Sofoklesa Tropiciele/Przekład Sofoklesa Tropicieli

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sofokles
Tytuł Sofoklesa Tropiciele
Redaktor Adolf Bednarowski
Wydawca Feliks West
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Feliksa Westa
Miejsce wyd. Brody
Tłumacz Adolf Bednarowski
Tytuł orygin. Ἰχνευταί
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Przekład Sofoklesa „Tropicieli”[1]

[Scena przedstawia dziką (w. 31.), górzystą okolicę, pokrytą gęstym, zielonym lasem (w. 215 n.), pełnym dzikiego zwierza, w Arkadyi. W dali widnieją wysokie, poszarpane skały (w. 31.); na stoku jednej z nich widać ukryte w zaroślach wejście do groty nimfy Kyllene; z przodu sceny prowadzą w głąb trzy ścieżki górskie w kierunku groty.
Na stoku jednej skały, znacznie odległej od groty, lecz dobrze widocznej na scenie, zjawia się zmęczony, rozgniewany Apollo w pełnej zbroi, sypie w milczeniu duży stos złota, a następnie woła donośnym głosem tak, że echo odpowiada mu z gór:]

Bogom i ludziom obwieszczam to wszystkim
I (hojne dary) przyrzekam im złożyć
(Ja, bóg Apollo, przybywszy tu) zdala;
(Straszna mię spotkała i) ciężka dla serca
(Mojego strata) krów dojnych,
Cieląt i stada młodych jałówek.
Wszystko[2] zniknęło i napróżno szukam,
Dokądby potajemnie od żłobu mej stajni
Bez śladu uprowadził je podstęp złodzieja.
Ani mi na myśl byłoby nie przyszło,
By z bogów który lub nędznych śmiertelnych
Na czyn tak zuchwały mógł się był odważyć.

Gdym to zobaczył, w ździwienie popadłem!
A teraz chodzę, szukam i wszędzie ogłaszam
Bogom i ludziom, by o tem wiedzieli:
W szał mię już wprawia to poszukiwanie.
Traków przeszedłem szczepy wojownicze,
Lecz nikt[3] . . . . .
(Brak trzech lub czteru wierszy).
. . . . . dalej zaś
Tessalów żyzne przebiegłem równiny,
Beockiej ziemi przebogate miasta,
Następnie także . . . . . .

(Opis dalszej wędrówki Apollina musimy sobie uzupełnić, gdyż papyrus jest w tem miejscu znacznie uszkodzony, około czteru wierszy brak zupełnie, a z następnych zostało zaledwie parę wyrazów:)

. . . . . do Dorów . . . . .
. . . sąsiedniej krainy, skąd . . . .
. . . . przybywam . . . . . . . .
. . . . na Kylleny niodostępną . . .
. . . i do krainy lesistej . . . . . . .

(Z tych fragmentów jest częścią widoczne, a częścią domyślamy się[4], że Apollo przeszedł Attykę, następnie przez Istmos dostał się na Peloponez i dotarł aż do Arkadyi w pobliże groty nimfy Kyllene, gdzie go obecnie widzimy. Dalsze słowa Apollina są zachowane. Po opisie wędrówki Apollo woła:)

Czy to zatem pasterz, lub ktoś z rolników,
Lub z owych, co w lesie węgle palą, jest tu,
Czy ktokolwiek z górskich demonów, nimf synów,
Do wszystkich zwracam się z tem oznajmieniem:
Ktokolwiek ujmie złodzieja mienia Pajona,
Temu dostanie się bezzwłocznie ta oto nagroda.

[Przy ostatnich słowach Apollina zjawia się Sylen, który zatem wraz ze swymi synami, satyrami, jak się o tem później dowiadujemy, przebywa w lasach okolicznych. Sylen przyrzeka pomoc Apollinowi następującemi słowy:]

O Febie! gdym słowa twoje usłyszał,
Wywoływane donośnym głosem herolda,
I gdym je zrozumiał, z pośpiechem, na jaki stać starca,
W tę stronę szybko zwróciłem swe kroki,
Prągnąc się szczerze tobie, Febie, oddać na usługi;
A może mi się uda jakoś wpaść na trop tej sprawy.
Wtedy ty, wierny słowom, to mi złoto oddaj!

(W następnych wierszach, niestety bardzo zniszczonych, wspomina Sylen o swych synach, satyrach, pewnie przyrzeka ich pomoc Apollinowi, prosi dla nich o nagrodę i kończy:)

Przedewszystkiem . . . . przedtem . . . .
Że synowie moi wzrokiem . . . . . . .
. . . . jeżeli tylko dotrzymasz, co tu mi przyrzekasz
(Ap ) . . . tylko ty dokonaj tego!
(Syl.) Krowy ci przyprowadzę; ty zaś dotrzymaj nagrody!
(Ap.) Znalazca ją otrzyma, ktokolwiek nim będzie, oto leży.

