Życie jenerała Tomasza Dumas/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Życie jenerała Tomasza Dumas
Podtytuł Wydane przez syna jego
Wydawca Nakładem S. M. Merzbacha
Data wyd. 1853
Druk J. Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Mes Mémoires
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.

Dnia 3go brumera, jeszcze przed przybyciem ojca mego spisali uchwałę następującą:
„W imieniu republiki francuzkiéj jednéj i niepodzielnéj:
„Reprezentanci ludu przy armii Pyreneów Zachodnich i okolicznych departamentów.
„ Zawiadomieni, że minister wojny mianował jenerąlami dywizyi w armii Pyreneów Zachodnich obywateli, którzy nie posiadają zaufania republikanów, i że nominacye te wznieciły obawę w społeczności ludowéj w Bajonie, która z jednéj strony zafrasowana usunięciem oficerów sankulotów, ustanowionych przez reprezentantów Góry, z drugiéj strony jest niespokojna, że intryganci i podejrzani wojskowi pracować będą nad zepsuciem ducha żołnierzy.
„Zawiadomieni, że obywatel Dumas, mianowany przez radę wykonawczą jenerałem armii Pyreneów Zachodnich wkrótce przybędzie do Bajonny, i że go zapowiedział jego adjutant, nazwiskiem Dariete, który już stanął w rzeczoném mieście;
„Zważywszy, że w chwili wydania przez ministra pomienionej wyżéj nominacji, tenże nie mógł być jeszcze uwiadomionym o ważnych operacyach, jakie wykonali reprezentanci ludu w armii Pyreneów Zachodnich, operacyach przedsięwziętych w skutku nakazujących wymagań dobra publicznego, a którym minister i rada wykonawcza oddadzą poklask, skoro o nich powezmą wiadomość;
„Zważywszy, że dobro armii wymaga, aby się utrzymały nominacye dane przez reprezentantów ludu jenerałom i oficerom, którzy talentem, walecznością i cnotami republikańskiemi, zasłużyli na zaufanie żołnierzy;

„Stanowią:
Art. 1.

„Nominacye wydane do dziś dnia przez reprezentantów ludu w armii Pyreneów Zachodnich, bądźto jenerała naczelnie dowodzącego, bądź każdego innego oficera, pozostają w mocy.

Art. 2.

Zabrania się obywatelowi Muller, naczelnie dowodzącemu armią Pyreneów Zachodnich, wydać listy służbowe oficerom przez Radę Wykonawczą na jakibądź stopień w armii rzeczonéj posuniętym i przyznać im stopień nadany przez ministra wojny.

Art. 3.

„Nakazuje się tak obywatelowi Dumas, mianowanemu przez Radę Wykonawczą jenerałem armii Pyreneów Zachodnich, jakoteż wszystkim innym oficerom posuniętym przez tęż Radę Wykonawczą na jakibądź stopień w rzeczonej armii, aby zaraz po swćém przybyciu opuścili mury Bajonny i warowni Ś. Ducha, dopóki nie staną w tém mieście repezentanci ludu.
„Jenerał La Roche, komendant Bajonny i cytadeli Świętego Ducha dopilnuje ścisłego wykonania niniejszego rozkazu. Wyjmują się jednakże od tego rozporządzenia oficerowie, którzy już byli w armii, zanim zamianowani zostali przez ministra. Tacy bowiem pozostaną w miejscu, w stopniu jaki mieli poprzednio.

Art. 4.

„Reprezentanci ludu udadzą się bez zwłoki do Bajonny i tu porozumieją się wspólnie nad tem, jak im postąpić należy w obec zamianowali Rady Wykonawczéj.
„Tymczasem zaś wzywają obywatela Garraud, swego kolegę, obecnie zostającego w Bajonnie, aby zechciał przyłączyć się do niniejszéj uchwały i dopełnił jéj wykonania.
„Dan w Mont-de-Marsan, dnia Igo, miesiąca 2go, roku II reppubliki francuzkiéj jednéj i niepodzielnéj.

„J. J. B. Monestier (z Puy de Dôme). —
J. Pinet starszy i d’Artigoyte.“
„Niżéj podpisany reprezentant ludu przyłącza się do powyższéj uchwały i oświadcza, że ona nie ma i miéć nie może żadnego zastosowania do obywatela Frégeville, jenerała dywizji, zostającego od dawna przy tutejszéj armii, a którego reprezentanci ludu wezwali byli do swego boku, tak w Tulonie, jak w Bordeaux. Sądzi więc, że jenerał Frégeville powinien pełnić obowiązki jenerała dywizyi, tak w Bajon nie jako i w armii, skoro przybędzie.

