Strona:Marya Dynowska - Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna cz.1.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
431
Hieronim Morsztyn i jego „Sumaryusz“.

Przytem niewiadomo, jaką żonę lepiej wybrać:

Bo nadobną strzedz musisz,
Ze szpetną się zaś usmucisz.


A gdy nakoniec przyjdzie do kłótni, najbezpieczniej jest:

Niech nieborak stęka,
Niech pada do nóg Zosi,
Niech jej nadobnie prosi,
Aż bić przestanie,
Moje kochanie.


B) „Aurea mediocritas“ szlachecka. Przyjaciele poety.

Służba dworska[1] i praca około roli wypełniały żywot poety naszego. Prawdopodobnie jednak i jako „aulicus“, przygodami miłosnemi służbę dworską słodzący, i jako ziemianin, chudopachołkiem pozostał.
O żadnych bowiem godnościach, ni urzędach Sumaryusz nie wspomina.
Jak na prawego spadkobiercę humanizmu przystało, nie skarży się Morsztyn na ubóstwo i dolę chudopacholską wychwala.[2]

Prawda to, że mię szczęście panem mieć nie chciało,
Atoli żebrać chleba przecie mi nie dało.
Zbiór mój słaby, skarb żaden, na lichwę nie daję,
Ale coć więcej trzeba, gdy na swem przestaję.
Nigdy głodny nie legnę, nie wstanę troskliwy,
Kłopot mi snu nie skazi, włos na głowie siwy
Z frasunku mi nie roście, wesołe mi lata
Płyną, ani mię długi wypychają z świata.
Dobra mi myśl nad gościem, płuży mi drużyna,
Obok z książęty siadać i to nie nowina,
W mieszku, lubo nie wielka, od potrzeby kopa,
Dom choć nie murowany, przecie też nie szopa,
Jest aksamit na grzbiecie, marmurek na głowie.
Dość mi fortuna dała; byle było zdrowie,
Którego gdy posiłek w tym cugu poczuję,
Już ostatkiem ja szczęście i panów daruję.


Nie zbytek więc, nie marmury i złotogłowy o pomyślności stanowią:


  1. Starym dworzaninem zwie się Morsztyn w wierszu Biesiada S nr. 75.
  2. S nr. 43.