(Dalszych wierszy od 52. do 55. brak zupełnie. Prawdopodobnie Sylen żąda jeszcze coś nadto, Apollo przyrzeka. Dwa wiersze ostatnie, mocno uszkodzone, udało się wydawcy uzupełnić:]

(Syl.) Co mówisz? jaką do tego przyrzekasz nagrodę?
(Ap.) Wolnym sam będziesz i cały orszak twych dzieci!

(Stanęła zatem ugoda. Sylen wzywa swych synów, satyrów, do poszukiwania złodzieja. Lecz to jest niejasne, czy satyry przybyli równocześnie z Sylenem, czy też może są w lasach okolicznych i dopiero teraz się zjawiają na jakiś znak dany przez Sylena.
Chór więc satyrów zjawia się na scenie. Niestety! z całej pieśni chóru z wyjątkiem trzech ostatnich wierszy zachowały się tylko pierwsze połowy wierszy w takim stanie, że nawet pomyśleć nie można o jakiemkolwiek możliwem uzupełnieniu tekstu.
Z reszty jednak słów, wśród których znajduje się wiele wykrzykników, domyślamy się, że chór satyrów posłuszny rozkazom ojca, Sylena, okazuje gotowość do rozpoczęcia poszukiwań, zniewolony do tego hojną nagrodą złota, a zwłaszcza przyrzeczoną przez Apollina wolnością. Owymi wykrzyknikami zachęca się chór nawzajem do wyruszenia na poszukiwania, a pieśń kończy się prośbą, zwróconą do Apollina, by dotrzymał obietnicy. Wesołe wtargnięcie chóru ożywia akcyę i jest nader charakterystyczne dla dramatu satyrowego. Zostały z pieśni chórowej następujące fragmenty:)

Dalejże, nuże . . . . . .
Nogę, krok . . . . .
Cha cha cha cha . . .
O! o! ciebie to . . . .
W trop za złodziejem . . . .
Podziemne kryjówki . . . .
Do końca trwając . . . .
Ojcowskie polecenie . . . .
W jaki sposób, dokąd potajemne nocne
Kradzieże nogami . . . .
Gdybym jakoś, gdyby się mi udało, . . .
I ojcu wolność . . . . .
Zarazem bóg łaskawy niech da koniec
Trudom, on, który przyobiecał
Wspaniałe nagrody złota.

(I Sylen przyłącza się do błagań satyrów, prosząc ze swej strony boginię szczęścia i bóstwo-przewodnika o pomoc w odnalezieniu zguby.)

Sylen.
Ach! bogini szczęścia i ty, demonie-przewodniku!
Dajcie cel osiągnąć, do którego teraz bieg rozpoczynamy.
Łup, zdobycz, kradzież wytropić,
Fojbosa okradzionego uprowadzone krowy.
Jeśli to kto widział albo o tem słyszał,
Gdyby mi o tem doniósł, może być pewnym mojej wdzięczności,
Zaś dla władcy Fojbosa prawdziwym stałby się dobroczyńcą.
. . . . . . za doniesienie zarazem
nagrodę . . . . . .

(Koniec mowy Sylena zaginął. Z trzech następujących wierszy chóru zostały zaledwie początkowe litery tak, że treści nawet domyślić się nie możemy. Sylen jeszcze raz wzywa wszystkich, by pomogli w dobrej sprawie; a gdy się nikt nie zgłasza, rozkazuje rozpocząć tropienie. Jak psy gończe mają się satyry kierować węchem, to w powietrzu węsząc, to znowu od czasu do czasu przykucnąwszy, na ziemi badać węchem ślady. Oto fragmenty. Sylen woła:)

Wie kto co o tem? Lub niema takiego?
Dość już! Do czynu zwrócić się już muszę.
Dalejże dalej tedy każdy . . . .
Kierując się węchem . . . . .
W powietrzu, jeżeli gdzie . . .
W dwoje się zgiąwszy . . . .
Węsząc na ziemi . . . . .
Tak tropienie i . . . .
Wszystko dobrze i . . . załatwić.

(Satyry rozdzielają się na trzy grupy: szybkim ruchem dążą trzema drogami w głąb sceny. Dwie pierwsze drogi biegną blizko siebie, trzecia jest nieco bardziej oddalona.
Po chwili natrafiają dwie pierwsze grupy (I. II.) na ślady, rozpoznają je i wołają na grupę trzecią (III.)

