Zazulka/Rozdział trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Anatole France
Tytuł Zazulka
Wydawca Wydawnictwo J. Mortkowicza
Data wyd. 1915
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa – Kraków
Tłumacz Zofia Rogoszówna
Tytuł orygin. Abeille
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ TRZECI.
JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ MIŁOŚĆ ZAZULKI, KSIĘŻNICZKI ŻYZNYCH PÓL I JANTARKA, HRABI SREBRNYCH WYBRZEŻY.

Wbrew ogólnemu twierdzeniu, że, kto ma wiele urody, ten ma mało serca, a kto ma wiele serca, ten ma mało urody, księżna Żyznych Pól była nietylko piękna, ale i dobra. A uroda jej była tak wielka, że najprzedniejsi panowie, raz ujrzawszy jej portret, śpieszyli prosić o jej rękę. Ale księżna odpowiadała niezmiennie:
— Mam tylko jedną duszę, więc i jednemu tylko mężowi ślubowałam wiarę.
Ale po pięciu latach wdowieństwa księżna zrzuciła kwef czarny i żałobne szaty, bo nie chciała tłumić radości blizkich swemu sercu; pragnęła nawet, by weselono się i śmiano swobodnie w jej obecności. Dobra jej obejmowały niezmierzone obszary land, pokrytych białym wrzosem, liczne jeziora, obfitujące w ryby (niektóre z nich, były magiczne) i straszliwe góry, kryjące w wnętrzu swym podziemne mieszkania Krasnoludków.
W zarządzaniu tak rozległymi włościami księżna stosowała się zwykle do rad pewnego starego mnicha, który, uszedłszy z Konstantynopola i napatrzywszy się w życiu wielu gwałtom i łupiestwom, miał nieświetne wyobrażenie o rozsądku ludzi. Mnich ten żył w wieży zamkowej w otoczeniu ksiąg i ptaków, a rady jego ograniczyły się do kilku zaledwie maksym, które brzmiały, jak następuje:
„nie należy wprowadzać w życie prawa, które poszło już w zapomnienie; należy natomiast ustępować żądaniom poddanych ze względu na możliwość rozruchów, ale ustępować powoli, gdyż im rychlej wprowadzi się jedną reformę, tem szybciej lud zażąda drugiej. Będzie się więc pokonanym zarówno przez zbyt pośpieszne wypełnianie żądań ludu, jak i przez nazbyt długie odwlekanie tychże“.
Księżna chętnie przyzwalała na wszystko, bo nie znała się ani trochę na polityce. Serce jej było pełne współczucia, i gdy nie mogła obdarzyć wszystkich swych poddanych szacunkiem, litowała się przynajmniej nad niedolą, która ich uczyniła złymi. Ubogich wspierała, czem tylko mogła, odwiedzała chorych, pocieszała wdowy i czuwała nad sierotami.
Pod czujnem jej okiem, Zazulka wyrastała na dziewczątko pełne ujmujących cnót. Zaszczepiwszy w sercu dziecka przekonanie, że największą przyjemnością jest czynienie dobrze drugim — księżna nie potrzebowała nigdy odmawiać jej żadnej przyjemności.
Szlachetna ta istota dotrzymała wiernie obietnicy danej nieszczęsnej hrabinie Srebrnych Wybrzeży. Jantarkowi była prawdziwą matką i nigdy nie czyniła najmniejszej różnicy między nim a Zazulką. Dzieci wzrastały razem i Jantarek lubił bardzo przybraną swą siostrzyczkę, jedno jej miał tylko za złe, że jest dla niego za mała. Pewnego razu, kiedy byli jeszcze bardzo mali, Jantarek zapytał:
— Czy chcesz się bawić ze mną?
— Chcę — odpowiedziała Zazulka.
— To chodź lepić babki z piasku — rzekł Jantarek.
Zaraz też zabrali się do roboty, ale Zazulka nie umiała lepić babek i Jantarek uderzył ją po rączce łopatką. Zazulka krzyknęła przeraźliwie, na co koniuszy Szczerogęba, przechadzający się po ogrodzie, odezwał się w te słowa:
— Nie godzi się hrabi Srebrnych Wybrzeży podnosić ręki na białogłowę, jaśnie paniczu.
Pierwszą myślą Jantarka było nadziać na łopatkę olbrzymie ciało Szczerogęby. Ale że wykonanie tego zamiaru nasuwało trudności wprost nie do pokonania, Jantarek poprzestał na czynności wiele łatwiejszej — przycisnął nosek do najbliższego pnia drzewnego i rozbeczał się w głos.
Zazulka ze swej strony usiłowała podsycić potok obficie płynących łez przez sumienne wciskanie obu piąstek w oczy. I w bezgranicznej rozpaczy tarła nosek o pień sąsiedniego drzewa. Już i zmrok zaczął rozsnuwać się nad parkiem, a dzieci płakały jeszcze każde przy swojem drzewie. Wreszcie musiała zejść sama księżna; wzięła dzieci za rączki i odprowadziła je do zamku. Oczka malców były niemniej czerwone od ich nosków, a buzie aż nabrzmiałe od wylanych łez. A wzdychały tak boleśnie i pociągały noskami tak żałośnie, że serce się krajało poprostu. Wieczerzę zjadły mimo to ze smakiem, poczem ułożyły się do snu, każde w swojem łóżeczku. Zaledwie jednak zgaszono światło i zostawiono ich samych w pokoju, z dwóch łóżeczek podniosły się równocześnie dwa małe upiorki, odziane w długie nocne koszuliny i rzuciły się sobie na szyję wśród wybuchów szalonego śmiechu.
Tak rozpoczęło się kochanie księżniczki Żyznych Pól — Zazulki i Jantarka, hrabi Srebrnych Wybrzeży.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jacques Anatole Thibault.