Salem

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Cyprian Kamil Norwid
Tytuł Salem
Pochodzenie Dzieła Cyprjana Norwida
Redaktor Tadeusz Pini
Wydawca Spółka Wydawnicza „Parnas Polski”
Data wyd. 1934
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

SALEM[1].
a) DO J. O. KSIĘCIA ADAMA CZARTORYSKIEGO.
«Astra inclinant, non ncccssilant...»[2]
1.

Że już rachunek z swego zdawam słowa
(A nie każdemu ta nadeszła doba),
Czas jest, ażeby wstała pieśń orłowa...
Świat niechaj zrobi z nią, co się podoba.

Ja wiem, że z pieśni mej odleci wiele,
Że odleciało i codzień odlata,
Ale wiem także, że nieprzyjaciele
Sami, i wsteczne siły tego świata,
I ci, co na miast siadują popiele,
I ci, co w wieczność swego wierzą rodu,
Powtórzą pewny dźwięk mego rapsodu.

Są jedne słowa, co, jak liście, lecą,
Są drugie słowa, co, jak gwiazdy, świecą;
Te duch, a tamte czas nawiewa — lutnia
Strunami pada, jak deszcz gwiazd, złotemi
Pomiędzy śmiercią, co żywot osmutnia,
A nadżywotem z drugiej strony ziemi.

To też bolesne są śpiewaka drogi
I prawie niema takiego w historji,
Któremu światby złote wzuł ostrogi,
Lamowy podał płaszcz jakiego Dorji[3],
Choć każdy falę poszlubował zdradną
I rzucił pierścień młodości swej na dno.
To wiem, i nie dziś mówię... — Mniejsza o to...

2.

— A teraz przyszedł czas, bym śpiewał tobie,
Ojcze — i arfę radbym stawił złotą
Na onym wielkim, gdzie siadujesz, grobie —
I radbym póty strun motał promieniem,

Ażby się tęcze na niebo wywiały,
Ażby się echa podziemnem sklepieniem
W chór niewidzialny zlały, zmartwychwstały!

Niejeden stroił tak i dośpiewywał
I odepchnięty poszedł, gdzie miljony,
A śmiech i rozum rytm jego rozrywał,
I pruł, i na krzyż parł rozramieniony.

Niejeden płytkim sądem podejrzywał,
Albo nie widział pieśni, już wcielonéj.
Albo jej grubo klął... wszelako stawy,
Które się w imię boże skościeliły,
Przetrwały wrzawę sławy i niesławy,
I są — i w muskuł i w drgające żyły
I w rękawicę skóry rosnąć muszą,
Aż się to ramię kędyś spotka z duszą,
Całożywotem rozśmieje człowieczem,
Krzyżem podeprze i wymachnie mieczem!

Ta rzecz, to cięcie, czy to dobrodziejstwo,
Z błogosławieniem zeźródlone twojem,
Całego wieku łagodne pokojem,
To będzie twoje, książę, kołodziejstwo...

3.

Sieroty, ani, co ojcostwo, wiemy,
Ani wysnować z siebie to możemy.
By w rzeczywistość dziejów zrosnąć całą.
Aerolitom[4] podobni płomiennym,
Na konstelację[5] zarobkujem stałą
Po jednem polu przyszłości — bezdenném.

Ile jest buntu co historji karta,
Tyle chorągwi i pancerza tyle,
Tyle Meduzy[6] głowa rozpostarta
Na piersiach — to też często żyjem chwilę!...

I chwilę — bez łzy po niej... Wszakże, ile
Jest co historji karta współuścisku,
Tego nie znamy my, dzieci ucisku,
Tego nie znamy my, mgły na mogile...

Błąd, duch czy mocarz, co narody gniecie,
Gdyby opatrzył raz, ku czemu ma się,
I że, gdy zdoła pokolenie trzecie
Oderwać z dziejów, rzucić o swym czasie,
To ono całość przyjąć musi na się —
Nie już współudział, nie współodradzanie,
Lecz, jak węgielny kamień odrzucony,
Nowego gmachu wręcz odbudowanie
W kość nową, nowe wymiary i człony.

