Targowisko próżności/Tom III/II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Makepeace Thackeray
Tytuł Targowisko próżności
Tom III
Rozdział Czytelnik wprowadzony w najlepsze towarzystwo
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1914
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek Jagielloński
Tłumacz Brunon Dobrowolski
Tytuł orygin. Vanity Fair: A Novel without a Hero
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

II.
Czytelnik wprowadzony w najlepsze towarzystwo.

Względy jakie Rebeka okazywała głowie rodziny Crawley’ów miały nakoniec otrzymać zasłużoną nagrodę. Nie mówimy tu o tej nagrodzie, która się wymierza pieniędzmi, albo też korzyścią, mającą wartość pieniędzy, ale o tej która w oczach Becky nawet miała cenę wyższą nad wszystkie dobra ziemskie, ba! może i niebieskie. Rebece nie wiele zależało na pędzeniu uczciwego i nieposzlakowanego żywota, ale chodziło jej niezmiernie o to, co się takiem życiem zdobywa, a mianowicie o szacunek i poważanie u ludzi. Każdemu zaś wiadomo że tego zdobyć nie można bez przedstawienia się u dworu w sukni z długim ogonem i brylantową koroną na głowie. Kobieta, której cnota otrzymała podobny stempel z rąk lorda szambelana, może być pewną że jak długo zostawać będzie w obiegu, zawsze i wszędzie dobre znajdzie przyjęcie. Podobnie jak towarów, odbywających kwaratannę, nie wydają pierwej aż po skropieniu octem aromatycznym, toż samo się dzieje i z kobietami często zagadkowego prowadzenia się; dosyć żeby atmosferą królewskiego dworu były owiane, a wnet zostają oczyszczone!
Niech sobie wszystkie te panie krzyczą i powstają jak milady Bereacres, milady Tufto, mistress Butte Crawley i tyle innych, które z panią Rawdon Crawley miały jakiekolwiek stosunki: napróżno oburzać się będą na samą myśl żeby mała awanturnica przypuszczoną była do takiego zaszczytu jak oddanie ukłonu panującemu; napróżno wołać będą na wszystkie tony że za życia śp. królowej Karoliny nic podobnego zdarzyć by się nie mogło: jak tylko mistress Rawdon otrzymała z rąk monarszych patent dobrych obyczajów i uczciwego życia, byłoby rzeczą niestosowną — a może nawet potępienia godną — podać jej cnotę w najmniejszą choćby wątpliwość.
Bez zaprzeczenia chwila w której raj królewski otworzył swe podwoje dla mistress Rawdon Crawley, kiedy ta pod protekcją bratowej weszła nakoniec do celu swych marzeń, chwila ta — powiadamy — była dniem, najpiękniejszego tryumfu dla Rebeki, bo uznaniem, apoteozą jej cnót anielskich. W dzień balu i o godzinie oznaczonej odświeżony powóz galowy baroneta zatrzymał się przed małym domkiem przy Curzon Street. Raggles miał z okna swego magazynu wspaniały widok, od którego oczu oderwać nie mógł; wszystkiemu się się też przypatrzył, zacząwszy od sutych piór, których folowanie przez szkła przejrzyste karety dostrzedz można było, aż do olbrzymich bukietów, zakrywających prawie lokajów, w nową liberję ubranych.
Sir Pitt w świetnym uniformnie ze szpadą w którą mu się nogi plątały, wysiadł poważnie z powozu. Mały Rawdon, z główką do okna przyklejoną, uśmiechał się do ciotki, która została w powozie i przesyłał jej całusy w powietrzu. Pitt wyszedł wkrótce z domu prowadząc pod rękę wyfjołkowaną damę, na wpół białą gazą osłoniętą i podnoszącą z wdziękiem długi ogon sukni z pięknej jedwabnej materji, złotem, czy srebnem przetykanej. Dama obdarzyła miłym uśmiechem baroneta, trzymającego drzwiczki powozu i wsiadła z książęcą niemal swobodą, jak osoba dla której powozy i bale dworskie nie są wcale nowością.
