Sympozjon oraz wybór z pism/Wstęp/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Rapaport
Tytuł Wstęp
Pochodzenie Sympozjon oraz wybór z pism
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1929
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło skany na Commons
Inne Cały zbiór
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
WSTĘP
XENOFONT I JEGO PISMA
I

Tło historyczne. Gdy mówimy o kulturze greckiej, literaturze historycznej lub filozoficznej, wymowie, poezji scenicznej, a nawet o dziejach Hellady, zapominamy właściwie o Grekach, a mamy na myśli Ateńczyków. Używamy wyrazu «grecki», zamiast «ateński», czasem odwrotnie, — ale do błędu nie poczuwamy się nigdy: Grecja przyjęła plony pracy ateńskiego ducha, więc grecka kultura jest kulturą ateńską. Tak silnie skojarzyło się to w naszej myśli, że i dla wieków późniejszych brak nam uświadomienia sobie, iż Ateny stały się małą mieściną uniwersytecką, nie mogącą iść w porównanie z Aleksandrją lub z Bizancjum, nie uprzytomniamy sobie, że, ściśle biorąc, historja Grecji to historja nie Aten i stosunku reszty świata do Aten. Był czas, kiedy nikt nie mógł przewidzieć, iż z tuzinów organizmów państwowych greckich i setek mniejszych państewek Ateny właśnie staną na czołowem stanowisku; był czas, kiedy tego nie przypuszczał nietylko mieszkaniec Miletu, Efezu, Syrakuz, Argos, Koryntu, Ajginy, Teb, ale także żaden Ateńczyk o tem nie śnił. Kto myśli o Atenach jako o najsilniejszem — obok Lacedemonu i symmachji peloponeskiej — państwie wśród rojowiska państewek greckich, ten popełnia anaanachronizm, gdyż tylko od pewnego okresu Ateny odgrywają taką rolę w świecie helleńskim; ale anachronizm ten popełniano oddawna, popełniali go sami Ateńczycy, kiedy mówili o Atenach; nie zdawali sobie sprawy z tego, że Ateny Temistoklesa i Peryklesa inne mają znaczenie w stosunkach międzypaństwowych greckich, niż jeden wiek, lub choćby pół wieku temu.
Także i twierdzenie: literacki język grecki to język attycki, nie do wszystkich czasów da się zastosować. Nie Aten imię rozgłośne było w helleńskim świecie, kiedy piśmiennictwo helleńskie bujnie zaczęło się krzewić. Nie po attycku były pisane najwspanialsze dzieła poezji lub imponujące prozaiczne dzieła. Joński w swych głównych zrębach jest dialekt Homera i całej epopei i poezji dydaktycznej, joński język elegij i jambów i piosenek Anakreonta, po jońsku piszą filozofowie, historycy i lekarze. Któż mógł przewidzieć, że jońszczyzna ustąpi kiedyś swego zaszczytnego miejsca siostrzanemu dialektowi attyckiemu?
Krwawiły się Ateny i dławiły w wewnętrznych walkach politycznych i tarciach społecznych, aż znalazły formę rządu, odpowiednią dla swej umysłowości, a zbawienną dla swego rozwoju, sprawiedliwy politycznie i społecznie, — mianowicie demokratyczną konstytucję Solona. Nie zachwiały podstawami solońskich reform rządy Pizystrata i Pizystratydów; przeciwnie, miasto szybko zaczęło się podnosić w świetności zewnętrznej i sile, a z upadkiem tyranji (510 przed Chr.) rozwój ten zahamować się nie da. Formy życia politycznego są ustalone, i po wykreślonych torach może się prawnie i zgodnie z ustawą dokształcać ustrój państwowy; z zachowaniem pewnych form prawnych można radykalną nawet demokrację odmienić, można iść naprzód i wtył, na lewo lub na prawo, wola większości stanowi o wszystkiem, zbyteczne są namacalne argumenty pałki i noża. Znakiem, iż Ateny są już pewną potęgą w macierzystym kraju, jest to, że nietylko do Sparty ale i do Aten zwracają się o pomoc pobratymcy Jończycy, powstający przeciw monarsze perskiemu. To też wnet przeciwko Atenom i Sparcie kieruje się wyprawa perska.
W r. 490 Ateńczycy sami, bez pomocy Spartan, biją Persów na polach Maratonu: z tą chwilą moralnie stanęli w świecie greckim na tym poziomie, na jakim odtąd przywykliśmy ich widzieć. Już nikt w świecie całym nie będzie porównywał Aten z wyspą Ajginą lub z Tebami. Szacunek mają Ateńczycy nawet u Sparty, której hegemonję uznają wszyscy Grecy, z Atenami włącznie. Jeszcze przed trzecią wyprawą perską zaczynają budować flotę, łamią Ajginę, a podczas trzeciej wojny perskiej mają już flotę większą (147 trier), niż wszyscy inni Grecy razem.
Po przepędzeniu wroga zakładają Jończycy związek morski pod przewodnictwem Aten, który wkrótce — bo za Peryklesa — zmieni się w panowanie Aten nad równouprawnionymi dawniej członkami; miasto-państwo Ateny zmienia się w morskie mocarstwo. Zepchnięta z hegemonji Sparta nie ścierpi tego, nie będą zadowoleni nowi poddani a dawniejsi sprzymierzeńcy Aten, zaczną się tarcia i przyjdzie do straszliwej wojny o hegemonję między ateńskiem mocarstwem morskiem a lądową potęgą Peloponezu. Sytuacja mocno zagadkowa: Spartan pobitych na lądzie świat jeszcze nie widział, — zwyciężyć Ateny na morzu jest fizycznem nieprawdopodobieństwem.
Młodość Xenofonta. Właśnie rozpoczynała się owa straszna wojna, kiedy Xenofont ujrzał światło dzienne (około r. 430—427 przed Chr.). To też dzieciństwo jego nie mogło być bardzo miłem, choć czasy nie dały mu się we znaki tak, jak innym, bo pochodził z bogatej rodziny. U swego ojca, Gryllosa (z «demosu» Erchja), miał sposobność nauczyć się jazdy konnej, bawić się sportem, zwłaszcza polowaniem, nasłuchać się opowieści o służbie w konnicy i przypatrzyć się hodowli koni; zamknięty w ciasnej okolicy tęsknił do życia pełnego przygód. Zapatrywania polityczne, wśród jakich wyrastał, niezbyt były prawomyślne. Nieraz słyszał zjadliwe uwagi nad formą rządu, która nie mądrym ludziom, lecz głupiej większości powierza ster nawy państwowej; słyszał skargi na olbrzymie ciężary, przygniatające barki bogaczy bez żadnego wynagrodzenia ich za ofiary ponoszone dla państwa, skoro równy głos ma ten, kto nic nie daje na wspólne potrzeby, jak i ten, kto trierę na wojnę własnym kosztem wystawi. Wojna prowadzona przez dziesiątki lat uczyła potępiać zachłanny i nienasycony imperjalizm demokracji, godzącej na wolność bliźnich Hellenów i ich prawo stanowienia o sobie samych. Z podziwem mówiono tu o spartańskiej dyscyplinie, konsekwencji, powadze, czci dla instytucyj przodków, która nie pozwalała gonić za jakiemiś majakami, dlatego tylko, że nowe, i losu państwa i obywateli nie kładła w ręce zawodowego lub przygodnego gębacza na zgromadzeniu ludowem. Lepiej było dawnemi czasy za takiej konstytucji, jaka obowiązywała ojców: był porządek, powaga, sprawiedliwość — i cześć boska. — W tej czci wychował się Xenofont i religijność pozostała mu na całe życie. Nie trapiły go żadne wątpliwości w tym względzie, myśli filozofów na ten temat nie pociągały jego uwagi, był pobożny głęboko, a nawet ostentacyjnie, czem zresztą nie różnił się od ogółu swych rodaków. Bo pobożność Ateńczyków, bez względu na stan i wykształcenie, była wielka, czasem fanatyczna; zarzutem bezbożności można tu było łatwo doprowadzić do upadku przeciwnika, choćby nawet cieszył się zaufaniem i sympatją tłumu.
W wojnie peloponeskiej Xenofont, z powodu młodego wieku, nie brał udziału; co najwyżej, w ostatnim jej okresie, mógł służyć w jeździe, ale to mało prawdopodobne, gdyż nic o tem nie słyszymy. Obdarzony umysłem żywym, łatwo chwytającym myśli, ale nie twórczym, ciekawie śledził bliźnich swoich, gdyż interesowały go jednostki ludzkie, zwłaszcza oryginały; próbował zrozumieć i scharakteryzować różne osoby, tęsknił do szerszego towarzystwa i czynnego życia, miał niejedno do powiedzenia i umiał to powiedzieć, — a tymczasem z tymi, z którymi obcował, trudno było mówić o tem, a z takimi arystokratami, jak Platon i jego krewni, towarzysko nie stał na równi. Z Platonem poznał się w gronie uczniów Sokratesa, ale czuł niechęć do młodego arystokraty, który w najniesprawiedliwszy sposób — tak się Xenofontowi zdawało — ignorował jego dobrą wolę i zdolności.
Sokrates umiał zainteresować i przywiązać do siebie pięknego i młodego Xenofonta. Sokrates zajmował się filozofją ludzką, nie przyrodą, a i dla Xenofonta człowiek był przedmiotem żywego zainteresowania. Jednak całej głębi filozofa Xenofont nie zrozumiał: widział, że ten człowiek zastanawia się nad zagadnieniami z zakresu etyki, że zachęca słowem i przykładem do pielęgnowania cnoty, ale nie widział w nim tego, który rzuca podwaliny pod naukę — w naszem tego słowa znaczeniu, — tworzy metodę naukową i stanowić będzie raz na zawsze epokę w rozwoju myśli ludzkiej. Coprawda, nikt z wielbicieli mistrza tego nie zrozumiał; jedynie Platon poszedł drogą nauki; dzięki pielęgnowaniu tych zarodków, które mu w duszę zasiał Sokrates, stał się rodzicem naukowego myślenia, a pośrednio tych wspaniałych wyników nauki, jakie dziś posiadamy.
Między sofistami, nieuznawającymi objektywnej prawdy, a Sokratesem widzi Xenofont różnicę natury rzeczowej i moralnej, — a tymczasem była jeszcze jedna wielka różnica: w metodzie. Weźmy przykład: Jeśliby w towarzystwie rozmowa zeszła na temat, czy krokodyl jest szkodliwy, czy pożyteczny, to Protagoras z Abdery powiedziałby, że oba zdania są prawdziwe: krokodyl jest szkodliwy, bo porywa ludzi i bydło, — krokodyl jest pożyteczny, bo, pożerając padlinę, oddaje ważne usługi sanitarne. — Za pozwoleniem! — rzekłby Sokrates, — musimy ustalić, nad czem właściwie debatujemy. Co to jest krokodyl? Wiemy wszyscy. Dobrze. Co to znaczy: pożyteczny? Jeśli wszyscy określimy to pojęcie jednako, np. pożyteczne jest to, co służy dla dobra człowieka bez czynienia komukolwiek dotkliwej szkody, — to wszyscy muszą przyjąć prawdziwość jednego tylko z tamtych zdań, a nie obu. Prawda objektywna jest dla człowieka możliwa do poznania, tylko trzeba wiedzieć, jak się zabrać do tego. Każde pojęcie należy ściśle określić, posługując się nagromadzonemi przykładami, a nie wychodzić od żadnego jako już znanego, bo tak przemyca się różne błędy i nieścisłości. — Metoda wskazana nietylko dla etyki naukowej, ale i dla matematyki, której wielbicielem był Platon. Na tę stronę działalności Sokratesa i na najdalsze jej konsekwencje nikt, prócz Platona, nie zwrócił uwagi, ale powszechny poklask znalazło zdanie, że «nikt nie błądzi dobrowolnie, ale z niewiedzy». Zdanie to jest mylne, gdyż nie docenia znaczenia życia uczuciowego w duszy ludzkiej, ale Grekom wydawało się słuszne. Sokrates powiedział to, co każdy Grek czuł. Wszak już poeta Homer mówił o zbrodniarce Klytajmnestrze, iż «zna się na smutnych rzeczach», a ludożerca Cyklop «zna się na niesprawiedliwości», tak jakby zbrodnia była wynikiem wiedzy o złem, a nie złej woli.