Tak człek, na wyspę pustą zaniesiony,
Z dnia na dzień walcząc o zdobycze nowe,
Ani spostrzega, jak zmienia osnowę,
Obyczaj, myśli kierunek, wspomnienia...
Na siłach własnych we wszystkiem oparty,
Do węgielnego podobny kamienia,
Dwie tylko dziejów z sobą nosi karty:
Ramię — i niebios szerokie sklepienia!...

Wtedy powraca duch do swej krynicy,
Do chrystowego w historji zwycięstwa —
I wstają jacyś świeccy pustelnicy,
Pojęcia nowe godności i męstwa —
Czas taki, niby Janus[7] jest dwulicy,
Sam zdradzający siebie, czas agoniji[8],
Któremu imion dwa na chrzcie ironji
Nadano: przeszli i przyszli stoicy![9]

4.

O, ileż wtedy miłości potrzeba,
Żeby nie otruć się chlebem — dla chleba...

Ileż mądrości, by pokus uniknąć,
I męstwa ile, by siebie odwyknąć...
............

5.

— Czas ten koniecznie jest antychrystowy,
Bo przez konieczność czas powraca w ducha,
Bezhistoryczny i w kolorach płowy,
Bo nie dotyka, nie widzi, lecz słucha...
Ze sztuk muzyka jedna kwitnąć może,
Z literatury — nowiniarstwo dzienne,
Z życia — zmiękczałość w udanej pokorze,
Z myśli — widzenia myśli, lecz półsenne...

Czas ten jest onym, w którym zgotowano
Ucztę i postów wyprawiono rano
Do najprzedniejszych w mieście potentatów.
Wszakże jednemu z nich znać o tem dano,
Gdy pielęgnował swoje okna kwiatów,
Drugiemu, gdy się właśnie syn narodził,
Trzeciemu — kiedy najemniki godził...
Wraz one posły wyszli za opłotki

I na rozstajnych dróg poprzeczne szlaki
I zaprosili pielgrzymie sierotki,
Kaleki, dziady chrome, nieboraki...
Ci więc łakomie jedzą w głodzie swoim
I popijają, jak przystało to im.

To zaś dopóty trwa, aż powieść druga
Na końcu onej uczty nie zaświeci,
Powieść, co uczy: że był pewny sługa,
Któremu w zarząd pan zostawił dzieci
I czeladź, w podróż sam jadąc daleką.
I było dobrze w domu od dnia do dnia,
Choć pan za siódmą gdzieś przestawał rzeką,
Aż nieobecność ta błysła, jak zbrodnia.
— I rzekł on sługa w duchu: «Pan nie wróci».
I przestał na czas wydawać czeladzi,
Ale wytoczył wszystko wino z kadzi
I pił, i czeladź bił. Tu, czas się króci...

Pan wraca — —

6.

...Dziejów mądre są ekwacje[10];
Na dnie ich leży Chrystusowe słowo,
Na szczycie On sam z niewidzialną głową,
Pośrodku czasów krążą konstelacje
I harmonjami swemi w epok kręgi
Niby tańczące wiążą się potęgi...
Co rzeczywistość, to świata skończenie,
Co nieużycie, to puste zwątpienie,
Co nadużycie, to niedokończenie...

7.

 — Dziś, teraz również koniec świata bliski.
Nie on ostatni koniec wszechkonieczny,
O którym żaden wyrosły z kołyski,
I żaden anioł nie wie, i Syn wieczny,
Jedno ogromny sam jeden Jehowa,
Lecz ten, o którym jest osobna mowa,
Że się z postaci czasów poznać daje,
Jak deszcz i burzy woń, lub jasne maje...
Bo świat już kończył się po wiele razy,
Przemazywając skończone obrazy
Tej albo onej znów rzeczywistości,
Co wciąż toż samo wyraża, wciąż prościej...

Któż ma to ciało, co przed lat dziesiątek?
A przecież każdy wita go znajomy
I mówi: «Tyś jest» — bo wieczny początek
Trwa w nim, choć wcale zmienion gmach widomy.
Taki to koniec świata w Europie,
Zdawałoby się, że jest niedaleki;
Każdy już naród stanął na okopie,
I kruchem szczudłem podparł się kaleki,
I patrzy sobie na żórawie loty,
Nadziei cichej pełen i tęsknoty.

8.

