Spowiedź (Kasprowicz, 1926)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kasprowicz
Tytuł Spowiedź
Pochodzenie Mój świat
Pieśni na gęśliczkach i malowanki na szkle
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1926
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawn. „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SPOWIEDŹ

Niedawno po naszych parafjach
Bydlili sami poganie
O gębach niewyparzonych,
Aż źle było patrzeć na nie.

Szedł do spowiedzi gazda
Z Bańskiego, czy Gleczarowa:
„Jak tu się nie spowiadać,
Gdy grzeszne są myśli i słowa.“

Namyślał się przecież, idący:
„Radbym pogwarzyć społem
Z gazdą, jak ja, z Panem Bogiem,
Nie z jakimś tam jego pachołem.“

Wkońcu zawyrokował:
„Ale, jak trzeba, to trzeba,
Dwie-ć drogi ma człowiek przed sobą
Do piekła i drogę do nieba.“

Pomaszerował przez kościół
Do konfesjonału:
„Uklęknij, biedny grzeszniku!“
„Pomału, Jegomość, pomału!

Gdzie ja tam biedny! Mam krowy
I konie i niezłe stadko
Na hali Waksmundzkiej, a teraz
Pójdzie już spowiedź gładko.


W karczmie-m ja łbów nie rozbijał,
Barana-m nie ukradł nikomu,
Że aż mi żal, iż dobytku
Nie umiem przysparzać w domu.

Raz do chorego wiozłem
Księżyczka z Panem Jezusem,
Ksiądz zbercy, a koń się stracha,
Raz dęba, to szybkim kłusem.

„Nie zberkaj, księże, tak proszę,
Koń jest ostrego chowu,
Ani się spostrzeżemy,
Jak nas wysypie do rowu.“

I tak się też stało. Bicz w garści,
Rzekę do księdza: „Ha, wiecie,
Gdyby nie ten Pan Jezus,
Porządniebym sprał was po grzbiecie.”

„Zakamienialcze, świętego
Doprowadziłbyś do szału!
Ksiądz musi być, jednak cierpliwy.“
„Pomału, Jegomość, pomału!

Mam jeszcze jedną przewinę,
Której się wstydzić muszę.“
„Nie wstydź się, miły mój bracie,
Bóg twą ocali duszę.“

„Gdyście tak stał przed ołtarzem
Z tem kółkiem wygolonem,
To-m se pomyślał: tak błyscy,
Jak kotce pod ogonem.


Czy, księże, to grzech śmiertelny,
Pouccie głupiego górala.“
„Jużci-ć to nie grzech, lecz czystość
Myśleć tak nie pozwala.

Dam rozgrzeszenie, jeżeli
Innego nie macie grzechu.“
I w imię Ojca, Syna, Ducha
Pożegnał go w pośpiechu.

Za chwilę — puk, puk — ten sam gazda
Do konfesjonału:
„I cóż tam znowu?“ „Ja jestem,
Pomału, Jegomość, pomału.

W karczmie-m ja łbów nie rozwalał,
Barana-m nie ukradł nikomu,
Że aż mi żal, iż dobytku
Nie umiem przysparzać w domu.

Inom zabacył, że przecież
Śmiertelny mam grzech na duszy“;
„Wyznaj-że szczerze, mój bracie,
Szczerość twa Boga wzruszy.“

„Jak pyszny ślachcic, dyć folgę
Grzesznemu dałek ciału“;
,,Jaką-ż to folgę?“ „Dyć wyznam,
Pomału, Jegomość, pomału.

Kąpałek się, to jest mój — księżę —
Śmiertelny grzech na sumieniu,
Zaś wszystkie inne to znaczą,
Co niby jaszczurki w cieniu.


Przychodzę więc po pokutę
Do konfesyonału;“
„Zaraz, ci, bracie, ją zadam!“
„Pomału, Jegomość, pomału!“

„Że to jest grzech ponad grzechy,
Godna pokuty zbrodnia,
Więc za ten grzech będziesz, bracie,
Kąpał się co tygodnia.“

„Do kiedy? Czy to wytrzymam?
Wcierniosty w każdym siedzi!“
„Będziesz mi pokutował
Aż do następnej spowiedzi.“

„Więc przyjdę, księżuniu, jutro,
Bo nie chcę tygodniami
Plamić mej duszy: wiadomo,
Że grzech śmiertelny plami.“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kasprowicz.