Na dnie fontanny Tryton kamienny, Łasząc się nieruchomie Skręconym ogonem,
Zielony łeb podnosi ku górze.
Bezmyślne oko trytona
Do kamiennego zwraca się kielicha, Co dumnie stercząc wzwyż, Wygina szerokie brzegi swoje. A rozwarta trytona paszczęka Jakby głuchem pałając pragnieniem Wciąż czeka!…
I czasami z cichego kielicha Nagle z pluskiem wesołym Srebrnej wody wytryska Zdrój?
I pryskają kropelki swawolne Woda, szumiąc, z kielicha opada, I już łeb zielonawy trytona, Wodną rosą zmoczony, I zwilżona paszczęka — Lśnią się blaskiem wesołym…
Ale zdrój się wstrzymuje, W oda zwolna uchodzi W podziemne głębie, Łeb trytona obsycha po chwili, I rozwarta paszczęka, Jakby wiecznem pałając pragnieniem; — Znów czeka…