Synów ma wielu, wielu niewolnica.
Ale i Sarze błysła obietnica —
Izmael kona na puszczy z pragnienia.
Alić Pan źródło daje mu chłodzące —
Izaak miecz już czuje u ramienia,
Alić hamuje Pan ostrze błyszczące...[11]
............


b) DO HR. WŁADYSŁAWA ZAMOJSKIEGO[12].
«De même que ceux qui veulent dessiner un paysage, deseendent dans la plaine pour obtenir la structure et l’aspect des montagnes et des lieux élevés, et montent au contraire sur les hauteurs, lorsqu’ils ont à peindre les plaines: de même pour bien connaître le naturel des peuples, il est nécessaire d’être prince, et pour connaître également les princes, il faut étre peuple[13].
Niccolo Macchiavelli.

— Gdybym miał rylec ów Resurrecluris[14],
Niedopełniony dokreśliłbym tu rys,
Na tych tablicach waszych, w Kapitolu...
Skreśliłbym, mówię, jeźdźca w czystem polu,
Pochylonego z konia, w snopie blasku,
Płaszcz mającego z purpury sydońskiej[15]
I konsularne na nogach zawiązki,
I rzekłbym: «Owo droga do Damasku’»

Tak szlachcie całej, a z nią dziejom świata,
Stało się właśnie teraz, pod te lata...
Ciemność obiegła przywodźce pochodu.
Apokalipskie[16] spięły się rumaki,
A od narodu lecą do narodu
Spłoszone stadem legendy i znaki...

Wszakże ta ciemność właśnie i zmącenie
Tłem są, na którem palec Chrystusowy
Z obłoku wstawa i kreśli widzenie.
Rycerz raz jeszcze płaszcz oblecze nowy.
Narodów wiele miłością obejmie,
Przed tron bezwstydnie poniesie okowy,
Bogu i ludziom zasłużon uprzejmie.
Sieroty, ludzie służebne i wdowy
Ukocha, słowem mieczów złamie wiele
Mieczem z bestjami potka się w pustyni,
I będą kochać go nieprzyjaciele,
Ani powini kto — sam się powini!

Tak szlachty całej przyszłość jeszcze widzę
Z rycerską Pawła[17] postacią na czele
I wiem, że słów się moich nie powstydzę,
Jakkolwiek dziwnie brzmią i lecą śmiele.

Mąż ów, co w samej sprawie chrystusowéj
Szlachectwem rzymskiem raczył się zasłonić,
Świat znając, ludzi i tron agrypowy.
Pół bóstwa swego w Grecji umiał stronić,
Mąż ów powiedzie legjon dziejów nowy...

— A tobie, panie, kreślę to widzenie,
Jak mi je czasów zjawiska podały,
Boć nec utroque Caesar[18] — i cierpienie
Wieków — i orły, co się rozdzierały
Nad modrzewiową zagrodą szlachcica,
Czynią, że trud ci zorał kość i lica.

Nam — gdyby Pan Bóg dał twoje wytrwanie
(O czem, zaprawdę, wątpię — i szeroko!),
Możeby rychlej wstało to śpiewanie,
Możebyś rychlej rozradował oko...


c) do A. M.[19]
«Gdy proroctwo ustawa, lud bywa rozproszony».
Salomonis.

Są, którzy chodzą za tobą — są inni,
Którzy nie chodzą, acz w twe każą imię —
Są wreszcie, prościej zetchnione i gminniéj,
Duchy, koniecznie ku tobie pielgrzymie...[20]

Tych się, Adamie, pożal wprzód, niż innych,
Tych, co oblicza twego nie zaznały;
Najniewinniejsze są bowiem z niewinnych,
A schną, choć wiele, wiele ukochały.

Z ogromnych lasów na słońce zachodu,
Jak płowe ptaków stada, wyglądają
I dostrajają cichy świegot głodu
I ręki, ziarnem promiennej, szukają...

Rzuć jeszcze ponad południkiem globu
Perłowych tęczę ziarn, o siewco jary,
Bo wciąż są syny starego sposobu:
Czas żniw i siejby, miłości i wiary!


d) DO A. T.[21]
«Oh, si scires nulla quanta sit poena!...»[22]
Augustinus.

Z cieniu, co pada w przysionek kościoła,
Znany, kto jesteś, nie pytam się ciebie.
Acz nieraz naród zawiśnięty woła:
«Chcę wiedzieć, kędy niesiesz mię po niebie?!»