Zresztą znajomość Xenofonta z Sokratesem nie mogła trwać długo, ani nie mogła wywrzeć na duszy jego tak głębokich skutków, żeby nadać jej piętno na całe życie. Ostatnie lata wojny peloponeskiej wywoływały zbyt wiele napięcia sił i nerwów u Ateńczyków, by kogoś, dla którego praktyka i człowiek zawsze znaczyły więcej niż teorja i przyroda, stać było jeszcze na żywy i głęboki interes dla rozważań filozoficznych, choćby nie tykały zagadnień przyrodniczych. Przecież na r. 406 przypada szalony wysiłek Aten, uwieńczony zwycięstwem u wysp Arginuz, na r. 405 klęska nad Ajgospotamoj, na r. 404 oblężenie Aten. Podniecenie umysłów sprawiały: restytucja demokracji po zamachu oligarchicznym z r. 411, odwołanie Alkibjadesa i jego powrót w r. 408, złożenie z urzędu wodzów-zwycięzców z bitwy u wysp Arginuz, proces wodzów, wybory nowych strategów, podnoszenie głowy przez oligarchję, — aż wreszcie po upadku Aten stanęło na czele rządu trzydziestu tyranów i Sokratesowi zakazano przestawać z młodzieżą. O ileby Xenofont jeszcze służył wojskowo w ostatnich latach wojny, to tem mniej miałby czasu i sposobności na przestawanie z filozofem. Niezmącona niczem sposobność mogła być dopiero po restytucji demokracji i amnestji udzielonej stronnikom rządów trzydziestu, ale Xenofont wnet po upadku Krytjasza i towarzyszy, bo już w r. 402, wyjechał z Aten na zawsze i nie był nawet świadkiem ostatnich chwil życia swego mistrza, skazanego na śmierć niesprawiedliwym wyrokiem sądu ateńskiego (wiosną r. 399).
Xenofont żołnierzem-tułaczem. Za rządów trzydziestu tyranów nie znajdował się Xenofont w opozycji; przeciwnie, jest prawie pewnem, że służył za ich panowania w jeździe. Niebardzo to była zaszczytna służba dla człowieka, którego zdolności wojskowe, wymowa i ambicja uprawniały do najpiękniejszych nadziei na przyszłość. Prawda, że jego ideał polityczny nie pokrywał się z panującemi w Atenach przekonaniami, ale to tem bardziej mogło skłaniać młodego człowieka do służenia ojczyźnie cenną radą i dzielnym czynem. Jednakowoż upadek trzydziestu tyranów nie otworzył mu pola działania; karjery wojskowej nie mógł się spodziewać, bo Ateny, wyczerpane długą wojną, musiały leczyć swoje rany. Nie miał więc sposobności zyskania sławy i zaufania w swe zdolności wojskowe, ani nadziei, że kiedyś, wzrósłszy w lata i doświadczenie, zostanie strategiem. Ani na zgromadzeniu ludowem — choć to mniej sympatyczna droga — nie mógł występować i w ten sposób dać się poznać ludowi jako dzielny patrjota i tęga głowa. Nie zapomniano mu służby u trzydziestu tyranów; przed prześladowaniem broniło go prawo amnestji, ale wszelka karjera była dlań zamknięta raz na zawsze. Nie powierzonoby mu urzędu wybieralnego, bo demokraci nie mieli do niego zaufania; stanowiska urzędników losowanych nie dostałby także, bo odpadłby przy «dokimazji», t. j. przy badaniu, czy wylosowana jednostka nadaje się do pełnienia swego urzędu. Narazie więc demokracja nie chciała go znać; dobre i to, że zostawiano go w spokoju; ale gdyby się był znalazł zręczny i bezczelny sykofanta i zaskarżył go o jakiś pozór niepolityczny, kto wie, jaki wyrok wydałby sąd. Sytuacja była nieznośna.
Z przykrej zadumy nad tem położeniem wyrwał go list przyjaciela, Proxenosa z Beocji, który wstąpił w służbę królewicza perskiego Cyrusa, naczelnego wodza królewskich sił zbrojnych, tak zwanego Kastolskiego okręgu, i satrapy Lidji, Frygji Wielkiej i Kapadocji. Przyjaciel wzywał do pójścia za swym przykładem i ofiarowywał swą protekcję. Służba u hojnego królewicza, przypominającego nietylko imieniem lecz i przedsiębiorczością swojego sławnego przodka, założyciela wielkości perskiej, rokowała najwspanialsze nadzieje, — pobyt w ojczyźnie w najlepszym razie mógł obiecywać wolność od sekatur. Wybór wydawał się nietrudny. Xenofont jednak, chcąc przynajmniej przed sobą samym mieć usprawiedliwienie, że poszedł za zdaniem człowieka starszego i doświadczonego, zwrócił się do Sokratesa z prośbą o radę. Sokrates nie mógł dać takiej rady, jakiej sobie młodzieniec życzył, bo sprawa była znacznie trudniejsza, niżby się na pierwszy rzut oka zdawało. Cyrus pomagał Lacedemończykom podczas wojny peloponeskiej, był zatem wrogiem Aten; iść w służbę wroga własnej ojczyzny było czynem wysoce niepatrjotycznym. Wprawdzie od dwudziestukilku miesięcy trwał pokój ze Spartą, a nawet przymierze, Spartanie, dawni nieprzyjaciele, byli teraz sprzymierzeńcami; formalnie biorąc, nie można nic zarzucić obywatelowi, który zaciąga się w szeregi przyjaciela sprzymierzeńców swego państwa. Ale gdyby sprawa kiedyś przyszła przed sąd w formie oskarżenia o zdradę, sędziowie przysięgli nie bawiliby się w prawnicze wywody, — to pewna. Odradzać uczniowi mistrz nie mógł także: co do jego filozoficznej przyszłości nie miał żadnych złudzeń, i widział, w jakim kierunku idzie prawdziwe jego uzdolnienie. Odesłał go więc do innego doradcy, którego autorytet Xenofont razem ze swymi rodakami uznawał bez zastrzeżeń, — do wyroczni delfickiej. Jeśli ta odradzi, Xenofont bez szemrania posłucha; jeśli doradzi, niema się co obawiać przykrych następstw: świadkami stwierdzona wyrocznia delficka będzie miała w sądzie swą wagę.
Pobożny Xenofont, który pragnął za wszelką cenę pojechać na daleki, ciekawy, złote nadzieje rokujący Wschód, zabrał się wcale chytrze do pytania swego boga. Nie spytał, czy lepiej jechać, czy zostać, ale — nie wspominając o celu podróży — zapytał tylko: któremu bóstwu ma ofiarować, by podróż zamierzoną uskutecznić i wrócić szczęśliwie. Wszechwiedzący bóg widocznie nie miał nic przeciw tej podróży, bo wymienił niebian, którym należało złożyć ofiary. Bardzo zadowolony z siebie, zaczął się Xenofont przygotowywać do odjazdu. Sokrates nie odradzał, ale mocno był nierad z postawionego bogu pytania; był to wprawdzie wybieg, często w Grecji stosowany, ale, zdaniem mistrza, nie należało samemu rozstrzygać, że wypada jechać, tylko o to właśnie wyroczni spytać.
Z początkiem r. 401 lub z końcem 402 był Xenofont już w Sardes u Cyrusa i wziął udział w wyprawie tegoż przeciw jego starszemu bratu, Artaxerxesowi II, którego królewicz chciał strącić z tronu. W jesieni 401 r. przed Chr. przyszło do bitwy opodal Babilonu (pod Kunaxą); wojsko królewskie zostało pobite, ale młody pretendent do tronu padł w boju. Król perski łaskawie przebaczył swym poddanym, którzy walczyli u boku Cyrusa, ale Greków postanowił zniszczyć, by nikomu z Europejczyków na przyszłość nie wpadło na myśl wyprawiać się przeciw królowi perskiemu. W zdradliwy sposób wymordowali Persowie zaproszonych na rozmowę wodzów i setników greckich. Zagłada byłaby spotkała zaciężne wojska greckie w samym środku olbrzymiego państwa perskiego, gdyby nie śmiałe wystąpienie Xenofonta, który przemową swą pozyskał zaufanie wojska. Wybrany jednym z wodzów, nadludzkim wysiłkiem woli i myśli, radząc, rozkazując, świecąc przykładem, organizując, wśród walk z wrogiem, z trudnościami drogi, brakiem żywności, mrozem, rozpaczą i zwątpieniem doprowadził żołnierzy do brzegów morza Czarnego, zamieszkałych przez Greków.
Nie skończyły się tu cierpienia Greków. Spartanie, którzy wówczas sprawowali rządy wszędzie, gdzie tylko istniało miasto greckie niepodległe — (mieli przecież hegemonję po pobiciu Aten), — dokuczali wojsku greckiemu i pracowali nad jego rozsypką, bądź to ze względu na bezpieczeństwo i spokój owych okolic, bądź to dla udowodnienia zwycięskiemu królowi, że Sparta nic nie wiedziała o buncie Cyrusa i nie popierała go; — a może także z brudnych egoistycznych powodów spartańscy dygnitarze tak działali: chcieli pokazać i dać odczuć swą władzę, i otrzymać zapłatę za swe usługi od granicznych satrapów perskich. Xenofont z częścią żołnierzy, przeprawiwszy się pod Bizancjum na stronę europejską, wstąpił w służbę króla trackiego, Seutesa (mimo że właściwie zamierzał wrócić do Aten). Doznali tu jednak pewnego zawodu, to też wszyscy z ochotą zaciągnęli się w służbę Sparty, która tymczasem wydała wojnę Persji. Xenofont odprowadził wojsko do Azji i oddał je wodzowi spartańskiemu, Tybronowi, a sam wybierał się do ojczyzny. Nie wykonał jednak tego zamiaru i został przy wojsku spartańskiem, a w 396 r., kiedy naczelne dowództwo objął sam król Agezylaos, dostał się do jego boku i stał się jego przyjacielem i wielbicielęm, w niemniejszym stopniu jak dawniej Sokratesa.
Dlaczego Xenofont nie wrócił do ojczyzny? Może dowiedział się od znajomych w jeździe attyckiej, wysłanej do Azji na pomoc Sparcie, co zaszło z Sokratesem podczas jego nieobecności. Obrzydła mu nagle utęskniona ojczyzna; do miasta, które miało na sumieniu śmierć ukochanego mistrza, nie miał powodu śpieszyć, a może i obawiał się wrócić. Agezylaosa umiłował Xenofont i uwielbiał go. Zawsze żywił podziw dla spartańskiej karności, nie lękał się władzy i nie wietrzył absolutyzmu i tyranji, jak jego demokratyczni rodacy; dzięki swym doświadczeniom był zwolennikiem konstytucyjnej monarchji, a wzorem takiego monarchy był dlań Agezylaos. Szedł w ślady króla Sparty, nie dbał, jaka będzie jego własna dola i jak ułoży swój stosunek do ojczyzny. Natomiast król spartański chętnie korzystał z doświadczenia Xenofonta, który poza znajomością Persów i ich sposobu wojowania przedstawiał w sobie ogromną wartość attyckiej kultury i tych walorów, jakie daje wykształcenie samodzielnej myśli w przeciwstawieniu do tępej tresury, strupieszałej rutyny i leniwego wleczenia się drogą tradycyjnych zwyczajów i nałogów. Możemy się domyślać, że Agezylaos oceniał dobrze Xenofonta, ale wiemy, że Xenofont ani nie przeczuwał znaczenia i wartości ateńskiej kultury, którą wyróżniał się w otoczeniu króla.
