Przejdź do zawartości

Srebrny lis/Część I/Niepokój

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Thompson Seton
Tytuł Srebrny lis
Pochodzenie Opowiadania z życia zwierząt, serja druga
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1909
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Arct-Golczewska
Ilustrator Ernest Thompson Seton
Tytuł orygin. The Biography of a Silver Fox
Podtytuł oryginalny Domino Reynard of Goldur Town
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Niepokój.

Myśliwi utrzymują, że lis nigdy nie napada kurników, znajdujących się blizko jego mieszkania. Może dlatego, że nie chce ściągnąć zemsty swego najbliższego sąsiada, woli więc szukać pożywienia w dalszych fermach. Zapewne to więc było przyczyną dla której kurniki kolonisty Juckes’a ocalały, podczas gdy zagroda kolonisty Bentona, leżąca dalej była już ograbiana kilkakrotnie.
Stary fermer Benton nie miał już dłużej cierpliwości, i gdy już ćwierć jego pięknych kur znikła, nie mógł dłużej wytrzymać i postanowił wyśledzić zbrodniarza.
Tym czasem następnej niedzieli Si i Bud Benton, młodzi chłopcy, spacerując po lesie, posłyszeli na pagórku głos psa Juckes’a, na śladach lisa. Chłopcy i psy nie używają tych samych wyrazów, nie przeszkadzali więc sobie wzajemnie. Chłopcy strzegli dolinę na dole, zobaczyli coś na polowaniu i byli bardzo ucieszeni spokojem, z jakim pies zabierał się do rzeczy, podczas gdy lis był już zmęczony gonitwą. Ale właśnie w chwili, gdy tak stali zapatrzeni, ukazał się w poprzek doliny lis z wielką śnieżno białą kurą w pysku. Bez wątpienia była to jedna z drogocennych kur Bentona. Chłopcy bez poruszenia śledzili ruchy lisa i dzięki białości kury mogli go widzieć poprzez gąszcze, gdy wchodził do otworu prowadzącego do nory. W półtorej godziny potem stanęli obaj przy norze pośród masy białych piór biednej ofiary. Gruba żerdź posłużyła im do zsondowania jamy, ale ponieważ ta miała skręty, żerdź nie dosięgła lisiąt, które strasznie przerażone skryły się w nąjciaśniejszy kącik, podczas gdy rodzice ich, widząc z lasu, co się dzieje, nadaremnie starali się im dopomóc w jakikolwiek sposób.
Lisiątka naprzód myślały, że to jest ich wszechmocna matka, ale w krótce rozczarowane przekonały się, że były to stworzenia, które tak przestraszyły matkę.
Chociaż legowisko lisa znajdowało się na posiadłości Juckes’a, chłopcy postanowili przyjść następnego dnia i wykopać lisięta. Ale instynkt matki nie próżnował. Spostrzegła zaraz, że mieszkanie ich nie jest w bezpiecznem miejscu, zaczęła więc szukać nowej kryjówki, by przenieść tam swe małe.
Podobno istnieje u niektórych zwierząt zwyczaj, że w razie niebezpieczeństwa ratują tylko jedno dziecko z pomiotu i to jest najnaturalniejszy sposób doboru. Pomiot cały zostawia się na otwartem polu. Po chwili pokazuje się matka i zaczyna zanosić małe do nowego schronienia i wierzy, że najlepszem będzie to, które najpierw wyratuje. Jest w tem pewna racja: oto najsilniejsze i najżywsze włazi zwykle na sam wierzch i najpierw matka go spostrzega. Tak samo stało się i teraz. Matka lisica wszedłszy do nory, spotkała małego liska, który był prawdopodobnie najżywszy i najsilniejszy ze wszystkich i tego najpierw zaniosła do nowego mieszkania, był to ten z maską na twarzy — tak zwany Domino. Potem wzięła najodważniejszą siostrzyczkę jego, a wreszcie malutkiego dzielnego braciszka. Tym czasem ojciec stał opodal na straży, w ten sposób zdążyli bezpiecznie przenieść tych troje małych.
Gdy ukazali się znowu chłopcy Benton z łopatami, widłami i drągami w celu wykopania rodziny lisiej i zaczęli pracę, po godzinie kopania przy samem wnijściu napotkali na skałę i nie mogli jej poradzić. Dopiero jeden z chłopców poszedł po dynamit i podłożył. Po chwili rozległ się huk, pagórek zatrząsł się i odłamy skały posypały się, tak, że zakryły sobą otwór i zawaliły całą norę, grzebiąc w niej pozostałe lisiątka, skazane na uduszenie. Utworzył się skalisty grób i chłopcy nie próbując nawet odkopać go — odeszli.

Gdyby nocy tej był kto na pagórku, zobaczyłby jak ojciec i matka lisiąt drapali łapami ziemię przy starem legowisku, i jak usiłowali podnieść kamienie. Następnej nocy można ich było również spotkać przy pracy, trzeciej nocy przyszła tylko sama matka — poczem ustały beznadziejne ich wysiłki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Thompson Seton i tłumacza: Maria Arct-Golczewska.