Setnik rymów duchownych wtory/Do Jego Miłości Pana Piotra Myszkowskiego z Mirowa

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sebastian Grabowiecki
Tytuł Setnik rymów duchownych wtory
Pochodzenie Sebastyana Grabowieckiego Rymy duchowne 1590
Redaktor Józef Korzeniowski
Wydawca Akademia Umiejętności
Data wyd. 1893
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały Setnik rymów duchownych wtory
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DO JEGO MIŁOŚCI PANA
PIOTRA MYSZKOWSKIEGO Z MIROWA
STAROSTY CHĘCIŃSKIEGO,
MNIE WIELCE MIŁOŚCIWEGO PANA I DOBRODZIEJA.

Im pilniej patrzę w świat i jego strony,
Szlachetny Pietrze, a im się dziwuję,
Tem barziej pragnę, byś od wszech był czczony.

Bo izaż w ludziech gdzie szczyrość najduję?

Zaż kto dla cnoty podźwignion w potrzebie? —

W tobie, jak w gniaździe, uczynność mianuję.

Twirdzę to, (bo mam pewną próbę z siebie),
Iż godna sławy, godna wiecznej chwały
Twa szczyrość, gdyż w niej wiele ich zna ciebie.

10 
W której, jak ja wiem, jeśli jest świat stały,

Czasuby trzeba; więc tego nie liczę
I mijam, kto w niej czarny a kto biały.

Lud, — rozumieli rzecz, której nie milczę, —
Dobrze; lecz, by też niepojęta była,

15 
Nie dbam, bo skutkiem snadnie się doliczę.

Człek czasby tracił i wiele pracował
Chcąc nad jednego naleść, aby cnotę
Cudzą nad własny pożytek miłował.

Gęsty, co słowy zdobi swą ochotę,

20 
Gęsty w przyjemną postawę odziany, —

Trudno o szczyrość przybraną w prostotę.

Kędy gość przydzie Potrzeba nazwany,
Tam skutku nie patrz, a język swej mowy
Chocia się zaprzy, chce być bez przygany.

25 
Gdzie grosz, tam dzisia przyjaciel gotowy, —

Próżnyli worek, towarzyszem sobie
Frasunek uzna, żal i ból surowy.

W tym z nami żyją i mrówki sposobie,
Gdzie próżne kąty nie postoją one, —

30 
Tak i przyjaciel zmyślny czyni tobie.


Nie idzie, kędy worki wypróżnione;
Pełna śpiżarnia kupą ciągnie k sobie,
Ochota płynie, gdzie mieszki natknione.

Tego, co koło ono ma na próbie,

35 
Które dobrego tłomi, złe wystawia,

Lada bestya wzgardza o tej dobie.

A ów, który cię zaloty zabawia,
I być rozumian życznym usiłuje,
Przód, niż kto inszy, żalu cię nabawia.

40 
Co przyjaciela prawego zyskuje

Imię, gęsty jest, lecz gdy się zachwieje
Fortuna, każdy zrazu ustępuje.

I jaskółki tak; póki niebo grzeje,
Póki wesoła ziemia rozkosz dawa,

45 
Szczebiecą w domiech, — giną, gdy mróz wieje.

Kiedy kto słowa rad za rzecz udawa,
Ledwo co koła Fortuna tknie z strony,
Wnet i bez ręki proszenia odstawa.

Tak, gdy Skop słońcem bywa ozdobiony,

50 
Zioła kwiat, drzewa owoc światu dają,

Ledwo padnie śnieg, ali on wzgardzony.

Nędzni, ach nędzni, co zbytnie ufają
Słowom z postawą; a owi szaleją,
Co język prawdy gniazdem być mnimają.

55 
Mądrzy, co na fałsz tę próbę umieją:

Słowom nie wierzyć, ni wdzięcznej postawie,
Skutkiem przyjaciół patrząc, nie nadzieją.

Nie byłby wzgardzon i opuszczon prawie
Drugi, co wierzy, że bogat w życzliwe,

60 
Gdyby każdego wprzód znał dobrze w sprawie.


Przynosi zbytnia ufność przeraźliwe
Szkody. Sromota ufać mało; cnemu
Zysk a uczynność w mierze są prawdziwe.

Acz więcej skłonnych zbytkowi szkodnemu,

65 
Lecz on mniej grzeszy, co słowy leniwy

A z obietnicą, pewny skutek wszemu.

O cnotą lekki świecie, niewstydliwy,
Jak to rzecz trudna, by na łonie twojem
Rodził się często przyjaciel prawdziwy.

70 
Bo dziś przemysłem nie jednym, lecz troim,

Dziwnym sposobem uczynność udają,
Nie z cnych ratunkiem, ale z zyskiem swoim.

To rzecz i miejsce pilnie rozmierzają,
Jako i kiedy a kędy pożytek

75 
Więtszy obaczą, tam chęć obracają.

Już słowa za nic i obietnic zbytek;
Sam zysk osoby i godność cukruje;
Zysk — tarcz od hańby, przyjaźni cel wszytek.

Owa uczynność — ta się dziś najduje

80 
Jak towar, który z daleka przywodzi

Kupiec, a na nim zysk mieć usiłuje.

Stąd im mniej takiej cnoty w świat przychodzi,
Tem cię twa znaczniej, Pietrze, zdobi wszędzie,
I nieskończoną tobie sławę rodzi.

85 
A nietylko me pióro świadczyć będzie,

Że radniej zawżdy dobrego ratujesz,
Niż szkody strzeżesz. Wiele nas w tym rzędzie.

Za co, acz ze mnie nagrody nie czujesz,
Nie tak z nieszczęścia, jak prze lud fałszywy;

90 
Wierzę ja jednak, iż dzięki przyjmujesz.


Przyjmujesz papir, na którym życzliwy
Twe imię sławię i wiekom gotuję,
I to, jakoś jest szczyremu chętliwy.

Niechaj to świat wie a ja się raduję,

95 
Że słońcu równe w tobie cnót promienie,

Których, jak w Argu oczu, być najduję.

Wierny ratunku, który w wielkiej cenie
Masz wiernych ciężkość, życzliwych przykrości;
W tobie stateczność, szczyrość a baczenie

100 
I hojność niech wiek przedłuża w radości.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Sebastian Grabowiecki, Józef Korzeniowski.