Czerwony Kapturek (Oppman)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Czerwony Kapturek
Pochodzenie Cztery komedyjki
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

OR - OT
CZERWONY KAPTUREK


OSOBY:
CZERWONY KAPTUREK
BABKA
MATKA
STRZELEC
WILK.


RADY DLA GRAJĄCYCH.

Czerwony Kapturek — mała wiejska dziewczynka w czerwonym kapturku, lub czapeczce; jej matka i babka ubrane są też po wiejsku. Grający wilka powinien być w wilczej skórze, a na głowie mieć maskę ze śpiczastym pyskiem i ogromnemi oczami i uszami. W ostatniej scenie, między Czerwonym Kapturkiem a wilkiem, pysk u wilka powinien być otwarty i czerwona paszcza widoczna.
W pierwszym akcie jest dwa razy zmiana dekoracji; w dwóch pierwszych scenach izba wiejska, w głębi stół. W następnej scenie las, który mogą przedstawiać rośliny w doniczkach, lub cięte gałęzie; pod nogami zielony dywan, na nim trochę różnokolorowych kwiatków.
W drugim akcie scena przedstawia pokój babki; w głębi alkowa, w niej łóżko i stolik z lekarstwami.



AKT  1-szy.

Scena 1-sza.

Matka. Czerwony Kapturek.

Matka (kładąc do koszyczka butelkę z winem, talerz z ciastem i owoce).
Pójdź, córeczko! pójdź, me dziecię!

Czerw. Kapturek (wbiega).
Już, mamusiu, jestem tu, ułożyłam w bukiet kwiecie: róże, lilje, trochę bzu, mojej babci dam jedynej bukiet ten na imieniny. Chyba będzie jej przyjemnie, będzie z wnuczki swej kontenta.
Matka.
Tak, córeczko... a ode mnie daj ten koszyk (daje koszyk) na dzień święta. Jest w nim wino, placek świeży, upieczona jest kokoszka. Babcia chora, w łóżku leży, niech posili się choć troszka.
Czerw. Kapturek.
A ciasteczka?
Matka.
Są i one.
Czerw. Kapturek.
A ja jabłka dwa czerwone dodam babci w skromnym darze.
Matka.
Już dziesiąta na zegarze, idź, córeczko! w drogę czas!
Czerw. Kapturek.
Trochę straszno iść przez las!
Matka.
Nic się nie bój, przecież ciebie widzi zawsze Bóg na niebie. On nad dziećmi trzyma straż! No, daj buzi i śpiesz żwawo, jak na dłoni drogę masz: naprzód prosto, potem w prawo, i już widać babci domek; a nie zrywajże poziomek, bo się spóźnisz!... idź zostrożna, stłuc butelkę łatwo można. Złóż babuni me życzenia i uściskaj ją serdecznie — do widzenia!
Czerw. Kapturek.
Do widzenia!
Matka.
A sprawuj się, córusiu, grzecznie.
Czerw. Kapturek.
Toć ja zawsze, mamo droga, jestem grzeczna — ty wiesz o tem!
Matka.
A nie zabłądź, bój się Boga!
Czerw. Kapturek (całując matkę w rękę).
W wieczór będę tu z powrotem (odchodzi).
Za sceną słychać śpiew Czerw. Kapturka na nutę: „Uciekła mi przepióreczka“.
Zaniosę ja podarek maminy, do mej babci zaniosę jedynej, a po drodze zaśpiewam: oj dana! niechaj żyje babunia kochana!
(śpiew cichnie).


Scena  2-ga.

Matka (sama, patrząc przez okno).
Drogie dziecko! leśną dróżką chyżo stąpa małą nóżką, odwróciła się pieszczotka (woła). Bądź mi zdrowa, buzio z róż! (do siebie). Niech jej złego nic nie spotka, niech ją strzeże anioł stróż.



Scena  3-cia.

LAS.
Czerwony Kapturek. Wilk.

Czerwony Kapturek idzie pomału, trzymając koszyczek w ręku, z za drzew wychodzi Wilk.