Sir Pitt wsiadł także do powozu kiedy ukazał się Rawdon w starym, wytartym uniformie, który się już nie zapinał, bo zokrąglonych form pułkownika w żaden sposób objąć nie mógł. Rawdon był już zdecydowany zawołać dorożkarza, któryby go zawiózł do pałacu monarchy, ale dzięki uprzejmym naleganiom bratowej został do powozu wpuszczony. Konie ruszyły i powóz unoszący dwie pary braterskie, zmieszał się z mnóstwem innych cugów, zaledwie postępujących w kierunku starego gmachu, dokąd szlachta Wielkiej Bretanji spieszyła by złożyć uczucia wierności u podnóża tronu, na którym świeciła jedna z gwiazd konstelacji bruświckiej, rozlewając w około siebie dobroczynne promienie.
Tłumy ciekawych tworzyły gęsty szpaler po obu stronach drogi. Myśl wysokiego stanowiska, jakie od dziś zająć miała w świecie, w taką egzaltację wprawiała umysł Rebeki, iż mało brakowało do tego żeby z okien karety się udzieliła błogosławieństwa ludowi gromadnie zebranemu. Becky była — jak widzimy — jedną z tych istot, które więcej cenią brakujące im, aniżeli posiadane przez nich przymioty. Niczego tak usilnie nie pragnęła jak uchodzić za kobietę wielkiej moralności i być powszechnym otoczoną szacunkiem. Do tego celu dążyła z wytrwałością, niekiedy, można powiedzieć, z uporem, aż nakoniec widzimy jej usiłowania pomyślnym uwieńczone skutkiem.
Upojona tą myślą i przejęta obecnie rolą wielkiej pani, Rebeka zapomniała w tej chwili że woreczek jej był próżny, że wierzyciele cisnęli się codzień do domu, że dostarczycieli niezbędnych do życia artykułów nie chcieli już otwierać kredytu; jednem słowem zapomniała zupełnie że nie miała miejsca, gdzieby spokojnie odetchnąć, gdzieby się ukryć przed rozmaitemi pretensjami mogła. W miarę jak powóz zbliżał się do rezydencji królewskiej, postawa Becky stawała się coraz dumniejszą i wspanialszą, do tego stopnia że lady Joanna nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Patrząc na jej chód majestatyczny, nie można było wątpić że gdyby los kapryśny uwieńczył jej skronie koroną, potrafiłaby wystąpić w tej roli tak dobrze jak w każdej innej.
Nie będziemy opisywać toalety mistress Rawdon, z obawy ażeby się komu nie wydała śmieszną w porównaniu z dzisiejszemi modami, zaręczyć tylko możemy że na owe czasy była świetną i pełną gustu, tak dalece że wszystkich oczy zwracały się ku niej i szukały ją w tłumie. Poczciwa lady Joanna sama przed sobą ze smutkiem wyznała że jej bratowa przewyższa ją wytwornym smakiem i lepiej od niej ubrać się umie. Świeżość, płeć delikatna Rebeki i wdzięk jej właściwy, korzystnie ją wyróżniały od owych przejrzałych piękności, zwykle w Saint-James widywanych, ale potrzebujących półcienia, gry migających świateł, lub mgły listopadowej, żeby ukryć sztukę i kosmetyki, a uwydatnić gasnące już wdzięki. Musimy przyznać że to pierwsze wystąpienie Rebeki na dworze było zupełnym tryumfem i wywołało powszechne zachwycenie.
Nasza dobra lady Joanna w naiwności i prostocie ducha nie domyślała się nawet ile to wystąpienie Rebeki kosztowało ją trudu, studjów, genjalnych nawet wysileń, nim powstało to kunsztowne arcydzieło gustu i mody, jakiem była jej toaleta. Becky niezaprzeczenie mogłaby się co do gustu o palmę pierwszeństwa z najpierwszą modystką europejską ubiegać; nadto jeszcze miała na swe usługi bardzo wiele zręczności, na której lady Joannie zupełnie zbywało.
Kiedy lady Joanna podziwiała przepyszną materję na sukni Rebeki i bogate koronki, jakiemi suknia była ubrana, Becky powiedziała, jakby od niechcenia, że miała od wieków jakąś resztkę materji, a koronkę, także bardzo dawno, przypadkiem i nie drogo kupiła.
— Ależ moja kochana mistress Crawley, to przecież co masz na sobie jest majątkiem — rzekła lady Joanna rzucając okiem na swoją koronkę, której nie można było nawet porównać z koronką Rebeki.
