Wojna kobieca/Podziemia/Rozdział XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Wojna kobieca
Podtytuł Powieść
Część Podziemia
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. La Guerre des femmes
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XII.

Młodzieniec zadrżał, sądził, że to hasło pani de Cambes i pospieszył ku bramie.
— Czy jest tu pan baron de Canolles — zapytał głos silny i ostry.
— Tak jest — zawołał Canolles, zapomniawszy o wszystkiem, oprócz wezwania Klary — to ja jestem.
— A więc to pan? — mówił sierżant, przebywając bramę, za którą stał dotąd.
— Tak jest.
— Gubernator?
— Tak.
Sierżant się odwrócił, dał znak czterem żołnierzom, ukrytym za karetą; ludzie ci zbliżyli się natychmiast, a kareta podjechała do bramy.
Sierżant wezwał Canollesa, by wsiadł w nią; młodzieniec spojrzał naokół i ujrzał się sam, opuszczony od wszystkich, tylko zdala, pomiędzy drzewami, dostrzegł dwie kobiety wsparte jedna na drugiej.
— Na Boga! — mówił sam do siebie — nic tego nie mogę zrozumieć. Pani de Cambes szczególniejszą mi wybrała eskortę, ale — dodał uśmiechając się do własnej myśli — nie bądźmy tak wymagającymi w wyborze środków.
— Czekamy na pana barona — rzekł sierżant.
— Przepraszam pana, spieszę.
Wsiadł do karety sierżant i dwaj żołnierze poszli za jego przykładem, trzeci umieścił się obok woźnicy, czwarty z tyłu, i ciężki powóz, ciągniony przez parę silnych koni, potoczył się, jak tylko można najprędzej.
Wszystko to było tak dziwne, że mocno zastanowiło Canollesa; zwracając się więc do sierżanta, zapytał:
— Teraz, kiedy jesteśmy sami, chciej mnie pan objaśnić, dokąd jedziemy?
— Najprzód do więzienia, panie komendancie — odpowiedział zapytany.
Canolles osłupiał.
— Jakto do więzienia? — wyrzekł nakoniec. — Czyś pan nie przybyłeś po mnie z rozkazu pewnej damy?
— Nie mylisz się pan.
— A tą damą jest pani wicehrabina de Cambes?
— Nie, panie; tą damą jest księżna de Condé.
— Księżna de Condé — zawołał Canolles.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Biedny młodzieńcze! — rzekła, usuwając się pędzącej karecie, jakaś kobieta i uczyniła znak krzyża świętego.
Canolles uczuł zimny dreszcz w całem ciele.
Dalej człowiek jakiś leciał z piką w lęku; przystanął na widok karety i żołnierzy!
Canolles wychylił się oknem; poznał go zapewne ów człowiek i pokazał mu pięść, z wściekłym wyrazem groźby.
— A cóż to jest! Czy poszaleli w waszem mieście — rzekł Canolles, na wpół z uśmiechem — czy stałem się od godziny przedmiotem ogólnej litości i nienawiści, że jedni mnie żałują, a drudzy grożą?
— O! mój komendancie — powiedział sierżant — ci, co pana żałują, dobrze czynią; ale i ci, co grożą, mogą mieć słuszność.
— Gdyby przynajmniej mógł to zrozumieć?
— Zaraz pan wszystko zrozumiesz — odpowiedział sierżant.
Przybyli do drzwi więzienia; Canlles wysiadł pośród ludu, zaczynającego się już zbierać tłumnie.
Zamiast do jego dawnego mieszkania, zaprowadzonym został do izby, pełnej żołnierzy.
— Jednakeż — myślał Canolles — czas już bym wiedział, co to wszystko znaczy.
Wyjął dwa luidory z kieszeni, zbliżył się do jednego z żołnierzy i wsunął mu w rękę.
Żołnierz wahał się przyjąć.
— Weź śmiało, mój przyjacielu, bo pytanie jakie ci uczynię, bynajmniej cię narazić nie może.
— A więc, mój komendancie — powiedział żołnierz, chowając pieniądze.
— Chciałem wiedzieć, z jakiego powodu zostałem aresztowanym?
— Widzę, że pan nic nie wiesz o wzięciu Vayres przez wojska królewskie i o śmierci komendanta Richona.
— Co? Richon nie żyje? — zawołał Canolles z najwyższą boleścią, wiemy bowiem, jak ścisła łączyła ich przyjaźń — został więc zabity? mój Boże!
— Tak, zabity — odpowiedział lakonicznie żołnierz.
— Nie żyje! — ledwie powtórzył Canalles, bledniejąc i wznosząc ręce ku niebu: potem spojrzał na dzikie twarze otaczających go żołnierzy, a okropność miejsca, w którem się znajdował, powiększyła boleść strapionego.
— Vayres zdobyte przez wojska królewskie! Richon nie żyje! Pan de la Meilleraie musiał oszukać jeńców; księżna nie wierzy mojemu słowu, chce mnie mieć w zamknięciu; do djabła! to może odwlec moje małżeństwo na czas nieograniczony.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.