„Bajonna dnia 3-go, miesiąca II, roku II republiki francuzkiéj jednéj i niepodzielnéj.

„Podp. Garraud.“

Nieszczęściem ojciec mój nie należał do ludzi, których łatwo wysadzić z miejsca wbrew prawu.
Pozostał w Bajonnie.
To nieposłuszeństwo rozkazom reprezentantów ludu, wywołało nazajutrz po jego przybyciu, to jest 9-go brumera, następującą nową uchwalę:
„W imieniu republiki francuzkiéj jednéj i niepodzielnéj.
Reprezentanci ludu przy armii Pyreneów Zachodnich i departamentów okolicznych;
„Zważywszy, że komitet ocalenia publicznego i konwencya narodowa, nie znają reform tak potrzebnych a dokonanych w tej armii, ani téż mogą miéć wiadomość o rozdaniu stopni ząszłém w chwili, kiedy konwencya narodowa zatwierdziła nominacyą, daną jenerałowi Dumas przez ministra wojny, lub Radę wykonawczą;
„Zważywszy, że jenerałowi Muller poruczyli reprezentanci tymczasowe naczelne dowództwo téj armii, a to w uznaniu jego talentów, czynności, odwagi i republikanizmu, w uznaniu doświadczenia, którego nabył niezmordowaną przez 4 miesiące pracą, około zbadania najlepszego sposobu prowadzenia wojny w tych tu okolicach, gdzie stosunki i miejscowość wymagają innego zupełnie rodzaju wykonywania téj sztuki, jak w innych armiach republiki, i gdzie trzeba długiego czasu i nader trafnego rzutu oka, aby wszystkie części siły zbrojnéj, rozproszonéj na mnóstwo punktów, zebrać w ogół i działać niemi jak jedném ciałem armii; nareszcie w uznaniu, iż jego zasługi przy téjże armii położone, tudzież wysoka powaga moralna, pozyskały mu przyjaźń, szacunek i zaufanie tak dowódzców jak żołnierzy;
„Zważywszy, że jenerał Muller dziś jeszcze posiada w całéj pełni ów szacunek, przyjaźń i zufanie, że on jeden tylko może prowadzić i ukończyć kampanią, bo do tego sam tylko ma klucz i usposobienie; nareszcie, że taż kampania i wojna najdłużéj jeszcze potrwa 3 tygodnie, a nawet mniéj;
„Zważywszy, że jenerał Dumas, przeciw któremu zresztą reprezentanci żadnego nie mają zarzutu, nie mógłby obeznać się z miejscowością, z planami i pozycyami, aż chyba najprędzéj w przeciągu 6 tygodni, tak, jak to sam oświadczył na konferencyi przyjacielskiéj, odbytéj pomiędzy nim a reprezentantami ludu;
„Zważywszy, że od chwili reformy zaprowadzonéj w armii, i wyboru jenerała Muller na tymczasowego głównie-dowodzącego, porządk i karność, zgoda i jedność zapanowały w armii i wróżą najlepsze powodzenie; „Stanowią, aby ku tém większemu dobru republiki, jenerał Muller zatrzymał tymczasowo, i aż do potwierdzenia przez konwencją narodową, naczelne dowództwo w armii Pyreneów Zachodnich.
„Stanowią wszakże zarazem, że wolno będzie jenerałowi Dumas pełnić w tejże armii obowiązki naczelnika dywizyi, aż do ostatecznéj uchwały konwentu.
„Dan w Bajonie, dnia 9, miesiąca 2, roku II republiki jednéj i niepodzielnéj.
„Podp. J. B. Monestier (Puy de Dôme). —

