Wiedza tajemna/Rozdział XI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Wardęski,
Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł Wiedza tajemna
Wydawca Wydawnictwo „Współpraca“
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia „Współpraca“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XI
MESMER I MESMERYZM
Artykuł p. H. Wardęskiego zamieszczony w piśmie „Rzeczy Ciekawe“.[1]

W roku 1733 w Itrnang nad Jeziorem Bodeńskim w rodzinie leśniczego ujrzał światło dzienne Franciszek Antoni Mesmer. Początkowo Mesmer kształcił się w klasztorze i rodzice przeznaczyli go do stanu duchownego. Później Mesmer przerzucił się na wydział prawny w Wiedniu, jednakże po sześcioletnich studiach przeniósł się na medycynę i w roku 1766 otrzymał dyplom doktora medycyny za pracę naukową pod tytułem: „De influxu planetarum in hominem“.
W dziele tym Mesmer staje się naśladowcą Paracelsa i stara się potwierdzić jego teorię o wpływie ciał niebieskich na ciało i życie ludzkie. Wpływ ten ujawnia się przez rzekome istnienie pewnego fluidu, rozlanego we wszechświecie, dzięki czemu wszelkie planety i istoty żyjące wzajemnie ku sobie ciążą. Ta dziwna właściwość wzajemnego ciążenia ku sobie ciał i wywieranie wpływu na otaczające te ciała przedmioty, można porównać do właściwości przyciągającej magnesu i dlatego też właściwość tą Mesmer nazwał „zwierzęcym magnetyzmem“.
„Ciało ludzkie“, twierdził Mesmer, „można porównać do magnetyzowanego żelaza, lub stali. Posiada siłę przyciągającą i dwa bieguny, dzięki którym może działać na odległość i rozwijać całkowitą siłę magnesu“. Mesmer posiadał bardzo wiele magnetyzmu osobistego, wywierał potężny wpływ na otoczenie, dzięki czemu, w krótkim przeciągu czasu, zasłynął w Wiedniu, jako znakomity lekarz cudotwórca.
Jego system leczenia magnetyzmem nie zawsze dawał dodatnie rezultaty, gdyż nie wszystkie choroby ludzkie można leczyć systemem tego rodzaju, to też Mesmer musiał walczyć z kohortą przeciwników, starających się zdyskredytować i ośmieszyć Mesmera.
Istotnie w roku 1779 Mesmer opuszcza Wiedeń i zjawia się w Paryżu.
Paryż był dla Mesmera kopalnią złota i źródłem wielkiej sławy. Gromady pacjentów w tłoku i ścisku oczekiwało lekarza, który uzdrawiał często za pomocą dotknięcia i kilku słów otuchy.
Mesmer musiał wtajemniczyć w system swego leczenia paru pomocników i wspólnie z nimi przyjmował pacjentów.
Wkrótce Mesmer nie był w stanie obsłużyć wszystkich cisnących się do jego kliniki, zmuszony więc był skonstruować tak zwany „baquet“, czyli cebrzyk z wodą. Cebrzyk ten był zaopatrzony w żelazne drążki, lub łańcuchy. Obok cebrzyka zasiadali pacjenci i brali do rąk drążki. Mesmer magnetyzował wodę i krążył obok cebrzyka z harmonijką w ręku, na której umiał grać znakomicie. Gdzieś za krzakami palm i krzewów, egzotyczne snuły się melodie niewidzialnych fletów, senne i łagodne. Pod wpływem tych dźwięków, fantastycznego otoczenia i elektryzujących spojrzeń magnetyzera, pacjenci zasypiali, lub doznawali napadów histerii. — Takie ataki histerii Mesmer nazywał „kryzysami“.
Najczęściej „kryzysy“ zdarzały się u kobiet.
