Ulalume (tłum. Beaupré, 1910): Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Usunięta treść Dodana treść
m Wieralee przeniosła stronę Ulalume (Beaupré, 1910) na Ulalume (tłum. Beaupré, 1910), bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: bardziej precyzyjne
scalanie proofread
Linia 1: Linia 1:
{{Dane tekstu
{{NPP}}
|autor = Edgar Allan Poe
{{Nagłówek
|tytuł=Ulalume
|tytuł = Ulalume
|podtytuł =
|autor=Edgar Allan Poe
|tłumacz=Barbara Beaupré
|tłumacz=Barbara Beaupré
|pochodzenie=''[[Kruk. Wybór poezyi]]''
|rok wydania = 1910
|wydawca =
|druk = Drukarnia „Głosu Narodu” w Krakowie
|miejsce wydania = Kraków
|źródło = [[commons:File:Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu|Skany na Commons]]
|strona indeksu = Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu
|poprzedni = Wyspa Czarodziejki
|następny = Cień (Poe, 1910)
|inne = {{Całość|Kruk. Wybór poezyi/całość|zbiór|epub=i}}
}}
}}


{{CentrujStart2}}
<poem>Nieba strop stał posępny i szary,
<pages index="Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu" from="43" to="46" />
Zwiędłych liści opadał plon suchy,
{{CentrujKoniec2}}
Liści zwiędłych i martwych plon suchy.
Noc płynęła przez senne obszary,
A październik to był, smętny i głuchy,
Mgła spowiła mroczne Auber jezioro,
We mgle stał puszczy Weir ostęp głuchy -
Groza szła przez oparne jezioro
I przez Weir, las nawiedzany przez duchy.


{{MixPD|Edgar Allan Poe|Barbara Beaupré}}
Tam, aleją cyprysów wspaniałą,
[[Kategoria:Kruk. Wybór poezyi]]
Duch mój błądził ze swą Psyche w noc czarną,
Wśród cyprysów, ze swą Psyche w noc czarną.
Serce moje jak wulkan gorzało
I jak lawą tryskało pżarną,
Jak ów wulkan zwany Jenik gorzało,
Co nad strefą wzniesiony polarną
Sieje ogniem i siarką stopniałą,
Gdzieś nad strefą płonący polarną.

Mowy nasze były skromne i ciche,
Lecz już niemoc nas zdjęła zdradziecka
I odbiegła nas pamięć zdradziecka:
Nie wiedzieliśmy, ani ja, ani Psyche,
Że wróciła już noc staroświecka.
Że październik to był smętny i głuchy,
W mgieł oparnych tonący pomroce,
Że już noc powróciła zdradziecka,
Noc doroczna, ach, ta noc nad noce!
Nie widzieliśmy Auber jeziora,
Znikł nam z oczu puszczy Weir odstęp głuchy,
Choć znaliśmy to mroczne jezioro,
I ten Weir, las nawiedzany przez duchy.

Lecz już noc się zbliżała do brzasku,
Gwiezdny zegar wskazywał świtanie,
Nadchodzące zwiastował świtanie.
W głębi naszej alei w zórz blasku
Już się pierwsze budziło zaranie,
I cudownie wschodziła o brzasku,
Niosąc sierp swój jak ostrza rozwarte,
Roziskrzona w porannych zórz blasku,
Promienista, dwurożna Astarte.

Wówczas rzekłem: "Ach! gorętsza od Diany
Jest Astarte, przez westchnień etery
Szybująca, przez westchnień etery.
Snadź dostrzegła w swej drodze świetlanej
Łzy nie oschłe i ból wiecznie szczery,
Łzy na licach i ból wiecznie szczery.
Więc przybywa od Lwa konstelacji,
By niebiańskie rozświetlić nam sfery,
I nie bacząc na Lwa konstelację,
Do letejskich nas wiedzie przezroczy,
Skąd, nie bacząc na Lwa konstelację,
Błyszczą ku nam świetliste jej oczy,
Błyszczą jasne, namiętne jej oczy."