D’Artigayte, — Garratud. — Cuvaignac
i Pinet starszy.“

Ojciec mój otrzymał żądane zadość-uczynienie; reprezentanci ludu oświadczyli, że nie mają przeciw niemu żadnego zarzutu, i zmienili artykuł, nakazujący mu oddalić się z Bajonny.
Co do upoważnienia pozwalającego służyć mu w armii jako dowódzcy dywizyjnemu, z tego naturalnie nie korzystał.
Wprowadził się zaś z całym swym domem wojskowym do mieszkania poprzednio zamówionego. Nieszczęściem okna jego wychodziły na plac, gdzie stała gilotyna.
Gdy nadeszła godzina straszliwego widoku jéj działania, wszystkie okna sąsiednie zapełniały się ciekawemi; mój ojciec zaś zamykał swoję, spuszczał zazdrostki i zasłony.
To téż pod jego zamkniętemi oknami powstawało wzburzenie. Wszyscy sankiloci miejscowi zgromadzili się z wyciem:
Oh! ludzki jegomość, do okna! do okna!
Pomimo tych krzyków, które nieraz wyradzały się w pogróżki, a którym ojciec mój swymi adjutantami gotów był czoło stawić szablą i pistoletami w dłoni, ani jedno okno się nie otworzyło, ani jeden z oficerów należących do sztabu głównego mego ojca, nie ukazał się na balkonie.
Odtąd nowy jenerał przysłany przez władzę wykonawczą, nie był już nazywany obywatelem Aleksandrem Dumas, i uzyskał nader kompromitujący w owej epoce przydomek, Ludzkiego jegomości.
Zaprzeczajcie mi panowie mego nazwiska Davy de la Pailleterie, ale tego nie będziecie mi mogli zaprzeczyć, że jestem synem człowieka, którego wobec nieprzyjaciela nazywano Koracyuszem Koklesem, a wobec rusztowania Ludzkim jegomością.
Taki stan rzeczy naturalnie długo trwać nie mógł; zresztą ojciec mój w tym oporze wystawiał swoje życie na inne zupełnie niebezpieczeństwo, aniżeli w polu bitwy.
Odpowiedź Komitetu ocalenia publicznego, z dnia 10 frimera, była następująca:
„Komitet ocalenia publicznego stanowi:
„Rada wyśle natychmiast 10,000 ludzi z armii Pyreneów zachodnich do Wandei, celem połączenia się z armią Zachodu wyprawioną przeciwko buntownikom tego departamentu i innych ościennych, na lewy brzeg Ligiery.
„Dywizyą tą jenerał Dumas dowodzić będzie.
„Rada wykonawcza przedsięweźmie wszelkie potrzebne środki ku wykonaniu niniejszéj uchwały i prześle swe rozkazy osobnym gońcem.
„Podpisani na rejestrze: „Robespierre, Lindet, Barrére, Carnot, Billaud, Varennes i C. A. Prieux.

„Za zgodność z oryginałem.
„Minister wojny.
„J. Bouchotte.“
Mój ojciec przybył do Wandei.

W chwili jego przybycia, jenerał Canclaux, wpadłszy w podejrzenie, odwołany został do Paryża, wziął więc po nim naczelne dowództwo nad armią Zachodu.
Zaczął od rozpatrzenia się w ludziach których mu oddano, jak dobry robotnik, zanim weźmie się do pracy, wprzód obezna się z swém narzędziem.
Narzędzie było złe, jeżeli mamy wierzyć sprawozdaniu mego ojca; kto je uważnie odczyta, a odniesie się przytém do epoki w której spisane, to jest dnia 17 wandemiera roku III. ten przyzna, że było w niém za co gilotynować go ze 20 razy.
Cud to, że go ani razu nie gilotynowano.
Przytaczamy tu rzeczone sprawozdanie.

RAPORT O ARMII I O WANDEI.
ARMIA ZACHDU.