Lady Joanna chciała powiedzieć Rebece że nie rozumie jakim ona sposobem może mieć tak piękne toalety; ale wstrzymała się uważając że to mogłoby urazić jej bratowę, a co najmniej byłoby jej nieprzyjemne. Gdyby jednakże znała historję sukni i koronek, kto wie czy byłaby tym razem uległa instyktowi wrodzonej sobie delikatności. Oto jest owa tajemnicza historja: W czasach kiedy Becky miała poleconem sobie urządzenie i uporządkowanie domu, szperając po wszystkich kryjówkach, znalazła w jakiejś zapomnianej szufladzie suknie i koronki należące kiedyś do którejś nieboszczki; przywłaszczyła więc je sobie i kazała przerobić do swojej drobniuchnej figurki. Briggs, której to uwagi nie uszło, umiała się powstrzymać od wszelkich niepotrzebnych zapytań, a tem więcej od niedyskretnego powtarzania przed kimkolwiek tego co dobrze wiedziała; być może nawet że przez życzliwość dla Becky nie widziała w jej postępowaniu nic nagannego, ale wzięła to za rzecz całkiem naturalną.
— Zkądżeś dostała te brylanty? — zapytał Rawdon, podziwiając blask kamieni okrywających obficie szyję żony, których nigdy u niej nie widział.
Becky zarumieniła się lekko i nic nie odpowiedziała. Pitt Crawley poczerwieniał także i odwrócił się patrząc niby przez okno powozu. Klejnoty pochodziły po większej części od baroneta, który zapomniał zapewne żonie o tem powiedzieć.
Becky spojrzała na męża, potem na baroneta; to ostatnie spojrzenie pełne tryumfu i arogancji mówiło wyraźnie: Widzisz, gdybym tylko chciała, mogłabym cię zdradzić.
— Jeżeli chcesz wiedzieć zkąd pochodzą brylanty, to zgadnij — rzekła nakoniec Becky do męża. — Jakże ci się zdaje, gdzieżbym mogła je dostać? Z wyjątkiem szpilki, danej mi już od dawna przez drogą mi osobę, wszystkie te brylanty wynajęte są od Polonjus’a. Musisz wiedzieć zapewne że wszystkie klejnoty które się widzi na dworze, nie są własnością tych, co je noszą; tak samo jak i kamienie lady Joanny cenniejsze o wiele od tych, które widzisz u mnie.
— To są klejnoty familijne — dodał sir Pitt mieszając się coraz więcej.
Rozmowa toczyła się w tym tonie aż do chwili kiedy powóz zatrzymał się przed gankiem pałacu, w którym monarcha przyjmował swoich poddanych według ceremonjału uświęconego prawami etykiety dworskiej.
Brylanty, będące przedmiotem podziwu Rawdona, nie wróciły nigdy do Polonjusa, ale zostały zamknięte w kryjówce, jednej tylko Rebece wiadomej. Było to kiedyś darowana jej przez Amelję stara szkatułka; Becky chowała tam wiele rzeczy cennych lub użytecznych, o czem małżonek jej nic a nic nie wiedział. Znana to zresztą rola wszystkich mężów; nic nie wiedzieć albo wiedzieć tylko w połowie lub inaczej, tak jak rola żon zależy na ukryciu przed mężami wszystkiego, co tylko ukryć się uda. Ileż to rachunków w magazynach mód i u jubilerów przed oczyma mężów ukrywać się musi! Ile to pań wkładając suknię lub bransoletę doznaje lekkiego jakby elektrycznego wstrząśnienia! A poczciwi mężowie uśpieni pieszczotami, upojeni słodkim uśmiechem, nie poznali wczoraj że owa suknia niby przerobiona, świeżo z igły wyszła, a szarfa na inny kolor niby przefarbowana, pięćdziesiąt gwinei kosztuje.
Rawdon naturalnie więc nie znał historji kólczyków, ani wspaniałego naszyjnika żony; ale lord Steyne, jeden z dygnitorzów korony, obrońca i podpora tronu, okryty gwiazdami, szarfami, krzyżami i orderem podwiązki, pełen nadskakujących dla Rebeki grzeczności, wiedział najdokładniej kto mianowicie i ile za każdy djament zapłacił.
Zbliżywszy się do Rebeki dla powitania jej, lord Steyne szepnął z uśmiechem wiersz z poezji Pukiel włosów“ o brylantach Belindy:
Niech żyd pożąda a niewierny uwielbia!
— Spodziewam się że lord siebie do rzędu niewiernych nie zalicza? Nieprawdaż? zapytała Becky przechylając znacząco główkę.