Wilk.
A! dzień dobry, mój motylku!
Czerw. Kapturek (ogląda się).
Bóg ci zapłać, panie wilku.
Wilk.
Gdzie tak śpieszysz, kwiatku miły?
Czerw. Kapturek.
Do babuni.
Wilk.
Aj, co siły w tej maleńkiej! czyż nie nuży twoich rączek kosz ten duży? cóż to dźwigasz, powiedz, proszę?
Czerw. Kapturek.
Wino, placek i kokoszę nadziewaną, zrumienioną, pan te rzeczy lubi pono?
Wilk (oblizuje się).
Aż mi z pyska idzie ślinka na wspomnienie twego winka!
Czerw. Kapturek.
A drób smacznie upieczony.
Wilk (z zachwytem).
To mój specjał ulubiony, jednak skarbów tych nie ruszę (do siebie). Naprzód ciebie schrupać muszę.
Czerw. Kapturek.
O! ja myślę! nie dla pana moja kurka nadziewana, to dla babci podarunek, by jej siły wzmocnił trunek (po chwili). Biedna babcia! tydzień z łóżka już nie wstaje.
Wilk.
A gdzie mieszka?
Czerw. Kapturek.
Gdzie się kończy główna dróżka, a zaczyna boczna ścieżka, tam jej domek stoi biały, w drzew zieleni skryty cały.
Wilk (do siebie).
Takie dziewczę zdrowe, świeże, to mi kąsek na wieczerzę! pożarłbym ją na surowo wraz z czapeczką purpurową! oj! mam chrapkę, tylko bieda, że się tego zrobić nie da. Drwale drzewo rąbią w lesie, nuż ich licho tu przyniesie! trzeba czekać (po chwili). Wiem, co zrobię! na śniadanie połknę sobie starą babcię, a wnuczątko na kolację... (do Czerwonego Kapturka). Patrz, dziewczątko, jak tu ładnie! ptaszków tyle dźwięczne piosnki śpiewa mile. Makolągwy, szczygły, kosy na przeróżne nucą głosy, siądź, posłuchaj z pół godzinki.
Czerw. Kapturek.
Nie mam czasu ani krzynki.
Wilk (namawiając).
Eh, nie żałuj sobie chwili, spojrzyj tylko! co motyli! a kwiateczki! cóż? nie śliczne? kolorowe, balsamiczne; leśnych ziółek zapach silny toć to balsam nieomylny, on babunię twą uleczy.
Czerw. Kapturek. (wypuszcza z ręki koszyczek i ogląda się).
Ach! co kwiatów w samej rzeczy! białe, modre i czerwone (zrywając, mówi): Splotę babci z nich koronę.
Wilk (do siebie).
Rwij, głuptasku, ja tymczasem, jakby strzała, pomknę lasem. Oj, oj, z głodu aż mnie piecze! (po chwili). Ja babunię twą uleczę!
Czerwony Kapturek siada i zaczyna układać kwiaty.
(Zasłona spada).


AKT  II-gi.

Babka leży na łóżku w alkowie, tak że ją publiczność widzieć może.
Scena  1-sza.

Wilk. Babka.
Wilk (za drzwiami).
Już nie czuję prawie nóg, tom się zmachał! (puka) puk! puk! puk!
Babka.
Kto tam stuka do mych drzwi?
Wilk.
To ja, babciu, otwórz mi!
Babka.
Gdybym mogła, wnusiu miła, zarazbym ci otworzyła, alem słaba, że aż strach! porusz klamką i wejdź! (wilk wchodzi). Ach! co za potwór! wielki Boże! wilk! ratunku!
(Wilk rzuca się na babcię i zjada ją).
Wilk.
Teraz włożę czepek babci, kaftan biały i pantofle przydeptane (kładzie wszystko kolejno). Przedrzemnę się kwadrans mały, to trzeźwiejszy potem wstanę (włazi pod pierzynę). Jaka ciepła ta pierzynka! lepiej spać tu, niż na trawie (po chwili). Ależ twarda ta babinka; to pytanie, czy ją strawię?