Jeżeli Xenofont wraz z 10.000 Greków, bez żadnej przewodniej idei — a tylko dla ocalenia życia — zdołał się wyratować z centrum państwa perskiego i dojść aż do najdalszych jego krańców, — cóżby zdziałała armja, licząca więcej niż 10.000 hoplitów, z odpowiednią ilością lekkozbrojnych i kawalerji, która wyprawiłaby się do Azji z pięknie brzmiącem hasłem, że zrzuci jarzmo perskie z jęczących pod niem Greków małoazjatyckich, że skruszy kajdany, krępujące Egipt, kolebkę ludzkiej kultury, uwolni Syrję, uniezależni Pamfilję, Cylicję, Karję itd. Było to jasne dla króla perskiego. Niewątpliwie, po zdobyczach Agezylaosa nie miałby później Aleksander Wielki co zdobywać, gdyby Artakserkses nie był w porę zapobiegł katastrofie. Już Agezylaos zajął był Sardes, już państwo perskie trzęsło się w posadach, gdy Persom udało się podburzyć przeciw Sparcie jej nieprzyjaciół w Grecji. Za podszeptem Persji przyszła do skutku koalicja Teb, Argos, Koryntu i Aten, i wybuchła t. zw. wojna koryncka (395—387). Spartanie, poniósłszy klęskę w bitwie pod Haliartos w 395 r., w której padł Lizander, odwołali Agezylaosa z Azji. Ten niezwłocznie usłuchał wezwania, wrócił do Europy, a gdy pod Koronę ją w Beocji zastąpili mu drogę Ateńczycy wraz ze sprzymierzeńcami, przełamał ich zwycięsko (394) i ruszył dalej na Peloponez. Ośm lat blisko wlokła się wojna; militarnie bezsilna Persja kierowała wypadkami, a wreszcie podyktowała pokój (t. zw. pokój królewski albo Antalkidasa).
Po krótkiem szczęściu znowu tułaczka. Od bitwy pod Koroneją jest Xenofont ubogim wygnańcem, zdanym na łaskę Sparty, gdyż Ateńczycy za udział w bitwie przeciw własnej ojczyźnie skazali go na wygnanie, z czem łączyła się konfiskata majątku. Xenofont nie odstępował od boku Agezylaosa w Sparcie, pod koniec wojny nawet prawdopodobnie tu się ożenił. Prawa obywatelstwa Spartanie mu nie dali, bo pod tym względem byli bardzo ekskluzywni, ale obdarzyli go posiadłością wiejską w Skilluncie (w Elidzie), niedaleko Olimpji, sławnej siedziby igrzysk panhelleńskich. Przybył tu Xenofont z żoną Filezją i dwoma synkami, Gryllosem i Diodorem. Żył spokojnie i szczęśliwie na łonie rodziny; żaden grecki pisarz prozaiczny z czasów przedchrystusowych nie umie tak ciepło i serdecznie mówić o żonie, jak Xenofont. — Polowanie, uprawa roli, hodowla koni, przyjmowanie gości, wypełniały mu czas; czytał zapewne i starał się dowiedzieć, co się stało z dawnymi jego znajomymi, którzy rozprószyli się po świecie.
Ale zaskoczył go niespodziany cios. W 372 r. ponieśli Lacedemończycy klęskę w bitwie pod Leuktrami w Beocji. Hegemonja przeszła na Beotów, Peloponez powstał przeciw Sparcie, Xenofont z rodziną musiał uciekać ze Skilluntu i po dłuższej tułaczce osiadł w Koryncie. Sparta weszła teraz w przymierze z Atenami. Odwołano wygnanie Xenofonta, pewno i synów jego przyjęto w poczet obywateli ateńskich; ale Xenofont do Aten nie wrócił. Jedynie synów tam wysłał, by służyli w ateńskiej konnicy. Iściło się teraz jego marzenie, przymierze dobrowolne Sparty i Aten — tej sile nikt się na świecie nie oprze. Niestety, w jakich warunkach dokonało się to zjednoczenie! Staruszek Xenofont musiał być mocno przygnębiony: inaczej wyobrażał sobie zgodę Sparty i Aten; to nie były świetne i sławne Ateny, nie był to potężny i wojenny Lacedemon. Niewiele pomogło to przymierze przeciw Beocji. W 362 r. pobił Epaminondas pod Mantyneją w Arkadji zjednoczone siły ateńskie i spartańskie, choć sam padł na polu bitwy. Sparta straciła wszelkie znaczenie, nietylko w Grecji, ale i w Peloponezie. Teby nie umiały po śmierci Epaminondasa godnie piastować tego, co odebrały Lacedemończykom, Ateny już nie były dawnemi Atenami. Z bólem serca patrzył sędziwy Xenofont na bezład i wewnętrzne szarpanie się Grecji. Pod Mantyneją padł syn jego, Gryllos, a nie było nawet tej pociechy, że śmiercią swą okupił jakąś korzyść dla swej ściślejszej ojczyzny czy całej Hellady. Wkrótce potem umarł Agezylaos. Od czasu zamieszkania w Koryncie szukał Xenofont pociechy dla siebie i upustu dla swej energji w pracy literackiej. Po stracie drogich osób jeszcze usilniej poświęcił się piśmiennictwu. Umarł w Koryncie, wkrótce po r. 355, w podeszłym wieku, bo liczył zgórą lat siedemdziesiąt.

II

Pisma Xenofonta. Gdy Xenofont wystąpił jako pisarz, piśmiennictwo attyckie dawno już się rozwinęło, językiem literackim, w całej Grecji zrozumiałym, oddawna był dialekt attycki. Jeszcze za młodzieńczych lat Xenofonta czytano w Atenach mowy Antyfonta Ramnuzyjskiego; wcześniej jeszcze, kiedy był chłopcem, krążyła z rąk do rąk broszura nieznanego oligarchicznego autora, p. t. Ustrój ateński. Historja Tukidydesa była pierwszem wielkiem dziełem historycznem, pisanem nie po jońsku. Xenofont nie torował więc drogi, ani też nie doskonalił początków prozy attyckiej, bo jego występ przypada na czasy, kiedy najpotężniejsi attyccy pisarze i styliści większą część swych dzieł już byli napisali. Znany już był w szerokim świecie filozof Platon, mówcy Lizjasz i Isokrates.
Pisma Xenofonta powstały w przeciągu krótkiego czasu; nie widać w nich żadnego rozwoju indywidualności autora, poglądów lub stylu, ale zato wiele podobieństw w myślach, a nawet dłuższych, dosłownych powtarzań się. Zachowały się wszystkie pisma Xenofonta, — dostały się między nie także nieautentyczne, przez pomyłkę (Ustrój ateński) lub świadome fałszerstwa (Listy). — Dzisiejszy stan nauki nie pozwala na ścisłe określenie dat ich powstania; nawet co do tego, czy pisał w Skilluncie jeszcze, czy dopiero w Koryncie, różnią się w swych zdaniach uczeni. Tyle tylko można z pewnością powiedzieć, że ostatniem dziełem Xenofonta jest małe pismo O dochodach, z r. 355, i to jest ostatnia data z jego życia. Do ostatnich lat należą też Dzieje Grecji (Hellenika), Cyropedja i Agezylaos, prawdopodobnie zaś do dzieł najwcześniejszych należy Anabaza, która przedstawia wyprawę Cyrusa i odwrót zaciężnych Greków, a odznacza się nadzwyczajną świeżością i żywością opowiadania. Ale i to najwcześniejsze dzieło przypada na czas po bitwie pod Leuktrami (r. 371), gdyż Xenofont wyraźnie (VI 6, 9) tłumaczy czytelnikowi znaczenie Lacedemończyków słowami, że w czasie wyprawy Cyrusa hegemonję w Grecji posiadali Spartanie. A więc w chwili, kiedy autor to pisze, hegemonję tę Spartanie stracili. Z pism odnoszących się do Sokratesa naturalnem jest przyjąć Wspomnienia o Sokratesie za wcześniejsze, niż Ekonomik, a ponieważ Ekonomik czyni aluzje do Anabazy, mielibyśmy porządek taki: Anabaza, Wspomnienia o Sokratesie, Ekonomik itd.
«Anabaza».[1] Anabaza nie jest pisana w formie pamiętnika, lecz mówi o Xenofoncie w trzeciej osobie. Nie była ona jedynem przedstawieniem wyprawy Cyrusowej i przygód greckich żołnierzy, starających się wrócić do ojczyzny. Napisał taką anabazę Sofajnetos ze Stymfalos, jeden z wodzów tej sławnej wyprawy, a Xenofont, dotknięty tem, że zasługi jego około ocalenia Greków nie były dostatecznie uwydatnione, wydał pod pseudonimem Temistogenesa z Syrakuz własną Anabazę, w której wymierzył sobie pełną sprawiedliwość. Dzieło to jest najdoskonalszym utworem Xenofonta, znalazło wielu wielbicieli dla jego talentu, a czar i urok opowieści zyskał dla autora wiarę; nie zastanawiano się nad pytaniem, czy przedstawienie nie jest tendencyjne, a wiarę tę i podziw przeniesiono i na inne dzieła Xenofonta, choćby były mniej godne podziwu i nie miały pretensji do tego, aby uchodzić za historycznie wiarogodne.
«Wspomnienia o Sokratesie» (Pamiętniki, Memorabilia). Xenofont pilnie rozczytywał się w książkach, odnoszących się do ukochanego mistrza Sokratesa. Literatura o nim była duża; postać Sokratesa, idealizowana, stawała się niemal przedmiotem mitu. Pisał o nim nietylko Platon, ale i inni uczniowie, jak Antystenes i Ajschines, — lecz w dialogach, jakie rzekomo wiódł mistrz ze swymi uczniami, widział Xenofont wiele niedokładności i złośliwości, skierowanej przeciw pewnym jednostkom. Przecież to była najwidoczniejsza złośliwość, że Platon nigdzie ani jednej wzmianki o Xenofoncie nie uczynił. Natomiast bardzo mu się musiało podobać, że Ajschines w dialogu p. t. Aspazja przedstawia rozprawy Xenofonta i jego małżonki z Aspazją, żoną Peryklesa (więc chyba Xenofont już jako niemowlę był żonaty!). Przedstawienie Sokratesa u Platona pewnie go nie zadowalało; przecież Sokrates wiecznie tam przemyśliwa nad czemś, mędrkuje, wątpi, zapędza w kozi róg przyzwoitych ludzi swemi pytaniami, — to chyba nie było żadną obroną człowieka skazanego na śmierć za bezbożność i za przejęcie się zasadami mędrkujących filozofów ku zgorszeniu starszych i demoralizacji młodzieży. A wkońcu wpadła mu w ręce książeczka sofisty Polikratesa, napisana po r. 390, p. t. Oskarżenie Sokratesa, w której autor, wkładając mowę w usta Anitosa, najpoważniejszego z oskarżycieli Sokratesa, stawia rozmaite zarzuty filozofowi, oskarżonemu przed sądem. Jest to jakby reakcja na platońską Obronę Sokratesa i tendencje Sokratyków, pragnących otoczyć swego mistrza jakąś aureolą świętości i męczeństwa. Dziełko Polikratesa oburzyło Xenofonta: nie mógł ścierpieć takiej obrazy pamięci ukochanego nauczyciela i chwycił za pióro w obronie jego przeciw atakowi, który już dawno był wymierzony i dawno a dobrze został odparty. Ale Xenofont spodziewał się, że obroni go lepiej i skuteczniej: Ateńczycy nie mieli już do niego urazy od czasu odwołania banicji, a w świecie znaczył coś głos Xenofonta, nie krętackiego i mędrkującego sofisty, ale szczerego i sławnego żołnierza...