I. Na boga, na boga, na boga, na boga! Ach! ach!
Zdaje się, że mamy. Stój! nie ruszaj się!
II. To są owe ślady krów.
III. Cicho! Bóg jakiś prowadzi naszą kolonię.
I. Co dalej robić, brachu, czy dopięliśmy właśnie celu?
II. Co? Jak myślą owi tam?
III. Zdaje się, że pewno! Wszystkie szczegóły są zupełnie jasne.
I. Patrz! patrz! i znak racic znowu ten sam!
II. Przypatrz się dobrze; i miara znowu ta sama najdokładniej.
III. Chodź coprędzej tu i . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
czy uszu czyich dolatuje ryk krów?
„Ryk“ (zanotowany w tekście!)
I. Jeszcze nie słyszę wyraźnie głosu,
Lecz same zaiste ślady krok za krokiem
Dokładnie można rozpoznać owych krów.
II. Stójże raz! kroki dalibóg są zwrócone w tył.
I te także są na odwrót. Zobacz te!
III. Co to jest?! Co za sposób chodu?
Wprzód i wtył pomieniane, przeciwieństwa
Ze sobą zmieszane! Straszne zamieszanie opanowało
poganiacza krów![5]

(Satyry badają dalej w milczeniu ślady, nie mogąc wyjść ze zdziwienia. Na to nadbiega Sylen, a widząc satyrów wpatrujących się w ziemię bez ruchu, woła:)

Cóżto znowu za sztukę wynalazłeś? co?
Przykucnąłeś, pochylony ku ziemi tropisz?
Co za sposób? tego nie pojmuję!
Jak jeż w gęstwinie leżysz na ziemi,
Albo jak małpa tyłem podkadzasz kogoś.
Co to jest? gdzie w jakiem miejscu tegoście się nauczyli?
Mówcie, gdyż nie znam takiego sposobu;

(Podczas gdy Sylen gniewnie podniesionym głosem domawia ostatnich słów, dają się słyszeć z groty niewyraźne dźwięki kitary. Sylen, będąc jeszcze w stanie podnieconym, nie słyszy ich, lecz chór satyrów przerażony niezwykłymi dźwiękami odskakuje kilka kroków wstecz z głośnym okrzykiem:)

(Chór) Hu hu! hu hu!
(Syl.) Co znowu hukasz?! czego się boisz?! co widzisz?
(Syl.) Jaki strach zobaczyłeś? Dlaczego się wiercisz?
(Syl.) W pobliżu jakiś głos się wydobywa, chcesz
(Syl.) poznać jaki? Dlaczegoście umilkli,
(Syl.) przed chwilą największe gaduły?!
(Chór) Cicho więc!
(Syl.) Co wydostaje się stamtąd? co cię odpycha?
(Chór) Słuchajże raz!
(Syl.) Jakżesz mam słuchać, gdy żadnego głosu nie słychać?!
(Chór) Posłuchaj mnie!
(Syl.) Tu moja sprawa nic z was mieć nie będzie!
(Chór) Posłuchaj choć na chwilę tego dźwięku,
(Chór) Którym przerażeni aż tuśmy odbiegli,
(Chór) Dźwięku, jakiego nikt nigdy nie słyszał z śmiertelnych.
(Sylen, który jeszcze nic nie słyszy, wpada w gniew:)
(Syl.) Co mi się szmeru lękacie, boicie,
(Syl.) Wy z wosku ulepione, przeklęte cielska,
(Syl.) Wy z bydląt najpodlejsze, w cieniu każdym
(Syl.) Strach wietrzące, wszystkiego się lękające,
(Syl.) Błahe, niewarte, podłe
(Syl.) Czyny wasze; ot cielska tylko wielkie,
(Syl.) Gadulstwo i zmysłowość; a jak gdzie potrzeba,
(Syl.) Wielcy w słowach, lecz do czynów was niema.
(Syl.) Takiego ojca synowie, o najpodlejsze bydlęta,

(Syl.) Którego dzielności z lat młodych liczne dowody
(Syl.) Zdobyte leżą w przebytkach nimf bogiń.
(Syl.) Bo też nie znał ucieczki, ani ugiął karku,
(Syl.) Ani się lękał ryku dzikich zwierząt górskich,
(Syl.) Lecz we walce na dzidy upłynęło życie.
(Syl.) Tę więc mą świetną sławę, dzieci, hańbą okrywacie,
(Syl.) Śpiewką pasterzy nową wielce przerażeni,
(Syl.) Przed którą uciekacie, nim mogliście zbadać.
(Syl.) Kupę zaś złota z rąk swych wypuszczacie,
(Syl.) Które wam Fojbos wskazał i dać przyobiecał,
(Syl.) Z niem wraz i wolność także, którą przyrzekł święcie
(Syl.) Dla was i dla mnie; to puszczając, śpicie!
(Syl.) Lecz jeśli, wyruszywszy w drogę, mi nie wytropicie
(Syl.) Krów, gdzie się podziały, jak też i pasterza,
(Syl.) To płacząc, z swem tchórzostwem marnie poginiecie.
(Chór) Ojcze! Chodź z nami i sam nami kieruj:
(Chór) Byś się przekonał, czy jest tu tchórzostwo,
(Chór) A poznasz, będąc z nami, że niesłusznie karcisz.

(Sylen.)
Ja więc sam, będąc przy was, radą pokieruję wami,
Myśliwskiem gwizdaniem jak psy was nawołując.
Lecz dalejże! zajmujcie stanowisko na trzech drogach,
Ja zaś pilnując wytrwale sprawy, kierunek wam nadawać będę.