Scena  2-ga.
Wchodzi Czerwony Kapturek.
Czerw. Kapturek (zbliża się).
Jakże długo szłam w tę stronę, wciąż zbaczały psotne nogi (zdziwiona). Drzwi naścieżaj otworzone, w pokoiku nieład srogi! babciu! babciu! patrz! wizyta! swoją wnuczkę masz tu małą! (po chwili).
Co to znaczy? strach mnie chwyta! czy się babci co nie stało? no, czas ruszyć się od proga (podchodzi do łóżka). Jak się miewasz, babciu droga? (cofa się). Co za uszy wielkie! co to?
Wilk.
By cię słuchać, moje złoto!
Czerw. Kapturek.
Z twoich oczu krew wytryska.
Wilk.
Źle cię widzę, podejdź zbliska.
Czerw. Kapturek.
Ręce czarne masz, jak z ziemi.
Wilk.
Niechże cię uścisnę niemi.
Czerw. Kapturek (z krzykiem).
Czemu masz tak straszne zęby?
Wilk.
Bym cię pogniótł na otręby.
Wyskakuje z łóżka, chwyta Czerwonego Kapturka i ciągnie do alkierza; po chwili wraca i kładzie się znowu do łóżka; słychać chrapanie wilka.



Scena 3-cia.
Wchodzi Strzelec.
Strzelec (wchodzi).
Kto tu chrapie, że aż grzmi? hej! dalejże! jest tam kto? a! w alkierzu babcia śpi, na gawędkę zbudzę ją. Pani kumo! wstawajże, przyszedł kum odwiedzić cię (spostrzega wilka). Chryste Panie! wilk! skądże wilk się dostał tu? legł jak długi na posłanie i rżnie śpika.. Dam ja mu! o! nie ujdzie ci na sucho! strzelę bestji prosto w ucho! ale gdzie to babka stara? pewnie zjadła ją poczwara! trzeba przeciąć brzuch spasiony, nuż ratunek niespóźniony. Mam ja tutaj ostry nóż, wnet po wszystkiem będzie już! (kraje wilka, odwrócony tyłem do publiczności). Coś czerwieni się jak mak, to chrześniaczka moja! tak! ach, biedactwo! pójdź–że, dziecię! znowu jesteś na tym świecie (prowadzi Czerwonego Kapturka na sceną). Cóż tu było?
Czerw. Kapturek.
Wilk się wkradł, zjadł babunię i mnie zjadł. Jak tam ciemno w brzuchu jego! Brrr...
Strzelec.
Ach! to żarłok! dość już tego! ukarzemy wreszcie jego.
Czerw. Kapturek.
Lecz wprzód wyjmij babcię mą.
Strzelec.
To się zrobi. No raz, dwa: jest już, dziecię, babka twa!
(Wyprowadza babkę, chwiejącą się).
Babka.
Och! och! mdło — do apteki!
Strzelec.
Ja w mej torbie mam tu leki, niech powącha kuma ino!
(Przytyka butelkę do nosa babki).

Babka.
Miły zapach... co to? wino! jakoś w oczach mi się ćmi (pije). Dobre! zaraz lepiej mi!
Strzelec.
A wilkowi, nim się zbudzi, urządzimy ładną sztuczkę, niech nie zjada więcej ludzi, niech raz bestja ma nauczkę: nakładziemy w brzuch rozpruty ciężkich głazów bez rachunku, toż wilczysko będzie struty po niestrawnym tym ładunku! wlec, jak żółw, się odtąd będzie, nieszkodliwy i dziecinie. Tak to zbójom bywa wszędzie, nigdy kara ich nie minie!
Babka.
Ale nim się kum zabierze do tej pracy koło wilka, oto mamy ciasto świeże, oto piwka flaszek kilka, jest pularda, są ciasteczka; proszę przyjąć poczęstunek, wypij, kumciu!
Strzelec.
A kumeczka?
Babka.
Bardzo dobry jest ten trunek! (do Czerwonego Kapturka). Jedz, Kapturku mój Czerwony, dziel się z gościem po połowie, wiwat strzelec doświadczony!
Czerw. Kapturek.
Jego zdrowie!
Babka.
Jego zdrowie!
Czerw. Kapturek.
To przeze mnie, babciu miła, ta przygoda się zrobiła. Mama prosto iść kazała, a jam mamy nie słuchała, rwałam kwiatki w gęstym borze, lecz nauczka mi pomoże, i do śmierci swojej samej będę zawsze słuchać mamy!
(Zasłona spada).







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.