Strona:Marya Dynowska - Hieronim Morsztyn i jego rękopiśmienna spuścizna cz.1.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
436
Marya Dynowska,

Lublin porzucić, żegna poeta i przyjaciela i bujną drużynę jego wierszem, żalu i czułości pełnym[1].
Przytaczam go, nie dla artystycznej wartości, ale dla żywych, charakterystycznych rysów, oświetlających życie szlacheckie w ówczesnej Polsce.

Starosta nasz odjechał, wszystkie z nim uciechy,
Pomyślne krotochwile, pląsy, żarty, śmiechy.
Wsiedli na wóz, a Lublin nieborak łzy toczy,
Pan Chmielowski dotychczas jeszcze smęci oczy,
Nie osychają oczy Tęczyńskich i jego
Dwór, panie bez starosty tęsknią wałeckiego.


Odjeżdżającej drużynie Gostomskiego przydaje Morsztyn za towarzyszy Olimp cały, darząc każdego tem bóstwem, które mu się według zalet i charakteru najsłuszniej należy. A więc u wojewodzica poznańskiego:

trzy boginie na łogoszach stały:
Juno, Wenus i Pallas, a przed nim siedziały:
Dobra Myśl i Biesiada, w nogach brzmią gotowie
Amfion z Orfeuszem, sławni muzykowie
............
Stangret, wesołym licem uciesznej zabawy,
Pędzi krzykliwe konie na gościniec prawy,
Biczem trzaska, podróżnym dodając ochoty,
Omijając nieszczęsne drogi złej kłopoty.
Sam starosta, w szkarłatnej szacie cnej szczerości
Siedzi, a Wenus mu coś szepce o miłości
Arcybelli, cnej panny, on się tylko śmieje,
Cierpliwością się ciesząc pomyślnej nadzieje.
............
Apollo z Kochanowskim[2] siedzi uzłocony,
A Minerwa dwie trzyma przed nimi korony;
Koło nich wieszają się helikońskie panny:
Zda mi się, żem tam zajrzał trochę i Dyanny;
Janek coś o myślistwie z nią pilnie rozmawia,
A fraucymer go z sobą na pole namawia.
............
Wilgostowski ze dzbanem kogoś wiezie z sobą,
Z wynalazcy winnemu podobną osobą,
Wieniec ma hederowy, w ręku czop, na głowie

  1. Por. S nr. 185.
  2. A więc mamy tu znowu, jak i w wierszu do Niemsty (por. str. 423) nieznanego Kochanowskiego-poetę, oczywiście nie Jana z Czarnolasu, który rówieśnikiem Gostomskiago być nie może.