Współczesna powieść polska/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Brzozowski
Tytuł Współczesna powieść polska
Wydawca Księgarnia A. Staudacher i Spółka
Data wyd. 1906
Miejsce wyd. Stanisławów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.
WŁADYSŁAW REYMONT.

Zrozumienie talentu i indywidualności twórczej talentu Władysława Reymonta osięga się najlepiej przez zestawienie jego stylu ze stylem twórczości wybitnych powieściopisarzy poprzedniego pokolenia: Sienkiewicza, Prusa, Orzeszkowej. Dość przeczytać stronicę Reymonta obok stronicy Sienkiewicza, aby różnica rzuciła się w oczy. Sienkiewicz posiada zdumiewający zmysł dla form, kształtów, uczuć i stanów duchowych, przynależnych do pewnego określonego kręgu życia. Apercepcya artystyczna jego jest nawskróś stylowa. Posiada on wzmożoną, rzec prawie można, wyłączną wrażliwość dla pewnych kształtów i form. Ma on w sobie ową »skończoność« tak go charakteryzującą. Dla Reymonta nic skończonem nie jest. Nie zna on zamkniętych, skrystalizowanych kształtów. Styl jego powieści posiada chropawość rzeczy przekształcających się. Zrozumiejmy, o co idzie. Gdy się czyta Sienkiewicza, doznaje się wrażenia, że czuje on i wie całą naturę swoją, całą istotę swego artystycznego talentu, czem rzeczy, ludzie, uczucia i t. d. być powinny; i cała jego twórczość jest zatopieniem się w miękkiej rozkoszy szczęścia, czy też nie rozumiejącym podziwie, że są one tem istotnie, czem być mają. Talent jego jest całkowicie i bezwzględnie wytworem pewnych określonych stosunków kulturalno-społecznych, ukształtowanym przez nie i je tylko odbijać zdolnym. Widzimy tu niezdolność wczucia się w jakiekolwiek inne życie, niemożliwość samej myśli, a tem bardziej poczucia, że to życie może być inne. Na tem właśnie zasadza się klasycyzm. Tylko, że gdy klasyk należy do warstwy istotnie tworzącej życie, gdy należy do warstwy społecznej reprezentującej syntezę dążeń i pracy dotychczasowej epoki, staje się on w istocie promienną świadomością jej, a po przez nią całej ludzkości, czy też grupy w warstwie tej, posiadającej swój wyraz i swoją przedstawicielkę. Inaczej, gdy życie dzień za dniem wyrywa, wykrada danej warstwie grunt z pod nóg, gdy całe życie społeczeństwa, narodu, ludzkości coraz bardziej skupia się poza nią, poza jej granicami. Wtedy pisarz daje doskonały kształt rzeczom, nie mającym znaczenia. Reymonta nie wiąże żadna predestynacya do jakichś wyłącznych form, kształtów psychicznych, społecznych, czy fizycznych. Każde zjawisko jaskrawe, silne, dobitne, pociąga go — i każde będzie usiłował oddać. Piękno jest zawsze rzeczą, która się już całkowicie zdefiniowała, określiła, wypowiedziała. Reymont nie wie, czem mają być rzeczy, nie wie, nie czuje, czem być powinny. On chwyta ich zmienność. Sprawa jednak jest bardziej skomplikowana. Jest to frazes tylko, że można być czystym empirykiem, czy to w twórczości, czy to w nauce. Każde ujęcie jest syntezą. Każda synteza musi być dokonana z jakiegoś punktu widzenia, na podstawie jakiegoś bezwiednie przyjętego wzoru. Empiryzm odznacza się tem tylko, że wzory na podstawie których ujmuje, syntetyzuje, przyjmuje bezładnie, bezwiednie, że je konstatuje, nie wiedząc o tem, że je żegna bez żalu. Czuje się to u Reymonta. Nie jest on przykuty przez fatum talentu ściśle zdefiniowanego, przez całą indywidualność na pewną urobioną modłę — do jakiejś pojedyńczej formy, czy też skali form — ale do żadnej też się nie przywiązuje, żadnej specyalnie nie kocha. Jest w jego stylu pewna pośpieszna szorstkość człowieka, który nazbyt często rzuca jedne kształty dla innych, aby miał do nich duszę przywiązać. Reymont, gdy usiłuje być tkliwym — staje się ckliwym tylko. Usiłuje on wpaść czasem w ton Prusa czy Żeromskiego, tak jak wpada w ton Sienkiewicza, są to jednak objawy zdezoryentowania, ogarniające go, gdy zaczyna rozmyślać, gdy przestaje pochłaniać go sama treść zmieniającego się życia. Najsilniejszym jest wtedy, gdy usiłuje z samego przedmiotu wysnuć odpowiadający punkt widzenia, gdy przystosowuje się do całego szerokiego bezkształtu życia w przeistoczeniu. Napróżno więc szukać u niego syntezy myślowej, naukowej Prusa, lub etycznej powagi Orzeszkowej. Reymonta nie wiąże z nikim i z niczem żaden uczuciowy węzeł. Jest on miejscem, przez które przechodzą wrażenia. Styl jego jest gwarliwy, jak rynek i barwny jak ten wzorzysty kobierzec, w jaki układają się stroje kobiet naszych na targu. Nikt tu nie modli się, nie skupia, nie walczy w głębokiem znaczeniu. Tu kłębi się, przewala, huczy życie barwne, zmienne, wiecznie młode i wiecznie kipiące. Reymont stylizujący, czy filozofujący bywa jednym z najnieznośniejszych pisarzy. Staje się potęgą, gdy zdoła spojrzeć na życie tak jak gdyby to było tylko powikłanie i poplątanie plam barwnych, kiedy samo życie duchowe rozłoży na takie plamy psychiczne. Jest on zimny nie dlatego, że dużo myślą ujmuje, lecz dla tego, że ogarnia wzrokiem wiele, ale w ten sposób wiele, że każda pojedyńcza rzecz traci swe znaczenie samoistne, a całość go pomimo to nie nabiera. Jest Reymont najwybitniejszym i najbardziej utalentowanym przedstawicielem współczesnej mieszczańskiej dezoryentacyi. Wie on naprawdę jedną tylko rzecz, że coś się nieustannie zmienia, ale dlaczego i po co, o to go się nie pytać. Jeżeli bowiem powie on coś o tem, będzie to rzecz pochwycona z powietrza, a nie z głębi duszy. Wyrzucił on przed nami całą galeryę typów, wytworzonych przez przekształcenie, jakiemu ulega społeczeństwo, ale żadnego nie pokochał, więc też żadnego nie zrozumiał. Światło jego jest twarde. I postacie jego są jakby osmagane przez wiatr. Są jakby po przeprowadzce, czy podczas niej. Gdy się to czyta, wie się, widzi, że społeczeństwo idzie gdzieś i jakoś się zmienia. Ale widzi się tylko samą zmianę, nie współtworzy się jej i nie współczuje. Reymont jest najmniej lirycznym i najmniej dramatycznym z polskich pisarzy. Jego napływy liryzmu są zawodzeniami, niczem nie umotywowanemi, wyrywają mu się one tak, jak babie przy okopywaniu kartofli piosenka. Związek tych przyśpiewywań, przytupywań Reymontowskich z treścią dzieł jego jest powierzchowny i przypadkowy.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Brzozowski.