Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna/B

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Dynowska
Tytuł Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna
Wydawca Towarzystwo Literackie im. Adama Mickiewicza
Data wyd. 1910
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Indeks stron

B) „Aurea mediocritas“ szlachecka. Przyjaciele poety.

Służba dworska[1] i praca około roli wypełniały żywot poety naszego. Prawdopodobnie jednak i jako „aulicus“, przygodami miłosnemi służbę dworską słodzący, i jako ziemianin, chudopachołkiem pozostał.
O żadnych bowiem godnościach, ni urzędach Sumaryusz nie wspomina.
Jak na prawego spadkobiercę humanizmu przystało, nie skarży się Morsztyn na ubóstwo i dolę chudopacholską wychwala.[2]

Prawda to, że mię szczęście panem mieć nie chciało,
Atoli żebrać chleba przecie mi nie dało.
Zbiór mój słaby, skarb żaden, na lichwę nie daję,
Ale coć więcej trzeba, gdy na swem przestaję.
Nigdy głodny nie legnę, nie wstanę troskliwy,
Kłopot mi snu nie skazi, włos na głowie siwy
Z frasunku mi nie roście, wesołe mi lata
Płyną, ani mię długi wypychają z świata.
Dobra mi myśl nad gościem, płuży mi drużyna,
Obok z książęty siadać i to nie nowina,
W mieszku, lubo nie wielka, od potrzeby kopa,
Dom choć nie murowany, przecie też nie szopa,
Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głowie.
Dość mi fortuna dała; byle było zdrowie,
Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję,
Już ostatkiem ja szczęście i panów daruję.


Nie zbytek więc, nie marmury i złotogłowy o pomyślności stanowią:

Myśl wesoła, niestroskane[3]
Serce, zdrowie niełatane,
Z zyskiem praca, wiek pogodny,
Dni spokojne, rok nie głodny,
Sen smaczny, dobre sumienie,
To szczęście, to dobre mienie;
Kopa od potrzeby w domu,
Nie być nic winien nikomu,
Ratować czasem bliźniego,
A mieć swego do nowego.
Zbiór to wielki, wielkie włości,
Nie znać w szczęściu odmienności.
Ojczysta wcale swoboda,
Piękna sława, z bracią zgoda,
Sąsiad dobry, wierny sługa,
Lichwa niskąd, jeno z pługa,
Chleb a żywot bez nagany,
Skarb to nieoszacowany.
Żona k’myśli, rodowity
Z nią przyjaciel, dar obfity,
Potomek, w ojca wrodzony,
A spłacheć nie spustoszony.
W tych pociechach włos sędziwy
Czyni wiek ludzki szczęśliwy;
Dość temu Fortuna dała,
Komu w tem nie przeszkadzała.


Wśród największych jednak pomyślności, o wartkich odmianach losu pamiętać należy i

Miernie szczęścia zażywać, którykolwiek z nędzy[4]
Prędko wyszedł do wielkich skarbów i pieniędzy
............
Bierz z bojaźnią fortunę, która szybko biega:
Goniącego się mija, stojącego sięga.


Gdy zaś niedola przyciśnie, wtedy przystoi mężnie jej czoło stawić, gdyż „głową mur przebić trudno“. Najlepiej więc cieszyć się nadzieją, że szczęście kołem się toczy,

a po chmurnym czasie[5]
Wraca nam biegłe niebo jasne słońce zasię;
I żeglarzom nie zawsze dostaje pogody:

Częstokroć nawałności morskie burzą wody;
Rolnik też niejednaką lichwę z pługu bierze:
Co rok ani się ziemia w jednej iści mierze.

A zatem i frasunki:

pewny koniec mają
A pociechy za nimi w też tropy ciągają.


Temu, kto przyjacielską „drużynę“ mienił warunkiem zasadniczym szczęścia, nie brakło oczywiście „sąsiadów dobrych“, „gości szczerych” w żartach i przy pełnym kielichu. Witał ich poeta i przyjmował z radością w chudopacholskiej zagrodzie i w Sumaryuszu wspomnienie przyjęć tych pozostawił. Jego: Dobra myśl ochotnego gospodarza[6] — to ciekawy bardzo i bardzo szczery obrazek obyczajowy. Z wyjątkiem wstępu, strojnego w obowiązującą klasyczną dekoracyę, ani śladu tam konwencyonalizmu humanistycznego.

