Tak toczy się światek.../XII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Tak toczy się światek...
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom pierwszy
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XII.

Podczas gdy Babuk rozmawiał z ministrem, wchodzi piękna dama, u której był swego czasu na obiedzie; w oczach jej i na czole można było wyczytać objawy boleści i gniewu. Wybuchnęła przeciw ministrowi potokiem wymówek, zalała się łzami; rozwiodła się w gorzkich skargach, iż mężowi jej odmówiono miejsca, do którego urodzenie dawało mu prawo, a które sobie zasłużył przez rany i służby. Przemawiała z taką siłą, włożyła tyle wdzięku w swoje skargi, unicestwiła zarzuty z taką zręcznością, podkreśliła racye tak wymownie, iż, nim opuściła pokój ministra, los męża był zapewniony.
Babuk podał jej rękę: „Czy to możebne, pani, abyś sobie zadawała tyle trudu dla człowieka, którego nie kochasz i z którego strony wszystkiego możesz się obawiać? — Nie kocham! wykrzyknęła: wiedz pan, że mój mąż jest najlepszym przyjacielem jakiego mam na świecie, i niema rzeczy, którejbym dlań nie poświęciła, wyjąwszy mego kochanka; tak samo on, wszystko uczyniłby dla mnie, prócz tego by miał się rozstać ze swą przyjaciółką. Zapoznam z nią pana: to urocza osoba, pełna dowcipu, przytem najzacniejszy charakter pod słońcem. Umówiłyśmy się dziś na wieczerzę wraz z mężem i moim młodym magiem; przyjdź pan podzielić naszą radość“.
Dama zawiodła Babuka do siebie. Mąż, który przybył z obozu pogrążony w boleści, powitał żonę z wybuchami wdzięczności i wesela: ściskał kolejno żonę, kochankę, młodego maga i Babuka. Zgoda, wesołość, dowcip i wdzięk były duszą wieczerzy. „Dowiedz się pan, rzekła piękna gospodyni domu, że osoby, które świat nazywa niekiedy niegodnemi kobietami, mają prawie zawsze zalety bardzo godnego człowieka; aby zaś przekonać się o tem, pójdź jutro ze mną na obiad do pięknej Teony[1]. Stare westalki szarpią ją tu i ówdzie; ale to pewna, iż robi więcej dobrego, niż one wszystkie razem. Nie popełniłaby najlżejszej niesprawiedliwości, bodaj dla największej korzyści; kochankowi swemu daje najszlachetniejsze rady; zajęta jest jedynie jego chlubą. Zarumieniłby się wobec niej, gdyby pominął jakąś sposobność uczynienia czegoś dobrego; nic bowiem skuteczniej nie zagrzewa do cnotliwych czynów, jak kiedy, za sędziego i świadka postępowania, ktoś ma kochankę, której pragnie pozyskać szacunek“.
Babuk nie omieszkał stawić się na wezwanie. Ujrzał dom, w którym władały wszystkie rozkosze. Teona królowała nad niemi; do każdego umiała przemówić jego własnym językiem. Wrodzony jej dowcip tchnął miłą swobodę w dowcip drugich; czarowała niemal bez wiedzy i chęci; była równie urocza jak dobroczynna; wreszcie, co pomnażało cenę wszystkich przymiotów, była piękna.
Babuk, mimo iż Scyta i ambasador anioła, spostrzegł się, iż, gdyby dłużej pozostał w Persepolis, zapomniałby o Iturielu dla Teony. Przywiązał się do miasta, którego lud był grzeczny, ludzki i dobroczynny, mimo że lekki, skłonny do obmowy i pełen próżności. Lękał się, aby Persepolis nie skazano na zniszczenie; lękał się nawet rachunku jaki miał złożyć.
Oto, jak wziął się do rzeczy, aby zdać ten rachunek. Najlepszemu złotnikowi w mieście kazał sporządzić posążek, złożony z wszelakich metali, kruszców i kamieni, naprzemian kosztownych i lichych; zaniósł go Iturielowi: „Czy stłuczesz, rzekł, ten ładny posążek, dlatego że nie wszystko jest w nim złotem i dyamentem?“ Ituriel zrozumiał w pół słowa; poniechał nawet myśli o poprawie Persepolis, i zgodził się zostawić świat jak się toczy; albowiem, rzekł, jeżeli nie wszystko jest dobre, wszystko jest znośne. Zostawiono tedy Persepolis przy życiu, Babuk zaś bynajmniej się nie skarżył; nie tak zgoła jak ów Jonasz, który pogniewał się iż nie zburzono Niniwy. Ale, kiedy kto przeżył trzy dni w brzuchu wieloryba, nie może być w równie dobrym humorze, co kiedy czas spędził w operze, w komedyi, i wieczerzał w miłem towarzystwie.









  1. Wolter kreśli tu pochwałę margrabiny de Pompadour; utwór ten pisany był w epoce, gdy Wolter, za wpływem margrabiny, pojednał się z dworem, i zażywał wszystkich przywilejów łaski monarszej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.