Zaczyna od obrony Sokratesa przeciwko sądowemu oskarżeniu i wedle punktów jego zbija zarzuty bezbożności i psucia młodzieży, zbija dalej zarzuty Polikratesa, — a po tych dwóch rozdziałach pierwszej księgi stara się podać rozmowy, jakie Sokrates prowadził z innymi, jak ich doskonalił i umoralniał, jakie miał zdrowe zasady i jak niczem a niczem nie różnił się od powszechnie przyjętych przekonań. Ksiąg tych razem jest cztery; nie widać tu żadnej rozsądnej dyspozycji, układ jest raczej chaotyczny — zresztą od książki zatytułowanej Wspomnienia nie powinno się wymagać ścisłego układu. Występujący tu Sokrates, to z pewnością nie historyczny Sokrates, ale Xenofontowy. Wygłasza on zasady, nieraz może sprzeczne z poglądami historycznego Sokratesa (np. o pobożności), lub mówi o rzeczach, na których Xenofont z pewnością więcej się rozumiał, aniżeli Sokrates, — mianowicie filozof udziela swych uwag o kawalerji rotmistrzowi, o wojsku i karności wodzowi.
Wogóle książka cała jest literacką fikcją, a nie wspomnieniami o historycznej wartości, fikcją literacką nawet tam, gdzie Sokrates występuje w świetle takiem, w jakiem zwykliśmy go widzieć, np. kiedy uczy syna wdzięczności dla matki albo bratu Platona wybija z głowy przekonanie, że już w tak młodym wieku jest tęgim politykiem. Prawda, że niejeden szczegół może być historyczny, ale z tego nie wynika, by całą książkę można było traktować jako historyczne źródło. Xenofont świadomie traktował rzecz jako literacką i przeciwstawiał innym literackim rzeczom o Sokratesie, nikogo w błąd nie chciał wprowadzić i wiedział, że nikogo obznajomionego z literaturą w błąd nie wprowadzi. Zresztą, jeśli chodzi o treść nauki Sokratesa, a nie o historyczność poszczególnych rozmów, to w tem starał się nie zmyślać; ale z konieczności, nie ze złej woli, włożył własne przekonania w usta Sokratesa i wyidealizował go na swój sposób; że zaś nie miał polotu i tej głębi ducha, co Platon, więc mistrza strywjalizował i spowszechnił. A zatem spór, czy myśliciel-poeta Platon, czy też «historyk» Xenofont zasługuje więcej na wiarę przy przedstawieniu Sokratesa, jest zupełnie bezprzedmiotowy. Do jakiego stopnia byli sokratycy pobłażliwi dla historycznych nieścisłości, świadczy wyżej wspomniana Ajschinesowa Aspazja, lub Platanowy Menexenos, w którym Sokrates i Aspazja rozmawiają ze sobą, jako żyjący jeszcze w r. 386, a więc w trzynaście lat po śmierci Sokratesa; Aspazja, która zrodziła Peryklesowi syna około 445 r. i, przeżywszy męża (Perykles † 429), wyszła zamąż po raz drugi za jego przyjaciela, Lizyklesa, umarła jeszcze w czasie wojny peloponeskiej, a więc przed śmiercią Sokratesa.
Niektórzy sądzą, że dwa pierwsze ustępy Wspomnień, zawierające obronę Sokratesa, wyszły znacznie wcześniej niż reszta pamiętników. Jest to możliwe, ale trzeba pamiętać, że między pierwszą księgą a ostatnią jest odstęp czasu nieduży. Te same mylne zapatrywania na proces wodzów z bitwy u wysp Arginuz (r. 406) spotykamy tu i tam, kiedy tymczasem w Hellenikach sprawa jest przedstawiona zgodnie z historyczną prawdą. Więc podczas pisania Wspomnień nie miał Xenofont jeszcze materjałów do I-ej księgi swojej historji i pisanie dziejów nie przerywało mu pracy nad pamiętnikami. Trudno jednak przypuścić, by Wspomnienia, po ogłoszeniu pierwszych dwóch rozdziałjów, zaczynały się od zdań: «chcę opisać, jak on...» — więc bez imienia Sokratesa. A jaki tytuł miałyby oba te rozdziały, ogłoszone osobno? Najprostsza przyjąć, że oba rozdziały wyszły razem z resztą Wspomnień, jako wstęp do nich; co najwyżej możnaby uważać, że wydane zostały naprzód trzy księgi: księga trzecia, zawierająca rozmowy treści militarnej, politycznej, zawodowej, kończyła się wezwaniem Sokratesa do wstrzemięźliwości podczas uczt. Księga IV, stanowiąca niejako streszczone sprawozdanie z działalności i nauki Sokratesa, kończąca się opisem procesu, mogła ukazać się później.
«Apologja (Obrona) Sokratesa». Podczas procesu Sokratesa nie był Xenofont obecny w Atenach; o ostatnich chwilach mistrza swego dowiadywał się z pism Sokratyków, a szczególnie z Platona. Wczytując się wielokrotnie w różne Obrony Sokratesa, rozumiał coraz mniej, dlaczego Sokrates nie obronił się skutecznie. Pamiętniki swoje o nim rozpoczął od słów, że dziwi go, jak Ateńczycy mogli dać się przekonać oskarżycielom, że Sokrates zasłużył na karę śmierci. Wczytawszy się jednak głębiej w Apologję Platonową i inne, jakie miał w rękach, — zrozumiał: doszedł do przekonania, iż Sokrates przeprowadził swą obronę tak, że wyrok skazujący był tylko prostą konsekwencją jego dumnego sposobu przemawiania wobec sędziów i obraźliwego tonu, na jaki sobie podczas obrony pozwalał. Nietylko sędziów nie prosił i nie poniżył się przed wysokim trybunałem, ale nawet zarzutów oskarżycieli nie raczył zbijać faktami i świadkami, coby mu było przyszło z największą łatwością. Teraz Xenofont pytał samego siebie ze zdumieniem, dlaczego Sokrates tak postąpił. Odpowiedzi na to szukał napróżno w różnych apologjach Sokratesa. Gdyby był głębiej myślącym człowiekiem, wystarczyłby mu Platon ze zdaniem, że dla człowieka szlachetnego dyrektywą działania jest nie obawra śmierci, lecz sprawiedliwość, — szlachetny człowiek nie ma tyle czelności, by ważyć się na każdy czyn i każde słowo, byle uniknąć śmierci. Więc Sokrates obawiał się takiego kroku lub słowa, któreby nie było odpowiednie jego godności, ale śmierci się nie lękał. Nie krępował się w mowie: jeśli sędziom to nie wystarczało, cóż go to mogło obchodzić, — on czynił swoje. — Xenofont, nie znalazłszy w żadnej apologji należytego — jego zdaniem — uzasadnienia Sokratesowego stanowiska, postanowił wypełnić tę dotkliwą lukę piśmiennictwa sokratycznego; przy sposobności miał zamiar sprostowrać niejedno z Platanowej Obrony. Wydał więc sam niewielką Apologję Sokratesa, w której Przedewszystkiem uzasadnia ów dumny i nieugięty sposób przemawiania. Jako utylitarysta, domyśla się, iż Sokrates uważał, jakoby lepiej dlań było umrzeć, niż żyć, i dlatego w swej obronie sądowej postępował tak, że proces zakończył się wyrokiem śmierci. Innemi słowy: sąd był tem narzędziem, przy pomocy którego Sokrates popełnił samobójstwo, — w młodszym wieku byłby postąpił inaczej.
Szczególnie trudne jest zagadnienie stosunku Apologji do IV księgi Wspomnień o Sokratesie. I tu bowiem spotykamy uwagi o obronie Sokratesa przed sądem, tak samo jak w Apologji, — i to nietylko te same myśli, ale i te same zdania, słowo w słowo. Jeżeli IV księga Wspomnień była napisana wcześniej, to poco pisał Xenofont jeszcze Apologję i przepisywał sam siebie? — Wzmianka o śmierci Sokratesa była wcale dobrem zakończeniem dzieła o jego życiu i nauce. Jeśli zaś Apologja wyszła wcześniej, poco autor przepisywał z niej dosłownie ustępy do nowego dzieła? Najprostszem wyjściem wydało się wielu uczonym uznać Apologję za nieautentyczną, ale to jest raczej wykręcanie się z trudności, a nie ich wyjaśnienie. Ktoby omawiane pisemko sfałszował, musiałby mieć tak gruntowną znajomość psychologji Xenofonta, jakiej nie spotykamy nawet u starożytnych fałszerzy, którzy podrobili listy Xenofonta, twór niewątpliwie nieautentyczny, oparty na mylnych wiadomościach, jakich o Xenofoncie ówczesne podręczniki literackie dostarczały. Ten, ktoby miał podrobić Apologję, musiałby był Xenofonta poznać nawskroś, i to nie z nauki o nim. lecz z samodzielnego wczytania się w jego pisma, przejrzeć do głębi jego duszę i sposób myślenia, nie dając się oczarować stylowi i dobrej opinji autora, a tego trudu i poznania owocem miałaby być maluchna książeczka. Wszystko to jest mało prawdopodobne. Przepisywanie siebie samego nie jest dowodem przeciw autentyczności, bo Xenofont przepisuje siebie częściej, np. Agezylaos ma duże ustępy z Hellenik, przepisane dosłownie. Agezylaosowi także zarzucano nieautentyczność, ale pisarze starożytni, jak Nepos i Plutarch, stwierdzają autentyczność tego dziełka.
Dziś zatem większość uczonych nie odmawia autorstwa Xenofontowi. Po ukończeniu III księgi Wspomnień, rozważając zalety Sokratesa, coraz mniej rozumiał powody skazania go na śmierć, — zresztą przyznaje się do tego na początku Wspomnień. Rozpoczął na nowo wczytywać się w różne apologje i zrozumiał: wina leżała w samym Sokratesie, niejasne tylko było, dlaczego on tak postąpił, by wywołać wyrok skazujący. Autor nasz postanowił to rozpatrzyć i uzupełnić braki Platona. By harmonji dziełka, rozpoczynającego się od oświadczenia, iż nie rozumie pow7odów skazania Sokratesa, nie psuć ustępem stwierdzającym, że powód śmierci Sokratesa jest już dlań zrozumiały, by przeciwstawić się Platonowi nietylko zawartością nowej książeczki, ale i tytułem, wydał swą pracę osobno, p. t. Apologja Sokratesa. Kiedy później postanowił zakończyć swe prace o Sokratesie księgą IV, dodał ustęp przepisany z Apologji, gdyż wtedy wydawało mu się, że znalazł godne zakończenie dzieła, zatytułowanego: Wspomnienia o Sokratesie.