Ale Psyche, wznosząc w górę ręce,
Rzekła: "Gwieździe nie ufam tej zwodnej
Ni bladości jej nie ufam zwodnej.
O! śpiesz za mną, nie zwlekajmy więcej,
Uciekajmy od tej gwiazdy zwodnej."
W trwodze wielkiej mówiła i w męce,
Pióra wlokąc po kurzawie chłodnej,
I szlochała w żałosnej udręce,
Skrzydła wlokąc po kurzawie chłodnej,
Smętne skrzydła po kurzawie chłodnej.

Na to ja: "Wszak to senne złudzenie!
Tu zostańmy, gdzie światło nas drżące,
Kryształowe kąpie światło drżące!
Sybilliczne bije odeń lśnienie,
Czarem Piękna i Nadziei tchnące.
Patrz, jak błyszczy wśród niebios sklepienia,
Jak migoce na nieba tle bladem!
Śmiało jego powierzmy się lśnieniu
I bezpiecznie zdążajmy tym śladem,
Śmiało temu powierzmy się lśnieniu,
Gdy aż Nieba sięga światłem swem bladem."

Ukoiłem pocałunkiem mą Psyche,
Rozpraszając jej żal i skrupuły,
Uśmierzając jej żal i skrupuły,
Lecz u krańca cienistej alei
Stopy nasze chłód grobu uczuły,
Bo u wrót się wstrzymały grobowych,
U wrót grobu starych, legendowych.
"Miła siostro! - wyrzekłem do Psyche,
Legendowy ukazując tum -
Jaki napis wyryto na grobie?"
Ona rzekła: "To grób Ulalume,
Grób straconej twojej Ulalume!"

Serce me spopielało w proch szary,
Jako liści uwiędły plon suchy,
Jako liści zmartwiałych plon suchy.
I przejrzałem przez mgliste opary,
Że październik to był mroczny i głuchy;
Żem był niegdyś w tym miejscu upiornym,
Wlokąc brzemię straszliwe, sieroce,
W taką samą noc październikową,
Noc doroczną, taką noc nad noce.
"Co za szatan! - krzyknąłem - piekielny,
Tu mnie zawiódł, w puszczy Weir ostęp głuchy!
O! znam dobrze to Auber jezioro
I ten las nawiedzany przez duchy.
Mroczne, we mgle tonące jezioro
I las Weir, nawiedzany przez duchy."</poem>

{{edycja}}
{{TłumaczPD|Barbara Beaupré}}
[[Kategoria:Edgar Allan Poe]]
[[Kategoria:Edgar Allan Poe]]
[[Kategoria:Barbara Beaupré]]
[[Kategoria:Przekłady poezji]]
[[Kategoria:Teksty oryginalnie w języku angielskim]]

{{interwiki-info|en|(org.)}}
[[cs:Havran a jiné básně/Ulalum]]
[[de:Ulalume]]
[[en:The Works of the Late Edgar Allan Poe/Volume 2/Ulalume]]
[[es:Ulalume]]
[[fr:Ulalume]]
[[it:Ulalume]]
[[ru:Улалум (По/Уманец)]]
[[ru:Улялюм (По/Бальмонт)]]
[[ru:Улялюм (По/Фёдоров)]]
[[ru:Юлалюм (По/Брюсов)]]

Wersja z 20:34, 5 lis 2016

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edgar Allan Poe
Tytuł Ulalume
Pochodzenie Kruk. Wybór poezyi
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia „Głosu Narodu” w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Barbara Beaupré
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Ulalume.

Nieba strop stał posępny i szary,
Zwiędłych liści opadał plon suchy
Liści zwiędłych i martwych, plon suchy.
Noc płynęła przez senne obszary
A październik to był, smętny, głuchy,
Mgła spowita mroczne Ober jezioro,
We mgle stał puszczy Weir, ostęp głuchy
Groza szła przez oparne jezioro
I przez Weir las nawiedzany przez duchy.

Tam aleją cyprysów wspaniałą,
Duch mój błądził ze swą Psyche w noc czarną
Wśród cyprysów, ze swą Psyche w noc czarną
Serce mole, jak wulkan gorzało
I jak lawą tryskało pożarną
Jak ów wulkan zwany Jenik gorzało
Co nad strefą wzniesiony polarną
Sieje ogniem i siarką stopniałą
Gdzieś nad strefą płonący polarną.

