąc pod ciosy zbójczemi
Spolnego z ojcem grobu zaszczyty dzielili;
A dziś z dala od swoich, zbieg na cudzéj ziemi,
Bez kochającéj siostry, padłeś w czarnéj chwili!
I jeszczeż, źli Bogowie! jak na domiar ciosu,
Z należnych mi się przysług cudza dłoń niszcza,
Cudza nieszczęsne zwłoki umywszy do stosu,
Drogie prochy i kości zebrała ze zgliszcza.
I kiedy dni i noce, we łzach, biédzie, smutku,
Czekam go; przybywa, cóż? — w urnie garść popiołu.
O! starania zwiedzione, nadzieje bez skutku,
I tyle w piérwszych latach zabiegów, mozołu!
Nieśmiałam cię poruczać w domowników ręce,
Starannieszaj od matki, od sług, od piastunek,
Sama ci kładłam pokarm w usta niemowlęce,
Spiéw mój ciebie usypiał, budził pocałunek.
Pomnę! o! co za roskosz! gdyś siostry imieniem
Nazwał mię po raz piérwszy, jak mię głos twói wzruszył!
Ileż złotych nadziei! ..... precz s tém przypomnieniem!
Wszystkie mi ten dzień jeden zerwał, rozwiał, skruszył.
Jak burza. Ja bez w życiu najdroższéj istoty,
Opuszczona, odarta s pociechy ostatka!
Urągają wrogowie łzom biédnej sieroty,