Grupy dam i mężczyzn, znajdujące się nie daleko, zaczęły robić po cichu uwagi i komentarze wywołane grzecznością szlachetnego lorda dla małej awanturnicy.
Nigdybyśmy nie odważyli się słabem naszem piórem dotykać przedmiotów tak wyniosłych, jak spotkanie a raczej pierwsze przedstawienie się Rebeki z Sharp’ów Crawley wspaniałomyślnemu i wielkiemu monarsze. Uczucie czci należnej majestatowi królewskiemu nie pozwala nam przenikać wzrokiem niedyskretnym aż do komnaty rozjaśnionej obecnością jego królewskiej mości. Uchylmy z pokorą czoło — dopełniając świętego obowiązku względem najjaśniejszego i najdobrotliwszego pana i ojca naszego — i przejdźmy dalej w milczeniu, jakie nam nakazuje cześć, uszanowanie i miłość dla monarchy.
Od tej chwili nie było w całym Londynie serca, któreby więcej żywiło przywiązania do osoby monarszej jak serce Rebeki. Imie jego ciągle było na jej ustach; nie miała dosyć pochwał, mówiąc o pięknej powierzchowności i o dobroci króla. Razu pewnego poszła do Colnaghi, i prosiła o najpiękniejszy i najpodobniejszy portret króla: Mniejsza o cenę — mówiła — byleby to było prawdziwe arcydzieło pod wzgledem sztuki. Najwięcej zwrócił jej uwagę portret przedstawiający najjaśniejszego pana w płaszczu futrzanym, w krótkich spodniach i w jedwabnych pończochach. Broszka z minjaturą panującego równie się jej podobała. Wszyscy znajomi Rebeki byli odurzeni prawie, jeżeli nie znudzeni, ciągłem jej uwielbieniem i wykrzyknikami, wywołanemi pięknością i czarującą dobrocią Jego królewskiej mości. Kto wie? Becky marzyła może o roli pani Maintenon albo Pompadur!
Po owem przedstawieniu u dworu Becky stała się nieubłaganą w sądzeniu tych, którzy grzeszyli brakiem taktu, przyzwoitości i powagi w mowie i postępowaniu. Dotąd jeszcze stosunki znajomości łączyły ją z osobami dwuznacznego prowadzenia; ale od chwili kiedy przyjęta u dworu dostała patent zacności, natychmiast zerwała z wszystkiemi podejrzanemi cnotami: spotykając zatem lady Crackenbury nie poznawała jej wcale ani odpowiadała na jej ukłon z loży, a na przechadzce odwracała głowę w przeciwną stronę ilekroć zobaczyła z daleka mistress Washington-White.
— Każdy powinien się utrzymać w świecie na właściwem stanowisku i żyć w swojej sferze — mawiała teraz Becky. — Wielki to błąd zawierać stosunki z osobami wątpliwej reputacji; ja serdecznie żałuję tej biednej lady Crackenbury, albo mistress Washington-White, którą nawet lubię dosyć; zresztą bardzoby mi było przyjemnie pojechać czasem do niej na objad, albo na partję whista, ale dla mnie... w mojej pozycji... to jest niepodobieństwem; należy przecież i na konwenanse uważać. Jeżeli te panie przyjdą, Smith im powie że mnie nie ma w domu.
Wszystkie prawie dzienniki dały opis toalety Rebeki i mówiły o jej piórach, koronkach i brylantach. Mistress Crackenbury przygryzła sobie dolną wargę czytając ten artykuł, a wieczorem znalazłszy się w kółku przyjaciół i wielbicieli nie szczędziła rywalki i wzięła za cel swoich sarkazmów nieuzasadnione niczem pretensje do wielkości. Mistress Bute Crawley sprowadziła sobie z miasta numer Morning Post, i wespół z córkami wespół wzniosła chórem hymn oburzenia.
— Nic ci już nie brakuje do tego żeby mieć piękne brylanty i być przedstawioną u dworu przez twoją kuzynkę lady Joannę, jak mieć włosy czerwone, oczy zielone i matkę skaczącą na deskach teatralnych — mówiła mistress Bute do starszej z córek, panienki maleńkiego wzrostu, z wydłużonym nosem i czarnemi jak sadza włosami. — Całe twoje nieszczęście, moje dziecko jest w tem, że należysz do zacnej rodziny. Pocieszaj się tą myślą że w żyłach twoich krew szlachetna płynie, że w sercu zaszczepiono ci zdrowe zasady cnoty i uczciwości. Ja naprzykład, będąc żoną młodszego brata baroneta, nigdy nie miałam pretensji być przedstawioną u dworu... pomimo że są tam osoby, któreby nigdy tych progów nie przestąpiły gdyby poczciwa królowa Karolina jeszcze żyła.