Mowy nasze były skromne i ciche
Lecz już niemoc nas zdjęła zdradziecka
I odbiegła nas pamięć zdradziecka,
Nie wiedzieliśmy ja, ani Psyche,

Że wróciła już noc staroświecka.
Że październik to był smętny, głuchy,
W mgieł oparnych tonący pomroce
Że już noc powróciła zdradziecka,
Noc doroczna, ach ta noc nad noce!
Nie widzieliśmy Ober jeziora,
Znikł nam z oczu, puszczy Weir ostęp głuchy.
Choć znaliśmy to mroczne jezioro
I ten Weir las nawiedzany przez duchy.

Lecz już noc się zbliżała do brzasku
Gwiezdny zegar wskazywał świtanie,
Nadchodzące zwiastował świtanie.
W głębi naszej alei w zórz blasku,
Już się pierwsze budziło zaranie.
I cudownie wschodziła o brzasku
Niosąc sierp swój, jak ostrza rozwarte
Roziskrzona w porannych zórz blasku
Promienista, dwurożna Astarte.

Wówczas rzekłem — Ach! gorętsza od Dyany,
Jest Astarte, przez westchnień etery,
Szybująca, przez westchnień etery.
Snadź dostrzegła w swej drodze świetlanej
Łzy nie oschłe i ból wiecznie szczery
Łzy na twarzy i ból wiecznie szczery.
Więc przybywa od lwa konstelacyi,
By niebiańskie rozświetlić nam sfery,
I nie bacząc na lwa konstelacyę,

Do Letejskich nas wiedzie przeźroczy,
Skąd nie bacząc na Lwa konstelacyę
Błyszczą ku nam miłośne jej oczy,
Błyszczą wielkie, miłośne jej oczy.

Ale Psyche, wznosząc w górę ręce,
Rzekła — Gwieździe tej nie ufam zwodnej,
Ni bladości jej nie ufam zwodnej.
O! spiesz za mną, nie zwlekajmy więcej,
Uciekajmy od tej gwiazdy zwodnej.
W trwodze wielkiej, mówiła i w męce,
Pióra wlokąc, po kurzawie chłodnej
I szlochała w żałosnej udręce
Skrzydła wlokąc, po kurzawie chłodnej
Jasne skrzydła, po kurzawie chłodnej,

Lecz ja rzekłem — Wszak to sen złudzenia!
Tu, zostańmy, gdzie nas światło drżące,
Kryształowe zlewa światło drżące.
Sybilliczne biją odeń lśnienia
Czarem piękna i nadziei tchnące.
Patrz, jak skrzą się, wśród niebios sklepienia,
Migotliwe w dnia świtaniu bladem.
Śmiało możem zaufać w ich lśnienia,
Za iskrzącym zdążając ich śladem
Śmiało możem zaufać w ich lśnienia
Dokąd błyszczą w dnia świtaniu bladem.

Ukoiłem pocałunkiem Psyche,
Rozpraszając jej żal i skrupuły.

Uśmierzając jej żal i skrupuły.
Lecz u krańca cienistej alei
Stopy nasze chłód grobu uczuły
Bo wstąpiły na wrota grobowe,
Starodawne wrota legendowe.
— Miła siostro! wyrzekłem do Psyche,
Legendowy ukazując tum
Jaki napis wyryto na grobie?
Ona rzekła. — To grób Ulalume
Grób straconej twojej Ulalume.


∗             ∗

Serce me, spopielało w proch szary,
Jako liści uwiędłych plon suchy,
Jako liści zmartwiałych plon suchy.
I przejrzałem przez mgliste opary:
Że październik to był mroczny, głuchy.
Żem był niegdyś w tem miejscu upiornem,
Wlokąc brzemię straszliwe, sieroce,
W taką samą noc październikową,
Noc doroczną, w taką noc nad noce.
— Co za szatan! krzyknąłem, piekielny
Tu mnie zawiódł, w puszczy Weir ostęp głuchy.
O! znam dobrze, to Ober jezioro
I ten tas, nawiedzany przez duchy.
Mroczne we mgle tonące jezioro.
I las Weir nawiedzany przez duchy.








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edgar Allan Poe i tłumacza: Barbara Beaupré.