Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879/4. XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1879
Pochodzenie Gazeta Polska 1879, nr 272
Publicystyka Tom IV
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 4 grudnia 1879
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1879
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


67.

Koncert na Szlązaków. Pisma donoszą, że ma się podobno odbyć koncert na dotkniętych głodem braci naszych ze Szląska. Bliższych szczegółów nie jesteśmy w stanie udzielić, z powodu, iż to się ma dopiero odbyć. Możemy natomiast zapewnić czytelników naszych, że Szląsk dotychczas nic nie ma ze spodziewanej braterskiej pomocy.

68.

Opera. Z początku przyszłego roku będziem mieli operę włoską. Zjeżdża ona w połowie stycznia, a będzie bawiła do połowy marca, czyli: przedstawienia będą trwały trzy miesiące. Dla miłośników muzyki wieść to radosna, zwłaszcza jeśli w skład opery wejdą znakomici śpiewacy. Zresztą Włochów mamy co roku, nie mamy tylko własnej opery, bo, jak twierdzą interesowani, nie mamy śpiewaków.
Czyżby jakie najnowsze badania antropologiczne wykryły, że Filleborn, Cieślewski, Wasilewski, panna Machwic, Mierzwiński, panna Reszke itp. należą np. do czerwonoskórych?
Zapewne nie, ale skład taki, choćby na trzy miesiące, drogo by zapewne kosztował.
Być może. Czyby też nie można nawiasem spytać, ile kosztują na trzy miesiące Włosi?

69.

Pani Modrzejewska przybyła do Warszawy. Witamy naszą artystkę z radością i najszczerszemi słowy uznania dla uczuć, które nie pozwoliły jej zapomnieć o rodzinnej scenie. Przez długi czas była pani Modrzejewska duszą tej sceny, przez długi czas podtrzymywała repertuar, wprowadzała nowe sztuki, szczepiła zamiłowanie do teatru i języka, słowem: wpływ jej był pożyteczny, doniosły i uszlachetniający. Zasług tych istotnych nie pozwoliły nam zapomnieć ubiegłe lata, a przypominała je ciągle szczerba, jaka po wyjeździe znakomitej artystki nie została zapełnioną. Wyrażamy nadzieję, że pojawienie się, chociaż przelotne, gwiazdy — wstrząśnie i rozbudzi nie tylko publiczność, ale i sfery teatralne, że spowoduje ruch trwały, ożywi wszystko, co ożywienia potrzebuje, a na koniec, że wznowi w artystach zamiłowanie do sztuki i poważny na nią pogląd. Pod wpływem tych nadziei witamy jeszcze raz artystkę chlebem i solą rodzinną, oraz życzeniem, by wśród tryumfów w przyszłości przypominała sobie jak najczęściej kraj i miasto, w których była nie tylko świetnym meteorem, ale stałem ożywczem światłem.

70.

Przekłady z naszej literatury. Pobratymcy nasi Czesi zajmują się gorliwie rozpowszechnianiem utworów literackich polskich. Szczególniej przekładane są sztuki dramatyczne, z któremi z pomocą teatrów najłatwiej zaznajamia się publiczność. Kurier Codzienny donosi, że tragedia Słowackiego Mazepa, która dawniej już była grana w Pradze, w d. 22 października została przedstawiona w Pilźnie, gdzie wywarła niezmierne wrażenie. Jednym z najczynniejszych tłumaczów z polskiego jest p. F. Hovorka, młody literat a zarazem redaktor tamtejszego pisma Ruch. Niedawno przełożył on Horsztyńskich wraz z uzupełnieniem dokonanem przez Juliusza Miena, a w ostatnich czasach udatny utwór Kazimierza Zalewskiego Spudłowali (Ostrouhali). Utwór ten był drukowany w roczniku Květy, a wkrótce ma być przedstawiony w Pradze.

71.

Kroniki Lekarskiej, dwutygodnika naukowego poświęconego przeglądowi nauk lekarskich, wyszła już drukowana zapowiedź. Do stałych współpracowników i wydawców należą prócz wielu innych lekarze: Hering, Matlakowski, Dobieszewski, Mayzel, Nussbaum, Gajkiewicz. Nakładcą i przewodnikiem pisma jest dr W. Kosmowski.