Temi uwagami pocieszała się pani pastorowa w swoim smutku, podczas gdy ciężkie westchnienia rozdzierały piersi jej córeczek, marzących noc całą o balach dworskich, brylantach i przedstawieniach.
W kilka dni po recepcji dworskiej cnota Rebeki odebrała nowy hołd uznania. Powóz lady Steyne zatrzymał się przed mieszkaniem pani Rawdon Crawley, a lokaj suto galonowany uderzył we drzwi, zawieszonym na ten cel młotem, z siłą odpowiednią znaczeniu i potędze gości, i wręczył dwa wizytowe bilety z imionami margrabiny de Steyne i hrabiny de Gaunt. Gdyby każdy z tych dwóch kawałków kartonu pokryty był rysunkami najpierwszych mistrzów sztuki i zawinięty w stumetrową brabancką koronkę, Becky nie mogłaby z większą jak teraz roskoszą lubować się ich widokiem.
Karty wizytowe lady Steyne i lady Bereacres! Rebeka została więc tem samem zrównana z najpierwszemi paniami królestwa Wielkiej Brytanji!
W parę godzin potem, milord Steyne był u Rebeki. Obejrzawszy starannie wszystko — swoim zwyczajem — zauważył nazwisko swojej żony dumnie wystawione na stole w salonie. Skrzywił się pogardliwie — co zwykle bywało kiedy dostrzegł jakąś małostkę — i rozsiadł się w fotelu, czekając na gospodynię, która się bardzo prędko ukazała.
Becky przyjmowała zawsze lorda w tualecie, której nic by zarzucić ani poprawić nie można: włosy zawsze starannie ułożone, przytem nic jej nie brakowało z owych dodatków kokieterji niewieściej, jak chustka, fartuszek, szarfa, kokardy, pantofelki czerwone, które — nie wiemy dla czego — zawsze widoczne były. Już to nie ulega wątpliwości że Becky musiała ruchy swoje studjować bo często w czasie wizyty lorda przybierała prawdziwie zachwycające pozy, albo nazbyt naturalne. Jeżeli wizyta lorda zastała ją nieprzygotowaną, to wbiegała do sypialnego pokoju, rzuciła okiem w lustro i wchodziła po chwili do salonu.
Dostrzegłszy uśmiech szyderczy, z jakim lord Steyne patrzył na wystawione bilety wizytowe, Becky zarumieniła się lekko.
— Ah! bonjour, monseigneur — rzekła, widzisz pan że te panie były tu także. Jesteś pan bardzo grzeczny że zechciałeś mnie odwiedzić; bardzo przepraszam że dałam na siebie czekać... ale byłam zajęta w kuchni około puddingu.
— Widziałem właśnie panią przez okno, w chwili kiedy wysiadałem z powozu.
— Przed okiem pańskiem nic ukryć nie można.
— Tym razem przynajmniej — powiedział lord śmiejąc się — na nic się pani hypokryzja nie przyda. Myślisz pani że nie słyszałem jak zbiegłaś z góry, gdzie zapewne jej piękne jagody zostały nieco przypruszone różem. Należałoby polecić ten środek milady Gaunt; ona tak bladą zawsze ma cerę. Tak, tak; nie oszukasz mnie pani; słyszałem jak otwierałaś drzwi od sypialnego pokoju, poczem natychmiast tu panią ujrzałem.
— Czy pan mi to za zbrodnię poczytujesz że chciałam jak najkorzystniej mu się przedstawić? zapytała czule Rebeka.
To mówiąc otarła twarz chustką, jakby dla pokazania lordowi że jej rumieniec nie zkąd inąd jak z uczucia wstydu i niewinności pochodzi. Myśmy jednak na to nie przysięgli, bo mówiono nam że są środki tualetowe, którym nie tylko chustka, ale łzy nawet nic nie szkodzą.