Apollo złotowłosy! zdejm sajdak z strzałami,
Każ dziś na stronę bojom pospołu z wojnami,
A weź lutnię słoniową z białośniegiej kości,
Bo dziś u mnie zastaniesz bardzo wdzięcznych gości.
Dziś radość i wesele u nas mieszkać mają,
Które troski z frasunkiem ze łba wybijają.
Do nas, do nas ucieszna, wszechrozkoszna pani,
Rumiana Wenus! wsiadłszy na złociste sani,
Weźmij z sobą on wdzięczny orszak panien swoich,
By jeno uweselić wdzięcznych gości moich.
............
A ty, chłopcze, do kuchni skocz, mów kuchmistrzowi,
Niech wszystkiego dostatkiem nada kucharzowi.
Ty też, moja Zosieczku, bądź mi gościom rada,
Pobież sama do kuchni i przygrzej obiada.
Każ kurcząt, gęsi dosyć i kapłonów napiec,
Do wszystkiego cybulki drobniusieńko nasiec.
............
Możesz też piękny kąsek jakiej zwierzyneczki
Pięknie do jakiej smacznej włożyć jarzyneczki,
A piekarzowi tortów, pasztetów z kreplami[7]
Każ napiec i kołaczów z cukrem, z rodzenkami.
A ja tymczasem w karty z pany się zabawię,
Albo im jaką inną krotochwilę sprawię.
Kart na stół daj, skoczkosiu, proś o gorzałeczkę,
Albo moją z pokoju podaj sam flaszeczkę.

To nasz napój, panowie, ta godność do niego,
Można niewiele jedząc, być pijanym z niego;
Za grosz nim uczęstuje a za dwa umorzy,
Tem się więc psują zdrowi, tem się leczą chorzy.
............
Pierwszy trunek do ciebie, mój drużba cnotliwy,
Wypiję; wiem, że mnie znasz dawno, żem prawdziwy
Twój przyjaciel i zdawna czczę i miłuję;
Coć się kolwiek podoba, wszystkiem cię daruję.
Do stołu, chłopiąteczka, rychło nagotujcie,
jeno srebra mi, proszę, i szklenic szanujcie.
Zimnej wody do wina przynieść będzie trzeba...
Od piekarza do stołu wziąć dostatkiem chleba.
............
Tuwalni, wody rychło, aleć lepsze piwo:
Tą się zmyć, owym się spić, tak bywa, jak żywo.
Panny trzeba przesadzać warstwą młodzieńcami,
Jako gdy przesadzają różę gwoździkami.
Do białej płci, pachołcy, przystąpcie się z wodą,
Podziękuje się w tańcu tej służby nagrodą.
Raczcie, waszmość, za stół siąść, moi wdzięczni goście,
Gładszy przed stół krajczym wnet jeden uroście;
Jest mięso, są i ryby, co komu smakuje,
To niechaj przedsię bierze, wiem, że się nie struje.
Jest łosoś, są lipienie, jest i rosła szczuka,
jest smaczna w żółtej jusze cielęciny sztuka,
Raczcie, waszmość, jeść, proszę, to, co nam Bóg zdarz
Byle mi smacznie kucharz zająca u warzył,
Proszę na tę dziczyznę, nowina w tym kraju
Jak i bażant, wiem, że się nie lęgnie w tym gaju.
Do pieczystego proszę o przysmaki jakie:
Sałata z ogórkami, dostatki wszelakie,
Jam nie Włoch, bardzo mało o kapary stoję,
Limoniej też nie pragnę, oliwek się boję,
Aleć co dom ma, czegoś w ogrodzie nasiała,
Tego chętnie dodawaj, chybabyś nie miała;
Chleb z solą, z dobrą wolą, jak starsi mówili,
Kiedy więc najwdzięczniejszych gości naprosili.
Przecie dobrze bywało, bo w szczerości prawdy
Przestrzegali ojcowie nasi z ludźmi zawdy.
Nuż piwa, wina, miodu; nie mam małmazyi,
Tegom roku nie jeździł po nią do Kandyi,
Ale chmiel nasz wystały i węgrzyn łagodny
Jest znacznego wszystkich nas przywitania godny.
Nie wadzi mu gęby dać, komu parno będzie,
Jego wnetże za zdrowie dzban pełen dojedzie.