Mesmer śledził uważnie za rozwojem wypadków u cebrzyka. Gdy która z pacjentek wpadła w szał śmiechu, lub spazm płaczu, połączony z drgawkami ciała, Mesmer chwytał ją i unosił do specjalnego pokoju, zwanego „komnatą kryzysów“, lub „piekłem konwulsji“. Podłogi i ściany tej komnaty były obite miękkimi materacami. Kobiety, które się tam znalazły, rozbierano do bielizny i puszczano swobodnie. Pacjentki skakały, krzyczały, czołgały się po pokoju, spazmowały, łkały lub śmiały do utraty przytomności. Mimo wszystko, pacjentki po przyjściu do stanu normalnego błagały Mesmera, aby je powtórnie uśpił, gdyż stan w jakim się znajdowały podczas tak zwanego kryzysu, był stanem niezwykłej błogości.
Trzeba dodać, że obok wypadków cudownego wyleczenia przy „cebrzyku“, zdarzały się również wypadki śmierci. Takie zdarzenia musiały zwrócić uwagę ówczesnego rządu francuskiego, który wydelegował dwie komisje rzeczoznawców w celu zbadania istoty praktyk Mesmera. Obie komisje przyszły do przekonania, że Mesmer nie posiadał żadnej tajemnicy o istnieniu siły magnetycznej, że wypadki uzdrowienia pacjentów były rezultatem wyobraźni chorych i manią naśladownictwa. Komisje uznały praktyki Mesmera, jako przeciwne obyczajności publicznej. Magnetyzer zwykle siadał naprzeciw pacjenta, ściskając mu kolana własnymi kolanami; wpatrywał się badawczo w oczy i jednocześnie głaskał za pomocą „pasów“ ramiona, piersi i biodra pacjenta. Takie zbliżenie magnetyzera z wrażliwymi i nerwowymi zwykle pacjentkami, działało pobudzająco na nie, rozpalało namiętności i stawało się szkodliwe dla całego organizmu. W trakcie badań komisji, Mesmer zaproponował rządowi francuskiemu nabycie tajemnicy magnetyzmu i założenia towarzystwa akcyjnego, tak zwanego „towarzystwa harmonii“. Bardzo wiele bogatych osób wpisało się na akcje Mesmera i lekarz zebrał solidną sumę.
Wreszcie widząc, że wnioski komisji rzeczoznawców obaliły jego teorię, że pacjenci porzucili go, że wreszcie w Paryżu zaczęły się preludia rewolucji, Mesmer w roku 1875 porzucił stolicę Francji i z uciułanymi kapitałami wyemigrował do Szwajcarii, gdzie, w pełni dostatku dokonał żywota w roku 1805.
Mesmer zmarł, lecz nie przestała istnieć jego teoria o magnetyzmie zwierzęcym.
Nad teorią Mesmera nie można przejść do porządku dziennego, jak to uczynili jego współzawodnicy w Paryżu, zawistni z powodu wielkiego powodzenia Mesmera.
Cały szereg uczonych badaczy tajemnic przyrody do dnia dzisiejszego zajmuje się rozwiązaniem tej siły, która jest w naszym organizmie, a którą nazwał Mesmer magnetyzmem.
Chociaż Mesmer wszędzie i zawsze twierdził, że on był wynalazcą magnetyzmu zwierzęcego, to zapewne twierdzenie to mogło mieć powodzenie wśród ludzi słabo orientujących się w historii medycyny i filozofii. Teoria Mesmera była przedmiotem prac wielu autorów XVI, XVII i XVIII stuleci. Już w XVI wieku znany lekarz i filozof Paracelsus Teofrast przypuszczał, że między planetami, a istotami żyjącymi na ziemi jest jakiś związek i istnieje jakaś materia, pochodzenia której uczony wyjaśnić nie potrafi. Jeszcze wcześniej o magnetyźmie pisali Ficinus w roku 1460, Gilcert, lekarz królowej Elżbiety (De magnete), Pomponecius i wielu innych.
Po śmierci Paracelsusa Teofrasta, teorie jego rozwijali Bettray, Digby, Loysel Dolè, Gaffard, Goéten i inni.
Magnetyzowanie drzew, wody, roślin już od wieków nie było nowością i wielu lekarzy siłę magnetyczną eksploatowali z powodzeniem.