„W głównej kwaterze, Fontenay-le-Peuple.
„Dma 17 wandemiera, roku II republiki jednéj i niepodzielnéj.
„Naczelnie dowodzący do Komitetu zbawienia publicznego.
„Odłożyłem zdanie sprawy o stanie armii i wojny wandejskiéj dlatego tylko, abym je mógł oprzeć na pewnych datach, sprawdzonych naocznie; inaczéj bowiem byłoby tylko echem rozmaitych opowiadań, które słyszałem od ludzi, co pojmowali rzeczy każdy z innego stanowiska. Dzisiaj, kiedy już wróciłem z inspekcyi, będę wam mówił o faktach, o których osobiście się przekonałem, o nieładzie którego byłem świadkiem.
„Otóż potrzeba to wypowiedziéć, że nie masz ani jednéj gałęzi w armii zachodu, czy to wojskowéj, czy też administracyjnéj, któraby nie wymagała zupełnéj reformy. Bataliony nie mają wcale konsystencyi. Dawne kadry zmniejszone do 150 ludzi.
„Z tego możecie sądzić o ilości rekrutów wstępujących, o nicości batalionów, których część zdrową paraliżuje niedoświadczenie większości, a zły skład oficerów nie daje nadziei utworzenia nowych.
„Wszakże nie tu kończy się złe.
„Złe jest przedewszystkiem w niekarności i rozpasaniu panującém w armii; duch ten wziął gorę tak dalece, że śmiem utrzymywać niepodobieństwo pohamowania go, chybaby przydzieleniem tutejszych korpusów do innych armij, a nastąpieniem ich tutaj oddziałami nazwyczajonemi do karności.
„Dła przekonania o téj prawdzie, dosyć będzie donieść wam, że żołnierze porwali się na swych dowódzców, chcąc ich rozstrzelać za to, ze z mego rozkazu chcieli zapobiedz rabunkom. Zdumiécie się zrazu nad tym wybrykiem, ale przestaniecie się dziwić, skoro zważycie, że to konieczne następstwo systemu aż dotąd w téj wojnie przyjętego. Raz popuściwszy wodze popędowi do kradzieży i rabunków, trudno potém go wstrzymać. Wiécie to, obywatele-reprezentanci, że z Wandeją postąpiono jak z miastem wziętém szturmem, wyrzynano, palono, rabowano; teraz żołnierze pojąć nie mogą dla czego ten zakaz czynienia tego dzisiaj, co im wolno było wczoraj.
„Z pomiędzy jenerałów, lubo większa ich część, wszyscy nawet, przejęci są dobremi zasadami i pragną aby w żołnierzu odrodziła się miłość sprawiedliwości i dobrych obyczajów, nie masz jednak żadnego któryby zdołał tego dokazać; część ich służyła w téj tu armii w chwilach rabunku i przez wzięty w nim udział straciła powagę moralną, konieczną do powstrzymania nieładu; drugiéj części zbywa na energii, świadomości i środkach skutecznych ku przywróceniu porządku i karności. Rzeczywiście mało tylko znalazłem oficerów zdolnych do dobrego. Skład ich w ogólności zły; w całéj armii panuje opuszczenie, duch niekarności i rabunku. Nie ma żadnéj czujności, pilnowania instrukcyj. W nocy przedarłem się w sam środek obozu, ani razu mnie nie poznano, nie zatrzymano. Któż jeszcze teraz dziwić się będzie naszym klęskom?
„A przecież nigdzie nie masz większéj potrzeby cnót wojskowych jak w wojnach domowych? Jakże w braku tych cnót wykonać środki przez was przepisane; jakże przeświadczyć mieszkańców tych okolic o waszéj sprawiedliwości, kiedy ją gwałcą wasi właśni żołnierze? o waszém uszanowaniu dla własności i osób, kiedy ludzie, którym poruczyliście głosić to uszanowanie, rabują i zabijają publicznie i bezkarnie. Wasze zamiary w nieustannéj są sprzeczności z waszém postępowaniem, i nigdy nie dojdziemy do pożądanego kresu, jeżeli się to nie zmieni. A zmieniając system, należy także zmienić ludzi. Tem konieczniejszą rzeczą jest poprzeć przykładami zasady, bo mieszkańcy tych ziem nie raz już omyleni byli w nadziejach, bo nieraz pogwałcono dano im przyrzeczenie.
„A teraz jeszcze się źle wyraziłem, jeżeli z tego wszystkiego wnosić będziecie mogli, że Wandea niebezpieczną jest dla rzeczypospolitéj, że zagraża jéj wolności.
„Nie takiém jest moje zdanie, sądzę owszem, że wojna wnet może być ukończoną, jeżeli przyjmiecie moje propozycye, a te są:
„1. Wznowienie armii;
„2. Zmiana jenerałów;
„3. Wybór najtroskliwszy takich do Wandei, którzy doświadczeniem swém, światłem i prawością, nareszcie energią i wytrwałością będą umieli utrzymać najściślejszą karność i pohamować popęd do rabunku.
