Wizerunki książąt i królów polskich/Michał Korybut Wiśniowiecki

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Wizerunki książąt i królów polskich
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1888
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Ksawery Pillati,
Czesław Borys Jankowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
MICHAŁ WIŚNIOWIECKI.


Młody książę Michał przyjął to z razu jako żart, a gdy okrzyki się powtarzały, błagać począł i prosić, aby mu ten kielich odjęto.
XXXIV.
Michał Korybut Wiśniowiecki
Ur. 1638. — Koron. 29 września 1669. — Zm. 10 listop. 1673.

N


Niespodziewany, cudowny wybór króla, o którym na godzinę przed jego elekcyą nikt nie myślał, mało go kto znał, żywy duch nie spodziewał się widzieć na tronie, a nawet po okrzyknięciu wiary temu dawać nie chciano, — ten cudowny wybór ludzie pobożni mogli głosić jako prawdziwe natchnienie Ducha Świętego. Takiem się też panowanie króla Michała wydawało w początkach, dopóki przeciwko nieszczęśliwemu wybrańcowi szlachty nie powstali niechętni i życia mu nie zatruli męczeństwem.
Od najpierwszych elekcyj widzimy szlachtę niespokojną, podejrzliwą, opierającą się instynktowo wszystkiemu, co wiązać mogło z dynastyą rakuską i zbliżyć Polskę do niej. Nie zraża to jednak dworu austryackiego od pilnych starań o pozyskanie i utrwalenie wpływu w Polsce.
Nagle staje się cud. Z obawy panowania francuzkiego i zmiany formy rządu, o którą stronnictwo francuzkie posądzano — wszyscy niemal przerzucają się na stronę austryacką.
Z kandydatem francuzkim trzymają tylko możni: prymas Prażmowski, hetman Sobieski, większość dygnitarzy i panów, po prostu ujętych francuzkiem złotem lub świetnemi obietnicami. Stronnictwo to już zdaje się brać górę; ale szlachta, raz powziąwszy nienawiść do Francuza, którego królowa i król Polsce narzucić chcieli, aby swobody ukrócić, wreszcie i przeciwko panom się zrywa, grożąc im rozsiekaniem.
Kandydat Neuburczyk, Lotaryńczyk, a nawet i car moskiewski są na spisie pretendentów. Szlachta na żadnego z nich zgodzić się nie chce, posądzając senatorów, nie bez przyczyny, o przekupstwo.
Istny przypadek nastręcza tłumowi przybyłego skromnie w kilka koni na elekcyę, niepokaźnie stojącego wśród szlachty województwa Sandomierskiego — Michała Korybuta Wiśniowieckiego.
Był to syn Jeremiego, wielkiego wodza i miłośnika ojczyzny — człowiek młody, niepokaźny, stosunkowo zubożały, któremu nigdy, równie jak jego rodzinie, przez głowę nawet przejść nie mogło, aby kiedykolwiek panował. Każdy z kandydatów do korony coś mógł ofiarować Rzeczypospolitej — on wcale nic, oprócz własnej osoby i życia.
Za tym Piastem, najprzód przez Sandomierzan okrzykniętym, kilka województw zaraz się oświadczyło.
Że był ubogim, równym niemal szlachcie, która go wybierała, w chwili rozdraźnienia mówiło to raczej za nim, niż przeciwko niemu.
Młody książę Michał przyjął to z razu jako żart, a gdy okrzyki się powtarzały, błagać począł i prosić, by mu ten kielich odjęto.
Wszyscy panowie, nie wyjmując najbliższych jego krewnych po matce, Zamojskich (matką jego była Gryzelda Zamojska), zaprotestowali przeciw obiorowi, prymas się oburzył, inni wierzyć nie chcieli. Tymczasem szlachta, z niesłychaną gwałtownością, z jednomyślnością zapalczywą, namiętną, domagała się tego swojego elekta, a groziła senatorom tak, iż się już opierać nie mogli. Stało się, czego nikt przewidywać nie mógł.
