Z ust ludu/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Mátyás
Tytuł Z ust ludu
Wydawca Księgarnia K. Bartoszewicza
Data wyd. 1885
Druk Drukarnia A. Koziańskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III.
POGRZYB.

Jak chory cłowiek kuoná, tak mu zaśuycą gromnicę, dadzą mu do ręki, zdymią go z łózka, zbierą z niego pierzyny, wszystko, ji słozą go na równianą słomę, tak jako słoma długá, tak sie mu pościele, na kłósiach má nogi ku drzwiom, zeby sle ku drzwiom miáł, bo go mają wyprowadzać, ji zeby juz do tego domu nie powróciuł wiency. Jak skoná to mu zawrą uocy, bo tak niemiło, bo sie tak widzi jagby wstáł. Jak umrze, co juz skoná, uozimnieje, to go słozą na ławę abo na desckę, dopiro go uumyją w ciepły wodzie, bo w zimny nie kce puścić, potem go uubierą w biáłe saty, tak go uubierą piknie, jak sie cłowiek do kościoła uubirá. Potem mu dadzą zrobić trudnę, jak jes stolárz we wsi; tu robi Fijáłek abo Tomas (Górka). Jak wto bogaty, to mu dadzą malówaną trudnę na cárno, na siwo, abo na niebiesko, na uorzechowo, jak wto chce; na cárno to dają biáłe kwiátki, takie rózycki wyrabiane. Wto bidny, to mu dają biáłą trudnę s prostego drzewa, nie dentá jes jino tak zbitá. Na niemalówany prosty trunnie to jes jacy cárny krzyz wymalówany. Za prostą trudnę płacą dwa ryjńskie, a za taką malówaną śtyry ryjńskie śrybła, nájwiency pięć, sześ ryńskich śrybła. Jak go uubierą, wiecór śuatło sie śuyci, pieśni rózne śpiwają, róznych ludzi sie naschodzi, kto chce, ji śpiwają pieśni nabozne. Tak kázdy wiecór do trzeciego dnia.
Śpiwają s ksiąski nájwiency:

Jezu w uogrojcu mdlejący,
Krwawy pot wylywający, uo Jezus! itd.

abo:

Duse w cyscu uupalenia
Znosą za swe przewinienia, Maryja! itd.

Śpiwają tak do jedynáste, do dwunáste, a potem sie roschodzą, ci jidą spać, a śuatło sie śuyci bez całą noc.
Jak chto má dwie jizby, to sie przeniesie do jedne, a ten lezy w drugi jizbie.
Na trzeci dzień ludzie sie poschodzą wszyscy, śpiwają, ji mówi jeden egzortę, jeden jes uobrany, to przeprásá na tem pogrzebie[1]. To sie cytá s ksiąski przy drzwiak, jak sie má go ma wyprowádzać. Nájpirwy sie przezegná a potem sie mówi te egzorte:
«Rac przyjś Duchu śuenty ji napełni serca wiernych, którzyście sie tu zgromadzili na wyprowadzenie ś. p. zmarłego (N.) z domu docesności do domu wiecności» itd.[2].
Jak sie skońcy te egzorte, jak juz wszyscy sie pomodlą, to sie wynosi uumarteguo uo kázdy próg sie uuderzá trudnom dnem do trzecieguo razu ji mówi sie «wiecne uodpocywanie.» Na uostatniem progu sie go połozy, dopiro sie to mówi, (tom já z własne głowy uułozuł):
Nájprzód zegnáł sie Pán Jezus z Najświentsom Panną Maryją z Matką swojom, kiedy miáł uumrzyć, zegnáł sie ze swojemi uucniami, zegnáł sie ze swojemi apostołami, a więc sie ji ten świzy zmarły (jak kobita uumrze, to świzá zmarła) zegná náprzód s tobom najuukochańsa zono ji z vami najuukochańse dzieci, — synowie ze synami, s córkami ji z wami kochani bracia i z wami kochane siostry..... Najuukochańsa zono! najuukochańse dzieci! kochani Bracia! kochane Siostry! ji wy wszyscy, którzyście sie tu ześli (abo zgromadzili) na te uostatnie wyprowadzenie dziekuje wám terás na tem uostatniem progu, a já sie bede przycyniać do Pana Jezusa za wami. Dziękuje wám moje, ze tak powiem moje progi, nie bedą tu chodzić wiency moje nogi. Dziekuje wam terás na tem uostatniem progu ji juz sie nie uuźrę z wami, jaz na dolinie Józefata przy uostatniem Sądzie Pańskiem. Amen.[3].
Potem sie zabierą i jidą na smentárz do Noweguo Sonca, a przez dróge śpiwają pieśni nabożne. Trudnę wiezą na prostem wozie dwoma kóńmi, — jak umrze jakie dziecko, to wiezą jednem koniem. Nad grobem śpiwają tak:

Juz jidę do grobu smutneguo ciemneguo,
Tam bedę spocywać jaz do dnia sądnego itd.

S pogrzebu jidą do karcmy na dródze dzie abo w mieście, napiją sie, pojedzą, rozydą sie potem — ji kuoniec.






  1. Gołębiowski twierdzi, że obyczaj ten, nam tylko właściwy, za granicą bowiem nie słychać o nim, z patryarchalnych jeszcze pochodzić musi wieków. P. Lud p. Warszawa 1830 str. 257 i 258.
  2. Exorta ta jest drukowana u Fr. Foltyna w Wadowicach (Nr. 116. Exorta nad umarłym str. 8), dostać jej zaś można w każdym kramiku książkowym na jarmarkach i odpustach. Składa się z dwóch części. W pierwszej exhortator po powitaniu obecnych prosi w imię przykazania miłości blizniego, aby każdy, którego nieboszczyk za życia może nieumyślnie obraził, z serca mu ódpuścił, dodając, że komu odpuścimy winy, to i nam Bóg nasze odpuści i da nam wieczne zbawienie, gdyż sami nie jesteśmy czyści i bez grzechu, a nie wiemy chwili, w której nas śmierć spotka. Kończy, prosząc obecnych o zmówienie „Ojcze nasz“ i „Zdrowaś Marya“. W drugiej części przechodzi życie nieboszczyka, żegna żonę, dzieci i wszystkich pozostałych krewnych i znajomych w jego imieniu, prosi, aby o nim pamiętali, za niego się modlili i wszelkie urazy mu przebaczyli. W końcu czule i serdecznie przemawia do synów i córek zmarłego, jeśli pozostali po nim:
    Synowie i córki ostatni raz pójdźcie teraz do ojca waszego, przeproście go za wasze występki, któreście w życiu popełnili, gdyście nie posłuchali podług przykazania Boskiego. Lubo on nie jest obowiązany was przepraszać, ale wy jego macie prosić o błogosławieństwo ojcowskie, żebyście nie ściągnęli na siebie w życiu waszem kary Boskiej i żebyście byli pamiętni o duszy ojca waszego, lubo mówi pismo św., iże dusze w czyscu zostające takie głosy wydają: „Zmiłujcie się nademną przynajmniej wy przyjaciele moi.“
    Pamiętajcie na te słowa Pisma św. i módlcie się za duszę ojca waszego (matki waszej).
    Ojcze nasz itd. Zdrowaś Marya itd.
  3. Jest to najkrótsze streszczenie II. cz. exorty, pierwsze słowa czyli nawiązanie jest oryginalne.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Mátyás.