(Chór słucha. Trzy grupy satyrów wbiegają na trzy ścieżki; gotowi są do skoku; następuje donośny gwizd Sylena i rozpoczyna się gorączkowe poszukiwanie. Z wesołym okrzykiem hu hu hu ps ps a a poruszają się żwawo trzy grupy satyrów pod górę w kierunku groty. Niestety! z pieśni całej z wyjątkiem pierwszych pięciu wierszy pozostały tylko pierwsze połowy. Uzupełnienie luk jest bardzo trudne, prawie że nie możliwe, gdyż każdy prawie wiersz stanowi dla siebie całość; są to wzajemne nawoływania, przekomarzania się, od czasu do czasu nawoływania Sylena, pełno myśliwskiej wrzawy, okrzyków, rozkazów. Zdaje się nam, że satyry dopadły zwierza, że zwierz się im wymyka, a oni go gonią. Wogóle pełno życia w tej pieśni chóru, szkoda niepowetowana, że w tak złym stanie nas doszła. Oto co zostało:)


Chór.[6]
Hu hu hu; ps ps! a a! mów, co robisz!
Dlaczego bez powodu krzyknąłeś, wrzasnąłeś,
Ku mnie podejrzliwie spojrzałeś?
Ktoto ten na przedzie, co nie zna karności?!
Ma; dotarł, dotarł;
Do mnie należysz, wracaj! . . .
Naprzód, hej! ten tu . . . . .
Ty Drakis, ty Grapis[7] . . . . . .
Urias, Urias . . . . . . . . . .
W bok się wysunąłeś; Metysos . . .
Cokolwiek tylko . . . . . . . .
Do celu prowadzi . . . . . .
Ślady . . . . . . . . . . .
Stratios, Stratios . . . . . . .
Chodź tu; . . . . . . . . . .
Są krowy, jest trud . . . . .
Nie porzucaj, Krokias, . . . . . .
Ty co pięknego . . . . . . . . . .
Ten oto Trechis zawsze dzielny . . .
Podług przepisu podąża . . . .
Za mną podążaj, podążaj . . .
Hop hop hop! Przeklęty . . .
Zaprawdę łatwo, gdybyś odszedł . . .
Wolnością obdarzony . . . . . . . .
Lecz nie ociągaj się . . . . . . . .
Naprzód, podążaj, żwawo, idź . . . . . .
A kradzież mamy! . . . . . .

(Chór satyrów już już jest u celu! Wtem nagle stają jak wryci. Jakgdyby na dany znak urywają się wesołe okrzyki: z groty słychać już wyraźnie dźwięki lutni, słyszy je już sam Sylen — rozumie się i publiczność teatralna. — Po pewnej chwili dopiero pyta przerażony chór satyrów półgłosem:)

(Chór) Ojcze! czemu milczysz? czy rzekliśmy prawdę?
(Chór) Czy nie słyszysz — alboś ogłuchł — dźwięku?
(Syl.) Cicho! co to jest?
(Chór) Nie wytrwam!
(Syl.) Pozostań, jak możesz!
(Chór) Nie mogę; lecz sam ty, jak zechcesz,
(Chór) Badaj to i szukaj i miej sobie bogactwo,
(Chór) zabrawszy krowy i złoto . . . . . . .
(Chór) by nie przez bardzo długi jeszcze . . . .
(Chór) czas.

(Wiersze te bardzo zniszczone nie dały się uzupełnić.)

(Sylen.)
Lecz ja ci bynajmniej nie pozwolę mię opuścić
Ani usunąć się od trudu, zanim dokładnie
Nie dowiemy się, kogo kryje ta grota.

(Z następujących czteru wierszy chóru pozostały zaledwie początkowe wyrazy:)

Ach . . . . . . .
Głos wydasz . . . .
. . . . . . . . . na-
grodę dla domu pomnóż.

(Chór więc radzi prawdopodobnie Sylenowi, by wołaniem starał się wywabić mieszkańca groty, lecz mądry Sylen użyje na to innego środka, a to:)

(Syl.) On nie pokaże się wskutek tego, lecz ja zaraz,
(Syl.) Wszcząwszy hałas przy pomocy nóg, sprawić muszę
(Syl.) Silnymi skokami i uderzeniami,
(Syl.) Że usłyszy on, chociażby był jak pień głuchy.