«Sympozjon». W III księdze Wspomnień wzywa Sokrates do wstrzemięźliwości podczas uczt. Przytem nasunęło się Xenofontowi na myśl, że właściwie powinien wystąpić przeciw Platonowemu dziełu p. t. Uczta (Sympozjon) — w klórem Sokrates nie jest wcale apostołem wstrzemięźliwości, — i poprawić to, co u Platona jest nieodpowiednie. Grecki wyraz sympozjon nie odpowiada polskiemu wyrażeniu biesiada lub uczta. Jest to raczej druga część uczty, poświęcona piciu i zabawianiu się rozmową, śpiewami, improwizowaniem, a więc pracą intelektualną, do jakiej wzywać uczestników dzisiejszej uczty, cierpiących na niedorozwój mózgu lub przepracowanie, brakłoby nam odwagi. Dlatego lepiej zachować w tytule grecki wyraz sympozjon, niż zastępować go polskim, któryby wprowadzał pewne zamieszanie pojęć. Platońskie Sympozjon jest — myślał Xenofont — za mało zgodne z przebiegiem rzeczywistych biesiad, Sokrates schodzi tam na plan dalszy, nie moralizuje, lecz wygłasza jakieś filozoficzne, dla przeciętnego czytelnika niezrozumiałe wywody. Pod względem moralnym Sympozjon Platona jest wprost szkodliwe, a wobec Sokratesa oszczercze. Przecież pijany Alkibjades, przedstawiony tam wcale sympatycznie, Sokrates nie potępia rozwielmożnionego w Grecji zwyczaju kochania się w pięknych młodzieńcach zamiast w osobach płci żeńskiej, a pod względem wytrzymałości w pijaństwie przewyższa wszystkich: pije noc całą, a gdy innych sen zmaga, on idzie nad ranem bez zawrotu głowy do swych zwykłych zajęć. — Xenofont postanowił napisać lepsze Sympozjon, nie mniej ładne jak Platona; chciał mistrza swego pokazać w roli wesołej wprawdzie i pogodnej, ale zawsze moralizującego i uszlachetniającego swoje otoczenie. I tak, dzięki rywalizacji z Platonem, udało się Xenofontowi urocze dziełko, najpiękniejsza i najlepsza rzecz jego obok Anabazy, choć naturalnie wspaniałego dzieła Platona zaćmić nie może ani porównania z nim nie wytrzymuje. Nie walczył tu Xenofont z formą i materjałem, jak we Wspomnieniach, więc udało mu się nawet zgrabnie całość ugrupować — podczas gdy w innych dziełach dyspozycja mniej mu się udaje; zużytkował tu wszystko, czego nauczył się z lektury Platona, Antystenesa i innych, i spożytkował swe oczytanie w poezji, i wspomnienia swoje i rozmowy z towarzyszami — uczniami Sokratesa.
Uczta odbyła się rychło po pokoju Nikjasza (r. 420 przed Chr.); gospodarzem jest Kaljasz, syn Hipponika; przyjmuje gości z racji uroczystego święcenia zwycięstwa, jakie odniósł podczas panatenajskich igrzysk umiłowany przez niego Autolikos, syn Likona. Przed oczyma staje nam uczta grecka, pieczeniarz-wesołek, który żyje z tego, że zjawia się na biesiadach nieproszony, sympozjon czyli picie w drugiej połowie biesiady, zabawianie gości sztuczkami kuglarskiemi i przedstawieniem mimicznem; słyszymy rozmowę gości i mowę Sokratesa. To wszystko opowiada nam autor jako naoczny świadek, co naturalnie jest fikcją, gdyż Xenofont w czasie tej uczty nie miałby jeszcze lat dziesięciu, jak to już niektórzy starożytni zauważyli. Poczytywać Sympozjon Xenofontowe za dokument o znaczeniu historycznem byłoby naiwnością. — Jeżeli Xenofontowi w Anabazie dyspozycja się udała, to dlatego, że opowiada pokolei fakta; jeśli w Sympozjon nie spotykamy chaotyczności, to dlatego, że Xenofont niejedną ucztę widział, i że miał już poprzednika w Platonie. Udatnie kreśli nastroje, zręcznie przechodzi z jednej myśli do drugiej: Wesołek naśladuje komicznie produkcje dzieci syrakuzańskiego kuglarza; uwagi Sokratesa na temat widzianych produkcyj; po ponownej próbie zabawienia gości produkcją artystów zachęca Sokrates gości, by zabawiali się rozmową, i każdy ma na dany temat coś powiedzieć. Z tego wynika żartobliwy spór Sokratesa i Krytobula o to, kto z nich piękniejszy; wyrok wygłaszają dzieci, produkujące się kuglarskiemi sztuczkami. Wnet i Syrakuzańczyk złośliwie przycina Sokratesowi, obrażony, że skutkiem jego wtrącenia się przestał być razem z dziećmi swemi tym, co zabawiał całe towarzystwo. Sokrates, człowiek głębokiego serca, nie obraża się, łagodzi Syrakuzańczyka, i skłania go, by urządził z dziećmi przedstawienie dla gości, mniej niebezpieczne i denerwujące niż dotychczasowe popisy. Gdy Syrakuzańczyk czyni przygotowania, wygłasza Sokrates mowę o miłości — metoda Homera; podczas gdy Hektor idzie do miasta, odbywa się pojedynek Glaukosa i Diomedesa (Iljady ks. VI) — z aluzjami do Platona i cytatami z niego. Kończy wszystko mimiczne przedstawienie wesela Bakchusa i Arjadny, niejako hymn na cześć miłości małżeńskiej.
Dawniej sądzono, że to raczej filozof Platon opierał się w przedstawieniu swej uczty na historyku Xenofoncie, który dał sprawozdanie z rzeczywistej biesiady, jaka odbyła się u Kaljasza. Platon miał wziąć od Xenofonta pomysł i pewne motywy, uszlachetnił je, i w ten sposób tłumaczy się wzajemna zależność obu dzieł od siebie. Dziś jednak, kiedy widzimy, że «historyczność» Xenofonta w sokratycznych dialogach nie jest wielka, kiedy pisma jego datujemy na czas późniejszy niż r. 371 (Platona Sympozjon pochodzi z lat 381—378), a spotykamy pewne wspólne zdania, które lepiej się objaśniają jako cytaty z Platona lub aluzje do Platonowych myśli u Xenofonta, niż naodwrót, lub niż cytaty ze wspólnego źródła, albo też i powiedzenia, wskazujące bitwę pod Leuktrami jako wypadek minionej doby, — uznajemy za nieprawdopodobne, by myśliciel-poeta Platon zapożyczał się w swych twórczych pomysłach od Xenofonta, któremu zawsze, lub prawie zawsze, ktoś inny poddawał pomysły.
«Hieron». Xenofont wiele rozmyślał nad organizacją państwa, sztuką rządzenia, wojskowością i t. p. tematami, które na owe czasy były mocno aktualne i wywoływały całą powódź pism i pisemek, dziś niezachowanych. Od upadku potęgi lacedemońskiego państwa, którego ustrój powszechnie był uznany jako najlepszy, kwestja ta stawała się ciekawszą i pilniejszą. Xenofont czytał owe pisma, znał rozprawę wygnanego ze Sparty króla Pauzanjasza, Lizandrowego przeciwnika, czytał broszurkę Tybrona, Lizandrowego zwolennika i byłego wodza w wojnie z perskimi satrapami w 399 r., studjował ogromne dzieło Platona p. t. Rzeczpospolita, i postanowił dać możność rodakom skorzystania z bogatego zasobu swoich doświadczeń. Najlepiejby było, gdyby — w myśl Platona, że filozofowie powinni rządzić światem, — przyjął go na doradcę swego jakiś potężny władca grecki, przy jego radach wprowadził pewnego rodzaju oświecony militarny absolutyzm i dał światu wzór rządów. Platon próbował stać się takim doradcą dla Dionizjosa I w Syrakuzach, ale bezskutecznie. Syn tegoż i następca od r. 367, Dionizjos II, wzywał do siebie Platona, ale narazie mędrzec wahał się. Udał się do niego dopiero w 361 r., lecz tymczasem różni filozofowie śpieszyli na dwór syrakuzański. Przybył sofista, niejaki Polixenos, przeciwnik platońskiej nauki o ideach, przybył sokratyk, Arystyp z Cyreny i miły Xenofontowi Ajschines z Aten, który zabawił w Syrakuzach aż do 356 r. Rad byłby przybył lam i Xenofont; uważał, że sam byłby odpowiedniejszym doradcą dla tyrana, niż którykolwiek z wymienionych, i nie możemy zaprzeczyć, że słusznie. Był wodzem i żołnierzem, gospodarzem i sportowcem, i znanym sokratykiem, który miał już za sobą pisma filozoficznej treści. Starał się więc zwrócić na siebie uwagę Dionizjosa dziełkiem p. t. Hieron. — Tyran syrakuzański Hieron i poeta Symonides z Keos zastanawiają się, czy szczęśliwsze życie tyrana, czy prywatnego człowieka. Życie tyrana odmalowane ciemnemi barwami, — jednakowoż tak mądry człowiek jak Symonides umie podać niejedną radę, którąby się tyranowi przydała i mogła los jego poprawić. — Jednak Dionizjos nie chciał korzystać z dalszych rad autora; całe dziełko musiało mu się wydawać nietaktownym atakiem na zmarłego ojca.
«Cyropedia» (Wychowanie Cyrusa). Doświadczenia Xenofonta nie miały przecież. zginąć z nim razem. Umyślił napisać wielkie dzieło i przedstawić, jak wychowuje się władca, który w trudnych warunkach wojennych umie rządzić państwem, złożonem z różnojęzycznych elementów i różnych kultur. Tak powstało dzieło p. t. Wychowanie Cyrusa (Cyropedia) — powieść tendencyjna, nie praca historyczna, — w którem autor przedstawia wychowanie Cyrusa, jego żywot i wojny, nie licząc się skrupulatnie z historją, lecz zmieniając fakta dla moralizującego przykładu. Nie dba też o anachronizmy, gdyż nie pisze historji, lecz kreśli obraz państwa idealnego. Persów idealizuje, ale na końcu swego dzieła (ostatni ustęp ks. VIII) stwierdza, że dzisiejsi Persowie daleko odbiegli od swych przodków. Dzieło to mieści obok opisów bitew lub zwyczajów zajmujące nowelistyczne opowiadania; jest pierwszem «klasycznem dziełem teoretyczno-wojskowem» i jedyną zachowaną powieścią historyczną. Prócz Platońskiej Rzeczypospolitej i Ktezjasza Dziejów Persji, którego wpływowi — zdaje się — zawdzięczają swe powstanie takie ustępy jak o Pantei, wpłynęły na autora dzieła Antystenesa (niezachowane), mianowicie powieść wychowawcza Herakles i drugie dzieło, p. t. Cyrus, które zapewne pouczało, jak trudy i prace zdobyły dla perskiego królewicza panowanie nad Azją. Ostatni ustęp z Cyropedji, zawierający porównanie dawnej Persji z dzisiejszą, uważa się za nieautentyczny, ale bez wystarczającej racji. Taki ustęp musiał się cisnąć pod pióro Xenofontowi, przedstawiającemu idealne postaci starożytnych Persów, tak różne od współczesnych, znanych jemu i rodakom. Dzieło zostało ukończone po r. 361.
