Róża z zaczarowanego ogrodu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Róża z zaczarowanego ogrodu
Pochodzenie Cztery komedyjki
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

RÓŻA Z ZACZAROWANEGO OGRODU


OSOBY:
KUPIEC
ZOSIA
MANIA
}  jego córki
POTWÓR



AKT  I-szy.

POKÓJ W DOMU KUPCA.

Zosia, Mania i Kupiec.
Zosia.
Drogi ojcze, żegnasz nas!... ach, ta myśl nam czoła chmurzy... czy zabawisz długi czas w tej zamorskiej swej podróży?
Kupiec.
Może rok, a może dwa.
Mania.
Jakże długo miesiąc trwa, gdy się tęsknie czeka kogo! cóż dopiero rok...
Kupiec.
Wy tu mówcie pacierz za mnie, dzieci, prędko roczek wam przeleci; będę śpieszył, ile tchu...
Zosia.
Toż się będzie witać błogo!

Mania.
Czy nie możesz zostać, tato?
Kupiec.
To byłoby taką stratą, że majątek cały mój przepadłby mi w chwili jednej (po chwili). Byłem niegdyś bardzo biedny, z czoła ciekł mi potu zdrój, bom pracował bezustanku do wieczora od poranku, aż zdobyłem chleba dość; dziś fortuna może wzrość; czyż ją marnie tracić mam? (po chwili). Cóż zostawię wtedy wam?
Zosia.
O tem nie myśl, ojcze miły, nam wystarcza miłość twoja, czcić cię będziem do mogiły.
Kupiec (w rozczuleniu).
Moja Zosiu! Maniu moja!
Mania.
Nie rozrzewniaj, siostro, tatki, niech na drogę dość ma mocy.
Kupiec.
Spakowane już manatki i wyruszam dzisiaj w nocy. Jakiż przywieźć wam gościniec? czy z kamieni drogich wieniec; czy korali krasnych sznur na podarek dla mych cór? no, powiedzcie mi, dzieweczki!...
Mania.
Dla mnie perły i wstążeczki, jasne perły z głębi mórz.
Zosia.
Ja, tatusiu, nie chcę nic, prócz widoku twoich lic. Zostań, tato!
Kupiec.
Nie, nie mogę.
Zosia.
Więc, gdy skończysz swoją drogę, to mi przywieź kilka róż.
Kupiec.
Co? róż kilka? i nic więcej? taki skromny dar mieć chcesz?
Zosia.
Ty, ojczulku, o tem wiesz, że cię kocham najgoręcej, żeś mi droższy, o mój złoty, nad diamenty i klejnoty. Na pamiątkę tylko chcę mieć różyczki choć ze dwie.
Kupiec.
Gdybym z wirchów stromych skał twoją różę zerwać miał, choćbym przebył siedm mórz dla zdobycia kilku róż; gdybym wszystkie me dostatki musiał oddać za te kwiatki, zrobię wszystko to z ochotą dla cię, skarbie mój, me złoto!
(Wychodzi).



OGRÓD ZACZAROWANY.
Kupiec, potem Potwór.
Kupiec.
Objechałem cały świat i widziałem kwiatów tyle; czemuż tylko róży kwiat nie zapłonił mi się mile. Z czem do córki wrócę mej, do kochanej mojej Zosi; gdy o kwiatek mnie poprosi, cóż ja wtedy powiem jej? (po chwili). Może tutaj róże są... (po chwili). Ach, jest! widzę, widzę ją! jakież błogie mnie zdarzenie wiodło z mego statku tu! (zrywa różę). Pójdź–że do mnie, pójdź, mój kwiatku, tyś w największej u mnie cenie.
Potwór.
Stój! zerwałeś kwiatek mój!
Kupiec (chce uciekać).
Co za potwór! Boże! (ucieka).
Potwór.
Stój! (kupiec zatrzymuje się). Musisz umrzeć! jam ten kwiat pielęgnował wiele lat, podlewałem łzami memi, nim tak ślicznie wyrósł z ziemi. Zginiesz!
Kupiec.
Panie! przebacz mi! wędrowałem długie dni, i dziś prędkim statku lotem już do domu mknę z powrotem. Moja córka, Zosia miła, o ten kwiatek mnie prosiła; przebacz, panie! litość miej!
Potwór (łagodnie).
Córka twoja? A więc żyj! lecz pamiętaj, gdy powrócisz, kto najpierwszy spotka cię, choć twe serce tem zasmucisz, jednak tego oddasz mnie.
Kupiec.
O! z ochotą! dzięki, panie!
Potwór.
Rzekłeś! niechże tak się stanie.