(Sylen tupie gwałtownie nogami o ziemię i woła przeraźliwie głośno ku wejściu do groty, chór zaś satyrów pomaga mu prawdopodobnie dzikimi skokami i wrzaskiem. Po chwili wynurza się z groty bogini tej okolicy, nimfa Kyllene, i zwraca się do chóru temi słowy:]

(Kyllene.)
Dzika gromado, dlaczego do tego zielonego, lesistego miejsca
Pełnego zwierza wtargnęliście z dzikim hałasem?
Co to za sposób, jaka zmiana zajęć,
Które przedtem świadczyłeś w służbie swego pana,
Który ciągle na waszem czele odziany w skórę koźlą,

A w rękach potrząsając lekkim tyrsosem,
Z tyłu wznosił okrzyki bakchiczne na cześć boga
Razem z pokrewnemi nimfami i synów gromadą?
Teraz nie rozumiem tego, dokąd zmiany nowych
Uniesień bakchicznych zmierzają; dziwnem mi to bowiem:
Słyszałam jużto jakby jakieś nawoływania
Myśliwych, gdy zaszli w pobliże legowiska leśnego źwierza,
Jakoteż znowu . . . . . złodziej . . . . .
Język wasz zarzucał kradzież . . . . . . .
I dalej . . . . . . . . . . . . . . . . .
Herolda . . . . . . . wywoływanie . . . .
I te opuściwszy, razem z nóg uderzeniami
Zmieszany hałas odbił się o grotę.
I toby mogło jakoś inaczej niż . . . . . .
Głosy usłyszawszy w ten sposób zmieszane
. . . . . . . . . żeście opętani
. . dlaczego trapicie nimfę, która jest niewinną.

(Słowa Kylleny są przy końcu bardzo zniszczone; lecz z resztek wyrazów, powyżej umieszczonych, możemy treść odtworzyć: Zdawało mi się, powiada Kyllene, jakobyś zarzucał komuś, w tej grocie mieszkającemu, kradzież i szukał tutaj złodzieja; a równocześnie niezwykłe twoje zachowanie, tupanie gwałtowne nogami i dzikie wrzaski wywołały u mnie wrażenie, że cię trapi choroba szaleństwa; lecz zostawcie mnie niewinną nimfę w spokoju,)

Chór.
Nimfo nizko przepasana, zaprzestań gniewu
Tego, gdyż ani nie godzi w ciebie walki gwałtownej ogień,
Aniby też śmiał nasz język całkiem bez powodu
Dotknąć ciebie wbrew wszelkim gościnności prawom.
Więc nie chciej mnie wyzywać, lecz raczej łaskawie
Poucz o tem, kto w tej okolicy, w głębi ziemi
Tak mile boskie wydawał dźwięki.
(Kyllene.)
Ten sposób postępowania jest lepszy niż poprzedni
I tę drogę wybierając, łatwiej dowiesz się o wszystkiem,
Niż przemocą i siłą nad słabą nimfą;
Nie jestem bowiem skłonną do wszczynania
Gwałtownej sprzeczki na słowa.

Lecz spokojnie wyjaw i powiedz mi,
Czego przedewszystkiem tu szukasz.
(Chór.)
Okolic tych władczyni, potężna Kyllene,
Po co ja tu przybyłem, później ci opowiem,
Dźwięk zaś nam ten objaśnij, który tu rozbrzmiewa,
I co zacz ze śmiertelnych takim głosem drze się.
(Kyllene.)
Wy sami o tem dobrze wiedzieć musicie,
Że jeżeli zdradzicie moje zwierzenia,
Na was samych spadnie ciężka kara.
Gdyż sprawa ta jest tajna w pałacach bogów,
By Hery treść tych słów nie doszła.
Zeus bowiem do ukrytej Atlantydy groty
Tej oto przybył i dokonał co był zamyślił
. . . . . . . . . . . . drogie
. . . potajemnie przed nizko przepasaną boginią.
W grocie zaś syna zrodził jedynego,
Tegoto ja na rękach swych piastuję;
Gdyż matka jego chorobą złożona.
Więc pokarm i napój, do snu układanie,
Wciąż przy kołysce, wszystko co potrzeba
Załatwiam w nocy jakoteż i za dnia.
A ten zaś rośnie w jednym dniu niezwykle,
O sporą miarę, że podziw lecz i strach mię zbiera.
Sześciu dni jeszcze niema, jak na świat to przyszło,
A już ma siłę w członkach dojrzałego chłopca.
I w pęd smukły wystrzela i wcale nie czeka
Roślinka młoda; ot takiego chłopca gości ma grota.
Ukryty jeszcze jest za wolą ojca.
Tajemniczego instrumentu głos rozbrzmiewający,
O który pytasz i który tyle cię strachu nabawił,
On w dniu jednym sporządził ze skrzyneczki
Nawznak ustawionej,
Taki instrument z zwierza nieżywego, rozkoszy
Pełen wynalazł i w grocie wygrywa.
(Chór.)

(Z następującego chóru, a więc odpowiedzi satyrów, zachowały się tylko wyrazy początkowe i końcowe i to niecałe: w. 283—290.; na szczęście zachował się bardzo ważny wiersz ostatni. Z fragmentów wnioskujemy, że satyry, podziwiając rozkoszne dźwięki, które zapewne w tej chwili dają się słyszeć z groty, nie chcą i nie mogą uwierzyć, by nieżywe zwierzę takie tony wydawało; oto co się zachowało!)