Można sobie wyobrazić złość, gniew, oburzenie tych, którym elekcya niespodziana, przypadkowa wyrwała z rąk owoc długich zabiegów, — ludzi, którym się zdawało, że oni jedni mieli prawo tronem rozporządzać. Prymas, hetman, podskarbi, podkanclerzy zdrętwieli; a gwałtownego charakteru Prażmowski poprzysiągł w tejże chwili, iż zmusi elekta do ustąpienia.
Rodem swym książęcym z Jagiellonami spokrewniony — bo od Korybuta wiedli się Wiśniowieccy — Michał nie był gorszym od innych małych książątek obcych. Sława ojca i jego charakter mówiły za nim. Ale rodzina była zubożała, on sam żadnego znaczenia i stosunków nie miał.
Był to młodzieniec skromny, wychowany starannie, ale z cudzoziemska, co mu od pierwszego dnia razem ze strojem niemieckim wyrzucano — liczył zaledwie lat trzydzieści jeden, darami umysłu nie wyróżniał się wśród koła, do którego urodzeniem należał. W młodości ocierał się o dwór Wazów, zajmował się nim biskup wrocławski Ferdynand, interesowała królowa Marya Ludwika, która mu pensyę wyznaczyła. Starannego wychowania dowodziło to, że ośmiu językami mówił z łatwością: po polsku, po rusku, po łacinie, po francuzku, po włosku, po niemiecku, po tatarsku i turecku. Oprócz tego miał powierzchowność miłą i ogładę stanowi właściwą. Zbywało mu tylko na energii ojca, na charakterze i stanowczości, które na tronie najpotrzebniejsze były.
Szlachta, zmusiwszy do okrzyknięcia swojego króla, którego przeciwko panom obrała — następnych dni zasypała go podarkami. Książę Michał przybył na elekcyę w kilka koni i ludzi, a dworek miał mały. Nazajutrz stajnię mu zapełniono rumakami, a całe izby na zamku zasypane były darami; w ogromnym tym zapale szlachta oddawała mu co kto miał najlepszego. Biedniejsi nieśli po parze pistoletów i składali je w ofierze.
Prymas i starszyzna, zawiedzeni, wściekali się z gniewu; a można sobie wystawić uczucia francuzkich posłów i agentów, którzy wysypawszy krocie, pewni już byli swego, gdy ich spotkał taki cios niespodziewany.
Do przyjaciół Francyi liczył się naówczas niemarzący jeszcze o koronie hetman Jan Sobieski i najśliczniejsza jego Marysieńka.
Wybór na królestwo zjednał naraz Wiśniowieckiemu całe tłumy niepoliczone nieprzyjaciół, a niczyjego serca. Nawet owe tysiące szlachty, które rade były swojemu zwycięztwu, opisały go w „pactach“ jak węża.
Przytaczany już przez nas Marescotti tak pisze o tej elekcyi: „Gdy szlachta polska zebrała się na sejm elekcyjny dla wyboru nowego króla, czterech okazało się kandydatów do tronu. Młodociany książę moskiewski, którego imieniem wielki książę, ojciec jego, znaczne korzyści obiecywał Rzeczypospolitej; książę Kondeusz, popierany przez króla francuzkiego; Karol, książę lotaryński, zalecany przez cesarza; nareszcie Filipp Wilhelm, książę neuburski, któremu cesarz i król Francyi zarówno byli przychylni.
„Każdy ze trzech ostatnich, dla zyskania głosów, rozsypał wielkie summy pieniędzy; a gdy po zebraniu się sejmu wszyscy się spodziewali, że wybór padnie albo na księcia neuburskiego albo na lotaryńskiego, którzy stali nad granicą, oczekując z upragnieniem skutku elekcyi, — doszła niespodziewana wiadomość, że Michał Tomasz Korybut książę Wiśniowiecki królem obrany.