Wilka, dzieci, tym, co tu u mnie nie bywali,
Aby ten pierwszy w dom mój przyjazd pamiętali.
Zosieńku, pij do gościów, proś ichmościów sama
O lepszą myśl, chceszli mieć dziś trzeźwego pana;
Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary,
Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary.
............
Przed szlachetną drużyną kiszek z kiełbasami
Przymknij, krajczy; niechaj się nie bawią z flakami,
Bo panny z tego szydzą i za zły znak mają,
Gdy widzą, a młodzieńcy flaki obierają.
............
A gdy się obiad skończy, w taniec muzykowie,
Zagrajcie co grzecznego, rządni pachołkowie;
Są gotowi z paniami kształtownie wywijać,
Kto niedojadł, wolno mu z pannami dopijać.
............
Nuż każdy z swą do swego, gospodarzu, tobie
Czołem bijąc, wszyscy dziś podpijemy sobie.


Przyjrzyjmy się teraz onej drużynie przyjacielskiej, z którą świata używał nasz poeta.
Rej wśród niej wodzi Jan z Lężenic Gostomski, syn Hieronima, wojewody poznańskiego, starosta wałecki i werecki, wojewoda inowrocławski, brzeski i kaliski, zmarły według Monumentów Starowolskiego w 1623 r., w wieku lat czterdziestu siedmiu a więc w roku 1576 urodzony[8]. Siarczyński[9] zwie go mężem znamienitym, rozsądnym w radzie, w pożyciu wspaniałym, który, jadącego na wyprawę moskiewską, królewicza Władysława wraz z królem Zygmuntem, w Wilczyskach pod Warszawą, okazale przyjmował i podczas wyprawy stu ludzi zbrojnych utrzymać się zobowiązał.
Pana tak możnego dzieliła od Morsztyna pozycya społeczna aczkolwiek w Sumaryuszu Gostomski jeszcze je dynie jako starosta walecki występuje, łączyła zaś z nim wspólna obom chęć przygód wesołych, niezawsze dość wyszukanych. Stąd w wierszach, jakie poeta nasz wojewodzicowi poświęca, snuje się ton podwójny: koleżeńskiej przyjaźni a zarazem chudopacholskie go respektu i po kolei to jedna, to druga nuta przeważa.
Gostomski nie gardził swawolą i Morsztyn był mu w tem wiernym i powolnym towarzyszem[10].
Nic więc dziwnego, że po wesołych chwilach, przeżytych podczas lubelskiej dyety, gdy staroście wałeckiemu wypadło Lublin porzucić, żegna poeta i przyjaciela i bujną drużynę jego wierszem, żalu i czułości pełnym[11].
Przytaczam go, nie dla artystycznej wartości, ale dla żywych, charakterystycznych rysów, oświetlających życie szlacheckie w ówczesnej Polsce.

Starosta nasz odjechał, wszystkie z nim uciechy,
Pomyślne krotochwile, pląsy, żarty, śmiechy.
Wsiedli na wóz, a Lublin nieborak łzy toczy,
Pan Chmielowski dotychczas jeszcze smęci oczy,
Nie osychają oczy Tęczyńskich i jego
Dwór, panie bez starosty tęsknią wałeckiego.


Odjeżdżającej drużynie Gostomskiego przydaje Morsztyn za towarzyszy Olimp cały, darząc każdego tem bóstwem, które mu się według zalet i charakteru najsłuszniej należy. A więc u wojewodzica poznańskiego:

