Targowisko próżności/Tom I/XXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor William Makepeace Thackeray
Tytuł Targowisko próżności
Tom I
Rozdział Kapitan składa dowody dyplomatycznych zdolności
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1914
Druk J. Czaiński
Miejsce wyd. Gródek Jagielloński
Tłumacz Brunon Dobrowolski
Tytuł orygin. Vanity Fair: A Novel without a Hero
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

XXIII.
Kapitan składa dowody dyplomatycznych zdolności.

Któż potrafi wytłumaczyć jakim sposobem Wiliam Dobbin, człowiek miękkiego serca i łatwo dający się powodować każdemu, umiał rozwinąć w sobie sprężystą energję i przenikliwą zręczność tam gdzie interes Osborna tego wymagał?
Podczas kiedy Jerzy i Amelja pędzili miodowe miesiące w Brighton, Willjam pracował żeby zmienić usposobienie pana Sedley dla zięcia, naglił Józefa do wyjazdu do Brighton, sądząc że położenie towarzyskie poborcy z Boggley-Wollach podniesie zachwiany zupełnie kredyt ojca Amellji, i starał się nakoniec złamać upór starego Osborna i uwiadomić go z wszelką roztropnością o związku Jerzego z Amelją.
W tym celu zapewnił sobie sprzymierzeńców w domu Osbornów starając się pozyskać siostry Jerzego, żeby tem łatwiej działać na ojca i przygotować go do stanowczej wiadomości.
Długo nasz Machiawel rozmyślał nad tem, jakim sposobem mógłby siostrom Jerzego powierzyć tajemnicę brata, jak poparcie ich sobie zapewnić?
Wiljam Dobbin nie lubił balów, jak wszyscy ludzie poważniejszych usposobień; ale dowiedziawszy się dokładnie od matki o wieczorach, na które panny Osborne były zaproszone postarał się o bilet dla siebie i poszedł na jeden z tych balów. Zaledwie wszedł do salonu, znalazł się obok panien Osborne, których już przez cały wieczór nie opuścił, tańczył tylko z niemi, był pełen uprzedzającej grzeczności dla nich i w końcu prosił żeby miss Osborne pozwoliła mu przyjść nazajutrz rano do siebie dla pomówienia z nią w ważnej bardzo sprawie.
Trudnoby nam było powiedzieć dlaczego ta młoda osoba zaczęła drżeć jak liść, spoglądać na kapitana i spuszczać skromnie oczy. To pewna że skłoniła głowę na ramię swego tancerza i byłaby może zemdlała w jego objęciu, gdyby silne nastąpienie kapitana na nogę tancerki nie było ją przywołało z krainy marzeń w świat smutnej rzeczywistości. Przyczyna tego wzruszenia zostanie na zawsze dla nas tajemnicą; wiemy tylko że kiedy Dobbin przyszedł nazajutrz do Russel-Square Marji nie było w salonie, a miss Wirt wyszła pod pozorem odszukania Marji, zostawiając miss Jane sam na sam z kapitanem. Przez kilka chwil panowało w salonie tak uroczyste milczenie, że słychać było wyraźnie ruch wahadła w zegarze, stojącym na kominie i przedstawiającym ofiarę Ifigenji z bronzu odlaną.
— Jakże miły wieczór spędziliśmy wczoraj! — przemówiła panna Osborne, jakby dla ośmielenia Wiljama — Ale pan zostałeś doskonałym tancerzem, ręczę że musiałeś pan brać lekcje tańców — dodała z przenikliwym niby uśmiechem.
— Ah! chciałbym żebyś mnie pani widziała tańczącego z majorową O’Dowd! Zmieniłabyś pani, pewny jestem, to pochlebne o moim tańcu przekonanie. Ale któżby mógł źle tańczyć z panią, która tak cudownie tańczysz?
— Czy pani majorowa jest młoda jeszcze i piękna osoba? — zapytała znowu miss Osborne. — Co za smutne położenie być żoną wojskowego w dzisiejszych czasach ciągłych wojen! Nie pojmuję nawet jak można być usposobioną do tańcu w takich okolicznościach. Oh! gdybyś pan wiedział jak ja truchleję o naszego Jerzego! Czy jest wielu żonatych oficerów w pańskim pułku?
— Dosyć niezręcznie bierze się do rzeczy — szepnęła do siebie miss Wirt stojąc podedrzwiami i patrząc przez dziurkę od klucza.
— Jeden z moich kolegów — mówił Dobbin, zmierzając prosto do celu — ożenił się nie dawno; była to dawna miłość, ale ta młoda para tak uboga jest w dary ziemskie, że biedniejsi są od szczurów kościelnych.
— Ale to właśnie jest pełne interesu — przerwała miss Osborne — Czy może być więcej romantyczna sytuacja? Nie masz nic równie pięknego jak iść za popędem uczucia.
— Jest to perła naszego pułku — mówił dalej kapitan, ośmielony sympatycznemi słowami panny Osborne — Cała armja, wierz mi pani, nie posiada dzielniejszego i piękniejszego oficera. A żona jego co to za kobieta! Dosyć ją zobaczyć żeby na zawsze pokochać!
