Gospoda pod Aniołem Stróżem/XXIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sophie de Ségur
Tytuł Gospoda pod Aniołem Stróżem
Rozdział Tajemnice
Wydawca Wydawnictwo Księgarni K. Łukaszewicza
Data wyd. 1887
Druk Drukarnia „Gazety Narodowej“
Miejsce wyd. Lwów
Tytuł orygin. L'auberge de l'Ange Gardien
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIV.
Tajemnice.

Nazajutrz bardzo wcześnie przybył notaryusz po którego wczoraj posyłał generał zapowiadając, że ma do załatwienia bardzo ważną i niecierpiącą zwłoki sprawę. Generał zamknął się z nim i przesiedział dość długo; po ukończeniu konferencyi obaj byli bardzo zadowoleni i śmiali się wesoło. Generał o tem co zaszło nie wspominał nikomu ani jednego słówka a kiedy nareszcie notaryusz odjeżdżał, położył palce na ustach jakby mu wskazywał najściślejszą tajemnicę, zapraszając potem najniezawodniej o stawienie się w przeddzień mającego nastąpić ślubu Moutier z Elfy.
— Niezapomnij, mój drogi, że należysz także do orszaku weselnego a nadewszystko do cukrowej kolacyi, którą punktualnie, w oznaczonym terminie, nadeślą mi od Chevet z Paryża.
— Ależ generale, odpowiedział po cichu notaryusz, nie będzie wiele doń miejsca.
— Ta! ta! ta! już ja znajdę sobie miejsce. To ja zajmuję się urządzeniem; nie twoja zatem rzecz troszczyć się brakiem odpowiedniego pomieszczenia. Bądź spokojnym, każdy będzie miał dostateczną swobodę ruchów a przytem będziemy przecież w własnym domu Notaryusz pożegnał generała i odjechał. Generał jak zwykle zacierał ręce z radości i uśmiechał się złośliwie. Zbliżył się do okna wychodzącego na ogród.
— Wasz ogród jest istotnie bardzo piękny! Dodają mu jeszcze uroku i ten lasek i ta rzeka. Byłoby bardzo przyjemnie mieć podobną posiadłość. Wielka szkoda, że nie jest do sprzedania.
Pani Blidot i Elfy nie odpowiedziała wcale. Bo rzeczywiście była ona do sprzedania; złośliwy generał wiedział o tem od godziny, wiedział też nadto, że siostry nie posiadają odpowiednich na kupno funduszów. Potrzeba było koniecznie 25 tysięcy franków a tymczasem kasa ich zawierała raptem 3000 tylko!
— Wielka szkoda! powtórzył generał. Jakaż by to była rozkoszna willa. Jeżeli ją kupi obcy, w tym pięknym ogrodzie postawi niezawodnie budynek i tym sposobem zasłoni zupełnie widok na rzekę. Czy nie mam słuszności Moutier?
— Zapewne, mój generałe; ja sam także nie powiem żebyśmy nie mieli chęci nabycia tych gruntów. I gdyby tylko Elfy zgodziła się na kupno to obróciłbym moje 20.000 fr. jakie otrzymałem w podarku od pana: ale być może, że posiadłość ta później będzie do kupienia za daleko niższą cenę.
Generał uśmiechnął się, bo już od dawna wszystko przewidział i przygotował jak należało. Notaryusz miał odpowiedzieć, gdyby go przypadkiem zapytano, że już wszystko sprzedano. Od tego też dnia generał przybrał jakąś postawę tajemniczą, która nie uszła uwagi Moutier, Derigny i obie siostry. Generał kazał w Domfront nająć kabriolet, zaprzężony w rosłego i tęgiego rumaka; kabryoletem tym jeździł gdzieś każdego dnia i dopiero powracał nad wieczorem. Zwyczajnie jeździł tylko sam; czasami zaś brał ze sobą księdza proboszcza.
Kilkakrotnie zapytywano forysia, gdzie jeździli, ale widocznie był dobrze zapłacony, bo nie zdradził tajemnicy.
— Zabroniono mi mówić i jeżeli wyrzeknę choćby słowo, stracę mój tryngielt 100 fr.
Kilka osób śledziło kabriolet, lecz generał zawsze to spostrzegł; i zwykle w takim wypadku kazał pędzić co koń wyskoczy, tak że ciekawscy musieli się dobrowolnie zrzec swego zamiaru.
Inny jeszcze powód obudził daleko większą ciekawość a mianowicie, gdy pewnego dnia wielka ilość robotników przybyłych z Domfront pomieszczona została w oberży dawniej należącej do Bourniera.