Mesmer podczas swego pobytu w Paryżu namagnetyzował parę drzew w parkach publicznych. Do drzew tych przywiązywano liny i pacjenci chwytali się owych lin, wierząc w dodatnie skutki tej manipulacji. Istotnie bardzo wielu chorych doznawało ulgi. Przez samo dotknięcie liny, wrażliwi ludzie doznawali wstrząsów nerwowych, lub wili się w konwulsjach.
Wiara w cudowną właściwość namagnetyzowanego drzewa i niezwykła wrażliwość powodowały te dziwne zjawiska.
Dziś w dobie realizmu i niewiary, magnetyzm jednak istnieje, tylko nie każdy wie o tej sile i nie umie z niej korzystać.
W obcowaniu z ludźmi musimy nieraz zaobserwować zjawisko sympatii lub antypatii.
Są ludzie, obecność których sprawia nam wielką przyjemność. Zjawienie się takiego człowieka w towarzystwie można porównać do promyka słońca, który wdarł się do celi więziennej i biednemu więźniowi sprawił wiele przyjemności. I naodwrót są ludzie, którzy swą obecnością sprawiają przygnębiające wrażenie. Obcowanie z takim człowiekiem jest męczące. To są wampiry w ciele ludzkim. Do pierwszych wszyscy się chętnie garną, od drugich stronią. Pierwsi mają wiele magnetyzmu osobistego, gdy drudzy są pod tym względem ubodzy i czerpią ten magnetyzm od innych.
Ten wielki zasób magnetyzmu osobistego jest potężną siłą, dzięki której ludzie mają przewagę normalną nad innymi.
Niektórzy posiadają ten magnetyzm osobisty od urodzenia, inni mogą go rozwinąć za pomocą odpowiednich doświadczeń.
Siłę magnetyczną można przenieść na przedmioty. Człowiek wschodu obwieszony jest talizmanami. Człowiek zachodu wierzy w cudowne obrazy, cudowne figury, w cudowne groty, a wszędzie króluje wiara w rzeczy nadprzyrodzone i ta wiara właśnie jest tą siłą, o której pisali uczeni przed Mesmerem i o której do dziś piszą współcześni.
Mesmeryzm ma powodzenie tam, gdzie istnieje wiara w skuteczność mesmeryzmu. Nie obraz, lub relikwia sprawia cuda, lecz wiara w siłę nadprzyrodzoną, w boskość i wszechmoc utajoną w tych przedmiotach. I dziś nawet, w wieku niewiary, zdarzają się wypadki takich uzdrowień. Lekarze współcześni nie wierzą w istnieniu fluidu życiodajnego, o którym pisał Mesmer, lecz wierzą w siłę sugestii i wielu z nich leczy tą metodą z zadowoleniem. Przede wszystkim mesmeryzm może mieć zastosowanie we wszystkich chorobach nerwów lub chorobach woli, naprzykład przy nerwowych bólach głowy, newralgii, neurastenii, bezsenności, blednicy, chorobach żołądkowych i kiszek, reumatyzmie i t. p.
Zapewne, że nie w każdym wypadku zastosowania magnetyzmu zwierzęcego można liczyć na poprawę zdrowia, ale czyż przy zastosowaniu innych środków leczenia, te środki są niezawodne?
Gdyby nawet leczenie magnetyzmem przyniosło ludzkości minimalną korzyść, należy tę korzyść osiągnąć.
Nikt nie może zaprzeczyć, że tak zwani sławni lekarze, leczą tymi samymi środkami, co i ich przeciętni koledzy, jednak pacjenci wierzą bezwzględnie w doświadczenie i wiedzę pierwszych, a powątpiewają co do drugich. W tym jest cała tajemnica powodzenia.
Przytoczę tutaj znaną anegdotkę:
Pewien lekarz przepisał kobiecie, skarżącej się na bóle w boku receptę i oddając ją pacjentce, dodał:
— Więc pani przyłoży to sobie do boku i potrzyma przez całą noc.