trzy boginie na łogoszach stały:
Juno, Wenus i Pallas, a przed nim siedziały:
Dobra Myśl i Biesiada, w nogach brzmią gotowie
Amfion z Orfeuszem, sławni muzykowie
............
Stangret, wesołym licem uciesznej zabawy,
Pędzi krzykliwe konie na gościniec prawy,
Biczem trzaska, podróżnym dodając ochoty,
Omijając nieszczęsne drogi złej kłopoty.
Sam starosta, w szkarłatnej szacie cnej szczerości
Siedzi, a Wenus mu coś szepce o miłości
Arcybelli, cnej panny, on się tylko śmieje,
Cierpliwością się ciesząc pomyślnej nadzieje.
............
Apollo z Kochanowskim[12] siedzi uzłocony,
A Minerwa dwie trzyma przed nimi korony;
Koło nich wieszają się helikońskie panny:
Zda mi się, żem tam zajrzał trochę i Dyanny;
Janek coś o myślistwie z nią pilnie rozmawia,
A fraucymer go z sobą na pole namawia.
............
Wilgostowski ze dzbanem kogoś wiezie z sobą,
Z wynalazcy winnemu podobną osobą,
Wieniec ma hederowy, w ręku czop, na głowie

Poszedł coś na Bachusa. przed nim frantaszkowie
Szklenice, czarki, kufle, kieliszki trzymają,
A co raz Adamowi z wierzchem nalewają.
............
Bodajżeś zdrowo sączył, mój Adamie miły,
Bodajci się truneczkiem lata przedłużyły.
Z Kożuchowskim ktoś jedzie w żelaznym kołpaku :
Mars, bóg wojny, bo go znać po krwawym szyszaku,
furyje na łogoszach, Śmierć z Pomstą nad nimi,
Gniew stangretem, Ból biczem, a Strach szalonemi
Szkapami forytuje ...
............
Przyborowski boginię jakąś też prowadzi
Z Świebodzińskim, a przy nim dość inszej czeladzi :
Gospodarną znać jakąś bardzo białogłowę,
Bez mała nie Cererę, córkę Saturnową.


Nie brak wśród rozbawionej drużyny szlacheckiej i typowego procesowicza. Oto Komorowski:

Statut wiezie z Lublina z sobą malowany,
Z trybunału w swej sprawie ze dworem wysłany;
Widzę, że munimenta częstokroć przeziera,
Coraz się z praktykami nieborak pociera,
O sto grzywien i jedną, membran pokazuje,
Teraz się nim, że wygrał tę sprawę, raduje ;
Temu prawo myśl trapi i sen odejmuje,
Bo czasem do samego dnia je rewiduje.
............
Bodajże, Jasiu, w każdej fortuna służyła
Sprawie, która się na stół pański wytoczyła!
Grom praktyków, prawem się pocieraj i z pany,
Dostatkami pańskimi nie bądź przekonany!
............
Bądźcie oba łaskawi, fortunni Janowie,
Daj wam do sta lat Parki przedłużyły zdrowie.


Zbyt bujne wybryki młodości kończyły się żałośnie i wesołe przygody wypadło poecie naszemu ciężką odpokutować chorobą. Opowiada o niej Gostomskiemu w listach[13] smętnych i dość pokornych, na »zwiędłą głowę« i »zbolały rozum« narzekając.
W listach tych znajdujemy, wcale zgrabnie wierszowaną, odpowiedź Gostomskiego. Oto wobec skarg, żalu pełnych na zaniedbanie sługi i oddanego towarzysza:

Zapomniałeś mnie, panie, a pociechy moje
Wiatry jakieś porwały... Czemuś, miłościwy,

Dziś, panie, tak niełaskaw; przecz mi służce twemu,
Taki dziś głód na łaskę?...

odpisuje wesoło starosta wałecki, brakiem czasu oddaleniem Morsztyna się tłumacząc:

Zajechałeś daleko, mój Morsztynie drogi,
Że mi cię lub pożegnać, lub witać czas drogi
Nie dopuszczał, bo aspekt daleko z Krakowa...

i kończąc słowami pociechy i obietnicą lepszych chwil w przyszłości:

Alem ja nieodmiennie przyjacielem twoim,
A teraz życzę z serca, byś zdrowia pierwszego
Nabywszy, znowu przyszedł do szczęścia wszelkiego,
Potem w maju zażyjem zwyczajnie po swemu...