— Więc chcesz pani koniecznie zostać damą wielkiego świata, powiedział szlachetny lord zmieniając przedmiot rozmowy. Nie dajesz mi pani spokoju żeby cię co prędzej w świat wprowadzić, a nie zastanowisz się że to jest szaleństwo. Jaką rolę, jakie znaczenie można mieć w świecie bez grosza w kieszeni?
— Pan możesz nam wyrobić pewne stanowisko, dorzuciła spiesznie Becky korzystając z nadarzonej zręczności.
— Nie mając pieniędzy trudno się mierzyć z tymi, którzy mogą rzucać złoto garściami. Gliniany garnek nie może wytrzymać zetknięcia się z żelaznym, bo się na kawałki rozsypie. Ale wszystkie kobiety są jednakowe, każda wzdycha, dręczy się i pragnie rzeczy, o których nawet i pomyśleć nie warto. Więc to już, jak widzę, nic nie pomoże; chcesz pani koniecznie mieć wstęp do Gaunt-House, i postanowiłaś nie dać mi spokoju dopokąd ci drzwi nie otworzę. Uprzedzam tylko panią żebyś nie myślała że się tam tak dobrze bawią jak tu; zaledwie pani wejdziesz zbierze cię ochota poziewania, zaręczam. Moja żona jest tak wesołą jak Macbeth, a moje córki jak grobowe posągi. Codzień wieczorem, nim zasnę jakiś strach mnie ogarnia w tym pokoju, co się moją sypialnią nazywa: łóżko jak katafalk, malowidła jakby umyślnie do wystraszania ludzi. Sypiam teraz na małem żelaznem łóżku i na włosiennym materacu, jak prawdziwy pustelnik. Czy pani nie znajdujesz w rzeczy samej że ja na anachoretę wyglądam, co? No mniejsza z tem, na przyszły tydzień odbierzesz pani zaproszenie; ale trzymaj się ostro z temi paniami, bo z niemi nie ma żartu.
Cała ta przemowa, jednym tchem wypowiedziana, nie jest rzeczą zwykłą dla ludzi tego rodzaju jak lord Steyne, zwłaszcza że już kilka innych tego samego dnia wystosować musiał, a zawsze w interesie mistress Rawdon.
Briggs siedziała z robotą przy stoliku, wznosiła oczy ku niebu i głęboko wzdychała słysząc że się o płci niewieściej tak lekko wyrażano.
— Jeżeli mnie pani nie uwolnisz od tego nieznośnego Cerbera — mówił lord Steyne półgłosem, rzucając z ukosa gniewne spojrzenie w stronę panny Briggs — to ja sam ją otruję.
— Mój pies jada zawsze z jednego ze mną talerza, rzekła Rebeka śmiejąc się złośliwie z oburzenia milorda na miss Briggs, której obecność krępowała nieco swobodę lorda w obcowaniu z piękną pułkownikową. Nakoniec mistress Rawdon ulitowała się nad swoim wielbicielem i powiedziała miss Briggs że może pójść z małym na spacer korzystając z pięknej pory.
— Nie mogę w żaden sposób jej się pozbyć, odezwała się melancholicznie Becky po chwili milczenia. Kiedy te wymawiała słowa, oczy jej napełniły się łzami a główka odwróciła się w inną stronę.
— Rozumiem, odrzekł szlachetny lord; należy się jej zaległa pensja?
— O! gdyby nie więcej jak pensja tylko, dodała z westchnieniem Becky, spuszczając w dół oczy; ale to gorzej, bo ja ją zrujnowałam, tak że dziś ta dziewczyna nic nie ma.
— Nic nie ma? To właśnie drzwi jej pokazać należy, bo na cóż się taki ciężar przydać może?
— Wy mężczyźni zawsze tak robicie, odpowiedziała Becky rzewnym głosem: ale my kobiety nie mamy tak granitowych serc jak wy. W przeszłym roku, kiedy w całym domu mieliśmy jedną tylko gwineję, Briggs oddała cały swój fundusz, zebrany pracą i oszczędnością. Nie opuścimy więc jej, chyba wtenczas kiedy już sami nie będziemy mieli ani kawałka chleba — co zdaje się niezadługo nastąpi — albo jeżeli jej oddamy wszystko, co się jej należy aż do grosza.
— A do jakiejże to dochodzi cyfry? zapytał lord, dodając jakiś wykrzyknik bluźnierczy.
Becky, pomna dostatków lorda i przypuszczając jego spaniałomyślną hojność, podwoiła sumę u miss Briggs pożyczoną.