„Śmiem uprzedzić was, obywatele reprezentanci, że te trudności przechodzą moje siły i wolę wam to wyznać, niż nie spełnić oczekiwania. Byłbym dumny, gdybym mógł położyć kres tej nieszczęsnéj wojnie, uwolnić kraj od złego które mu zagraża, ale żądza sławy nie zaślepia mnie. Moje zdolności nie wystarczą na spełnienie waszych zamiarów, na zreorganizowanie armii, na zgładzanie niedołęztwa jenerałów, wskrzeszenie ufności w mieszkańcach ziem zbuntowanych, nareszcie na danie nowego życia, natchnienie nowym duchem wszystkiego co mnie otacza.
„Tyle rzeczy pozostanie w dawnym stanie, jest mi więc niepodobna odpowiedzieć waszym nadziejom i zapewnić koniec wojnie wandejskiéj.....“
Czyż czytając to sprawozdanie nie staje wam na myśli jaki starożytny Rzymianin z czasów Regula lub Katona, wysłany do któréj prowincyi zbuntowanéj w skutek prokonsulatu jakiego Kalpurniusza, Pisona lub Werresa?
Raport ten równał się dymisji i zważywszy ducha owego czasu, zasługiwał na coś gorszego. Ale jakiś dobry geniusz opiekował się moim ojcem. Inny byłby głową przypłacił tak straszliwe prawdy; jego zamianowano naczelnie dowodzącym w armii Alpejskiéj, jakoż objął tę posadę w dniu 2 pluwioza.
Słówko o położeniu armii Alpejskiéj, w chwili objęcia nad nią dowództwa przez mego ojca.
Najprzód tyle już czasu upłynęło od klęsk Pod Quiévrain i Marchais, od wzięcia Longwy i zbombardowania miasta Lille, że o nich prawie zapomniano. Francya, przed rokiem tak bliska zalania przez nieprzyjaciela, przerzuciła wojnę w jego kraje; Belgia cała została podbitą; żołnierze nasi mierzyli okiem góry Sabaudyi, a Austrya, nasz wróg odwieczny, zagrożona od strony Niemiec, miała być jeszcze napadniętą we Włoszech.
Prawda, że na krzyk zgrozy wydany przez Franciszka i Fryderyka Wilhelma, wystąpiło przeciw nam trzech nowych nieprzyjaciół: Anglia, Hiszpania i Holandya. Dawne przymierza, które starą monarchią pod Fontenoy i Rossbach postawiły nad samą krawędzią przepaści, zagroziły młodéj republice; ale jakośmy powiedzieli, cała Francya jakby cudem powstała, i siedm armij na raz pobiegło do boju z nieprzyjacielem wewnętrznym i zewnętrznym.
Gdy Prusacy wtargnęli do Szampanii i Austryacy do Flandryi, król Sardyński sądził, że Francya zgubiona; przyłączył się do koalicji i postawił armię swoją na stopie wojennéj. Rząd posłał jenerała Montesquiou w obserwacji na południe. Ten w ciągu miesiąca przekonał się, że król Sardyński stanął rzeczywiście w rzędzie nieprzyjaciół Francyi i podał rządowi plan operacji przeciw Sabaudyi. Po długich trudnościach a nawet chwilowéj niełasce, jenerał Montesquiou odebrał rozkaz wykonania swych planów. Przeniósł więc obóz do Abresses, a jenerałowi Anselme, który dowodził obozem pod Var, poruczył uskutecznienie przygotowań do wkroczenia z końcem września w hrabstwo Nice, i skombinowania swych ruchów z operacyą floty, organizującéj się w porcie tulońskim pod admirałem Truguet.
Piemontczycy z swéj strony widząc nasze przygotowania do najazdu, sposobili się z pospiechem do obrony. Wzniesiono trzy reduty: jednę przy Champareillon, a dwie nad przepaściami Miaux. Montesquiou nie przeszkadzał ich pracom, pozwolił na usypanie szańców i okopów, ale w chwili, kiedy Piemontczycy mieli sprowadzić armaty, wyprawił przeciw nim jenerała brygady Laroque z 2m batalionem strzelców i garstką grenadyerów. Piemontczycy nie zupełnie jeszcze usposobieni do obrony, wyrzekając się warowni które z wielkim wystawili mozołem, podali tył bez wystrzału.
Skutkiem tego cofnienia się było zarazem opuszczenie mostów i pogranicz Bellegarde, Notre-Dame de Miaux i Apremont.
Francuzi ścigali Piemontczyków przez pół dnia. Montmélian otworzył swe bramy.
Deputacye z wszystkich wiosek wychodziły na spotkanie jenerała Montesquiou. Pochód jego był tryumfem. Deputowani wyszli aż do zamku Murches przynosząc klucze miasta Chambéry, a nazajutrz wszedł do niego w 100 koni, 8 kompanij grenadyerskich i 4 armaty. Rada municypalna wyprawiła świetną ucztę dla niego i jego oficerów.