Odpis wierszowany Gostomskiego wraz z pochwałami, jakimi Morsztyn wojewodzica poznańskiego w listownej z nim rozmowie darzy, zowiąc go »ozdobą Helikonu« i »Muz ulubieńcem« i przyznając skromnie, że »nie jego to rozumu rzecz wchodzić w szranki« ze starostą, nasuwa przypuszczenie, iż tenże starosta nie tylko wśród swawoli, przy pełnym kielichu, ale i na Parnesie towarzyszem był poecie i że o Gostomskim mówi ośmiowiersz : Do Jana[14], w którym Hieronim przyjacielowi, fraszki swe do oceny przesyłającemu , obiecuje też fraszki z powrotem wyprawić, »swym własnym przypłodkiem« je pomnożywszy.
Oczywiście na przypuszczeniu jeno poprzestać należy, gdyż oprócz wiersza, znajdującego się w Sumaryuszu, żaden plon Muzy wojewodzica poznańskiego do czasów naszych się nie przechował[15].
Wymieniona powyżej grupa listów wierszowanych skłoniła Mecherzyńskiego do wniosku o podróżach zagranicznych Morsztyna. Wniosek ten, po ścisłem przejrzeniu materyału, upaść musi. Owe przez poetę przebyte »granice francuskie« owe w Cyprze »jedwabnice Wenery«, »wody nilowe« i w Ankonie »ze swachą ankońską zawarte przymierze«, o których Gostomskiemu opowiada, są to wspomniewspomnienia nie realnych podróży, ale zbyt częstych wędrówek po krainie Cypryjskiej bogini.
Przyjacielski stosunek łączył również Morsztyna z Jerzym Niemstą, najprawdopodobniej towarzyszem poety w dworskiej służbie[16]. Ożenienie (trzecie z kolei) tego Niemsty ze Zborowską upamiętnił Hieronim uroczystem epithalamium, w którem cały Parnas wzywa do pomocy, by godnie uczcić przyjaciela:[17]

Apollo, cny ochmistrzu sióstr parnaskich, który,
Chodząc po dzikich gęstwach helikońskiej góry,
Poważną bogorodnych panien rotę wodzisz,
A w Pegazowym zdroju boską nogą brodzisz,
Użycz krople tej wody, z której mądrość płynie,
Mnie dowcipu zwiędłego głupiemu chudzinie,
Abych nią mógł zakropić pióro zapragnione
I rym pisać wesoły. A wy, rozpłodzone
Z boskich rodziców córki, idźcie tam, gdzie kwiaty
Za wiecznopogodnemi jedno kwitną laty.
Tam, wonnych ziół narwawszy, uwijcie Jerzemu
Niemscie wieniec na skronie...

Nie na długo starczyło jednak poecie namaszczenia.
Epithalamium dla szerszego ogółu weselnych gości było snać przeznaczone; ścisłemu zaś gronu przyjaciół dostał się żartobliwy wierszyk, w którym forsztyn ostrzega łatwo pocieszonego wdowca i zbyt częstego pana młodego.[18]

Trzeci się raz już żenisz : i tać śmiała była,
Która się trzecią żoną być twą omyliła;
O czwartej nie pomyślaj, choć masz odbyt na nie,
Bo się już będą bały tak panny, jak panie;
A jest czego; bo właśnie jakby żyć nie chciała,
Któraby właśnie z tobą czwarty raz ślub brała.
Folguj tej trzeciej, radzę, bo jakbyś ją stracił,
Wiecznembyś już sieroctwem tej straty przypłacił.

Szeregu przyjaciół, którym Morsztyn rymy swe święcił, dopełniają: Mikołaj Zienowicz, kasztelan połocki, mąż nauką i dzielnością niepospolity, ożeniony z Chodkiewiczówną, poległy pod Chocimem w obronie hetmana;[19] dalej Dadzibóg Karnkowski, wojewoda derpski przez Stany na sejmie 1611 roku do rokowań z Moskwą wyznaczony, w 1617 roku w wieku lat czterdziestu czterech zmarły[20], Marek Rudowski, króla Zygmunta dworzanin, Samuel Chełmski, Wojciech Białoskórski, Bogusz, Zwoleński starosta, wreszcie Albert Łaski, wuj Hieronima[21].
Temu poświęca poeta wiersz, utrzymany od początku do końca w szlachetnym horacyuszowym tonie i przypominający bardzo znaną pieśń Kochanowskiego: Nie wierz Fortunie, co siedzisz wysoko[22].

Łaski Olbrychcie, wuju mój a panie!
Bystrej odmienne fortuny bieganie,
Obrot szalony, wartkonośne koła
Ty znasz, boś tego bardzo świadom zgoła.