Widząc zmięszanie kapitana, który zapinał i odpinał swój surdut z wielkiego kłopotu, miss Osborne była najpewniejszą że chwila stanowcza nadeszła. Zdawało się jej że kapitanowi tchu zabrakło i że zasiliwszy płuca zaczerpnięciem świeżego powietrza, Dobbin przystąpi do uroczystych wyznań, do przyjęcia których miss Osborne była zupełnie przygotowaną. Zegar na kominie zaczął bić dwunastą godzinę. Ostatnie dźwięki przebrzmiały nakoniec, a pannie Osborne zdawało się że bicie zegara trwało całą godzinę, do tego stopnia ciekawość jej była zaostrzoną.
— Ale ja mam mówić z panią w myśli... albo właściwie z powodu związku... to jest... bo nie chciałbym dać pani do myślenia... Otóż, krótko mówiąc... rzecz tu idzie o Jerzego.
— O Jerzego? powtórzyła panną głosem, w którym się przebijało tak komiczne zdziwienie, połączone z zawodem, że miss Wirt i miss Marja nie mogły powstrzymać śmiechu za drzwiami. Nawet poczciwy kapitan uśmiechnął się lekko.
— A tak, o Jerzego; odrzekł Dobbin. Wiadomo pani zapewne o nieporozumieniu jakie zaszło pomiędzy ojcem pani i Jerzym, którego ja kocham jak brata. Jutro, być może, kraj opuścimy; któż może przewidzieć jak się nasza wyprawa skończy? Chciałbym więc żeby ojciec i syn pojednali się przed rozstaniem.
— Ale to nieporozumienie, o którem pan mówisz, jest bardzo nieznaczące — odpowiedziała panna Osborne; nie ma tam nic więcej jak tylko lekkie przemówienie się, i my codzień prawie spodziewamy się Jerzego zobaczyć. Mój ojciec robił mu uwagi dla jego własnego dobra, ale jak tylko wróci, wszystko, pewna jestem, pójdzie w zapomnienie. Nawet nasza poczciwa Rhoda Szwartz wszystko mu przebaczy; my kobiety tak jesteśmy skłonne do przebaczania.
— To prawda, masz pani słuszność. Otóż właśnie dlatego uważam za największego zbrodniarza człowieka, który zasmuca taką anielską istotę jak kobieta — mówił przewrotny kapitan. A pani, naprzykład, cóżbyś pani zrobiła gdyby człowiek, który przysięgał wieczną miłość, przeniewierzył się pani w końcu?
— Oh! jabym tego nie przeżyła! Rzuciłabym się przez okno! Wypiłabym truciznę! Nie wytrzymałabym takiej boleści! Oh! to więcej jak pewna — zawołała sentymentalnie panna Osborne, która nie przestawała żyć, pomimo że kilku kawalerów narzeczonych już się jej wymknęło.
— Ręczę że pani nie jesteś jedyną osobą, która tak myśli. Pewny jestem że wszystkie młode osoby obdarzone czułem sercem muszą zdanie pani podzielać. Nie mówię tu wcale o bogatej Indyjance, ale o biednej dziewczynie, którą Jerzy ukochał od dzieciństwa i o której całe życie myślał. Widziałem ją w nieszczęściu, znoszącą największy niedostatek z godną uwielbienia rezygnacją. Chcę mówić o miss Amelji Sedley. Ah! miss Osborne, czy szlachetne serce pani może oburzać się na brata za dochowanie wierności, za dotrzymanie raz wykonanej przysięgi? Czyż życie jego byłoby znośnem, gdyby miał sobie do wyrzucenia że tę nieszczęśliwą dziewczynę opuścił? Oh! dobra miss Osborne, chciej pani pokochać tę, która zawsze panią szczerze kochała... Przychodzę właśnie w imieniu Jerzego powiedzieć pani że on się uważa za człowieka, który do siebie nie należy, bo jest związany świętą przysięgą. Błagam więc panią żebyś mu w tej sprawie swego poparcia nie odmawiała.
Słowa Wiljama Dobbin zrobiły dosyć silne wrażenie na siostrze Jerzego.
— Jednak to dziwne — rzekła miss Jane — żeby odrzucać tak świetną partję! W każdym razie, panie kapitanie, Jerzy znalazł w panu bardzo dzielnego obrońcę; szkoda tylko że pańskie usiłowania są zupełnie stracone. Mogę wszakże upewnić pana o mojej najszczerszej życzliwości dla tej nieszczęśliwej miss Sedley, ale co do związku Jerzego z tą młodą osobą, to zapewniam pana że mój ojciec nigdy na to nie zezwoli... Zresztą panienka dobrze wychowana... mająca dobre zasady... powinnaby... Jerzy nawet sam powinienby nie myśleć już o tem.
