Frytjof (Tegnér, tłum. Wiernikowski)/Pieśń XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Esaias Tegnér
Tytuł Frytjof
Wydawca nakład tłumacza
Data wyd. 1861
Druk Jozafat Ohryzko
Miejsce wyd. Petersburg
Tłumacz Jan Wiernikowski
Tytuł orygin. Frithiofs saga
Źródło skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
PIEŚŃ XII.
Powrót Frytjofa.
Treść.
(Wiosna. — Rozstanie z Angantyrem. — Odjazd. — Tygodniowa żegluga. — Powrót do Framnesu. — Boleść Frytjofa. — Spotkanie się z Hildingiem. — Powieść, starca o losie Framnesu i Ingeborgi. — Gniew Frytjofa.)



Z modrych obłoków nowa tchnie wiosna,
Stroi się w zieleń ziemia radosna;
Gość żegna Jarła, na okręt siada.
Morskiej głębiny znowu dopada;
Znów czarny jego łabędź toń pruje,
Srebrzyste wstęgi na morzu snuje:
Bo wiatr zachodni, językiem wiosny
Podzwania w żaglach, jak słowik głośny;
Bo cór Egira[1] orszaki bławe
Skaczą u steru — trącają nawę.
Jakże się raźnie rudel obraca,
Gdy kto z oddali do domu wraca! —
Tu dym z kominów weselej bije,
Tu pamięć młodych lat wierniej żyje.
I strumyk skoczniej przebiega pola.
Gdzie twa dziecinna brzmiała swawola!
Tu szereg ojców w kurhanach drzemie.
Tu wierne dziewczę na skały ciemie,
Wstępuje, patrzy, morza się pyta:
Czy prędko Luby do niej zawita?
Tak sześć dni płynie — siódmego w dali
Frytjof szlak jakiś widzi na fali;

Szlak wciąż ciemnieje, wznosi się, szerzy,
Mieni się w szery[2], w piaski wybrzeży,
I ląd się sunie — ląd ukochany,
I las doń idzie w zieleń ubrany,
Ze skał wodospad gra mu nanowo,
Góra wychyla pierś granitową.
Ot’ i przylądek luby w ciaśninie —
Wita go Frytjof, i wesół płynie
Pod świętym gajem, w którego cieniu
Budował z Lubą sczęście — w marzeniu!
»Gdzież Ingeborga? — Serca rachuby
Czyż jej nie wróżą, jak blizko Luby?
Może rzuciła świątyni progi?
Może w pałacu, kędy Helg srogi
Więzi niesczęsną, siedzi płacząca
I smutnie dłonią arfę potrąca?
Albo ze złota ciągnie przędziwa?«
Tak duma Frytjof. — Wtem ze spalonej
Krokwi przybytku sokół się zrywa,
Szybuje w górę, wije się, spada,
I na ramieniu pańskiem usiądą.
O, zna to ramie ptak ulubiony!
Ostremi skrobie ramie to szpony
I bije skrzydłem; dziob zakrzywiony
Tęskno do ucha pańskiego skłania,
Jakby miał jaką wieść do oddania
Od Niej, od Lubej, od Narzeczonej!
Ale się próżno ptaszyna sili;
Jękiem swym panu nic nie wykwili!
Swojskiemi wody, jak bystra łani,
Sadzi Ellida wprost do przystani.
Wesoło Frytjof na brzeg pogląda,
Gorąco Framnes powitać żąda,

Śledzi znajomy obszar dokoła,
Lecz choć wzrok mruży, choć wciąż do czoła
Przykłada rękę, nie widzi zgoła
Framnesu swego. — Tylko tam słupy
Czarne się wznoszą, jak kościotrupy.
Gdzie był dziedziniec, tam — przestwór goły;
Gdzie była przystań, tam wiatr popioły
I węgle kręci! — Drżący zeskoczy
Frytjof z pokładu, na brzegu staje —
Błędnemi oczy po zglisczu toczy
I ojcowizny swej nie poznaje
»Gdzież dom Torstena, kędym niewinne
»Przeigrał moje lata dziecinne?
»Niema go — zniknął!«

Wtem kudłonośny
Bran doń podbiega. Pies ten w krainie
Męztwem, wiernością zarówno głośny,
Szeroko wszędy imie swe wsławił:
On nie jednego niedźwiedzia zdławił —
Podbiega, staje, skomli i wyje,
Zagląda w oczy, skacze na szyję!

