Sofoklesa Tropiciele/Część druga dramatu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Bednarowski
Tytuł Część druga dramatu
Pochodzenie Sofoklesa Tropiciele
Redaktor Adolf Bednarowski
Wydawca Feliks West
Data wyd. 1913
Druk Drukarnia Feliksa Westa
Miejsce wyd. Brody
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Część druga dramatu.

Drugiej części dramatu brak zupełnie. Jak wielką ona była, możemy tylko przypuszczać na podstawie porównania z jedynym dotychczas znanym dramatem satyrowym Eurypidesa p. t. Cyklop. Dramat satyrowy Eurypidesa ma 709 wierszy, zaś fragmenty „Tropicieli“ Sofoklesa urywają się z wierszem 446. i nadto zachowały się, jak to wyżej widzieliśmy, cztery nieznaczne fragmenty, co do których nie wiemy, czy są z części pierwszej, czy z drugiej. Mielibyśmy zatem połowę nowego dramatu satyrowego, co staje się tem prawdopodobniejszem, że i „Alkestis“ Eurypidesa liczy tylko 1163 wierszy. Prawdopodobieństwo to staje się tem pewniejsze, że treść odnalezionych fragmentów stanowi dla siebie całość, a więc część pierwszą dramatu, część zatem druga nie różniła się bardzo długością od pierwszej.
Ważniejszą jest kwestya inna, a mianowicie, jaka była treść części drugiej dramatu. Otóż w najogólniejszych zarysach możemy sobie treść uzupełnić. Pomaga nam w tem hymn homerowy p. t. „Do Hermesa“. Wspomnę jednak zaraz w tem miejscu, by zapobiedz wszelkim możliwym nieporozumieniom, że z wyjątkiem wątku mitologicznego niema żadnego ani bliższego ani dalszego pokrewieństwa między „Tropicielami“ a hymnem, owszem są zasadnicze różnice nawet w takich miejscach, w których i poeta epiczny i tragiczny mogli się zgadzać. Tę rozbieżność możemy dokładnie obserwować, porównując część pierwszą dramatu satyrowego z hymnem.
Hymn tak opowiada treść dalszą: Apollo przybywa rankiem do Onchestos, szukając krów swoich, i tu dowiaduje się od sędziwego pasterza, pasącego tam trzodę, że jakieś chłopię pędziło tędy krowy takie, jak je opisuje Apollo. Zaraz też przyszło na myśl bogu, że tem chłopięciem jest Hermes, więc natychmiast ruszył ku Pylos i przybył do lesistych gór Kyllene. Apollo wchodzi do groty, w której jest sprawca kradzieży. Tymczasem przemyślny Hermes chciał wywieść w pole swego starszego boskiego brata i już zaraz po dokonaniu kradzieży, wróciwszy do groty, ułożył się w kołysce, owinął się zupełnie w pieluchy jak niemowlę, a lutnię miał przy sobie. Teraz na widok rozgniewanego Apollina jeszcze bardziej schował się w pieluchach, dopiero po chwili, „jakgdyby zbudziło się ze snu niewiniątko“, wysunął głowę, ręce i nogi, a lutnię, powiada hymn znacząco, miał pod pachą. Lecz Apollo poznał się na podstępie, a przeszukawszy wszystkie kąty „bogatej“ groty, wzywa „cudowne dziecko“, by mu oddało skradzione krowy, gdyż w razie odmowy wrzuci je do Tartaru, skąd nie łatwo się wydostać. Lecz Hermes nie daje się zbić z tropu: „Wczoraj dopiero na świat przyszedłem“, powiada, „delikatne moje nogi, a ziemia jest twarda; o śnie myślę, pokarmie, pieluchach i ciepłej kąpieli; krów nie widziałem, ani też nic o nich nie słyszałem, tymi dopiero pierwszy o nich wspominasz“.
Wykręty przemyślnego Hermesa nie udają się, gdyż „sam przebiegły stał przed przebiegłym“. Po długiej walce słownej zmusza Apollo Hermesa do udania się na sąd Zeusa. Stanęli obaj przed obliczem „ojca bogów i ludzi“ i pierwszy przemówił Apollo wśród zgromadzonych bogów, oskarzając Hermesa o kradzież, opisując, jakto „bóg złodziei“ zatarł ślady kradzieży, i żądał zwrotu skradzionych krów. Hermes i tu chciał „się wykręcić“, lecz Zeus rozkazał wskazać miejsce, gdzie krowy ukrył. Udają się więc do Pylos i tu Hermes wypędza z groty krowy, lecz dwóch już nie było, gdyż je zabił poprzedniej nocy. Apollo wpada w gniew, lecz przemyślny Hermes uderza w struny lutni i zaczyna śpiewać o bogach, o ziemi, jak powstali, jaki los się im dostał w udziele, zaś przedewszystkiem o Mnemozynie śpiewał, Muz rodzicielce, o wszystkich wspomniał w pieśni według starszeństwa i jak należało.
Czego wykręty zrobić nie zdołały, to pieśń i dźwięki lutni zrobiły. Apollo ujęty czarem dźwięków łagodnieje, zapomina gniewu, pragnie się dowiedzieć, skąd Hermes dostał ten boski instrument, o którym dotąd ani bogowie ani śmiertelni nic nie wiedzieli. Chętnie oddaje swoje trzody krów za lutnię, z którą odtąd będzie kroczył na czele Muz tak, jak go przedstawia sławna rzeźba Apollo Musegetes. Obaj bogowie zawierają najściślejszą przyjaźń, a Apollo bardzo hojnie obdarzył Hermesa, oddając mu wszystkie trzody a nadto złotą różdżkę czarodziejską. Tyle powiada nam hymn homerowy!
Czy tak się to odbyło w zaginionej części dramatu satyrowego Sofoklesa?! Najprawdopodobniej nie było sądu Zeusa, gdyż nie mógł tego na scenie przedstawić poeta dramatyczny. Lecz z całą pewnością należy przypuszczać, że „mały wirtuoz“ popisał się grą na nowym instrumencie przed swym starszym, rozgniewanym bratem i w ten sposób nastąpiło pojednanie. Nasza ciekawość pragnęłaby jednak wiedzieć, jak to przedstawił poeta dramatyczny, czy było tu także owo horacyuszowskie: „viduus pharetra risit Apollo“[1], a już najbardziej chcielibyśmy mieć chociażby pojęcie tylko o grze na kitarze Hermesa-Sofoklesa!









  1. Horatii carm. 1. 10. 11. s. — Hymn hom. wspomina o tem w. 515.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Bednarowski.