72.

Jules Mien (profil). Zdarza się częstokroć, że cudzoziemcy przybywszy do nas, poznawszy język i obyczaje, tak przywiązują się do naszego kraju, że go za drugą swą ojczyznę poczynają uważać. Czy przyczyną tego są ich wyjątkowe serca, czy nasze wyjątkowe strony sympatyczne, czy jedno i drugie, przesądzać nie będziemy, dość, że tak bywa, a kto by nie wierzył temu, moglibyśmy na dowód przytoczyć długi szereg powszechnie znanych u nas imion, począwszy od Gallusa, Heidensteina, Franciszka Menińskiego, a skończywszy na Juliuszu Mienie.
Kto jest Mien, — wiedzą już nieco u nas, ale trzeba jeszcze dokładniej wiedzieć. Jest to Francuz, który po polsku dopełnił Horsztyńskich, człowiek, który przekładał Słowackiego na język francuski. Francuz urodzony we Francji, a będący polskim literatem, redaktor Revue Slave. Nadsekwańczyk i krakowiak zarazem, człowiek czynny, utalentowany, pracowity.
Piszący te słowa przed niedawnym czasem poznał Miena w Krakowie i nie może zapomnieć wrażenia, jakiego doznał. Mien jest to człowiek młody jeszcze, o twarzy szlachetnej i delikatnej, typu czysto francuskiego, o żywych, czarnych oczach i włosach, o ruchach żywych, słowem, un parisien jusqu’au bout des ongles.
I teraz proszę sobie wyobrazić tego paryżanina, który, gdy mówi o Słowackim, nie może usiedzieć na miejscu, wygłasza co chwila jego wiersze z lekkim przyciskiem na ostatniej zgłosce, z ogniem w oczach i francuskiem uniesieniem w całej twarzy! Wszystko to jest zarazem i dziwne i sympatyczne. Rozmowa po naszem poznaniu toczyła się o Horsztyńskich, których przekład świeżo był dokonany. Mien wrócił z teatru cały w gorączce. Marzeniem jego było widzieć tę sztukę na deskach i nareszcie marzenie to ziściło się. Co za osobliwszy Francuz! Mówił, że nie ośmieliłby się kończyć rzeczy takiego Słowackiego, ale inaczej sztuka nie byłaby grana. Położywszy istotną zasługę, prawie przepraszał za nią wszystkich, uzupełniwszy sztukę w sposób piękny i poetyczny, miał obawę, czy nie popełnił zuchwalstwa. — Zapał swój do Słowackiego posuwa Mien do tego stopnia, że do Mickiewicza czuje jakby pewną urazę z powodu zajść, które miały miejsce między dwoma wielkimi poetami. Słowacki to jego ideał. Przełożył już na francuski wiele z jego utworów (Lilla Weneda, Balladyna), obecnie pracuje nad tem, by przełożyć jeszcze więcej i z góry cieszy się wpływem, jaki poezje te, tak odrębne od francuskiej, mogą wywrzeć na tę ostatnią.
Jako redaktor Revue Slave poczuwa się do obowiązku obznajmienia rodaków swych z piśmiennictwem naszem i w ogóle słowiańskiem, o którem tak mało mają pojęcia, a takie niestworzone rzeczy piszą. Literackie zasługi Miena w piśmiennictwie francuskiem są już bardzo poważne. Jest on jak podróżnik, który odkrywa nowe, nieznane, albo, co gorzej, źle znane dotąd Francuzom ziemie, a przy tem ziemie urodzajne, których płody mogą zasilić rodzinną jego glebę. Tem się tłumaczy jego przywiązanie do nowej siedziby, którą znalazł i w której pracuje. Mogąc mieszkać w Paryżu, woli żyć nad Wisłą, bo jej fale bełkocą na znaną mu już nutę. Tu wreszcie rozpalił już ognisko, tu stoją jego penaty i — przyrosło serce. Jest to jeden z najbardziej nie tylko zasłużonych, ale i sympatycznych cudzoziemców, jakich zdarzyło nam się spotkać.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.