„Ojciec jego — mówi dalej Marescotti — Jeremi Wiśniowiecki, wojewoda ruski, posiadał ogromne majętności na Ukrainie, które gdy mu zbuntowani kozacy zabrali, syna w ubóztwie odumarł. Michał udał się na dwór wiedeński, gdzie pospołu z kluczem złotym, otrzymał pewne wsparcie pieniężne od Ferdynanda III, cesarza. Poczem, skończywszy nauki w Pradze, powrócił do ojczyzny, gdzie stopień półkownika pozyskał...
„Gdy się podzieliły zdania na polu elekcyi pomiędzy dwóch kandydatów, mówią, że rój pszczół, zakreśliwszy wprzód koło, usiadł na chorągwi województwa, do którego się Michał przyłączył. Co wziąwszy za dobrą wróżbę, zaczęły się na polu elekcyjnem rozlegać głosy: — Niech żyje Michał Korybut! —
„Nie spodziewając się dostąpić tej najwyższej godności, stracił prawie przytomność z wielkiego zdziwienia, i nie wiedział przez chwilę co odpowiedzieć senatorom i posłom, którzy mu przyszli winszować. Matka jego, będąca podówczas w Zamościu, odebrawszy tę wiadomość, nie chciała jej wierzyć z początku.“
Dalej wyraża się nuncyusz: „Nieodrodny od ojca sławnego z czynów wojennych, sam dał dowody męztwa, walcząc przy boku przeszłego króla w wojnach kozackich. Ozdobiony szczególnemi przymioty, roztropny, pobożny, uczony — godzien był zaiste, aby w skutek dziwnej Opatrzności Bozkiej przez blizko sto tysięcy szlachty był jednogłośnie okrzyknięty królem.“
Nuncyusz wychwala go z pobożności i przywiązania do kościoła, z praktyk religijnych, oraz ze czci dla relikwij, które zawsze z sobą miewał w wyprawach i podróżach.
Oddaje mu i tę sprawiedliwość, że pilno się zajmował sprawami publicznemi, a na sejmach dosiadywał do późnej nocy.
„Powierzchowność jego jest wspaniała i poważna — mówi dalej, — wzrost mierny, twarz wesoła, obcowanie miłe i uprzejme. Ubiera się po francuzku, a lubiąc okazałość tego stroju, co do tego należy z Francyi sprowadza.“
Zmuszeni poddać się nieubłaganej konieczności wyboru Michała Wiśniowieckiego, prymas i hetman Sobieski chcieli go przynajmniej z francuzką ożenić księżniczką, ale Olszowski przemógł, i wyswatano mu arcyksiężniczkę austryacką Eleonorę. Ślub z wielkim przepychem odbył się w Częstochowie, a koronacya w Warszawie.
Urodzona w r. 1653, córka cesarska miała wychodząc za mąż lat szesnaście, była piękną i dosyć łagodnego charakteru. Dla Michała małżeństwo to mogło się nazwać nadzwyczaj świetnem, dawało mu siłę i poparcie; ze strony arcyksiężniczki Eleonory, która miała nadzieję wyjść za księcia lotaryńskiego, było ofiarą.
Nie wstrzymał ten związek ani prymasa, ani hetmana od podkopywania króla, od usiłowań zrzucenia go z tronu, co trwało aż do zgonu Prażmowskiego. Wiodło się też nowemu elektowi nieszczęśliwie. Kozacy, poddawszy się Turkom, prowadzili ich na Polskę, a szlachta w obronie ojczyzny stawać nie chciała. Zawarto w Buczaczu haniebny traktat, zapewniający haracz Turkom. Patrzano na to z taką krwią zimną, iż tym, którzy poniżenie wyrzucali, odpowiadano tem, że lepiej było płacić niż krew przelewać, a zresztą składano się przykładem cesarskim, bo i on Turkom dawał daninę.