Byłeś na górnym i na dolnym razie,
W łasce Fortuny byłeś i w obrazie,
Doznałeś w szczęściu wielkich odmienności,
Nie tajneć dziwne w czesiech niesforności.

Wywyższywszy cię Fortuna wysoko,
Kazałać państwa rozciągać szeroko,
Ale w tem złośna postrzedz się nie dała,
Że jeszcze statku za pieniądz nie miała.

Tyś na jej skrzydłach sławą nieba tykał
I prawieś się już do Boga przymykał.
Aleć wnet na dół nagle zaś spuszczony,
Srogą fortuny odmianą dotkniony.

Teraz ci w wieńcu nie stało radości,
Kto się spodziewał tej niestateczności?

Jeślić do końca posłużyć nie miała,
Czemuż cię kiedy zdradliwie tykała?

Niemasz nic w szczęściu omylnym trwałego,
Bywszy coś, ginie, jest koniec wszystkiego.
Fata w nieszczęściu, fata w szczęściu służą
Tym, którzy światu mizernemu płużą.

Dzika jest, płocha Fortuny postawa,
Dziś się rozgniewa, jutro zaś łaskawa,
Czoło wesołe, tył ma żałobliwy,
Stopa życzliwa, krok u niej zdradliwy.

Trzeba się w szczęściu, kto w nim trwać chce zgoła,
Zawsze oglądać na poślednie koła.
Nie chodź na głębię, bo uchybisz brodu,
Kto dziś miał co jeść, bój się jutro głodu.

Skromnie, to fortel, zażywać potrzeba,
Komu Fortuna da z potrzebą chleba;
Mierność a waga w szczęściu nie zawadzi
Nie ufaj mu nikt, nikogo nie zdradzi.

Warszawa. (Dok. nast.).







  1. Starym dworzaninem zwie się Morsztyn w wierszu Biesiada S nr. 75.
  2. S nr. 43.
  3. S nr. 12.
  4. S nr. 19.
  5. S nr. 115.
  6. S nr. 8.
  7. Kreple = gatunek ciasta (Linde).
  8. Starowolski, Monumenta. Niesiecki, Herbarz.
  9. Siarczyński, Obraz wieku panowania Zygmunta III.
  10. Por. S nr. 184.
  11. Por. S nr. 185.
  12. A więc mamy tu znowu, jak i w wierszu do Niemsty (por. str. 423) nieznanego Kochanowskiego-poetę, oczywiście nie Jana z Czarnolasu, który rówieśnikiem Gostomskiago być nie może.
  13. S nr. 186-190.
  14. S nr.161.
  15. Estreicher w Bibliografii rozbija na dwie postaci osobę Jana Gostomskiego. Osobno wspomina o wojewodzie kaliskim, osobno zaś o staroście wałeckim a przytaczając urywek wiersza Hieronima do Gostomskiego (S nr. 188), czyni błędnie autorem tego wiersza Stanisława Morsztyna.
  16. W wierszu „Na bankiet tegoż“ (por. S nr. 13) Morsztyn nazywa Niemstę wyraźnie dworzaninem: „Słusznalito, dworzaninie" itd. Mowa tu najprawdopodobniej o Niemscie, sędzim ziemi zatorskiej, deputacie na sejm 1629 r., bracie Jana Niemsty, również królewskiego dworzanina (por. o nim wyżej). O obu wiadomość u Niesieckiego.
  17. S nr. 12.
  18. S nr. 165.
  19. Por. S nr. 11. O Zienowiczu vel Zenowiczu pisze Niesiecki w Herbarzu, Starowolski w Bellatores Siarczyński w Obrazie wieku panowania Zygmunta III. Podług Sobieszczańskiego (Encyklopedya Orgelbranda) znane jest w druku jego dzieło p. t. Theses politicae de rerum publicarum mutatione 1606 r., Bazylea. Toż u Estreichera.
  20. Patrz Starowolski, Monumenta. Niesiecki, Herbarz. Siarrzyński, Obraz i t. d.
  21. Albert Łaski, wojewoda sieradzki, syn Hieronima, patrz Niesiecki i źrodła tam przytoczone.
  22. S nr. 18.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Maria Dynowska, Hieronim Morsztyn.