Za nim przez łąkę koń mlecznobiały,
O sarnich nogach, szyi łabędziej,
Ze złotem w grzywie, w cwał k’ niemu pędzi,
Staje, rży, głowę do ręki skłania,
Liże i prosi o chleb z tej dłoni;
Lecz pan uboższy niżeli oni,
Nic wiernym sługom niema do dania!

Na własnej ziemi dziedzic bezdomy,
Dzierżąc straszliwe zgliscze na oku,
Z przeszytem sercem tkwi nieruchomy! —
Alić z uboczy starzec sędziwy,
Młodości jego piastun troskliwy,
Hilding, przybliża ku niemu kroku,
I dłoń podaje — »Co się tu stało
Dziwu nie sprawia: gdy orzeł śmiałą

Gonitwą w strony dalne uleci.
Wróg mu natychmiast gniazdo oszpeci.
Splądruje, znisczy. Cudnie zaczyna
Król Helg swe rządy, ślub spełnia święcie:
Czcić bogów — ludzi nękać zawzięcie.
Z płomieniem w ręku kraj swój lustruje —
Objazd Eryka[3] tak naśladuje.«
»Lecz to rzecz błaha, to nic nie znaczy;
Gdzie Ingeborga powiedz mi raczej?«
A Hilding na to: »Synu, są wieści,
»Ale nie miłej dla ciebie treści.
»Zaledwieś w morzu żagle rozwinął.
»Ryng tu z potężnem wojskiem przypłynął;
»Pięć tarcz przeciwko jednej postawił,
»Zagaił sprawę w Bogiń-dolinie
»I rzezią nurty rzeki zakrwawił.
»Halfdan żartował — lecz, walcząc, w synie
»Królewskim dzielność pokazał męża.
»Jakżem był dumny z chwały oręża,
»Którą się w boju uczeń mój wsławił.
»Bił się walecznie! Sam przed rycerzem
»Stałem w odsieczy z moim puklerzem.
»Ale bój krótko trwa: król Helg tchórzy,
»Ucieka z pola — a gdy ucieka,
»Widząc twój Framnes zemsty nie zwleka.
»Podkłada ogień potomek boży!
»Ryng dwa warunki braciom szle ostre:
»Albo za żonę oddać mu siostrę.
»I tem zagładzić krzywdy zrządzone,
»Albo postradać kraj i koronę.

»I ztąd i ztamtąd wciąż gońców słano;
»Wreście — królewnę zamąż wydano.« —

»O płci niewierna (Frytjof zawoła),
Myśl pierwsza, którą z czarnego czoła
Lok[4] wysnuł swego — fałszem się zwała.
On do ludzkiego fałsz wpędził ciała,
I na ten padół z szyderstwem cisnął,
By mężom w kształcie kobiety błysnął.
Fałsz ma błękitne oko, co łzami
Swemi ból sprawia — czaruje, mami!
Fałsz ma pierś białą, w której przesiada
Cnota, tak trwała, jak lód wiosenny,
Miłość tak stała, jak wiatr jesienny;
Ma serce, którém kieruje zdrada;
Usta na których wstędze różanej
Krzywoprzysięztwo wywija tany,
Z dziką, zabójczą w myślach rachubą!
A przecież jakże była mi lubą —
Jak ją kochałem, jak kocham jescze!
Gdziekolwiek spójrzę w czasy minione,
Wszędzie w niej widzę kochankę, żonę —
Ona zabawy moje dzieliła,
Czynów, o których dusza marzyła,
Ona podnietą, nagrodą była!...
Kiedy dwa drzewa wspólnym korzeniem
Rosną pod ziemią — niechaj Thor w jedno
Uderzy świętym z nieba płomieniem,
Wnet liście bliźnie drugiego bledną
I pień usycha; niechże wesołem
Jedno z nich buja w powietrzu czołem,
I zielonością przynęca oczy,
Wnet drugie tyleż krasy roztoczy.
Nasza tu radość, nasze boleści
Zrosły się społem. W biednej mej głowie,

