Zadig czyli Los/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Zadig czyli Los |
Pochodzenie | Powiastki filozoficzne / Tom pierwszy |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia »Czasu« w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Skoro Zadig wjechał do miasteczka, otoczyła go ciżba ludzi. Kto żyw, krzyczał: „Oto ten, który uprowadził piękną Missuf i zamordował Kletofisa. — Panowie, rzekł, niech mnie Bóg broni abym miał kiedykolwiek uprowadzać piękną Missuf; co się zaś tyczy Kletofisa, nie zamordowałem go bynajmniej; broniłem się jedynie. Chciał mnie zabić, ponieważ, bardzo pokornie, prosiłem go o łaskę dla pięknej Missuf, którą niemiłosiernie grzmocił. Jestem cudzoziemcem który przybywa szukać schronienia w Egipcie; trudno zaś sobie wyobrazić, abym, przychodząc szukać u was opieki, zaczynał od gwałtu i mordów.
Egipcyanie byli wówczas ludzcy i sprawiedliwi. Tłum odprowadził Zadiga do ratusza. Zaczęto od tego iż opatrzono ranę; następnie przesłuchano go, oddzielnie zaś służącego, aby poznać całą prawdę. Uwolniono Zadiga od zarzutu morderstwa; ale był winien krwi człowieka, prawo skazywało go na niewolę. Sprzedano, na rzecz miasteczka, wielbłądy; rozdano mieszkańcom wszystko złoto jakie miał z sobą; osobę jego, zarówno jak i towarzysza podróży, wystawiono na przedaż na placu publicznym. Kupiec arabski, imieniem Setok, dobił targu; służącego, sposobniejszego do znoszenia trudów, sprzedano o wiele drożej niż pana. Nie zastanawiano się nad kondycyą obu cudzoziemców. Zadig został tedy niewolnikiem, niższym w hierarchii od własnego sługi; spętano ich wspólnym łańcuchem, okręconym dokoła nóg; w tym stanie udali się za kupcem do domu. W drodze, Zadig pocieszał sługę i umacniał go; przyczem, wedle zwyczaju, czynił uwagi nad życiem ludzkiem. „Widzę, mówił, że niedole mego losu zaciążyły nad twoim. Aż dotąd, wszystko obracało się dla mnie w osobliwy sposób. Skazano mnie na grzywnę za to że widziałem przechodzącą sukę; omal nie wbito na pal za gryfa; posłano mnie na rusztowanie za to że napisałem wiersze na pochwałę króla; groził mi stryczek dlatego że królowa nosiła żółte wstążki; i otom jest dziś, wraz z tobą, niewolnikiem, dzięki temu że jakiś brutal grzmocił swą ukochaną. Ano cóż, nie traćmy otuchy; wszystko skończy się może jakoś; trzeba aby kupcy arabscy mieli niewolników: czemuż nie miałbym znosić tego co drudzy, skoro jestem człowiekiem jak drudzy? Pan nasz nie będzie może zbyt nielitościwy; trzebaż mu dobrze się obchodzić z niewolnikami jeśli chce mieć z nich pożytek“. Tak mówił; w głębi serca zaś myślał o losach królowej.
Kupiec, imieniem Setok, ruszył, w dwa dni potem, wraz z wielbłądami i niewolnikami, na pustynię. Plemię jego mieszkało wpodle pustyni Koreb. Droga była długa i uciążliwa. W ciągu drogi, Setok o wiele więcej troszczył się o sługę niż o pana, ponieważ ów o wiele lepiej ładował wielbłądy; wszystkie ulgi i względy były tylko dla niego. Jeden z wielbłądów zdechł na dwa dni przed celem drogi: rozłożono jego brzemię na plecy sług; Zadig otrzymał swoją część. Widząc jak wszyscy kroczą przygarbieni, Setok zaczął się śmiać, Zadig ośmielił się wytłómaczyć mu przyczynę tego, i nauczył praw równowagi. Kupiec, zdziwiony, zaczął spoglądać nań innem okiem. Zadig, widząc iż obudził ciekawość, podwoił ją, objaśniając swemu panu wiele rzeczy pozostających w związku z jego handlem; ciężar gatunkowy metali i płodów ziemi przy równej objętości; własności wielu użytecznych zwierząt; sposób wydobycia pożytku z innych; słowem, objawił mu się istnym mędrcem. Setok zaczął dawać Zadigowi pierwszy krok przed jego kompanem, którego tyle był cenił. Obchodził się z nim po ludzku i nie miał przyczyny tego żałować.
Przybywszy do swoich, Setok upomniał się zaraz u pewnego Hebrajczyka o pięćset uncyj srebra, które mu pożyczył w obecności dwóch świadków; ale świadkowie pomarli, Hebrajczyk zaś, korzystając z braku dowodów, przywłaszczył sobie pieniądze, dziękując zarazem Bogu iż dał mu w ręce sposób oszukania Araba. Setok zwierzył się z kłopotem Zadigowi, który stał się jego doradcą. „I gdzież-to, spytał Zadig, pożyczyłeś pięćset uncyj niewiernemu? — Na szerokim kamieniu, odparł kupiec, u stóp góry Horeb. — Co to za człowiek? spytał Zadig. — Skończony hultaj, odparł Setok. — Ja pytam, czy to jest człowiek żywy czy flegmatyk, roztropny czy postrzelony. — Ze wszystkich złych płatników, odparł Setok, jest to najbardziej nagły jakiego znam. — Zatem, oświadczył Zadig, pozwól pan abym bronił twej sprawy w obliczu sędziego“: W istocie, pozwał Hebrajczyka przed sąd i tak przemówił: „Ucho tronu sprawiedliwości, przychodzę, w imieniu mego pana, żądać od tego człowieka pięciuset uncyj srebra których nie chce oddać. — Masz świadków? spytał sędzia. — Nie, pomarli: ale został szeroki kamień, na którym wyliczono pieniądze; jeśli Wasza Dostojność raczy nakazać aby go przyniesiono, mam nadzieję że da nam świadectwo. Będziemy tu czekali, wraz z Hebrajczykiem, aż przyniosą kamień; poślę po niego, na koszt Setoka, mego pana. — Bardzo chętnie“, odparł sędzia, i zaczął załatwiać inne sprawy.
Gdy się audyencya kończyła, rzekł: „I cóż, kamień jeszcze nie przybył?“ Hebrajczyk, śmiejąc się, rzekł: „Toć jest o więcej niż dziesięć mil stąd, i trzeba z górą piętnastu ludzi aby go poruszyć. — I cóż? wykrzyknął Zadig, powiedziałem wszak, że kamień da nam świadectwo; skoro ten człowiek wie gdzie jest, przyznaje tem samem, że w istocie wyliczono na nim pieniądze“. Hebrajczyk, zbity z tropu, zmuszony był wszystko wyznać. Sędzia nakazał aby go przywiązano do tegoż kamienia, bez jadła i napoju, póki nie odda pięciuset uncyj; jakoż, niebawem uiścił się z długu.
Niewolnik Zadig i wymowny kamień cieszyli się wielkim rozgłosem w Arabii.