«Dzieje Grecji» («Hellenika»). Jako autor Anabazy czuł się Xenofont może powołanym do pisania historji. Znał i podziwiał Tukidydesa historję wojny peloponeskiej, urwaną na roku 411. Postanowił zatem kontynuować ją i objąć okres dziejów helleńskich od r. 411 aż do bitwy pod Mantyneją. W dwóch pierwszych księgach kończy wątek urwany przez Tukidydesa, od ks. III do VII opowiada dzieje lat od końca wojny peloponeskiej do r. 362. Uczeni uważają, że te dwie części wyszły osobno, w znacznych odstępach czasu; ale wobec tego, że nawet I księga Hellenik — jak to widać z opowiadania o procesie wodzów z bitwy u wysp Arginuz — powstała po Wspomnieniach (w latach sześćdziesiątych), niema powodu nie wierzyć, że wszystkie księgi uplanował autor jako jedną całość po r. 362.
Autor stoi znacznie niżej od Tukidydesa. Czasami jest tak zwięzły i niejasny, że przypuszczano, iż mamy do czynienia ze streszczeniem dzieła Xenofontowego, a nie z oryginalnem dziełem. Jednak przypuszczenie to jest niesłuszne; widzimy staranność kompozycji w niejednym szczególe, opuszczenie jakiejś rzeczy, by ją w innym związku w artystyczniejszej całości uzupełnić. Tak np. zamiast wyliczać zbrodnie i opisywać gwałty trzydziestu tyranów, wkłada to wszystko w usta Teramenesa, który swą mową piętnuje rządy Krytjasza i towarzyszy; w ten sposób mamy starannie opracowany kontrast Teramenesa i Krytjasza i słyszymy dwie piękne, zręczne, dobrze charakteryzujące mowy. Tak artystycznie nikt nie streszcza. — Ale autor nie zawsze dobrze zdaje sobie sprawę z tego, co należy opuścić, a co napisać, niejednokrotnie uważa za powszechnie znane to, co wie tylko on, lub co wiedzieć mogą tylko współcześni; coś postanawia opowiedzieć później, w innym związku, i w natłoku zdarzeń zapomina o tem. Dyspozycji zrobić nie umie. Niejedną ważną rzecz pominie, a zatrzyma się nad inną, bo go interesuje osobiście. Ważne bitwy (np. Kidzykos) krótko zbyte, fortele wojenne omawiane szeroko. Niemiłe fakta i osoby (Epaminondas i Pelopidas) umie przemilczeć. Barwnie opowiada to, czego sam był świadkiem. Słowem, jest to raczej pamiętnik historyczny, aniżeli historja w stylu Tukidydesa, którego naśladować usiłuje. Mimo wszystko dzieło ma wagę ogromną, gdyż jest to jedyne zachowane opowiadanie ciągłe o zdarzeniach tego okresu, podane przez współczesnego pisarza. Miłość prawdy u autora jest wielka. Co najwyżej, pozwoli sobie coś przemilczeć, — na kłamstwo nie waży się nigdy.
«Agezylaos». Po śmierci Agezylaosa w 360 r. napisał Xenofont pochwałę zmarłego króla na wzór Isokratesowego Euagorasa (pochwały Euagorasa, króla Cypru). Jest to jedyne dziełko Xenofonta, w którem autor świadomie używa ozdób retorycznych. Korzysta tu ze swoich Hellenik i przepisuje całe ustępy. Mówi o życiu króla, potem o jego charakterze, wyliczając rozmaite jego zalety. Ostatni rozdział podaje w formie rekapitulacji pięknemi zdaniami jeszcze raz charakterystykę Agezylaosa. Ten datek dziwił uczonych; przypuszczano, że ustęp ów pochodzi od kogoś, co wydał pismo po śmierci Xenofonta, i twierdzono, że pomniejsze pisma Xenofonta wyszły wszystkie po jego śmierci. Jednak to nieprawdopodobne: rzeczy aktualne (a takiemi są drobne pisma Xenofonta) pisze się nato, by je wydać natychmiast, a nie nato, by leżały pod kluczem. Jeżeli Xenofont pisał tę rzecz w 360 lub 359 r., to mógł ją jeszcze sam ogłosić, bo zmarł dopiero w cztery czy pięć lat później. Dziwnego w tym ustępie nic niema; grupować materjału Xenofont nie umie, ale w Agezylaosie dyspozycja jeszcze nienajgorsza.
Inne pisma Xenofonta. W III księdze Wspomnień mówił Sokrates o wojsku, na którem Xenofont rozumiał się więcej, niż jego mistrz. Dlaczego nie mówił o gospodarstwie? Oto gospodarstwu poświęcił nasz autor osobny, ładny dialog, w którym pod względem sztuki współzawodniczy z platońskiemi dialogami. Sokrates rozmawia o gospodarstwie z Krytobulem, podając źródło swej wiedzy w tym zakresie, mianowicie młodego Ischomachosa, który opowiedział Sokratesowi, jakie gospodarskie nauki dawał swej świeżo poślubionej żonie. Piękny ten dialog zatytułowany jest: Ekonomik.
Doświadczenia swoję z zakresu hodowli koni i służby w konnicy podał do wiadomości współobywatelom w pisemku O jeździe konnej (peri hippikes) i Wskazówki dla dowódcy jazdy (hipparchikos). Ponieważ Tebanie powodzenia swe zawdzięczali w znacznej mierze beockiej udyscyplinowanej jeździe (jazda uważa się za coś wyższego od pieszego żołnierza; tak było i w starożytności; z trudnością dawała się ująć w karby dyscypliny, nawet w XIX w.), był to temat aktualny i pewnie nieraz poruszany. Sam Xenofont wspomina o niejakim Symonie, autorze książki O sztuce jeżdżenia konno. — Hipparchik ukazał się na krótko przed bitwą pod Mantyneją. Drobne pismo O jeździe konnej wyszło nieco później.
W Wychowaniu Cyrusa wspomina Xenofont o polowaniu. Sportowi temu poświęcił także osobną ksią¬ książeczkę, mieszczącą pochwałę polowania i praktyczne wskazówki tresowania psów. Jest to Kynegetyk (O polowaniu), przez wielu uczonych uważany za nieautentyczny i znacznie późniejszy. Ale któżby na autora takiego dziełka nadawał się lepiej niż Xenofont?
Ustrój lacedemoński podnosi zalety ustaw Likurga i chwali tryb życia Spartan. Uczeni datują to pisemko na rok 378 przed Chr., ale bardziej prawdopodobne, że należy do późniejszych dzieł i nie powstało przed r. 371. Ma wiele punktów stycznych z Cyropedją. Również i tu ostatni rozdział mówi, że Spartanie w życiu odbiegli od swych przodków.
O dochodach, ostatnie pismo Xenofonta, ppdaje rady dla Ateńczyków, dążących do poprawy finansów państwa.
Nieautentycznemi z pewnością są Listy i Ustrój ateński, najstarsze prozaiczne pismo attyckie.

III

Charakterystyka Xenofonta. Z tego, co wyżej powiedziano, rysuje się wyraźna charakterystyka Xenofonta. Jest to coś jak nasz Pasek, — umysł nie wybitny, ni twórczy, nie orzeł latający górnemi szlakami, jednak człowiek wykształcony — średnio wprawdzie, ale porządnie, — doskonały żołnierz, orjentujący się i zaradny oficer, znakomity gawędziarz, władający wcale dobrze językiem w mowie, a piórem w piśmie. Zawołany gospodarz; zręczny jeździec i zamiłowany myśliwy; chciwy zysku czasem aż do nagany — jednak nie opuszczający drogi prawa; nie plami ust kłamstwem, ale umiejętnie czasem, pod pozorem naiwności, pomija pewne fakta, lub grupuje je tak, że czytelnik nabiera takiego przekonania, jakie dla Xenofonta jest pożądane. Szcżególnie często niewygodne dla siebie rzeczy przemilcza. Wynikają z tego czasem dla dzieła nawet pewne walory artystyczne, mianowicie prostolinijność opowiadania.
Zmysł artystyczny ma dość duży; układa wszystko w harmonijną całość i tworzy ładne ustępy, jednak z większemi kompozycjami nie umie dać sobie rady. Można z nich wyłuskać zręcznie skonstruowane ustępy (np. proces wodzów, panowanie trzydziestu tyranów), — ale bogatszego materjału, na wzór Tukidydesa czy Platona, ułożyć i zgrupować autor nie potrafi. W filozofji jest słaby, w historji, pominąwszy sprawy wojskowe i charakterystykę znanych sobie osób, również niebardzo znakomity, a także i niebardzo objektywny. Zrównoważony i spokojny, bez pokus i walk duchowych, zadowolony z siebie, bez rozległych horyzontów myślowych, jest doskonałym przykładem attyckiej prostoty, miary i harmonji.
Styl jego prosty, niewyszukany, stał się wzorem dla późniejszych pokoleń, i po dziś dzień dzieła jego służą do wprowadzania uczniów w świat piśmiennictwa greckiego. Nie był to czysty attycyzm, bo niejeden obcy wyraz wkradł się w wiersze pisarza, który przed trzydziestym rokiem życia opuścił Ateny i nigdy do nich nie wrócił. Ale i to dla późniejszych Greków miało swój urok; podobała im się ta miara w języku literackim, upstrzonym zrzadka wyrazami nieliterackiemi, więcej niż nieznośny puryzm językowy. Dla dobrych mów, rozsianych w historycznych dziełach Xenofonta, studjowali go pilnie późniejsi retorowie, i naśladowali nawet. Dzięki temu zachowały się wszystkie dzieła Xenofonta. Kiedy języka literackiego muszą się Grecy uczyć, gdyż żywy język odbiegł od literatury dawnych czasów zbyt daleko, podziwia się i naśladuje Xenofonta za jego łatwość i prostotę. Odnosi się to do takich pisarzy greckich, jak np. mówca Dion z Pruzy (za Flawjuszów i Trajana), Arjan (II wiek po Chr.), autor Wyprawy Aleksandra Wielkiego, pisanej na wzór Wyprawy Cyrusa. Podziwiają go też dla treści i formy Rzymianie, a szczególnie Cycero, który nawet przełożył Ekonomik na język łaciński i często Xenofonta cytuje.
Dziś podziw ten osłabł — choć do XIX wieku cieszył się Xenofont szczególnem uznaniem; zwłaszcza w Niemczech w epoce oświecenia miał gorących wielbicieli (Wieland). Xenofont nie budzi w naszych dniach zainteresowania ni wśród publiczności czytającej, ni wśród uczonych. Szkoła tak potrafiła go obrzydzić, że mało kto wraca później do lektury tego autora, choć on na to stanowczo zasługuje. Dziś niema nawet większego opracowania Xenofonta, nikt się nim specjalnie zająć nie chce; prof. Stanisław Witkowski należy dziś do tych nielicznych uczonych w Europie, którzy pracują nad zbyt niesłusznie zaniedbanym autorem.
Jeżeli chcemy sprawiedliwie ocenić Xenofonta, musimy wziąć pod rozwagę, że jest to pisarz wcale wysokiej miary, ale wobec takich olbrzymów myśli jak Platon i Arystoteles, lub mistrzów słowa jak Isokrates (a nawet Lizjasz), niknie. Platon, Isokrates, Arystoteles, ignorują Xenofonta; stać ich na to. Twórczość jego szła w szerokie sfery, dla których tamci autorowie byli mniej dostępni. Nie świadczy to wcale ujemnie o Xenofoncie, — przeciwnie, stanowi to najwyższą chlubę kultury i literatury owego wieku, jeśli pisarze tak znaczni, jak Xenofont, należą do autorów przeciętnych, skazanych na zaspakajanie literackich potrzeb szerszych warstw społeczeństwa. Gdy twórczość grecka zaczęła jałowieć, nasz autor wnet wybił się na czoło piśmiennictwa helleńskiego. Olbrzymów bardziej podziwiano, ale byli oni mniej popularni.