Nie wiem czy ta się straszna myśl zmieści,
Żem ja — sierota, że świat — pustkowie!
O Waro, Waro[5], święta dziewico,
Która ze złotą krążysz tablicą
Po świecie, ludzkie spisując śluby —
Przestań tej pracy, tej myłki grubej! —
Kłamanych przysiąg próżno nie zbieraj,
Drogiego kruszcu nie poniewieraj! —
Jakaś tam bajka o Nannie plecie,
Że była wierną — niech kto chce wierzy —
Inaczej na tym dzieje się świecie;
Na ludzkiem czole prawda nie leży,
Wiara nie kwitnie w sercu, gdy śmiała
Kształt jej wziąść na się zdrada, gdy czysty,
Dźwięczny, jak zefir łąki kwiecistej
Głos jej udała, i tak zabrzmiała,
Jak brzmią Bragowe niebieskie struny —
Precz z czarownemi na wieki tony?
Precz z głosem — z arfą! już nie usłyszę
Was nigdy więcej.... Gdzie rozkołysze
Wicher odmęty, tam pójdę — bławe
Fale twe, Morze, zamienię w krwawe.
Gdziekolwiek ostrze miecza żąć będzie
Kłosy na posiew grobów, tam wszędzie
Frytjof się zjawi! Może jakiego
Zdybię na falach króla sławnego,
I potężnego... ciekawość bierze,
Czy on na karku głowy ustrzeże?
Czy Angurwadel nad nim się zżali?
Może zabłądzi w jakiej oddali
Młodzieniec piękny, co głupio jęczy,
Co za kochanki swej stałość ręczy?
O! i takiego przez litość zgładzę,
Żeby nie uległ jak ja zniewadze!« —


— »O wieku młody, wieku szalony!
(Odrzecze Hilding) jak długo trzeba
Czekać, nim śniegiem późnych lat Nieba
Krew twą ostudzą! krzywdę wyrządzasz
Mej zacnej córze, jeśli posądzasz
Jej piękną, wielką duszę o zdradę. —
Jej nie obwiniaj.... obwiniaj Nornę,
Co z chmur burzliwych szląc nieodporne
Strzały swe, piersi ludzkie kaleczy!
Nornie twe serce niechaj złorzeczy
A nie jej! wprawdzie skarg nie wydała,
I jako Widar[6] ciągle milczała.
Zato w ukryciu, gdy była jedna
Jakże jęczała! — Tak tylko biedna
Stron południowych sinogarlica
Jęczy po mężu! wszakże przedemną
Swą odkrywała boleść tajemną. —

Jak ptaszę wodne, gdy je przeszyje
Grot myśliwego, nurza się, kryje,
I póty na dnie głębiny siedzi,
Póki ostatniej krwi nie wycedzi:
Tak Ingeborga rozpacz swą kryła
W pomroku nocy. — Jeden ja znałem,
Z jakim w tej duszy grzmi burza szałem!
»Ofiarą jestem, ciągle mówiła,
Za kraj ojczysty — róże te białe
I ten bluscz, co mi dziś skronie wieńczą,
Że kraj wybawiam, świadczą i ręczą.
Nieprawdaż ojcze, los do zazdrości!
Łatwo mi umrzeć i przerwać nędzę,
Ale tem — kogoż — siebie osczędzę,
Siebie jedynie — bóstwo światłości
Wymagać będzie od swej ofiary
Najdłuższej śmierci, najdłuższej kary.

