Przejdź do zawartości

Wacek i jego pies/Rozdział dziesiąty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ferdynand Ossendowski
Tytuł Wacek i jego pies
Wydawca Seminarium Zagraniczne
Data wyd. 1947
Druk Drukarnia św. Wojciecha
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział dziesiąty
JAK KOTKA PODBIŁA MIKUSIA


Mikuś znowu zadziwił wszystkich w domu, a nawet Wacka, choć chłopak uważał go za bardzo mądrego i dobrego psa.
Sąsiedzkie kundle przydybały gdzieś białą kotkę i osaczyły ją.
Kotka się broniła.
Jeden z kundlów miał już porządnie podrapany przez nią pysk.
Psy zaczęły jednak nacierać jednocześnie z różnych stron.
Jeszcze chwila i rozszarpałyby kotkę.
Jakoś wywinęła im się jednak i przez otwartą bramę, z prychaniem i sykiem wpadła na podwórko Siwików.
Mikuś spuszczony był z uwiązki.
Ujrzawszy mknącą białą kotkę, Mikuś zerwał się na równe nogi.
Przecież musiał schwytać ją.
Kotka jednak całym pędem rzuciła się w jego stronę i przycisnęła do jego łap swoje drżące ze strachu ciałko.
Miauczała żałośnie, jak gdyby błagała o obronę. Mikuś zgłupiał i nie wiedział co ma robić.
W tej chwili jednak na podwórko wpadły ścigające kotkę psy.
Mikuś jednym susem dopadł je, rozrzucił na wszystkie strony, przetrzepał im skórę i wyparł za bramę.
Gdy powracał do ganku, drobna, biała kotka szła już ku niemu z wygiętym grzbietem i wyprostowanym jak świeca ogonem.
Mruczała łagodnie i rozkosznie mrużyła zielone oczy.
Zbliżywszy się do osłupiałego ze zdumienia Mikusia, otarła się o niego kilka razy, mrucząc i cicho miaucząc.
Mikuś chciał wyrazić jej swoją pogardę, więc prychnął, odwrócił się i rozciągnął na, śniegu.
Kotka zaszła mu od przodu i przytuliła się do jego piersi, nie przestając mruczeć.
Mikuś zdębiał. Nie mógł pojąć, jak się to stało, że kotka bezkarnie kręciła się koło jego pyska.
Parsknął więc jeszcze głośniej i udał, że jej wcale nie widzi.
Wtedy kotka oparłszy się o niego, usiadła i zaczęła się myć, liżąc łapkę i trąc nią mordkę.
Kiedy Cesia przyniosła strawę, Mikuś poszedł ku budzie, a za nim krok w krok sunęła biała kotka.
— A idźże ty! — machnęła za nią ścierką Ceśka.
Kotka jednak nie zwróciła na to uwagi i z ciekawością przyglądała się, jak szybko znikała w misce polewka.
Gdy Mikuś najadł się pozostawiając trochę jadła, kotka przysiadła się do miski i wykończyła resztki.
Żeby inne zwierzę śmiało jeść z jego miski?!
To nie mieściło się w głowie kundla.
Kotka oblizując się i mrucząc weszła tymczasem do budy, gdzie już leżał Mikuś.
Umywszy sobie pyszczek, umieściła się pomiędzy przednimi łapami Mikusia, zwinęła się w kłębek i usnęła.
Mikuś wybałuszonymi ślepiami przyglądał się białej kotce leżącej przed nim.
Był zły na siebie, czuł odrazę do bezczelnej kotki i drażniła go myśl, że wciąż jeszcze nie wie co ma z nią zrobić.
W tej właśnie chwili kotka przeciągnęła się rozkosznie i szeroko rozwarła zielone oczy.
Długo przyglądali się sobie — pies-wilk i biała, drobna kotka.
W końcu przysunęła się ona bliżej do Mikusia i znowu usnęła.
Wtedy pies zrozumiał, że kotka jest pewna, że on jej nie tylko nie skrzywdzi, ale obroni i otoczy opieką.
Wszystko to ujrzał Mikuś swymi żółtymi, wilczymi, ślepiami, w zielonych oczach białej kotki.
Pochylił ku niej łeb, powęszył i nagle merdnął ogonem.
Od tej chwili kotka pozostała w Mikusiowej budzie.
Nie zawadzała mu i nie naprzykrzała się nigdy.
Kiedy chciał — bawił się z nią, podrzucał ją pyskiem, ona zaś biła go miękkimi łapkami po nosie i mruczała łagodnie.
W nocy znikała gdzieś.
Powracała najedzona i ospała.
Ostry, niezawodny węch Mikusia przekonał go, że biała przyjaciółka poluje w mroku, chwytając w spichrzu i oborze szczury i myszy.
W końcu zjawiła się niosąc w pyszczku upolowanego szczura.
Tego już nie mógł znieść Mikuś.
Czuł wstręt do szczurów.
Wyrzucił więc z budy przyjaciółkę, razem z jej upominkiem.
Po tym wypadku nie robiła już tego nigdy i nic nie zakłócało ich przyjaźni.
Mikuś nie był zazdrosny o Wacka.
Chłopak był dla kotki obojętny.
Bawił się z nią czasami, lecz przebywać lubił tylko z Mikusiem.
W niedzielę szli razem do lasu i w pole.
Wacek rzucał kamyki i suche gałęzie, Mikuś zaś odnajdywał je i przynosił.
Pies tropił zające i gonił je z wesołym szczekaniem.
Umiał odnaleźć ukryte pod stertami kuropatwy i podprowadzał do nich Wacka. Chłopak po takiej przechadzce prawie zawsze przynosił do domu jedną lub dwie kuropatwy, z czego najwięcej się cieszyła Ceśka i kotka.
Dziewczynka lubiła uraczyć gadzinę smaczniejszym kąskiem.
Kotka przepadała za kosteczkami ptaków.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ferdynand Ossendowski.