Niezrozumiałe . . . . chłopak głosu
. . . . . . . . . . . . . .
Łup . . . . . . . . mówisz
Głos . . . . . . . . . . .
Tego oto . . . . . . . . .
Tak jakoś . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . z nieżywego
Wydobywać taki głos.

(Oburzona niedowierzaniem satyrów Kyllene woła:)

(Ky.) Uwierz przecie, gdyż prawdą tchnące słowa bogini ku tobie płyną!
(Chór) Lecz jakżeż mogę uwierzyć, że tak dźwięczy głos trupa?
(Ky.) Wierz! Gdyż po śmierci dostało głos, za życia nieme było zwierzę.
(Ch.) Jakieże tedy było co do wyglądu, podługowate lub garbate czy też krótkie?
(Ky.) Krótkie, kształtu skorupy garnka, cętkowaną skórą dookoła otoczone.
(Ch.) Czy z natury było jak kot, czyli też może jak pantera?
(Ky.) Najzupełniej w pośrodku, gdyż jest okrągłe i ma krótkie łapki.
(Ch.) Ani też naturą swoją nie przypomina łasicy, ani raka?
(Ky.) Ani znowu takiem nie jest, lecz inny jakiś wymyśl rodzaj!
(Ch.) Lecz może wreszcie jest kształtu rogatego skarabeusza etnejskiego?
(Ky.) Teraz prawie zgadłeś, do czego najbardziej jest podobny ten potworek!
(Ch.) Która zaś część jego ciała głos wydaje wewnętrzna czy zewnętrzna? powiedz!

(Brak pierwszej połowy wiersza. Prawdopodobnie Kyllene odpowiada: dźwięk wydaje skorupa,)

. . . . . . podobna do muszli ostrygi.
(Ch.) Jak nazwę wymawiasz? podaj, jeśli coś więcej wiesz!
(Ky.) Zwierzę żółwiem, a instrument zaś lirą nazywa chłopię!

(Wierszy następnych 306—314 (+15 i 16?) nie zdołał wydawca uzupełnić i prawdopodobnie uzupełnić się nie dadzą, gdyż został zaledwie środek wierszy. Z zachowanych kilku słów całych możemy przynajmniej treść odgadnąć:)

. . . . . . nabytek . . . komu
. . . . . . skóra . . . . . . .
. . . w ten sposób rozbrzmiewa
. . . jest podparte (rozpięte?)
. . . kołki lutni . . . .

(Zatem skórę rozpięto, by głos skorupy żółwiej potęgowała, struny zaś sporządzono z jelit i naciągnięto je za pomocą kołków. Prawdopodobnie znajdował się w tem miejscu dokładny opis kitary, taki może jaki mamy w hymnie homerowym do Hermesa[8]); lecz nie jest pewnem, czy Kyllene opisywała kitarę w jednym dłuższym ustępie, czy też może odpowiadała na pytania chóru, a więc była to w dalszym ciągu „stichomythia“. Najprawdopodobniej był opis ciągły, a więc słowa samej Kylleny, jak można wnioskować z następujących wierszy, zachowanych zupełnie dobrze, kończących opis kitary i jej dźwięków:)

I to jedynem jest dla niego lekarstwem w smutku i pociechą,
Nie posiada się z radości gdy nadto jakąś piosnkę do wtóru nuci,
Gdyż porywa go bogactwo dźwięków lutni.
Tak dało dziecię głos nieżywemu zwierzęciu.

(Chór satyrów już przedtem miał dowody, że tu gdzieś ukrywa się złodziej krów Apollinowych, teraz przez opowiadanie Kylleny jest tego pewnym, że „cudowne dziecię“ jest złodziejem, którego szukają. Tymczasem z groty płyną miłe dźwięki lutni. Chór woła:)

Chór.
Donośny dźwięk strun rozlega się w okolicy,
Czarujący głos śpiewu rozkoszą napełnia miejsca!
Lecz sprawa, dla której tu przybyłem krok za krokiem,
Wiedz, że demon, który ten instrument sporządził jest
złodziejem, nie inny tylko on, pani, bądź o tem przekonana[9].
Ty zaś zato nie gniewaj się ani oburzaj na mnie.
(Kyl.) Jakie niemądre myśli cię unoszą, komu zarzuciłeś kradzież?
(Chór) Nie chcę na Zeusa ciebie, czcigodna bogini, martwić.
(Kyl.) Czy syna Zeusa nazywasz złodziejem

(Z następujących wierszy 333—345 została tylko trzecia część. Uzupełnienie ich jest niemożliwe. Tok myśli jednak na podstawie resztek da się napewne odgadnąć: skóra, której użyto do obciągnięcia lutni, pochodzi ze skradzionych krów Apollina, to mogę napewno twierdzić, powiada chór, a również struny, wydające dźwięk, sporządzone z pociętej skóry krów lub z ich jelit. Oto fragmenty:)

(Chór) . . . . . samą kradzieżą.
(Kyl.) . . . . jeżeli tylko prawdę mówisz.
(Chór) . . . prawdę mówię.
(Chór) . . . że ukradł, wiem napewno.
(Chór) . . . krowy zaś z pewnością
(Chór) . . . . . naciągnął
(Chór) . . . . pociąwszy . . .
(Chór) . . . . skórę . . .