Na to wyznanie gniew lorda wybuchnął przy akompanjamencie nowego, więcej energicznego wyrażenia, poczem Rebeka zwiesiła zupełnie główkę i płakać zaczęła.
— Nie było innej rady — mówiła przerywanym łkaniami głosem — musiałam się na to zdecydować. Nie śmiałam nawet o tem powiedzieć memu mężowi. Gdyby się o tem dowiedział... pewnobym tego nie przeżyła. Pan pierwszy wyrwałeś mi tę tajemnicę, którą przed całym światem dotąd ukrywałam. Co ja mam teraz począć? Oh! milordzie! jestem okropnie nieszczęśliwa!
Lord Steyne nic nie mówił; stukał palcami po oknie, potem przygryzał paznogcie, w końcu nasunął kapelusz na głowę i wyszedł pospiesznie z pokoju. Rebeka pozostała w postawie kobiety nieszczęśliwej i zrozpaczonej aż po chwili, kiedy usłyszała że powóz lorda oddalił się od domu. Wtenczas dopiero wstała, jakby opromieniona radością i tryumfem, a małe jej zielone oczy iskrzyły się złośliwie. Wybuchnęła szalonym prawie śmiechem, poczem usiadła do fortepianu i zaczęła grać z taką biegłością, że przechodzący zatrzymywali się pod oknami żeby się przysłuchać tej porywającej harmonji.
Tego jeszcze wieczora Becky odebrała dwa listy, albo raczej dwie koperty z Gaunt House. Jedna zawierała zaproszenie na objad w imieniu lorda i lady Steyne na przyszły piątek, w drugiej zaś była ćwiartka szarego papieru z podpisem lorda Steyne, zaadresowana do domu bankowego Jones Brown i Robinson.
Do późnej nocy Becky nie umiała powstrzymać wybuchów szalonej wesołości, której powodem — jak mówiła mężowi — było zaproszenie do Gaunt-House i pewność zbliżenia się nakoniec do tych pań. Naprawdę zaś inne myśli tym razem snuły się po jej głowie i usnąć nie dawały. Co należało teraz zrobić? Czy lepiej było oddać dług p. Briggs i zaraz ją oddalić? Czy może pójść do pana Raggles i zapłacić należne mu pieniądze ku wielkiemu jego osłupieniu. Wszystkie te ważne kwestje agitowały się prawie noc całą w główce głęboko w miękką poduszkę wsuniętej. Nazajutrz rano zaledwie Rawdon wyszedł do klubu, Rebeka włożyła skromną sukienkę, wsiadła do fiakra i kazała się zawieść do kasy pp. Jones i Robinson, przedstawiła weksel, a zapytana jak życzy sobie odebrać wymienioną sumę, odpowiedziała słodziutkim głosem że potrzebuje sto pięćdziesiąt funtów mniejszemi biletami, resztę zaś w jednym bilecie. Wracając z miasta kupiła prześliczną czarną suknię na upominek dla miss Briggs, do czego dodała jeszcze ognisty uścisk i mnóstwo słodkich wyrazów.
Następnie Becky udała się do p. Raggles, a rozpytawszy się o zdrowie dzieci z widoczną troskliwością, dała mu pięćdziesiąt funtów na rachunek zaległej należytości. Ztamtąd zaniosła taką samą kwotę pieniężną karetnikowi, u którego zwykle najmowała powozy, a wręczając mu pieniądze rzekła:
— Mam nadzieję że na przyszły bal u dworu nie zrobisz mi pan takiego figla drugi raz; musieliśmy cisnąć się we czworo w powozie mego szwagra, a to wszystko dlatego że się panu nie podobało przysłać mi mego powozu.
Widocznie było jakieś nieporozumienie ze strony karetnika, mogące narazić pułkownika na smutną konieczność jechania prostym fiakrem na zamek królewski. Byłby to prawdziwy afront, szczęściem że się go uniknęło. Po tej lekcji karetnik będzie uważniejszy.
Załatwiwszy te interesa Becky wróciła do siebie, otworzyła szkatułkę, darowaną jej przez Amelję, w której — jak mówiliśmy — chowała rzeczy użyteczne i pewną wartość mające, i zamknęła w niej bilet bankowy, wydany jej w kasie pp. Jones i Robinson.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Makepeace Thackeray i tłumacza: Brunon Dobrowolski.