Zazulka/Rozdział drugi

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anatole France
Tytuł Zazulka
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa – Kraków
Tłumacz Zofia Rogoszówna
Tytuł orygin. Abeille
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ DRUGI.
O BIAŁEJ RÓŻY I HRABINIE SREBRNYCH WYBRZEŻY.

Okrywszy pukle złotych włosów czarnym kapturkiem, bogato naszywanym perłami, i opasawszy się wdowim sznurem, weszła hrabina Srebrnych Wybrzeży do kaplicy zamkowej, by jak codziennie pomodlić się za duszę swego męża, zabitego w nierównej walce z groźnym olbrzymem irlandzkim.
Ale raptem lica jej zbladły, wzrok się zaćmił, głowa upadła w tył a ręce załamały się boleśnie. Na poduszce jej klęcznika jaśniała biała róża, a młoda hrabina wiedziała, że dzień, w którym hrabiny Srebrnych Wybrzeży znajdują białą różę na klęczniku kaplicy zamkowej — jest ostatnim dniem ich życia.
Że więc zbliżała się godzina rozstania się z życiem, w którem w ciągu tak niewielu dni hrabina była żoną, matką i wdową — powstała z klęczek i pośpieszyła do komnaty, gdzie pod opieką niewiast służebnych, spał jej syn, Jantarek. Chłopczyna miał dopiero trzy lata. Długie jego rzęsy rzucały ciemne cienie na zarumienioną od snu twarzyczkę, a usta stuliły się na kształt kwiatu. Był tak jeszcze maleńki i tak śliczny zarazem, że, spojrzawszy na niego, hrabina zalała się łzami:
— Synku mój jedyny — szeptała boleśnie — synku mój, dziecię moje najdroższe, nie będziesz znał swojej matki, nie zapamiętasz nawet rysów twarzy, która na zawsze zniknie dla twych słodkich ocząt. A przecież wykarmiłam cię własną piersią, z miłości dla ciebie odepchnęłam wszystkich rycerzy, starających się o mą rękę. — To powiedziawszy, przycisnęła do ust złoty medalion, zawierający jej miniaturę i promień jej złotych włosów i delikatnie przesunęła sznureczek przez główkę śpiącego dziecka. I nagle jedna wielka łza padła z oczu matki na twarzyczkę śpiącego chłopczyny, który poruszył się niespokojnie w kolebce i począł trzeć powieki piąstkami. Hrabina śpiesznie odwróciła głowę i wyszła z komnaty. Bo jakże by jej oczy, mające za chwil kilka zagasnąć na wieki, mogły znieść blask tamtych umiłowanych nadewszystko źrenic, przez które zaczynała przezierać, budząca się do życia, dusza jej dziecka?
Rozkazawszy osiodłać rumaka, hrabina udała się do zamku Żyznych Pól w towarzystwie koniuszego Szczerogęby.
Księżna Żyznych Pól objęła serdecznym uściskiem hrabinę Srebrnych Wybrzeży.
— Najdroższa, jakiż los szczęsny, sprowadził cię w moje progi?
— Zaprawdę, los, który mnie przywiódł tutaj, nie jest szczęsny. Posłuchaj mnie, kochana. Weszłyśmy w śluby małżeńskie z najpierwszymi rycerzami kraju nieledwie w tym samym czasie i owdowiałyśmy wkrótce w skutek tych samych przyczyn. Bo w dzisiejszych rycerskich czasach najlepsi giną najwcześniej, a mąż, chcący żyć długo, musiałby chyba nałożyć habit mniszy. Gdyś ty została matką, ja byłam nią od dwóch lat zaledwie. Zazulka twoja jest cudna jak jutrzenka, a mój Jantarek jest najlepszym chłopaczkiem pod słońcem. Wiem, że mnie kochasz, jak ja kocham ciebie. Wiedz zatem, że dzisiaj zrana znalazłam białą różę na poduszce mego klęcznika. Godziny moje są policzone. Tobie powierzam mojego syna. —
Księżna Żyznych Pól wiedziała dobrze, co kwiat białej róży obwieszcza hrabinom Srebrnych Wybrzeży. Zalawszy się łzami, przyrzekła hrabinie wychować Jantarka i Zazulkę jakby byli bratem i siostrą i nigdy nie czynić najmniejszej różnicy między nimi.
Potem obie matki, splecione uściskiem, pochyliły się nad kolebką, gdzie za zasłoną lekkich i błękitnych jak niebo firanek spała maleńka Zazulka. Oczęta jej były zawarte, ale poruszała przez sen rączkami, a gdy tak rozkładała paluszki, zdawało się, że z każdego rękawka koszuliny wymyka się pięć promyczków różowych.
— Jantarek będzie czuwał nad nią — rzekła hrabina Srebrnych Wybrzeży.
— A Zazulka odpłaci mu sercem — odpowiedziała księżna Żyznych Pól.
— Odpłaci mu sercem — powtórzył dźwięczny cieniutki głosik. Księżna odgadła zaraz, że jest to głosik jednego z duszków domowych, gnieżdżącego się pod kamieniem koło kominka.
Powróciwszy do swej siedziby, hrabina Srebrnych Wybrzeży, rozdała klejnoty swe pannom służebnym, kazała się namaścić pachnidłami i odziać w najprzedniejsze szaty, by godnie uczcić ciało, które ma z martwych powstać w dzień Sądu Ostatecznego, a potem wsunęła się na łoże i zasnęła na wieki.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jacques Anatole Thibault.