(Z następujących dwóch wierszy niema ani śladu. Podejrzeniem satyrów, że Hermes jest złodziejem, do żywego dotknięta Kyllene z oburzeniem stara się odeprzeć niecne, jak się jej wydaje, zarzuty robione synowi Zeusa, w końcu myśli, że chór chciał sobie z niej zażartować, mówi więc:)

(Kyl.) . . . . dopiero poniewczasie poznaję,
(Kyl.) . . . że sobie dworujesz z mojej naiwności
(Kyl.) . . i niema nic w tem prawdy, lecz tylko dla żartu.
(Kyl.) Ty więc nadal zupełnie swobodnie,
(Kyl.) Jeśli ci to jest przyjemnem lub masz korzyść z tego,
(Kyl.) Jak chcesz żartuj sobie ze mnie i baw się!
(Kyl.) Lecz z syna Zeusa, czego są niezbite dowody,
(Kyl.) Nie śmiej drwić po raz wtóry niemądremi słowy.
(Kyl.) On bowiem ani po ojcu nie wziął złodziejskiej natury,
(Kyl.) Ani znowu u krewnych matki nie kwitnie złodziejskie rzemiosło.
(Kyl.) Jest zaś jakaś kradzież, to szukaj złodzieja
(Kyl.) Wśród ubogich nędzarzy; dom zaś tego nie pusty!
(Kyl.) Patrz na ród jego świetny, podłe sprawki
(Kyl.) Przypisz komu należy; temu zaś tak nie przystoi.
(Kyl.) Lecz dzieckiem jeszcześ ciągle, bo chociaż męska
(Kyl.) Broda jest twoją ozdobą, hasasz jak koźle małe po ugorze
(Kyl.) Zaprzestań raz swywoli, gdyż tak gładkiej łysinie ona nie przystoi.
(Kyl.) Nie trzeba zaś głupstw robić i niemądrych żartów,

A zaś później za wolą bogów łzami płacić za nie!
Taka moja rada.
Chór.
Kręć się i wij się w dowodzeniach,
Dobieraj jakich chcesz gładkich słów!
W tem mnie jednak nie przekonasz,
Że on, by sporządzić swój instrument,
Skóry gdzieś z innych ukradł krów,
A nie zaś z krów Apollinowych.
Z tej mnie drogi nie sprowadzaj!

(Odtąd do końca znalezionych fragmentów tekst jest bardzo zniszczony. Zaraz z następujących czteru wierszy niema ani śladu. Z kolumny XV. udało się wydawcy przynajmniej kilkanaście wierszy uzupełnić, wiele jednak zostało albo fragmentami, lub nie zostało nic, albo zaledwie po jednej początkowej literze. Odtworzone wiersze kolumny XV. przedstawiają żywą wymianę słów między chórem a nimfą Kyllene — stichomythia — oto szczątki:)

(Chór) Zeus bowiem . . . , .
(Kyl.) Dziecię złodziejem . . .
(Chór) Jeśli ci złych czynów się dopuszcza, jest złoczyńcą.
(Kyl.) Lżyć syna Zeusa nie przystoi.
(Chór) Lecz jeśli prawdą jest, wtedy mówić mi też można.
(Kyl.) Nie mów tego . . . . . .

(Wiersze 379—386 zaginęły częścią zupełnie, częścią zachowały się tylko pierwsze litery.)

(Kyl.) Gdzie tedy woły pasą . . . .
(Chór) Więcej zaś już obecnie . . .
(Kyl.) Kto ma, przewrotny? co . .
(Chór) Chłopię, które wewnątrz jest zamknięte.
(Kyl.) Przestań na syna Zeusa miotać obelgi!
(Chór) Przestanę, gdy kto krowy wypędzić zechce.
(Kyl.) Już mię na śmierć zanudzasz ty i twoje krowy.