Wewnątrz obóz prymasowsko-hetmański walczył z królewsko-szlacheckim. Zatruto życie Michałowi. Legat Buonvisi już cale inaczej sądzi o królu, odmawiając mu przymiotów do rządzenia potrzebnych, zarzuca mu wybór na powiernika Kazimierza Paca, kanclerza litewskiego, który był dumnym, i prywatą się rządził. Złośliwość zadawała mu i to, że przyjął order Złotego Runa, że się z cudzoziemska nosił, a matce się dawał powodować. Za życia Prażmowskiego doszło do takiego natężenia, iż usiłujący go z tronu złożyć prymas, układał się z dworem austryackim o rozwiedzenie go z żoną, a zaślubienie jej nowemu królowi, na co się w Wiedniu zgadzano i o czem nawet królowa Eleonora uwiadomioną być miała.
Namiętne wycieczki hetmana Jana Sobieskiego przeciw królowi to tylko łagodzi i nagradza, iż walczył ciągle z Turkami, granic strzegł pilnie, grosza własnego na to nie żałował, sam jeden czując godność Rzeczypospolitej, której poniżyć nie dozwalał. Miłował kraj, choć króla nie lubił, a walczył bohatersko i szczęśliwie.
W ostatniem ciągnieniu przeciwko nieprzyjacielowi król też sam zapragnął uczestniczyć; towarzyszyła mu królowa. Ale we Lwowie ciężko zachorował, i płacząc nad tem, że mu los odmówił walczenia za kraj, zmarł tam w trzydziestym piątym roku życia, dnia 10 listopada 1673 roku.
Był to jeden z najnieszczęśliwszych monarchów, którego los jakby na to wyniósł tak wysoko, aby go żółcią napoił.
Mało miał ludzi oddanych sobie i przyjaznych, na którychby mógł rachować. Nieprzyjaciół zawziętych i jak prymas posuwających się aż do publicznego uwłaczania majestatowi królewskiemu, miał bardzo wielu. Miłości żony podobno nie pozyskał; była zrezygnowaną i obojętną.
Śmierć Wiśniowieckiego przypisywano niewstrzemięźliwości w jedzeniu. Z opisu wszakże choroby wnosićby można raczej o wewnętrznem jakiemś cierpieniu, które właśnie głód nienasycony wywoływało.
Prześladowany na tronie, nie mając zręczności okazania ani rozumu, ani męztwa, nie oceniony, nie poznany, zamęczony, padł ofiarą jakiegoś fatalizmu.
Była chwila, kiedy się spodziewano, że zostawi po sobie potomstwo, ale się te nadzieje rozwiały.
Po śmierci króla, Eleonora zatrzymała się przez czas jakiś w Polsce. Chciano ją nawet przez oszczędność swatać nowo wybranemu, rozwodząc go z żoną — ale się na to nie zgodził.
Załuski świadczy, że Eleonora, w czasie pobytu swojego w Polsce, nauczyła się jej języka.
Wyszła później za tego, który pierwszy jej serce był sobie pozyskał: za Karola V-go księcia Lotaryngii. Żyła lat 44; zmarła w r. 1697.
Portret króla malował z natury w Krakowie Proszowski. Studyum do niego na szarym papierze, tuszem z farbą białą robione, było w moim zbiorze. Oryginał olejny w Krakowie.
Malował go też D. G. Schultz.
Sztychowali: Bensheimer, J. P. Thesott, J. Somer, P. Busch, Labinger-Schroeder, J. Gross, wielu bezimiennych, Franck, C. Meyssene, De l’Armescin.
Wizerunek królowej Eleonory sztychowali i malowali: Böner, L. Gomier, P. Fürst, J. Hoffmann, N. Schrieder, De l’Armescin, E. Heinzelmann. „Theatrum Europ.“ X, 282.

separator poziomy


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.