AKT  II-gi.

PODWÓRZE PRZED DOMEM KUPCA.

Kupiec, nieco później Zosia.
Kupiec.
Wróciłem wreszcie już do domu; pewno czekają córki mnie.
Zosia (wbiega).
O, mój tatusiu, tato drogi! o, witam ciebie, witam cię (ściska i całuje ojca).
Kupiec.
Ach! nieszczęście, bodaj grom w moją wprzód uderzył głowę, bodaj spalił cały dom! o przeklęte róże owe!... Dziecię moje! lube dziecię, stracić muszę cię na wieki. Pójdziesz sama w kraj daleki żyć z potworem w obcym świecie.
Zosia (z przestrachem).
Mój tatusiu! co to znaczy?
Kupiec.
O, nieszczęście! o, rozpaczy!
Zosia.
Ależ, ojcze, cóż się stało?
Kupiec.
Gdym tę różę zrywał białą na dalekiej wyspie dzikiej, usłyszałem straszne ryki i z zarośli potwór srogi wybiegł, stanął wpoprzek drogi. „Kwiat zerwałeś — wrzasnął — mój, teraz za to życie daj! krwi wytoczę z ciebie zdrój; już nie ujrzy cię twój kraj... albo słuchaj — rzeknie mi: kogo w domu spotkasz wprzód, choćby był najdroższym ci, przyprowadzisz do mych wrót!” (płacze).
Ciebiem spotkał, Zosiu miła, ciebie jemu oddać mam.
Zosia (powstrzymuje łzy i stara się pocieszyć ojca).
Dzika wyspa, nie mogiła, jeszcze stamtąd wrócę wam!
Kupiec.
Ależ, Zosiu! jakie życie z tym potworem będziesz mieć?!
Zosia.
Wszystko, tato, pragną znieść kochające twoje dzieci, by przedłużyć twoje dni. Drogi ojcze! wierzaj mi, że Zosieńka twoja miła będzie tam szczęśliwie żyła, gdy zawezwie Boga w niebie (z pieszczotą). Przecież czynię to dla ciebie, niech się serce twe nie krwawi!
Kupiec (przytula ją).
O! niech Bóg cię błogosławi!
OGRÓD ZACZAROWANY.
Zosia, potem Potwór.
Zosia (rozgląda się wokoło ze strachem).
Ach, w zaklętym tym ogrodzie tatuś samą mnie zostawił, jak się boję! tam na wodzie zachód fale już zakrwawił, a mój okręt znika... znika... tylko żagiel tam bieleje (po chwili nieco uspokojona). Lecz ta wyspa nie tak dzika; tyle kwiatów tu wonieje. U nas zima najstraszniejsza; czy tu wcale niema zim?
Potwór.
Z najpiękniejszych najpiękniejsza! będę wiernym sługą twym (chce ją pocałować).
Zosia (z krzykiem).
Ach! całować chce mnie! ach! o, precz! precz stąd! taki strach mnie przejmuje na myśl tę. Precz! całować nie waż się! umrę z wstrętu i odrazy!
Potwór.
Jakież srogie to wyrazy! ja nie pragnę śmierci twej. Żyj, dzieweczko, długo żyj, o ojczyźnie swojej śnij! (po chwili z prośbą). Tylko litość dla mnie miej! (po chwili). Może kiedy Bóg pozwoli, że mnie, żono, z własnej woli pocałujesz...
Zosia.
Kto to wie! ale teraz odejdź! chcę, byś zostawił mnie tu samą.
Potwór.
Będę czuwał za tą bramą; gdy zażądasz, wołaj mnie!
AKT  III-ci.