Zajęli się oni przekształceniem wewnętrznego urządzenia domu i taką okazali gorliwość, że w ciągu tygodnia oberża zmieniła się do niepoznania. Przed domem urządzony został rodzaj chodnika, ubitego z ziemi i wysypanego żwirem, dawniejsze schody z cegły zastąpiono innemi schodami, rodzaj tarasu ale z ciosowego kamienia. Okna małe, przerobiono na wielkie z pysznemi taflami z mlecznego szkła zamiast szyb dawniejszych już przepalonych od słońca. Cały dom jednem słowem uległ całkowitemu przekształceniu, począwszy od podwórza, aż do zabudowań gospodarskich, stajni, wozowni, piwnic i strychów. Meble potrzebne do oberży ale na stopie daleko szerszej każdego dnia zwożono nieustannie, nadsyłano też w wielkich pakach naczynia i inne sprzęty. We dnie nikomu nie udało się wejść do środka, gdyż robotnicy pod żadnym pozorem żadnej osoby nie wpuszczali.
Ta sama czynność widoczna była i na gruntach i na łące sąsiadującej z gospodą pod Aniołem Stróżem.
Znaczna liczba ludzi ze wsi sąsiednich zajmowała się wyprostowaniem drogi, ustawianiem ławek w ogrodzie, przyrządzaniem wielkich wazonów z kwiatami dalej budowaniem wspaniałego mostku na rzecze, zresztą obecny właściciel, tak dbał o swoje przyjemności, że się nawet na rzece znalazł równie i mały statek do przejażdżki wodnej. O wszystkiem tem mniej więcej wiedziano w gospodzie pod Aniołem Stróżem a Moutier i Elfy, z wielką przykrością przekonywali się, że rzeczywiście i oberża Bourniera i należące do niej ogród 1 grunta zostały już przez kogoś obcego nabyte. Niezawodnie też nowy właściciel, jak to przewidywał generał, będzie budował także i dom i tym sposobem zasłoni cały tak piękny widok i gospoda ich wiele na tem straci.
— Kochana Elfy, mówił Moutier, nie troszczmy się daremnie; pożądać tego, czego mieć niemożna byłoby nierozsądkiem. Wszak i tak jesteśmy kontenci z tego co nam Bóg dotąd dał. Zresztą dla mnie na tej ziemi jedynem szczęściem tylko ty jesteś; reszta drobnostka. Dodatki takie mogłyby tylko upięknić tak jak suknia ślubna jeszcze bardziej podwyższy twoje naturalne wdzięki.
— Masz słuszność mój przyjacielu, oddałabym wszystko i te domy i te ogrody i ten lasek, bylebym tylko zatrzymała cię dla siebie. Znajduję również samą myśl nie właściwą, bo gdybyśmy wreszcie wydali całą sumę nie byłoby z czego utrzymać domu.
— A ja też z wami podzielam zupełnie to zdanie, rzekł generał, który w tej chwili wszedł przez ogród. Dość wam tylko otworzyć furtkę od ogrodu a i tak będziecie mieli przepyszny widok tej nowej posiadłości.
— Przepraszam pana generała, ale zdaje mi się, że podobne zdanie wywołać może niepotrzebną przykrość. Im bliżej będziemy tej pięknej posiadłości, tem częściej trzeba będzie o tem przypominać sobie, żeśmy jej nie kupili dla braku odpowiedniego funduszu.
— No, no, ja tak znowu nie sądzę, odpowiedział generał, przeciwnie jestem pewnym że wkrótce należeć będą do was wszystkie te grunta i budowle. Bo w każdym razie nie bardzo to przyjemna rzecz, i nie każdy przyjmuje to cierpliwie, gdy mu sąsiad jakby naumyślnie zastawia widok swemi budowlami. Ha! ha! Zamiast się cieszyć patrzycie na mnie takim złośliwym wzrokiem. Moutier jest wściekły że nie może utulić jeremiad Elfy, a Elfy znowu gniewa się na mnie że drwię sobie z jej westchnień i tęsknoty za temi pięknemi lasami, ogrodami i łąkami. Bywajcie zdrowi, rzekł śmiejąc, czas na mnie zająć się pracą.
Skoro generał odjechał Elfy odezwała się:
— Józefie, rzekła do Moutier, gdy tenże ze złością kręcił wąsy, Józefie, generał od kilku dni jest doprawdy nieznośny; byłabym bardzo kontenta jakby sobie nareszcie pojechał.
— Moja droga jest to dobry człowiek, tylko dziwak. Co począć? Taki już jego charakter. Należy pogodzić się z tem wszystkiem i znosić grymasy, pamiętając o dobrodziejstwach, jakiemi nas obsypał. Gdyby nie on, nie ośmieliłbym się nigdy prosić cię o rękę.
— Ależ ja z ochotą chciałam pójść za ciebie, odpowiedziała Elfy; co do tego byłam zupełnie zdecydowaną podczas twojej drugiej wizyty.
— Nie przeszkadza to jednak być grzecznym z generałem i pamiętając o jego szlachetnym sercu przebaczyć mu te drobne wady.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Sophie de Ségur.