Po pewnym czasie lekarz spotkał kobietę i spytał, czy lekarstwo poskutkowało.
Kobiecina podziękowała lekarzowi, gdyż bóle istotnie ustąpiły. Później się wyjaśniło, że kobieta, nie zrozumiawszy lekarza, przyłożyła do boku receptę, zamiast lekarstwa i recepta odniosła ten sam skutek. Magnetyzer przystępując do leczenia pacjenta, musi mieć na względzie przede wszystkim pragnienie poprawy jego zdrowia, pacjent musi wierzyć w siłę magnetyzera. Wtedy sprawa leczenia pójdzie gładko. Jeżeli nie pomogą zabiegi zwykłe, to jest pasy, należy pacjenta pogrążyć w sen hypnotyczny, a wtedy pacjent bezwarunkowo będzie łatwiej reagował na metodę leczenia. Najnowsze badania w dziedzinie magnetyzmu zwierzęcego posunęły się dalej poza sferę leczenia chorób nerwowych.
Ponieważ mesmeryzacja niektórych części ciała ludzkiego powoduje zupełnie odrętwienie i znieczulenie ich, więc zaczęto stosować tę metodę przy bolesnych operacjach, a nawet przy porodach, i doświadczenia zostały uwieńczone doskonałym skutkiem. Przy tępieniu złych skłonności i przyzwyczajeń, szczególniej u dzieci, można uciekać się do zabiegów hypnotycznych systemem D-ra Liecheault‘a lub Bernheima.
W połowie wieku dziewiętnastego mesmeryzm przeistoczył się w hypnotyzm i pierwszy raz tą nazwą zjawiska magnetyzmu zwierzęcego ochrzcił dr. James Braid. Dzisiejszy hypnotyzm polega na zmuszeniu pacjenta do zaśnięcia. Sen hypnotyczny właściwie niczym się nie różni od snu normalnego, jednakże w śnie hypnotycznym pomiędzy hypnotyzerem a pacjentem istnieje tak zwany „raport“, czyli taki sen pacjenta, gdy ten ostatni słyszy tylko wyłącznie głos magnetyzera i czuje tylko jego dotknięcia, nie reagując zupełnie na dźwięki otoczenia, ani na dotknięcie osób obcych.
W stadium takim snu hypnotycznego, pacjent jest pozbawiony własnej woli, a istnieje dla niego wola magnetyzera. Wola magnetyzera może cudownie podziałać na zdrowie, lub umysł pacjenta, może jednak być wielce szkodliwą zwłaszcza, jeżeli magnetyzer jest człowiekiem nieuczciwym i zmusi pacjenta do czynów nieetycznych, a nawet zbrodniczych.
Kroki sądowe nieraz wspominają o zbrodniczych magnetyzerach, którym wymierzono zasłużoną karę. Hypnotyzm, który po większej części dzisiaj jest zabawką towarzyską, lub treścią seansów różnych domorosłych „yogów“, ma bezwarunkowo przed sobą przyszłość, musi być jednakże badany i oceniany przez ludzi nauki, pragnących ulżyć ludzkości, a nie być przedmiotem eksploatacji szarlatanów.
Przytoczyłem w całości artykuł p. H. Wardęskiego, zamieszczony w redagowanych przeze mnie „Rzeczach ciekawych“.
Czy mam podkreślać więcej?
Mesmer adeptem nie był. Podświadomie opanował siłę kierowania, która stanowiła właśnie tajemnice różnych magów, poprzednio przezemnie wyliczonych. Tylko kierowali oni tą siłą świadomie i na tym polegało ich „wtajemniczanie“. Stąd wniosek się nasuwa, że klucza do zjawisk mesmeryzmu i hypnotyzmu szukać należy właśnie w magii.





  1. Przypis własny Wikiźródeł Artykuł Henryka Wardęskiego (1878—1951) został pierwotnie opublikowany w piśmie "Rzeczy Ciekawe" w r. 1925, nr 9 i 10.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Henryk Wardęski, Stanisław Antoni Wotowski.