Ja wiem, że takie są potęgi stanu,
Co, przechadzając się za kolumnadą
Gwarnego forum, usługują radą
I schodzą, resztę zostawując Panu.

Ja wiem, że czasy są, w których milczenie
Niezwykłej piętnem mocy; lecz wiem o tem,
Że już przemilka jedno pokolenie
W bezjawie, prute w pierś zamkniętym grzmotem.

Kto jest silniejszy ode mnie, niech zgani
Że rad z bezdennej wyzieram otchłani
I że cię rymy dotykam mojemi;
Ale nie mogę poglądać na życie
Z skrzydłami, w węzeł wgórze związanemi,
I trza mi słońca złotego... obficie!

A to nie mówię jeden ja, maluczki,
Lecz wielu z onych, na wędrówce różnéj
Odprawujących tu i owdzie kuczki...[23]
A to nie mówię jeden ja, podróżny,
Lecz wielu z onych, co w czasy wstępują
I schną, a wołać nie śmią — albo czują,
Ale nie widzą — albo się pasują

We śnie z cherubem wieku — albo sami,
Pojedynkując, giną zwycięzcami
I upadają, jak ogromne cienie
Na bezechowe narodu sumienie.

Dlaczego Sokrat nie uszedł z więzienia?
My ujść winniśmy... Duch, krew, każe to nam.
Tak wierzę. Jeślim krzyw, rozedrzej pienia
I orzecz słowo twe! Przekonaj, skonam!
1852.





  1. (arab.) — pokój (z tobą); zwykła formuła powitania u Arabów.
  2. (łac.) — gwizdy skłaniają, nie ziewalają.
  3. Dorjowie (Dorja), stary, genueński ród szlachecki, jeden z przywódców arystokracji w Genui. — «lamowy» — otoczony purpurową obszywką, dostojny.
  4. aerolit (gr.) = kamień lub metal, pozostały po meteorze — tu raczej meteor.
  5. konstelacja (łac.) = grupa gwiazd stałych.
  6. Meduza, w mitologji greckiej jedna z trzech Gorgon, z wężami zamiast włosów na głowie. Głowę tę umieszczano często na tarczach lub na pancerzu.
  7. Janus, staroitalski bóg wszelkiego początku; przedstawiano go z dwiema twarzami (biceps' = dwulicy).
  8. agonja (gr.), walka, zwłaszcza ze śmiercią przy skonaniu.
  9. Stoik — zwolennik filozofji, głoszonej przez Zenona (około r. 300 przed (Chr.) w pstrym portyku (stoa) w Atenach, a dążącej do ciągłego doskonalenia się i zapanowania nad namiętnościami.
  10. ekwacja (łac.) — zrównanie, wyrównanie.
  11. Aluzje do podań biblijnych o Abrahamie; por. Genesis I. Mojżeszowe, R. XVI—XVII, XXII.
  12. Władysław Zamojski (1803—1868), jenerał wojsk polskich i polityk.
  13. Tak jak ci, którzy pragną rysować krajobraz, zstępują na równinę, aby uchwycić budowę i wygląd gór i miejsc wzniesionych, a wychodzą na wzniesienia, gdy mają malować równiny — tak samo, by dobrze poznać charakter narodów, trzeba być księciem, a by równie poznać książąt, trzeba być narodem.
  14. resurrecturis (łac.) = tym, którzy mają zmartwychwstać.
  15. Sydon, najstarsze miasto Fenicji, słynęło z wyrobu purpury.
  16. apokalipski, zwykle: apokaliptyczny (gr.), zgodny z opisem św. Jana w jego «Apokalipsie».
  17. Św. Pawła apostoła rycerska dzielność według Dziejów Apostolskich R. IX.
  18. nec utroque Caesar (łac.) = nawet Cezar nie może działać na obie strony naraz.
  19. = do Adama Mickiewicza.
  20. t. j. odbywające w duchu pielgrzymkę ku tobie, dążące ku tobie z wewnętrznej konieczności.
  21. = do Andrzeja Towiańskiego.
  22. = O, gdybyś wiedział, jak straszną karą jest brak kary. Św. Augustyn (354—430).
  23. kuczki, żydowskie święto szałasów; odprawiać kuczki — siedzieć smutnym, zadąsanym.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Cyprian Kamil Norwid.