Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zniknął mój spokój — ból duszę chłonie —
Wszystkie me żyły wstrząśnięte w łonie!
Ale co cierpię tu pokryjomu,
Ojcze kochany, nie mów nikomu.
Litości niechcę — dosyć ma woli
Królewna, aby sprostać niedoli.
Litość by ku mnie szła nadaremnie —
Tylko Frytjofa pozdrów odemnie.« —
Gdy nastał ślubu dzień (czemuż święci
Runiczna laska dzień ten w pamięci!)
Parami dworskie dziewy szły w bieli,
Potem mężowie zbrojni ciągnęli
Wprost do świątyni. — Tęskny na przedzie
Skald przewodniczył smutnej czeredzie.
Na karnym koniu siedziała ona
Blada jak widmo, co w ciemną burzę
Śród gromów siedzi na czarnej chmurze.
Jam mą liliję sam z konia zsadził,
I sam do środka chramu wprowadził,
Gdzie przed ołtarzem bogini Lofny[1]
Z mocą wyrzekła swój ślub niecofny.
Płakali wszyscy prócz zaślubionej.
Potem gdzie Balder stał zasępiony
Zwróciła oko, szeptała modły.
Wtém, śród ciężkiego obecnych jęku,
Helg twą manelę u niej na ręku
Widzi, i w złości, jako gad podły,
Syczy i zrywa, i Balderowi
W ofierze składa. Manela droga
Dotąd jaśnieje na ręku boga.
Wtedy nie mogłem powstrzymać gniewu.
Zanic Helgowe życie ceniłem,
W rozpaczy dzielny mój miecz dobyłem;
Przyszło by pewnie do krwi rozlewu,
Gdyby mi ona nie rzekła zcicha:

  1. lofna (zaręczycielka) bogini małżeństwa.