Strona:Wacek i jego pies.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gospodarze podziwiali i chwalili Mikusia.
On, jednak nie wyłaził z budy.
Był niezadowolony, gdyż nie lubił, żeby obcy wchodzili za bramę zagrody, tymczasem czuł, że popędzić ich nie wypadało.


Rozdział dziesiąty
JAK KOTKA PODBIŁA MIKUSIA


Mikuś znowu zadziwił wszystkich w domu, a nawet Wacka, choć chłopak uważał go za bardzo mądrego i dobrego psa.
Sąsiedzkie kundle przydybały gdzieś białą kotkę i osaczyły ją.
Kotka się broniła.
Jeden z kundlów miał już porządnie podrapany przez nią pysk.
Psy zaczęły jednak nacierać jednocześnie z różnych stron.
Jeszcze chwila i rozszarpałyby kotkę.
Jakoś wywinęła im się jednak i przez otwartą bramę, z prychaniem i sykiem wpadła na podwórko Siwików.
Mikuś spuszczony był z uwiązki.
Ujrzawszy mknącą białą kotkę, Mikuś zerwał się na równe nogi.
Przecież musiał schwytać ją.
Kotka jednak całym pędem rzuciła się w jego stronę i przycisnęła do jego łap swoje drżące ze strachu ciałko.