IV

Xenofont w Polsce. Pierwsze wydanie Xenofonta w druku pojawiło się we Florencji w 1516 r. (Juntina), drugie w Wenecji 1525 (Aldina). W tym wieku pojawiły się liczniejsze wydania i tłumaczenia łacińskie; między tłumaczami był Filip Melanchton, który utrzymywał stosunki z Polakami, zwolennikami Lutra. Było nawet tłumaczenie łacińskie Włocha, Franciszka Filelfo, które wyszło drukiem w Medjolanie na wiele lat przed wydaniem Xenofonta w oryginale, mianowicie już w 1476 r. — Takich tłumaczeń było więcej. Istniały też tłumaczenia rękopiśmienne, starsze od Filelfowego, np. przekład Cyropedji (De vita Cyri), którego dokonał we Florencji Poggio w 1466 r. Bibljoteka Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie posiada ten rękopis (nr. 482).[2] Pod koniec XVI w. (w r. 1590) wydał swój przekład Caselius, filolog helmstecki (w Brunświku), który utrzymywał stosunki z Janem Zamoyskim. To też możliwe, że Xenofont był w Polsce znany już w wieku złotym, a później także, zwłaszcza wśród różnowierców. Rzecz ta wymaga zbadania, — narazie jednak zdaje się, że wpływ Xenofonta u nas był bardzo mały.
Wpływ ten idzie w trzech kierunkach: Xenofont jest albo źródłem naukowem dla zagadnień historycznych i geograficznych, albo pisarzem filozoficzno-moralnym (działającym głównie przez Cyropedję i ustęp ze Wspomnień o Sokratesie, opowiadający historję o Herkulesie na rozstajnych drogach), albo też pisarzem praktycznym, dla ziemianina i żołnierza nie obojętnym. Tak np. jest Xenofont źródłem dla geografji starożytnej i w XVI wieku dla Stryjkowskiego, i w XIX dla Lelewela.[3] Stryjkowski czytał Xenofonta w przekładzie łacińskim; cytuje Anabazę (Historia de reditu), Cyropedję (Institutio Cyri) i nawet Hellenika (choć przy nich trochę bałamuci, bo podaje, że Lizander poraził Alkibjadesa). Jeżeli spotykamy u Stryjkowskiego powołanie się na Xenofonta, musimy zważać, czy nie ma on na myśli książki pod tytułem Xenophon, liber de aequivocis.[4] Możliwe, że czytał ustępy z Hellenik Jan Karol Chodkiewicz. Wyraża się on raz w liście słowami: «lepiej w kąt powrócić, niż podniósłszy żagle, za jednym przeciwnym wiatrem się cofać».[5] Obraz wzięty z żeglugi zawdzięczać może hetman lekturze mowy Krytjasza z Hellenik.[6] Istniały wypisy z Xenofonta,[7] i właśnie z Hellenik mowy Krytjasza i Teramenesa były przedrukowane. Poważnem źródłem jest Xenofont dla księdza Franciszka Paprockiego, autora książki p. t. Wojny znaczniejsze..., w Wilnie 1763. Paprocki daje Cyropedji pierwszeństwo przed Herodotem nawet, bo Xenofont dlań to «pilniejszy i niepłochy Dziejopis». Przy opisie bitwy nad Ajgospotamoi posługuje się Paprocki (lub jego źródło) obok Xenofonta także Plutarcha życiorysem Lizandra (i pewnie historją Diodora z Sycylji). Zresztą znaleźć ślady wpływu wymienionych dzieł Xenofonta jest bardzo trudno. Tak np. trzebaby dopiero wykazywać znajomość Anabazy u Żółkiewskiego, bo ani z listów ani z opisu wojny moskiewskiej nie widać, żeby znał Wyprawę Cyrusa (co przypuszcza Wacław Sobieski w opracowaniu Pamiętników o wojnie moskiewskiej).[8]
Jeżeli Rej w Żywocie pisze: «Bo nie piszą Cycero, Seneka, Plato, Eurypides, Sokrates, Solon, Xenofon, Diogenes, albo oni inszy a sławni wielkich cnót i rozumów ludzie», to możemy być pewni, że Xenofonta zna tylko ze słyszenia, nie czytał go nawet w przekładzie, wyjąwszy może Cyropedję lub wyjątki z niej, bo wspomina o Pantei.[9] Natomiast u innych powinniśmy oczekiwać znajomości przynajmniej Cyropedji, tak chwalonej przez Cycerona i znanej pierwszym humanistom, którzy przybyli z Włoch do Polski. Zna ją, zdaje się, Kallimach, przybyły do Polski w 1470 r., a więc przed drukiem przekładu Filelfa; cytuje ją, czasem fałszywie rozumiejąc, autor (jakiś Włoch) traktatu humanistyczno-pedagogicznego z 1502 r., p. t. O wychowaniu królewicza, który Elżbieta, matka Jagiellonów, posyła swemu synowi, Władysławowi, królowi Węgier i Czech, spodziewającemu się przyjścia na świat syna i następcy tronu. Z późniejszych znają to dzieło i cytują (tytuł podają: paedia Cyri) Łukasz Górnicki i Bartosz Paprocki (Pamięć nierządu w Polsce, przez dwie fakcye uczynionego w r. 1587, którego skutki co dalej to gorsze..., wydana 1588; przedrukowana p. t.: Bartosza Paprockiego Dwie broszury polityczne[10]. Xenofontowe opowiadanie o tem, jaki użytek robił Cyrus ze skarbów, streszcza dobrze kasztelan krakowski, książę Jerzy Zbaraski.[11] Powołaniem się na Cyropedję popiera swe zasady pedagogiczne jeszcze Grzegorz Piramowicz.[12]
Ale więcej niż Cyropedja znana jest w Polsce historja o Herkulesie na rozstajnych drogach, choć nie zawsze może pochodzi wprost z Xenofonta.[13] Czasem pośredniczy tu Cycero (De offic. 1118), lub jakieś źródło średniowieczne. Tak np. Paweł z Krosna († około 1517 r.), rozpoczynając wykład i wyjaśnienia Paradoksów Cycerona (nie na uniwersytecie krakowskim), wzywa młodzież do zajmowania się filozofją, przytaczając opowieść o Herkulesie na rozstajnych drogach, którą zaczyna słowami: Hercules ille, ut est apud Socraticum Xenophontem, cum primum pubescere coepisset... Niewiadomo, czy czytał przekład Xenofonta, czy cytuje z drugiej ręki (mowa ta spoczywa w rękopisie wrocławskim).[14] W bardzo ciekawy sposób wyzyskał tę opowieść Jan Szczęsny Herburt, i dziełko swe w rękopisie posłał Kasprowi Miaskowskiemu. Oto Herburt, wzięty do niewoli w bitwie pod Guzowem, musi siedzieć w tarasie (w więzieniu); tu staje przed nim Fortuna,[15] «pani, posiadająca twarz coraz odmienną, teraz błyśnie oczyma, teraz tak zawrze oczy jako ślepa, a sama się ustawicznie chwieje, bo na jakiejś gałce skrzydlatej stoi — u jednej ręki palce złote a dłoń żelazna; u drugiej przeciwnym obyczajem. Szata zaś ze czterech płatów złożona, dwa bardzo cudne, dwa bardzo szpetne... Pod szatą zaś haftowanie w te słowa: śmiech, plącz, bogactwo, nędza, zwycięstwo, śmierć». Herburt zaraz poznał, że to Fortuna. Ta robi mu wyrzuty, że w życiu nie jej służył, tylko cnocie, «owej stoickiej babie sprośnej», że szedł naoślep za oną babą, zamiast trzymać się zasad Fortuny, które brzmią: «brać co się nawinie», «rwać gdzie co możesz», «mykaj Tomku, kiedy na pomku»; twierdzi, że słusznie «pisorym o nieprzyjaciółce napisał: Fraszka cnota, powiedział Brutus porażony» (Treny Kochanowskiego), itd. Herkules (Herburt) usprawiedliwia swe postępowanie wychowaniem odebranem w domu rodzicielskim, naukami starca ze Stagiry (Arystotelesa). Fortuna kończy przestrogą: «Zawierając te nasze plotki, tak ci powiadam, chceszli się mieć teraz dobrze, nie trzeba być cnotliwym: inaczej jeśli uczynisz, mnie nie winuj». Po tej rozmowie Fortuna wypadła jako wicher najprędszy. — Kasper Miaskowski odpowiedział na to wierszem p. t. Herkules niecierpliwy, drukowanym w Zbiorze rythmów w Krakowie 1612. Herburt zapraszał Miaskowskiego, by drukował w jego drukarni w Dobromilu, i ten wiersz w 1612 r. przedrukował, p. t. Herkules słowieński (tym Herkulesem — Herburt), by dać wzór, jak druk ma wyglądać. Ale następne wydanie Miaskowskiego wyszło w Poznaniu 1622 bez zastosowania poprawek Herburta. — Dzikszą formę przybrał ten motyw w dziełku: Herkules abo zdrowa Bada y wczesna przestroga wspaniałey Słowiańskiej młodzi. Przez Prokopa Wereszczakę, studenta akademiey krakowskiej... (Kraków 1632). Gdy Bóg chciał całe plemię ludzkie za grzechy wytracić, błagali go zatrwożeni niebianie o litość. Szczególnie Herkules znalazł posłuchanie życzliwe u Boga. Przedstawia młodzieży, co sam uczynił za żywota, zanim został do nieba wzięty, i uczy ją, jak ma postępować w jego ślady, ćwiczyć się w cnotach i męstwie, gardzić sprosnością i lenistwem. Maciejowski zapewnia, że jest to naśladowanie Herkulesa Miaskowskiego.[16] Co do tego autora, mimo że studjował w Krakowie, wątpliwe, czy czytał Xenofonta. W Krakowie wykładano Xenofonta tylko raz, w 1536 r.; wyjaśniał go niejaki Valerianus Pernus z Krakowa, magister i doktor filozofji, promowany w Paryżu. — Natomiast, jeśli Simon Simonides daje skierowanemu do Tomasza Zamoyskiego wierszowi tytuł Hercules Prodiceus, nie powinniśmy wątpić, że zna Xenofonta w oryginale. — Należałoby zbadać, czy w przedstawieniach szkolnych scenicznych w kolegjach jezuickich widać wpływ Xenofonta, jeśli spotykamy alegorję o Herkulesie na rozstajnych drogach (np. w kolegjum w Kaliszu, Hercules in bivio, 1586, prozą). Jezuici wprawdzie uczą nieco po grecku, ale Xenofont do kanonu ich lektury nie należy. W każdym razie znał Xenofonta (i to może w oryginale) Maciej Kazimierz Sarbiewski, ów sławny poeta, jeśli można tak wnioskować z rękopisu jego, zawierającego wypiski z wielu autorów klasycznych (m. i. i z Xenofonta), zachowanego w Krakowie, w Bibljotece Czartoryskich (nr. 1405). Na rękopisie inną ręką zaznaczono, że to spisał własnoręcznie Sarbiewski.[17]
Być może, że i Agezylaos był w Polsce znany. Piotr Boratyński na sejmie piotrkowskim 1548 daje Zygmuntowi Augustowi za wzór Agezylaosa, który «dla dobra narodu w kondycją sług się podał jako... pismo świadczy».[18] Pismo może nie oznacza Neposa.
