Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Notaryusz pożegnał generała i odjechał. Generał jak zwykle zacierał ręce z radości i uśmiechał się złośliwie. Zbliżył się do okna wychodzącego na ogród.
— Wasz ogród jest istotnie bardzo piękny! Dodają mu jeszcze uroku i ten lasek i ta rzeka. Byłoby bardzo przyjemnie mieć podobną posiadłość. Wielka szkoda, że nie jest do sprzedania.
Pani Blidot i Elfy nie odpowiedziała wcale. Bo rzeczywiście była ona do sprzedania; złośliwy generał wiedział o tem od godziny, wiedział też nadto, że siostry nie posiadają odpowiednich na kupno funduszów. Potrzeba było koniecznie 25 tysięcy franków a tymczasem kasa ich zawierała raptem 3000 tylko!
— Wielka szkoda! powtórzył generał. Jakaż by to była rozkoszna willa. Jeżeli ją kupi obcy, w tym pięknym ogrodzie postawi niezawodnie budynek i tym sposobem zasłoni zupełnie widok na rzekę. Czy nie mam słuszności Moutier?
— Zapewne, mój generałe; ja sam także nie powiem żebyśmy nie mieli chęci nabycia tych gruntów. I gdyby tylko Elfy zgodziła się na kupno to obróciłbym moje 20.000 fr. jakie otrzymałem w podarku od pana: ala być może, że posiadłość ta później będzie do kupienia za daleko niższą cenę.
Generał uśmiechnął się, bo już od dawna wszystko przewidział i przygotował jak należało. Notaryusz miał odpowiedzieć, gdyby go przy-