Szkice węglem (1884)/III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Szkice węglem
Pochodzenie Pisma Henryka Sienkiewicza tom I
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1884
Druk S. Niemiera
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Całe opowiadanie
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
III.

Rozmyślania i eureka.

Rana ogniła się.
Widzę, jak piękne czytelniczki poczynają łzy ronić nad moim bohaterem, a zatém, nim która z nich zemdleje pośpieszam dodać, że jednak bohatér nie umarł z téj rany. Przeznaczoném mu było żyć jeszcze długo. Zresztą gdyby umarł, złamałbym pióro i skończył powieść, ale, że nie umarł, ciągnę więc daléj.
Owóż więc rana ogniła się, ale nadspodziewanie wyszła na korzyść kanclerzowi z Baraniéj-Głowy, a stało się to bardzo prostym sposobem: ściągnęła mu humory z głowy, więc zaczął myśleć jaśniéj i zaraz poznał, że robił dotychczas same głupstwa. Bo tylko proszę posłuchać: kanclerz zagiął sobie, jak mówią w Warszawie, parol na Rzepową i nie dziwić się mu, bo téż to była kobiéta, jakiéj drugiéj nie znaleźć w całym powiecie Osłowickim, chciał się więc pozbyć Rzepy. Gdyby raz Rzepę wzięli do wojska, kanclerz mógłby sobie powiedzieć: „hulaj dusza bez kontusza!“ Ale nie tak łatwo było zamiast wójtowego syna, podsunąć Rzepę. Pisarz jest potęgą: Zołzikiewicz był potęgą między pisarzami, to jednak nieszczęście, że w sprawie poboru nie był ostatnią instancyą. Tu przychodziło mieć do czynienia ze strażą ziemską, z komisyą wojskową, z naczelnikiem powiatu, z naczelnikiem straży które to wszystkie osobistości bynajmniéj nie były interesowane, żeby zamiast Buraka, obdarzyć armię i państwo Rzepą. „Umieścić go w spisie wojskowym? i cóż daléj“ — pytał siebie mój sympatyczny bohatér. Spisy sprawdzą, a że metryki muszą być załączone, i że Rzepie trudno także zakneblować usta, dadzą więc nosa, zrzucą może jeszcze z pisarstwa i skończyło się.
Najwięksi ludzie, pod wpływem namiętności, robili głupstwa, ale w tém właśnie ich wielkość, że poznawali się na tém dość wcześnie. Zołzikiewicz powiedział sobie, że obiecawszy Burakowi zaciągnąć Rzepę na listę popisowych, uczynił piérwsze głupstwo; poszedłszy do Rzepowéj i napadłszy ją przy mędlicy, uczynił drugie głupstwo; przestraszywszy ją i męża poborem, uczynił trzecie głupstwo. O, chwili szczytna! w któréj mąż prawdziwie wielki mówi sobie: jestem osłem! nadeszłaś wówczas i dla Baraniéj-Głowy, zleciałaś jakoby na skrzydłach z téj krainy, gdzie wzniosłe wspiera się na szczytnem, bo Zołzikiewicz powiedział sobie wyraźnie: jestem osłem!
Czyż jednak miał porzucić plan teraz, kiedy oblał go już krwią własnych... (w zapale powiedział: własnych piersi), miałżeby porzucić plan, gdy uświęcił go nowiutką parą kortowych, za którą nie zapłacił jeszcze Srulowi, i parą nankinowych, którą sam nie wiedział czy dwa razy miał na sobie.
Nie i nigdy!
Przeciwnie teraz, gdy do projektów na Rzepową, przyłączyła się jeszcze chęć zemsty nad obojgiem i nad Kruczkiem z niemi razem, Zołzikiewicz przysiągł sobie, że kpem będzie, jeżeli Rzepie sadła za skórę nie zaleje.
Myślał więc nad sposobami pierwszego dnia, zmieniając okłady, myślał drugiego, zmieniając okłady, myślał trzeciego, zmieniając okłady, i czy wiécie co wymyślił? Oto nic nie wymyślił.
Na czwarty dzień przywiózł mu stójka z Osłowickiéj apteki diachelum; Zołzikiewicz rozsmarował na płatek, przyłożył i — co za cudowne skutki tego medicamentum! prawie jednocześnie wykrzyknął: „znalazłem!“ Istotnie coś znalazł.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.