OGRÓD ZACZAROWANY.

(Zosia siedzi na ławce, potwór u nóg jej klęczy).
Zosia.
Ach! jak długi spłynął czas! a nie widać mego taty; już powiędły dwakroć kwiaty. Czyż nie ujrzę go choć raz?
Potwór.
Tak ci tęskno tutaj ze mną?
Zosia.
Tu mi pusto! tu mi ciemno! do ojczyzny tęsknię mej; panie! panie! litość miej! polubiłam ciebie szczerze, ale serce tam się rwie, gdzie mi pierwsze zeszły dnie, gdziem, jak kwiatki, rosła świeże.
Potwór.
Spójrz–że w zwierciadełko to.
Zosia (radośnie).
Są oboje! są tu! są! widzę ich! w kominie płoną smolne drewka... ojciec mój skroń swą zwiesił pomarszczoną, z oczu łez mu płynie zdrój! i Mamusia także płacze. Ach, oboje płaczą po mnie! (po chwili z rozpaczą). Kiedyż! kiedyż ich obaczę?... O, jak tęskno mi ogromnie!
Potwór (po namyśle).
Gdy chcesz jechać, a więc jedź! me lusterko zabierz z sobą, gdy w nie spojrzysz, każdą dobą mnie w lusterku będziesz mieć. Lecz, jeżeli ujrzysz w niem, że już koniec moich dni, nim wieczystym zasnę snem, powróć tu!...

Zosia (z uczuciem).
Przyrzekam ci!



AKT  IV-ty.

POKÓJ W DOMU KUPCA.

Zosia, Mania, Kupiec.
Kupiec.
Dzięki tobie, dobry Boże, żeś mi wrócił córkę mą!
Mania.
Już nie wrócisz hen za morze, choć tam śliczne kwiaty są.
Zosia.
Lecz potwora wciąż mi żal, ile razy spojrzę wdal. On tam biedak pewnie chory.
Kupiec.
Ech! potwory, jak potwory, toć to przecie tylko zwierz, on nie tęskni!
Zosia.
Nie, nie wierzę! tak serdecznie żegnał mnie, miał na oczach srebrne łzy; gdy nie wrócisz — rzekł mi — ty, to na śmierć zatęsknię się! trzeba spojrzeć do lusterka.
Kupiec {żartobliwie).
Dawno panna tam nie zerka.
Zosia (patrzy w zwierciadełko).
Ach! on kona! chory leży, biedny! biedny potwór mój, tato! niech służący twój po najszybsze konie bieży! jadę! muszę widzieć go. Muszę! muszę go ratować! będę pieścić i całować. Schnie jak w skwarze kwiaty schną! siostro! ojcze! da widzenia! (po chwili). Ach! ja serce mam z kamienia!
Mania.
Zosiu! weź lekarstwa z sobą!
Kupiec.
Czekaj! my jedziemy z tobą!
OGRÓD ZACZAROWANY.
Zosia, Potwór, Kupiec, Mania.
Potwór (szeptem).
Zosiu moja! Zosiu droga!
Zosia (wbiega).
Jestem! jestem, mój potworze!
Potwór.
Ach, już przeszła męka sroga, widzę ciebie! (do siebie). Dzięki, Boże!
Zosia.
Jestem znowu, o, mój biedny! patrz! całuję ciebie szczerze!
Potwór (przedzierzga się w królewicza).
W tej czarownej chwili jednej dawną mi wróciłaś postać.
Zosia.
Ach, ja oczom swym nie wierzę!
Potwór.
Czy chcesz żoną moją zostać?
Zosia (nieśmiało).
Tak.
Królewicz.
Ta wyspa to mój kraj; tutaj wiecznie kwitnie maj; tego kraju, na me słowo, będziesz panią i królową.
Kupiec.
Król mym zięciem! co za szczęście!
Mania.
Król mą siostrę wziął w zamęście!
Królewicz.
Kocham cię, Zosiu ma droga!
Zosia.
Mężu mój, i ja kocham cię!
Wszyscy.
Weselmy się! weselmy się!

(Zasłona spada).






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.