(Odpowiedzi chóru uzupełnić nie zdołano. — Brak następnie około 31 wierszy. Hunt przyjmuje, że zaginęła cała kolumna XVI. i to bez śladu. Zachowały się jedynie dwa wyrazy: „nawozem krowim“, które „ręka druga“ wypisała na brzegu z egzemplarza Teona, najprawdopodobniej jako objaśnienie do słów tekstu, lub może lekcyę poprawniejszą. Co do treści zaginionej kolumny, to z owych dwóch wyrazów wspomnianych, jakoteż w związku z fragmentami kolumny XVII., wprawdzie bardzo źle zachowanej, gdyż zaledwie po jednym lub najwyżej po dwa wyrazy zostały, możemy przypuścić, że Kyllene nie chce żadną miarą uwierzyć, by Hermes, syn Zeusa, skradł krowy i z ich skory sporządził kitarę, aż dopiero gdy satyry wskazują na widoczne ślady, że tędy krowy przechodziły, zawstydzona uwierzyć musi. Chór satyrów tryumfuje:)

(Chór) . . . . . . . . . . . . .
(Chór) . . . . . . . . . . . . .
(Chór) Ach, ach . . . . .
(Chór) Ta, o której powiedziała . . .
(Chór) Że ten nie . . . . . . . .
(Syl.) O Loxias! . . . .
(Syl.) Ach
(Chór) O Loxias!
(Chór) I . . . . .
(Chór) Krów . . . . . .
Apollo . . . . . . . . . .
(Chór) Nagroda . . . . .
(Chór) Wolny . . . . . .
(Sylen) Tego ja . . . . .

(Zatem mały wirtuoz jest złodziejem, to nie ulega żadnej wątpliwości. Przybywaj, Apollinie, woła stary Sylen, a za nim chórem przyzywają Loxiasa, właściciela krów, satyry. Zjawia się Apollo i spełnia swe boskie przyrzeczenie. Potwierdzają to szczęśliwie zachowane dwa wyrazy ze zniszczonej kolumny XVII.; „nagroda . . . . wolny“. A więc stos złota, wspomniany na początku dramatu, i później przyrzeczona wolność były nagrodą dla dzielnych „Tropicieli“. — Tyle treści można wydobyć z fragmentów, tworzących całość. Prócz tego zachowały się jeszcze cztery fragmenty, lecz są one nieznaczne, niepewnem jest nawet, gdzie je należy umieścić, czy pochodzą z części pierwszej, czy z zaginionej drugiej. —
Fragment 1. i 2.: „krów“; fragment 3. „nadzór (w teatrze)“ . . . . . ; . . „jest“ . . . ; . . „kobieto“ . . . z fragmentu 4. nie dał się ani jeden wyraz uzupełnić. — Nadto Wilamowitz odniósł do tego dramatu satyrowego fragment 932. (N2): „złodziej krów“, a P. Maas fragment Sofokl. 847. (N2) „Żadna bowiem przysięga nie jest ciężka dla złodzieja“. —









  1. W przekładzie starałem się przedewszystkiem oddać tekst jak najwierniej, by czytający poznał możliwie najdokładniej samo dzieło. Przełożyłem przeto wszystko, co jest z „Tropicieli“ wydane, chociażby to było jedno słowo tylko. Aby uniknąć nieporozumienia, ująłem w nawias swoje uwagi lub konieczne czasem uzupełnienia jako nie znajdujące się w tekście.
  2. Podług hymnu homer. „Do Hermesa“ w. 74. miał Hermes uprowadzić 50 krów, a nie wszystkie.
  3. W hymnie czytamy, że pewien starzec z Onchestos widział Hermesa pędzącego krowy (w. 87 nn) i że od niego się Apollo o tem dowiedział (w. 208 nn). — Hymn cytuję podług wydania: Homeri opera rec. Th. W. Allen t. V. Oxonii 1911.
  4. W hymnie czytamy tylko o czteru miejscowościach, przez które przechodzi Apollo, szukając krów: Wyrusza z Pieryi w Tracyi, gdzie krowy się pasły, skąd Hermes je ukradł (w. 70 nn. i w. 191.), przybywa do Onchestos w Beocyi (w. 186.), następnie jest wymienione Pylos (w. 216.) i wzgórza Kyllene (w. 228.) Zresztą wzmianka ogólna: Hermes pędził skradzione krowy przez góry i liczne doliny (w. 95. n) aż nad rzekę Alfejos (w. 101. n.)
  5. Dokładnie o pomieszaniu śladów opowiada hymn homer. w. 76. nn. W hymnie znajduje ślady koło Pylos sam Apollo i podziwia je jak tu satyry. Porów. w. 219. nn.
  6. Przełożyć ten chór dobrze jest bardzo trudno z dwóch powodów. Po pierwsze: zostały tylko połowy wierszy; po drugie: ta pieśń chórowa była najprawdopodobniej podzielona między Sylena i satyrów. Otóż wiersze, zawierające pytania, należą prawdopodobnie do Sylena, inne do satyrów. Papyrus podziału nie ma, jak to zresztą jest wogóle w rękopisach, a jednak dla zrozumienia podział jest konieczny.
  7. Drakis, Grapis, Urias, Metysos, Stratios, Krokias, Trechis czytam za Robertem jako imiona własne satyrów. Por. C. Robert: Die Spürhunde itd. p. 15. n.
  8. Porów. hymn. w. 41. n. i 47—51.
  9. Starałem się wiernie oddać piękny anakolut, znajdujący się w oryginale






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sofokles i tłumacza: Adolf Bednarowski.