Zniknął mój spokój — ból duszę chłonie —
Wszystkie me żyły wstrząśnięte w łonie!
Ale co cierpię tu pokryjomu,
Ojcze kochany, nie mów nikomu.
Litości niechcę — dosyć ma woli
Królewna, aby sprostać niedoli.
Litość by ku mnie szła nadaremnie —
Tylko Frytjofa pozdrów odemnie.« —
Gdy nastał ślubu dzień (czemuż święci
Runiczna laska dzień ten w pamięci!)
Parami dworskie dziewy szły w bieli,
Potem mężowie zbrojni ciągnęli
Wprost do świątyni. — Tęskny na przedzie
Skald przewodniczył smutnej czeredzie.
Na karnym koniu siedziała ona
Blada jak widmo, co w ciemną burzę
Śród gromów siedzi na czarnej chmurze.
Jam mą liliję sam z konia zsadził,
I sam do środka chramu wprowadził,
Gdzie przed ołtarzem bogini Lofny[7]
Z mocą wyrzekła swój ślub niecofny.
Płakali wszyscy prócz zaślubionej.
Potem gdzie Balder stał zasępiony
Zwróciła oko, szeptała modły.
Wtém, śród ciężkiego obecnych jęku,
Helg twą manelę u niej na ręku
Widzi, i w złości, jako gad podły,
Syczy i zrywa, i Balderowi
W ofierze składa. Manela droga
Dotąd jaśnieje na ręku boga.
Wtedy nie mogłem powstrzymać gniewu.
Zanic Helgowe życie ceniłem,
W rozpaczy dzielny mój miecz dobyłem;
Przyszło by pewnie do krwi rozlewu,
Gdyby mi ona nie rzekła zcicha:

»Hamuj się, ojcze! zapęd powstrzymaj,
W przybytku bożym miecza nie imaj!
Jakkolwiek ciężko starszy brat błądzi,
I z woli jego cierpię tak wiele,
Przecież nie padam trupem w kościele —
Alfader kiedyś mnie z nim rozsądzi!«
— »Alfader[8]! — kiedyś — czekać daremnie;
Dość (krzyknie Frytjof) będzie i we mnie,
Raniej niż w niebie, najsczerszej chęci
Spór wasz rozsądzić! Wszak ojcze, zda się,
Jesteśmy teraz w tym właśnie czasie,
Kiedy się letnie święto obchodzi,
Kiedy król-kapłan w krwi ofiar brodzi.
Ha, podpalaczu, co swoje zbrodnie
Przedażą siostry zmywasz niegodnie,
Ja ci natychmiast wyrok sporządzę,
Raniej niż Odyn, spór wasz rozsądzę. —








  1. Córy Egira tojest fale morskie (przyp. 46).
  2. Szery (skiery) — nazwa ogólna wybrzeży norwegskich, drobnemi skałami usianych.
  3. Eryk, słynny z dobroci król Skandynawski, pierwszy, po wstąpieniu na tron, objechał swe państwo, i osobiście przekonał się o potrzebach swego narodu. Objazd ten stał się pamiętnym w kraju z dobrodziejstw, które król ten poddanym wyświadczał. Następcy Eryka poszli za jego przykładem i osobiście kraje swe lustrowali. Taki jednakże objazd, przez jakiegobykolwiek króla był odbywany, nosi zawsze nazwę Erykowego objazdu (Eriksgata).
  4. lok, początek zła, olbrzym ubóstwiony (przyp. 11).
  5. wara (Wiara, rzetelność), bogini zapisująca śluby i przysięgi kochanków, i surowo karząca za ich złamanie.
  6. widar, bóg milczenia.
  7. lofna (zaręczycielka) bogini małżeństwa.
  8. alfader (wszechojciec) — Odyn.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Esaias Tegnér i tłumacza: Jan Wiernikowski.