— Więc człowiek honoru powinien opuścić kobietę, którą kochał, dla tego tylko że ją nieszczęście dotknęło? — powiedział Dobbin podając rękę pannie Osborne. — Oh! miss Jane, nie mogę uszom moim wierzyć. Jerzy nie może i nie powinien porzucać tej dziewczyny, wierz mi pani, nakoniec, czy sądzisz pani że możnaby panią zapomnieć, gdybyś została ubogą jak miss Amelja Sedley?
To zręczne zapytanie obudziło w sercu panny Osborne dosyć przyjemne uczucie.
— Nie wiem, doprawdy, o ile my słabe istoty możemy wierzyć wszystkim pięknym słówkom panów. Wrodzona kobietom tkliwość usposabia nas do łatwo wierności, której panowie bez litości nieraz nadużywacie.
Dobbin uczuł przy tych słowach tak wyraźny uścisk ręki, zostającej niby niedbale w jego ręku, że skoczył jak uparzony i obie ręce rozdzieliły się gwałtownie.
— Niesłusznie pani robisz nam zarzut — odrzekł kapitan — jeżeli są zwodziciele i kłamcy, to wyjmij pani z tej kategoryi swego brata, który nie przestanie kochać miss Amelji Sedley i za żadne skarby świata z drugą się nie ożeni. Czyżbyś pani naprzykład odważyła się radzić Jerzemu żeby opuścił tę, którą od dawna ukochał i dla której do dziś toż samo zachował uczucie?
Miss Jane szukała sposobu uniknienia doraźliwej odpowiedzi i rzekła po chwili:
— Dobrze, więc jeżeli pan nie przyznajesz się do zwodniczych słówek, to przyznasz się pan co najmniej do romantycznego usposobienia.
Kapitan nic na to nie odpowiedział, ale po krótkiem milczeniu wybrawszy chwilę, która mu się zdawała najstosowniejszą do oznajmienia tak ważnej wiadomości, powiedział cichym głosem:
— Jerzy nie może wyrzec się Amelji, bo jest już z nią po ślubie.
Kapitan opowiedział następnie wszystkie szczegóły tego wypadku: rozpacz Amelji, smutek Jerzego, ślub na którym pan Sedley nie chciał być obecnym, wyjazd młodej pary do Brighton i t. d. Dobbin zakończył tem że Jerzy pełen zaufania w dobroć swoich sióstr, nie wątpi ani na chwilę o ich przywiązaniu i o usiłowaniach, jakich siostry zechcą dołożyć w celu pojednania go z ojcem i przebłagania niezasłużonego gniewu ojca. Nasz dyplomata prosił nadto żeby mu wolno było jeszcze odwiedzić pannę Osborne, która skwapliwie to przyzwolenie udzieliła; poczem kapitan ukłonił się i wyszedł, przekonany że pierwej nim wyjdzie na ulicę, rozmowa jego z miss Jane będzie już znaną całemu towarzystwu w domu przy Russel Square, w czem się zupełnie nie mylił.
Zaledwie drzwi salonu zamknęły się za kapitanem, miss Wirt i siostry Jerzego były już razem. Te panie gubiły się w przypuszczeniach co do wrażenia jakiego dozna pan Osborne na wiadomość o postępku Jerzego; gdy wtem odgłos dzwonka rozległ się w domu i napełnił trwogą spiskujące w salonie panny. Otóż ojciec nadchodzi, pomyślała każda z nich, przybierając wyraz powagi stosownej do okoliczności. Tymczasem był to tylko pan Fryderyk Bullock, który obiecał był towarzyszyć pannom na wystawę kwiatów.
Ma się rozumieć że nowo przybyły został natychmiast przypuszczony do tajemnicy, ale zupełnie był dalekim od sentymentalnej zadumy, w jakiej panny Osborne zdawały się być pogrążone. Bo cóż może mieć więcej uroku w oczach młodych panien jak ślub potajemny? Ta okoliczność stawiła Amelję nierównie wyżej w przekonaniu panien Osborne, które, jak wiemy, nie wiele ją ceniły. Inaczej rzecz się miała z panem Bullock, biegłym finansistą, który obliczył bardzo łatwo że ożenienie się Jerzego, obudzając gniew ojca, powiększało posag panny Marji Osborne o trzydzieści tysięcy sterlingów nad to co Bullock pierwej sobie wyrachował.
— Pardieu, miss Jane — mówił patrząc chciwie na starszą siostrę, jak gdyby młodsza już mu nie wystarczała — Eels będzie sobie włosy wyrywać z rozpaczy że zaprzestał starać się o pannę, której papiery podniosły się o trzydzieści tysięcy.
Panny Osborne nie byłyby może same odkryły tej kombinacji pieniężnej, ale Bullock z zajęciem omawiał ten przedmiot przez cały czas rannej wycieczki, zkąd wynikło, że obie siostry powróciły na obiad z wysokiem przeświadczeniem o swojej godności i z wiarą w świetny los jaki je oczekiwał dzięki nierozsądnemu przywiązaniu Jerzego do Amelji.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: William Makepeace Thackeray i tłumacza: Brunon Dobrowolski.