Odtąd Sabaudya przyłączona do Francyi, pod nazwą departamentu Mont-Blanc, pozostała z nią aż do roku 1814.
Pierwszy ten podbój dokonany został jedynie wyższością obrotów jenerała francuzkiego nad jego przeciwnikiem, bez jednego wystrzału.
Jenerał Anselme tymczasem zagarniał hrabstwo Nicei, i powiększył Francyą departamentem Alp morskich, z którym wkrótce połączone być miały ziemie księstwa Monaco.
Ale tu wstrzymały się podboje Francyi, bo w jéj wnętrzu szaleć zaczęła wojna domowa. Jean Chouan swemi ponocnemi świstami wzburzył Wandeę. Na placu rewolucyi gilotyna nieustannie krew lała. Jenerał Montesquiou, skazany na wygnanie przez konwencyę, schronił się do Szwajcaryi; jenerał Anselme pojmany, głową przypłacił zdobycie Nicei. Biron nastąpił po nim w dowództwie i na gilotynie. Nareszcie Kellermann, po którym ojciec mój miał wziąć komendę, mianowany naczelnie dowodzącym, objął to stanowisko, które podejrzenia niebezpieczniejszym czyniły od gradu kartaczy. Wkrótce Kellermann znalazł się między armią piemoncką, gotową do kroków zaczepnych, a zbuntowanym Lugdunem; rozdziela tedy swoją szczupłą armią na dwa korpusy: jeden zostawia pod rozkazami jenerała Brunet, a drugi prowadzi sam pod mury Lugdunu.
Wraz po odejściu Kellermana, Piemontczycy korzystając ze zmniejszenia wojsk francuzkich, uderzyli na nie z siłą 25,000 ludzi — ale garstka Bruneta przez dni 18 stawiała im czoło; w walce bez przerwy, ustępując po kroku, ocaliwszy wszystkie magazyny, utraciła tylko 20 mil kraju.
Wszakże niepodobna było Brunetowi dłuzéj się opierać — zawiadomił więc Kellermana o swém położeniu. Kellermann odstąpił natychmiast od oblężenia Lugdunu, przybiegł do armii z posiłkami 3,000 ludzi, i ta teraz ogółem 8 000 wynosiła. Trzysta gwardyi narodowéj ustawił na drugiéj linii i z temi słabemi siłami rozpoczyna kroki zaczepne 13-go września 1793.
Plan jego dokładnie obmyślony i wybornie przez oficerów i żołnierzy wykonany, powiódł się zupełnie; w dniu 9 października nieprzyjaciel wyparty z każdéj pozycyi opuścił Faucigny, Tarentezę i Maurienne. Piemontczyzy chcieli się nareszcie utrzymać w Saint-Maurice, gdzie zatoczyli kilkadziesiąt armat. Przednia straż stanęła tamże 4 października o 7 godzinie zrana; działa grały do godziny 10éj, to jest do chwili przybycia głównéj armii z artyleryą. Kiedy działa Irantuzkie przywodzą do milczenia bateryę nieprzyjacielską, Kellerman daje rozkaz 2mu batalionowi strzelców do zajścia tyłu Piemontczykom; przywykli do takiéj wojny w górach, 800 ludzi składający ten batalion, drapią się na skały, przebywają przepaście i uderzają na Piemontczyków z takim zapędem, że ci nie mogąc wytrzymać uderzenia, rozpraszają się w największym nieporządku. Francuzi wzięli Saint-Maurice...
Z téjto wioski napisał Kellermann do konwencyi.
„Mont Blanc przed kilku dniami zajęty był przez licznego nieprzyjaciela; dzisiaj Mont-Blanc z niego oczyszczony. Granica od Nicei aż do Genewy wolna, a odwrót Piemontczyków z lTarentezy pociągnie za sobą ich wyjście z Maurienny. Wzięcie przez nas Mont-Blanc kosztowało nieprzyjaciela 2000 ludzi i niezmierne summy pieniędzy.“
Nagrodą Kellermana za to byt dekret aresztowania go i stawienia przed konwencya. Gdy szedł zdawać sprawę z swych zwycięztw, ojca mego powołano na jego miejsce do armii alpejskiej.
Skoro tam przybył, zajął się rozpoznaniem linij nieprzyjacielskich i przywróceniem kommunikacyj zerwanych pomiędzy armią Alp a armią włoską, i następnie przesłał konwcncyi plan kampanii, który przyjęto.
Przez ten czas poznał się i porozumiał z najodważniejszymi myśliwcami, odbył z nimi kilka wycieczek na dzikie kozy, w dowód, że jest godnym ich współzawodnikiem, i pozyskawszy ufność albo raczej ich przywiązanie, w czasie pochodu przez śniegi, urwiska i lody, zamienił swych towarzyszy polowania w przewodników.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.