W uniwersytecie krakowskim wykładano Xenofonta tylko raz, ale w Zamościu według programu Jana Zamoyskiego brano w akademji (ostateczny akt fundacyjny w 1600 r.) regularnie Xenofontowy Ekonomik w oryginale, w związku z Arystotelesa nauką o gospodarstwie. Pod wpływem Zamoyskiego w tej połaci kraju cieszy się to dziełko wielką powagą. I tak Piotr Myszkowski, starosta lubelski, pisząc w 1602 r. instrukcję dla syna,[19] każe go uczyć ekonomji na podstawie Arystotelesa i Xenofonta. Na Xenofoncie pewnie spocznie większy nacisk, choć Arystoteles wymieniony na pierwszemi miejscu, bo poprzednio zastrzegł się pan starosta, by Arystotelesem syna nie przemęczać.
Niema oczywiście nic dziwnego, jeśli spotykamy znajomość Ekonomiku u takiego autora, jak np. Jan Seklucjan (protestant), w książce Oeconomia albo Gospodarstwo (w Królewcu 1546). W tej Ekonomji, jak i w innych, wielką rolę odgrywa małżeństwo, ale wpływ to nie Xenofonta, lecz raczej Pisma świętego. Interes jest głównie religijny; na kompozycję, na treść Xenofont nie ma wpływu, i raz tylko jest u Seklucjana cytowany (cytatów z Pisma jest znacznie więcej), a mianowicie:[20] «Xenofon pisze w swej Ekonomji, że niektóry król swego mędrca pilno pytał, jakoby swego konia najlepiej utuczyć miał; na to mu tento mędrzec odpowiedział, żeby k’temu nic lepszego nad pańskie oko nie wiedział, to jest, iżby pan żadnemu czeladnikowi nie wierzył, ale sam często konia doglądał*. Jest to cytat z Xenofonta Oecon. (12 koniec): król perski, otrzymawszy dobrego konia, chciał go w krótkim czasie utuczyć. Pytał więc pewnego człowieka, znającego się podobno na koniach, co konia najszybciej luczy. Ten miał odpowiedzieć: oko pańskie.
I w XIX wieku znalazł Ekonomik swego wielbiciela: August Cieszkowski uważał go za «prawdziwy klejnot naukowy, którego wartości dotąd nie dosyć uznano, prawie nawet mało domyślano się», i rozpoczął «rozprawę nad nim» w swej młodości, ale zamiaru nie wykonał.[21]
W książeczkach z zakresu myślistwa i hodowli koni wpływu Xenofonta nie widzimy, a czasem nawet nie dostrzegamy znajomości tego autora. Tak np. Jan Ostroróg, wojewoda poznański, autor książki p. t. Myślistwo z ogary (Kraków 1608, 1618 itd., aż do 1902), rzeczowo bardzo instruktywny, Xenofonta nie zna wcale, bo tam, gdzie się w poglądach różni, nie polemizuje, i wogóle żadnego ze starożytnych nie cytuje. Jaka szkoda, że nikt w złotym wieku drobnych pisemek Xenofonta nie przełożył! Głodne takich utworów społeczeństwo byłoby wdzięcznie tę pracę rozchwytało. Ostroroga uwagi, zanim je drukiem wydał, chętnie przepisywano. — Tak samo jak książeczka O polowaniu, byłyby znalazły chętnych czytelników rozprawy O jeżdzie konnej i Przewodnik dla dowódcy jazdy, ale i one nie znalazły nikogo, ktoby je na pożytek i przyjemność ogółu szlacheckiego spolszczył.
I tych rozprawek wpływ jest mały. Dorohostajskiego Krzysztofa, marszałka w. litewsk. (który, kształcony w Strassburgu, pewnie umiał po grecku, a przynajmniej czytał Xenofonta w przekładzie), dziełko Hippica, to jest Księga o koniach, potrzebna i krotochwilna młodości zabawa (Kraków 1603) pod względem układu i dyspozycji nie stoi na wysokości Xenofonta, ale rzeczowy jej poziom bardzo wysoki; autor zna nowożytną (włoską) literaturę przedmiotu i ilustruje swe wywody drzeworytami. Wykształcenie w klasycznych autorach ogromne; najczęściej może cytowany Wergiljusz (Georgica), z własnym, wcale zgrabnym przekładem. Xenofont na układ rzeczy nie wywarł wpływu, ale autor zna go i nawet raz cytuje,[22] gdy mówi o stajni, «w której za najprzedniejszą okoliczność, wybadywacz subtelny Xenophon, a miłośnik rzeczy wszytkich ochędożnych, pożądając mieć puklerz argolicki, zbroję attycką, hełm robotą wymyślną beotycką i konia epidajryckiego, pisze in Hippico et Hipparcha w księgach przynależących hetmanom, rycerskim ludziom i mistrzom końskim, mieć chce, aby stajnia jako najbliżej oka pańskiego zbudowana była, dla częstego koni oglądywania i nawiedzania». Coś tu pobałamucone: o stajni mówi to Xenofont w Hippice IV, 1, o hełmie beockim XII, 3, ale o reszcie szczegółów niema tam wzmianki (ani w Hipparchiku).
Przekłady na język polski. Wiek złoty ni wieki następne w Polsce nie zdobyły się na przekład Xenofonta na język łaciński lub polski. A i w XIX w. niewielu znalazł tłumaczy. Posiadamy następujące zupełne przekłady jego pism:
Słowo o wyprawie wojennej Cyrusa, po grecku Anabazys, przełożył C. C. Mrongovius, Gdańsk, bez r. w. — Anabaza (Wyprawa Cyrusa), przełożył i opracował Dr Artur Rapaport, z wstępem prof. St. Witkowskiego. Kraków 1924 (Bibl. Nar., Serja II, Nr. 31).[23]
Ekonomik przełożył Antoni Bronikowski, Poznań 1857.
O dochodach Atheńskich, przełożył Antoni Bronikowski («Czas», Dodatek miesięczny, tom XI, rok III. Kraków 1858, str. 3—22).
Cynegetyk czyli Łowiectwo, «przekładał z greckiego i ofiarował na gwiazdkę r. P. 1859, druhowi, myśliwemu i współmiłośnikowi literatury helleńskiej, Lucjanowi Siemieńskiemu,» Antoni Bronikowski[24] («Czas», Dodatek miesięczny, tom XVII, rok V. Kraków 1860, str. 19—58).
Tenże Bronikowski przełożył: Hippika i Hipparch czyli Jazda konna i Naczelnik jazdy, Ostrów 1860, i Wspomnienia o Sokratesie (Ostrów i Wrocław 1868). — Memorabilia są tłumaczone po raz drugi: Wspomnienia o Sokratesie przełożył z greckiego Emiljan Konopczyński («Bibljoteka filozoficzna», pod redakcją Henryka Struvego, Warszawa 1896. Kasa im. Mianowskiego).
Nieautentyczny Ustrój ateński przełożył Józef Wierzbicki (Rzecz o ustawie ateńskiej, przypisywana Xenofontowi, Nowy Sącz 1895).
Przekład Konopczyńskiego jest gładki, przekłady Bronikowskiego wprawdzie dosłowne, ale ciężkie, i bez pomocy greckiego oryginału niezrozumiałe. Za najlepszy uważa X. Pawlicki Ekonomik, ale, naszem zdaniem, najlepiej udały się mu O dochodach i Cynegetyk, potem dopiero Hippika; te czytają się wcale gładko. Hippika i Hipparch poświęcone są hrabiemu Augustowi Cieszkowskiemu. Ze słów tłumacza we wstępie widać, że głęboko odczuwał obojętność społeczeństwa dla Xenofonta i dla przekładów wogóle.

BIBLJOGRAFJA

Najlepsze i najnowsze opracowanie Xenofonta przynosi prof. Stanisław Witkowski we wstępie do przekładu Anabazy (j. w., Bibl. Nar. Serja II, Nr. 31). Rozwija on swe myśli szerzej w II tomie dzieła p. t. Historjografja grecka (Kraków 1926, str. 29-233).
Piękny, ale w duchu dawnych poglądów jest ustęp o Xenofoncie w X. Stefana Pawlickiego Historji filozofji greckiej (t. II, Kraków 1917).

TEKSTY

Najlepsze narazie teksty znajdują się w lipskich wydaniach Teubnera: Scripta minora fasc. I (ed. Thalheim); Institutio Cyri (Hug); Commentarii (Gilbert); Historia Graeca (Keller). Również dobre są oksfordzkie wydania Marchanta.
Wydania objaśnione u Teubnera w Lipsku: Agesilaos (erklärt v. Guthling); Kyropadie (Breitenbach-Buchsenschutz); Griechische Geschichte (Büchsenschutz); Memorabilien (R. Kühner). U Weidmanna w Berlinie: Kyropadie (Hertlein-Nitsche); Hellenika (Breitenbach); Memorabilien (Breitenbach-Mücke).




  1. Por. wydanie Bibl. Narodowej, Serja II, Nr. 31.
  2. W innym rękopisie (3425) jest Tyrannus Xenophontis (Hieron) po łacinie, a w rkp. 519 na karcie 96 wspomina przepisywacz, że zajmował się filozofem Xenofontem.
  3. Por. Dr Adolf Bednarowski, Wybór z Pism Ksenofonta, Książnica-Atlas 1925. str. XV.
  4. Książkę pod tym tytułem, drukowaną w Witebsku 1612, posiada Bibljoteka Raczyńskich.
  5. Korespondencja J. K, Chodkiewicza, opracował Chomętowski, Warszawa 1875, (str. 173).
  6. II 3.
  7. Xenophontis quae exstani opera... a Joanne Sambuco... Basileae 1552. Książkę tę posiada Bibljoteka Raczyńskich.
  8. Bibl. Narod., S. I, nr. 12, str. 17.
  9. Sinko, Źródła w «Żywocie człowieka poczciwego» (Rozprawy filolog. Akad. Um. 1906, t. XXVIII), str. 32.
  10. «Bibljoteka Pisarzów Polskich» Ak. Um., t. 38.
  11. Scriptores rerum Polonicarum, V, str. 95.
  12. Mowy w Towarzystwie do ksiąg elementarnych. Kraków 1889, str. 153.
  13. Z przedruków tekstu greckiego na ziemiach polskich za czasów przedrozbiorowych znamy jeden tylko: Herakles Prodikos, wydany ok. r. 1790 w drukami uniw. krak. przez profesora języka greckiego w krakowskiej Szkole Głównej, X. Krzysztofa Idatte (8, k. nlb. 4).
  14. Zob. Archiwum dla historji literatury i oświaty, t. IX, str. 277.
  15. Przedrukowana tą gadka z Fortuną w Wiszniewskiego Hist. literatury, tom VII, str. 118.
  16. Piśmiennictwo, tom III, str. 746.
  17. Zob. wydanie Sarbiewskiego w Starej Wsi 1892, str. L, pod Memorabilia.
  18. Scriptores Rerum Polonicarum, I, 251.
  19. Treścią i językiem przypomina ona plan nauki Zamoyskiego; instrukcja pisana po łacinie; zob. Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce, tom XIV, str. 342 i n. i str. 346.
  20. Wydanie Celichowskiego w «Bibl. Pisarzów Polskich». Nr. 9, str. 63.
  21. W liście do tłumacza Ekonomiku, Bronikowskiego; zobacz u tegoż wstęp, str. IV.
  22. Wyd. Turowskiego, Kraków 1861, str. 78.
  23. O wyprawie Cyrusa Młodszego ks. I, przełożył ks. Józef Gacki, 1829.
  24. Tych obu pisemek nie wymienia Estreicher w Bibljografii pod Xenofon. Zwrócił mi na nie uwagę dr Adolf Bednarowski.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ksenofont i tłumacza: Artur Rapaport.